Zdążyłam xD
Jest 23.20 a ja wrzucam notkę xD
Wiem, że wyszła beznadziejna ;_;
Przepraszam, że jestem beztalenciem xD
Jeśli jednak komuś by się spodobało to komentujcie. Ewentualnie jeśli ktoś byłby zainteresowany, jak dokładnie wyglądała walka Maki z Izzy to mogę napisać (tylko powiedzcie, czy chcecie xD)
Co do pomysłu "Maka in Wonderland". Jestem za całą swoją kupą beztalencia. Jak skończę główną serię o tej parze to na pewno napiszę opowiadanie pod tym tytułem. Tylko pytanie do was... Chcecie żeby "Maka in Wonderland" była one - shotem, czy serią?
Maka była całkowicie skupiona. Złożyła na chwilę dłonie.
Potem zaś zarysowała w powietrzu okrąg i skomplikowane wzory wewnątrz niego.
Przez cały czas, gdy ona składała misterne zaklęcie, Izzy atakowała ją. Jednak
te marne i wykonane w pośpiechu ataki nie docierały nawet do bariery Albarn.
Mistrzyni Kosy skończyła. Ku zdziwieniu Czarnej Wiedźmy nie było to ani
zaklęcie ofensywne, ani defensywne. Po prostu… wszystko wokół rozbłysło
niesamowitym, czystym światłem. Gdy oczy przywykły już do blasku, dostrzec
można było, iż zamiast jednej Maki Albarn stoją dwie. Owszem, ta druga wydawała
się bardziej przezroczysta i słabsza. Ale istniała. I to się liczyło. A tylko
dwie wiedźmy wiedziały, czym jest to zaklęcie.
- Sanctus Espiritus – wyszeptała Issabelle, lekko się cofając
w powietrzu.
Zaklęcie, które nie udało się nawet Medusie… Wydzielenie
części swojej mocy i zmaterializowanie
jej pod dowolną postacią. W formie zwierząt było to wystarczająco trudne. Tylko
ten poziom osiągnęła Wężowa Wiedźma. A Albarn? Stworzyła ze swojej mocy samą siebie. Ta druga
Maka podeszła do Soula i rozłożyła ręce. Miała być dla niego barierą. Prawdziwa
dalej stała przed Izzy. Na jej czole pojawiły się kropelki potu. Utrzymanie
tego zaklęcia było prostsze niż jego rzucenie, ale i tak wyczerpywało mnóstwo
energii. Izzy uśmiechnęła się zwycięsko. Stwierdziła, że teraz odzyskała szansę
na zwycięstwo. Złożyła dłonie i wykonała dokładnie te same ruchy co Albarn.
Tyle, że jej udało się przywołać nietoperza. Niewielkie stworzonko będące
esencją jej mocy. Uderzyło Makę. Dało radę przebić się przez jej barierę
ochronną. Jednak… zmieniło się. Odzyskało czystość i odfrunęło w przestrzeń
jako zupełnie odmieniona istota. Teraz przyszedł czas na kontratak Maki.
Dziewczyna wytworzyła kulę mocy i cisnęła nią w przeciwniczkę. Wiedźmy
wymieniały się atakami. Obie unikały ich. Obie czasami obrywały. Ich zaklęcia
czasem się ze sobą zderzały. A żadna z nich, pochłonięta chęcią pokonania tej
drugiej, nie zauważyła, że niebo ze swojej zwykłej barwy zmieniło się na czerwoną. Nie zauważyły… do
czasu.
-Maka! Niebo!
Dopiero wtedy układ sił zmienił się. Wcześniej był
wyrównany. A teraz? Albarn zaczęła się hamować. A Izzy? Zwiększyła moc ataków.
Bariera Albarn wkrótce pękła wśród dźwięku pękającego szkła.
Wybrani nauczyciele stawili się w odpowiednim miejscu.
Przybyli najszybciej jak mogli, a to co zobaczyli było niesamowite. Od tej
ilości magicznej mocy prawie nic nie widzieli. Wyglądało jakby czerń walczyła z
bielą. Stein podbiegł do drugiej Maki i Soula. To od niego dowiedział się wszystkiego.
W polu ochronnym utworzonym przez drugą Makę nie odczuwało się żadnych skutków
i ilości mocy poza nim. Profesor zapalił papierosa i spojrzał wyczekująco na
młodych. Druga Albarn dalej stała nic nie mówiąc. Nie potrafiła. Dlatego
białowłosy wyjaśnił wszystko co umiał.
- Ona nas
zaatakowała, a Maka nas broni. Ta Maka
bliżej to tylko zmaterializowana moc prawdziwej Maki.
Zarówno Stein jak i sam Soul byli zaskoczeni, że Evans
słuchał aż tak uważnie i aż tyle zapamiętał.
