Łączna liczba wyświetleń

117109

piątek, 8 listopada 2013

Mit o Życiu i Śmierci

Kurde... dalej mam notki w zawieszeniu T.T Za mało czasu </3
BTW. Obiecany mit...
W sumie... koleżanka mi go przeczytała i uświadomiłam sobie, jak bardzo idiotyczny jest... (wrzucony bez najmniejszych poprawek), a w ramach wyjaśnienia - na lekcji jako sprawdzian pisaliśmy mity <3

Pogańskie bóstwo istniejące od zawsze. Dzielnie trwające u boku pijanego Dionizosa. Dziewczyna, która była zawsze i wszędzie, a zarazem nigdzie i nigdy. Zmęczona już tym wszystkim. Znużona monotonnością. A jednak nie potrafiła przełamać narzuconego jej schematu. Był dla niej zbyt ważny. Tak, jak cenili ją ludzie.
Zniknęła ona kiedyś z oczu olimpijskich bogów. Przerażeni poczęli jej szukać, choć z góry wiedzieli, że dopóki ona nie zechce zostać znaleziona, ich próby skazane są na porażkę. A dziewczyna odziana w zwiewne, błękitne szaty pragnęła jedynie spokoju.
Po czasie krótszym, niż bogu zajmuje uwiedzenie ludzkiej kobiety, zaprzestano jej poszukiwań. Liczyło się tylko to, że istniała i wypełniała swoje zadanie, a to, gdzie istniała, nie było ważne. Dla nikogo.
Tak minęło jej wiele godzin, które złożyły się w dni. Dni w tygodnie. Tygodnie w miesiące. Przesiadywała sama, dopóki nie spotkała jego. To było całkowicie przypadkowe. Sfrustrowany chłopak opuścił Hades,  by choć na chwilę uwolnić się od irytującego jęczenia zmarłych śmiertelnych. Swoje kroki skierował w góry. Zdecydował się wejść na jej szczyt, by patrząc na ludzi z góry, dołączyć do swego wzroku pogardę. Wiedział, że kiedyś spotka ich wszystkich. Przecież śmierć nikogo nie ominie.
Stanął jak wyryty, gdy ją dostrzegł. Siedziała na krawędzi i cicho nucąc, przebierała nogami w powietrzu. Po jej postawie widać było, że nie obawia się spadnięcia. Nie… to nie to. Ona po prostu wiedziała, że nie spadnie. Chłopak przyjrzał się jej dokładnie. Odziana w zwiewne, długie szaty w kolorach od jasnego błękitu nieba po zieleń morskich głębin w słoneczny dzień, przewiązanych w pasie rzemieniem. Cerę miała dość bladą, co podkreślały jej niemal białe włosy i niebieskie, przypominające taflę zamarzniętego zimą jeziora, oczy. On po prostu nie mógł oderwać od niej wzroku.
Dziewczyna odwróciła się przestraszona. Nie liczyła na to, że ją znajdą. Nie to było jej pragnieniem. Wrócić do bogów i bogiń, którzy bez kłótni nie potrafili przeżyć nawet dnia, a alkoholu, który przelewał się falami przez Olimp, starczyłoby dla wszystkich ludzi na świecie. Ona chciała pozostać w swej samotni, gdzie jej jedynym obowiązkiem i karą było życie z dnia na dzień i pomaganie ludziom.
A jednak osoba, która za nią stała nie była ani śmiertelnikiem, ani bogiem. Był bóstwem takim jak ona, a tak bardzo przeciwnym. Oboje zostali zapomnieni przez żywych, a ich rola przypisana została innym bogom.
Chłopak, na którego patrzyła wyglądał nieco groteskowo. Odziany w czarne szaty, a gałęzie niczym rogi wystawały z jego głowy. Cały ten straszny obraz blakł przy ogromie smutku, który można było dostrzec w jego oczach. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
                                                                                  - Kim jesteś?
                               - Jestem Śmiercią.
Ona jednak nie zniechęciła się. Jego lakoniczne odpowiedzi tylko ją zaciekawiły. Okazała tym większe zdziwienie, gdy chłopak kontynuował konwersację.
                               - A Ty?
                                                                                   - Jestem Życiem.
Przez dłuższą chwilę nie mówili zupełnie nic. Dziewczyna, patrząc na zachód słońca, spytała.
                                                                                   - Czemu Twoje serce pochłonął smutek?
                               - Ponieważ wszyscy mnie nienawidzą.
