czwartek, 9 maja 2013

Part 18 - To jest prawdziwa miłość

Zdążyłam xD
Jest 23.20 a ja wrzucam notkę xD
Wiem, że wyszła beznadziejna ;_;
Przepraszam, że jestem beztalenciem xD
Jeśli jednak komuś by się spodobało to komentujcie. Ewentualnie jeśli ktoś byłby zainteresowany, jak dokładnie wyglądała walka Maki z Izzy to mogę napisać (tylko powiedzcie, czy chcecie xD)

Co do pomysłu "Maka in Wonderland". Jestem za całą swoją kupą beztalencia. Jak skończę główną serię o tej parze to na pewno napiszę opowiadanie pod tym tytułem. Tylko pytanie do was... Chcecie żeby "Maka in Wonderland" była one - shotem, czy serią?


Maka była całkowicie skupiona. Złożyła na chwilę dłonie. Potem zaś zarysowała w powietrzu okrąg i skomplikowane wzory wewnątrz niego. Przez cały czas, gdy ona składała misterne zaklęcie, Izzy atakowała ją. Jednak te marne i wykonane w pośpiechu ataki nie docierały nawet do bariery Albarn. Mistrzyni Kosy skończyła. Ku zdziwieniu Czarnej Wiedźmy nie było to ani zaklęcie ofensywne, ani defensywne. Po prostu… wszystko wokół rozbłysło niesamowitym, czystym światłem. Gdy oczy przywykły już do blasku, dostrzec można było, iż zamiast jednej Maki Albarn stoją dwie. Owszem, ta druga wydawała się bardziej przezroczysta i słabsza. Ale istniała. I to się liczyło. A tylko dwie wiedźmy wiedziały, czym jest to zaklęcie.
- Sanctus Espiritus – wyszeptała Issabelle, lekko się cofając w powietrzu.
Zaklęcie, które nie udało się nawet Medusie… Wydzielenie części  swojej mocy i zmaterializowanie jej pod dowolną postacią. W formie zwierząt było to wystarczająco trudne. Tylko ten poziom osiągnęła Wężowa Wiedźma. A Albarn?  Stworzyła ze swojej mocy samą siebie. Ta druga Maka podeszła do Soula i rozłożyła ręce. Miała być dla niego barierą. Prawdziwa dalej stała przed Izzy. Na jej czole pojawiły się kropelki potu. Utrzymanie tego zaklęcia było prostsze niż jego rzucenie, ale i tak wyczerpywało mnóstwo energii. Izzy uśmiechnęła się zwycięsko. Stwierdziła, że teraz odzyskała szansę na zwycięstwo. Złożyła dłonie i wykonała dokładnie te same ruchy co Albarn. Tyle, że jej udało się przywołać nietoperza. Niewielkie stworzonko będące esencją jej mocy. Uderzyło Makę. Dało radę przebić się przez jej barierę ochronną. Jednak… zmieniło się. Odzyskało czystość i odfrunęło w przestrzeń jako zupełnie odmieniona istota. Teraz przyszedł czas na kontratak Maki. Dziewczyna wytworzyła kulę mocy i cisnęła nią w przeciwniczkę. Wiedźmy wymieniały się atakami. Obie unikały ich. Obie czasami obrywały. Ich zaklęcia czasem się ze sobą zderzały. A żadna z nich, pochłonięta chęcią pokonania tej drugiej, nie zauważyła, że niebo ze swojej zwykłej barwy  zmieniło się na czerwoną. Nie zauważyły… do czasu.
-Maka! Niebo!
Dopiero wtedy układ sił zmienił się. Wcześniej był wyrównany. A teraz? Albarn zaczęła się hamować. A Izzy? Zwiększyła moc ataków. Bariera Albarn wkrótce pękła wśród dźwięku pękającego szkła.

Wybrani nauczyciele stawili się w odpowiednim miejscu. Przybyli najszybciej jak mogli, a to co zobaczyli było niesamowite. Od tej ilości magicznej mocy prawie nic nie widzieli. Wyglądało jakby czerń walczyła z bielą. Stein podbiegł do drugiej Maki i Soula. To od niego dowiedział się wszystkiego. W polu ochronnym utworzonym przez drugą Makę nie odczuwało się żadnych skutków i ilości mocy poza nim. Profesor zapalił papierosa i spojrzał wyczekująco na młodych. Druga Albarn dalej stała nic nie mówiąc. Nie potrafiła. Dlatego białowłosy wyjaśnił wszystko co umiał.
- Ona nas zaatakowała, a  Maka nas broni. Ta Maka bliżej to tylko zmaterializowana moc prawdziwej Maki.
Zarówno Stein jak i sam Soul byli zaskoczeni, że Evans słuchał aż tak uważnie i aż tyle zapamiętał.
- Możemy jej jakoś pomóc? – spytał Stein.
Po  dłuższej chwili zastanowienia Soul odpowiedział.
- Jeśli coś wymknie się spod kontroli to wkroczycie. Na razie idź i pomóż nauczycielom psorku. Mnie chroni Maka.
Stein uśmiechnął się i odbiegł do reszty.