- Możemy jej jakoś pomóc? – spytał Stein.
Po dłuższej chwili
zastanowienia Soul odpowiedział.
- Jeśli coś
wymknie się spod kontroli to wkroczycie. Na razie idź i pomóż nauczycielom
psorku. Mnie chroni Maka.
Stein uśmiechnął się i odbiegł do reszty.
Tymczasem Maka walczyła. Widać było, że przegrywała. A to
tylko dlatego, że nie chciała wydobyć zbyt wielkiej mocy, by nie rozpocząć
szaleństwa Kishina na nowo. A jednak musiała to zrobić. Od tego zależała
wygrana lub przegrana. Dlatego Albarn skoncentrowała się. Odleciała nieco
wyżej, w stronę czerwonego już nieba i skoncentrowała każdą najmniejszą
cząsteczkę mocy jaką posiadała. Ostateczne uderzenie. Wysłała pocisk w stronę
przeciwniczki. Początkowo był niewielki. Ot tak, zwykła kulka wielkości piłki
do siatkówki. Przez to Izzy straciła czujność. A atak Maki wykorzystał
niewielkie luki i uderzył centralnie w nią. Dopiero, gdy dotarł do jej ciała,
wchłonął się w nie. Coś wygięło Issabelle od środka. Dziewczyna straciła
skrzydła. Zupełnie. Nie były już nawet tatuażem. Po prostu zostały jej wyrwane.
Zaczęła się miotać w powietrz by wkrótce zacząć upadać. Przez cały czas
jaśniało z niej nieziemsko czyste światło. Dobroć Maki próbowała przezwyciężyć w
wiedźmie jej złą naturę. To Stein złapał
Izzy. Przecież musieli ją uratować. Tego chciałaby Albarn. A co się działo z
samą wyżej wymienioną? Uśmiechnęła się blado. Wyczerpała zdecydowanie zbyt dużo
mocy. Na szczęście szaleństwo Kishina nie odrodziło się. To jej się udało. No i
uratowała Issabelle. Przynajmniej chwilowo. Dopóki dziewczyna się nie ocuci i
nie zmieni swojego zachowania, to wciąż jest zagrożeniem.
- Wygrałam – powiedziała cicho Albarn.
Jednak to było pyrrusowe zwycięstwo. Zbyt mała ilość
magii w jej ciele spowodowała to, czego obawiał się Soul. Druga Maka, która go
chroniła – zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu na ułamek sekundy
przed ostatecznym ciosem blondynki. Ale to nie wszystko, co zniknęło. Zniknęły
także skrzydła dziewczyny. A ona sama również zaczęła spadać. Oczywiście,
wszyscy to zauważyli. Ale wszyscy zgodnie i z przerażeniem stwierdzili, że jest
za późno. Tylko Soul się nie poddał. Podbiegł do krawędzi i skoczył. Przytulił
mocno nieprzytomną Makę od tyłu. Już kiedyś tak się działo. Też zamortyzował
jej upadek, gdy ona chcąc ratować świat doprowadziła się do tak złego stanu.
Teraz, gdy tylko jej dotknął poczuł jak zimne są jej dłonie i całe ciało. Ale
na jej twarzy widniał blady uśmiech i wciąż oddychała. Evans uderzył plecami w
jeden z ulicznych straganów. Miał nadzieję, że zamortyzował jej upadek
wystarczająco. Niestety jej rozpuszczone włosy ograniczały mu pole widzenia.
Nauczyciele szybko znaleźli się przy nich i zabrali całą trójkę do szpitala w
szkole.
- To jest prawdziwa miłość – stwierdził Stein.
Myślał o Mace i Soulu. Miał szczęście, że nikt nie
słyszał tego, co powiedział.
Ostateczna bitwa (może)
OdpowiedzUsuńJak uśmiercisz Makę to na Ciebie normalnie naśle Makę Pakę (*drze się* kto mi podmienił tekst?!)
Twój tekst na samym początku mnie rozwalił :
,,Przepraszam, że jestem beztalenciem "
Normalnie niczym Sid po przeczytaniu wiersza Crony :
,,Przepraszam, że wróciłem do zycia "
Czekam z niecierpliwością na następna część ^^
XD jest się tym beztalenciem,nie? :D
UsuńTo miłe, że Ci się spodobało.
Zobaczymy, czy Maka przeżyje xD
Czyli mamy wspólny temat xD
UsuńWita Cię Mistrz Udawania,że Umie Rysować xD
Umiesz xD
UsuńJa Kyoko Beztalencie powiadam, iż umiesz xD
Maka giń! -_- Ni nie żartuje, masz przeżyć :3
OdpowiedzUsuń~Wikunia