                                                                                   - Dlaczego?
                               - Bo to Ty jesteś tą, którą kochają.
                                                                                   - Nie rozumiem…
                               - Jesteś słodkim kłamstwem, a ja bolesną prawdą.
Znów zapadła między nimi krępująca cisza. Oboje wiedzieli, że to prawda. Ona i jej rola była tylko złudzeniem. Przerwą między narodzinami, a wędrówką w jego ramiona.
                                                                                   - Nie nienawidzę Cię…
 Ciche stwierdzenie, które przymilny wiatr posłał prosto do uszu Śmierci. Chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł obok niej. Dwa bóstwa, które różniło tak wiele. Jedno z nich było czczone i ważne. Otaczane ciepłem i miłością wszystkich śmiertelników. Drugiego nie znano, aż do ostatnich chwil, lecz obawiano się go oraz oskarżano o każdą kolejną duszę w Hadesie. Oba daleko od królestw, w których powinni być, choć żadne nie chciało do nich wracać.
                               - Życie, dlaczego zostałaś sama?
                                                                                  - Nie jestem sama. Jestem tu z Tobą i z                                                                                              duszą każdego żyjącego człowieka.
                               - Jak to?
                                                                                  - Czuję ich wszystkich. Zupełnie, jakby byli                                                                                       częścią mnie. To fantastyczne,                                                                                                        nieziemskie uczucie. Gdybym nie odeszła                                                                                        od bogów pewnie bym go nie zaznała.
                              - Nie czułaś tego przy nich?
                                                                                   - Nie. Ich obecność tłumiła takie emocje.
Czas od wschodu do zachodu słońca mijał im różnie. Czasem na rozmowach, czasami na wspólnym milczeniu i podziwianiu piękna otaczającego ich świata. Rozumieli się coraz lepiej, a szczyt góry stał się Kryjówką Życia i Śmierci.
Życie opowiadała o hucznym żywocie na Olimpie. O nieustających zabawach i tym, że bogowie nie przepuszczali żadnej okazji by z niej drwić. Śmierć mówił o wszystkich słowach nienawiści, które padły w jego stronę.
Minęło wiele lat. Śmierć i Życie stali się nierozłączni. Można by ich nazwać przyjaciółmi. I nigdy nie zapomnieli pierwszej rozmowy. Odeszli jednak. Opuścili swoją skałę, by wspólnie błąkać się po świecie. Dalej istnieją i wykonują swoją pracę. I nieważne, że nikt nie wie, gdzie przebywają. Tak powinno być.
Jeśli zaś pewnego dnia wędrowcze trafisz na skałę na szczycie góry, która w połowie obrośnięta jest piękną, górską roślinnością, a część pozostała wygląda na zczerniałą i zniszczoną, to możesz być pewien, że odnalazłeś Kryjówkę Życia i Śmierci.
Życia i Śmierci, którzy wciąż nierozłączni, dalej wykonują swoją pracę w cieniu bogów.

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst. Ciekawie napisany, cieszę się, że jednak wróciłam, by przeczytać tekst cały, bo się opłacało. Słowa bardzo fajnie dobrane, dające utworowi niesamowity klimat i dodające uczuć do tego tekstu :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie świetne! *.*
    Naprawdę mi się spodobało. ^^
    Napisane językiem, który, jak sądzę, pasuje do mitów. :3
    czekam na więcej (mogą być szkolne wypracowania), Nyrim :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Sugie~ *.*
    Ty to umiesz wspaniale pisać~! ^^

    OdpowiedzUsuń