Tymczasem Maka walczyła. Widać było, że przegrywała. A to tylko dlatego, że nie chciała wydobyć zbyt wielkiej mocy, by nie rozpocząć szaleństwa Kishina na nowo. A jednak musiała to zrobić. Od tego zależała wygrana lub przegrana. Dlatego Albarn skoncentrowała się. Odleciała nieco wyżej, w stronę czerwonego już nieba i skoncentrowała każdą najmniejszą cząsteczkę mocy jaką posiadała. Ostateczne uderzenie. Wysłała pocisk w stronę przeciwniczki. Początkowo był niewielki. Ot tak, zwykła kulka wielkości piłki do siatkówki. Przez to Izzy straciła czujność. A atak Maki wykorzystał niewielkie luki i uderzył centralnie w nią. Dopiero, gdy dotarł do jej ciała, wchłonął się w nie. Coś wygięło Issabelle od środka. Dziewczyna straciła skrzydła. Zupełnie. Nie były już nawet tatuażem. Po prostu zostały jej wyrwane. Zaczęła się miotać w powietrz by wkrótce zacząć upadać. Przez cały czas jaśniało z niej nieziemsko czyste światło. Dobroć Maki próbowała przezwyciężyć w wiedźmie jej złą naturę.  To Stein złapał Izzy. Przecież musieli ją uratować. Tego chciałaby Albarn. A co się działo z samą wyżej wymienioną? Uśmiechnęła się blado. Wyczerpała zdecydowanie zbyt dużo mocy. Na szczęście szaleństwo Kishina nie odrodziło się. To jej się udało. No i uratowała Issabelle. Przynajmniej chwilowo. Dopóki dziewczyna się nie ocuci i nie zmieni swojego zachowania, to wciąż jest zagrożeniem.
- Wygrałam – powiedziała cicho Albarn.
Jednak to było pyrrusowe zwycięstwo. Zbyt mała ilość magii w jej ciele spowodowała to, czego obawiał się Soul. Druga Maka, która go chroniła – zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu na ułamek sekundy przed ostatecznym ciosem blondynki. Ale to nie wszystko, co zniknęło. Zniknęły także skrzydła dziewczyny. A ona sama również zaczęła spadać. Oczywiście, wszyscy to zauważyli. Ale wszyscy zgodnie i z przerażeniem stwierdzili, że jest za późno. Tylko Soul się nie poddał. Podbiegł do krawędzi i skoczył. Przytulił mocno nieprzytomną Makę od tyłu. Już kiedyś tak się działo. Też zamortyzował jej upadek, gdy ona chcąc ratować świat doprowadziła się do tak złego stanu. Teraz, gdy tylko jej dotknął poczuł jak zimne są jej dłonie i całe ciało. Ale na jej twarzy widniał blady uśmiech i wciąż oddychała. Evans uderzył plecami w jeden z ulicznych straganów. Miał nadzieję, że zamortyzował jej upadek wystarczająco. Niestety jej rozpuszczone włosy ograniczały mu pole widzenia. Nauczyciele szybko znaleźli się przy nich i zabrali całą trójkę do szpitala w szkole.
- To jest prawdziwa miłość – stwierdził Stein.
Myślał o Mace i Soulu. Miał szczęście, że nikt nie słyszał tego, co powiedział.

5 komentarzy:

  1. Ostateczna bitwa (może)
    Jak uśmiercisz Makę to na Ciebie normalnie naśle Makę Pakę (*drze się* kto mi podmienił tekst?!)
    Twój tekst na samym początku mnie rozwalił :
    ,,Przepraszam, że jestem beztalenciem "
    Normalnie niczym Sid po przeczytaniu wiersza Crony :
    ,,Przepraszam, że wróciłem do zycia "
    Czekam z niecierpliwością na następna część ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD jest się tym beztalenciem,nie? :D
      To miłe, że Ci się spodobało.
      Zobaczymy, czy Maka przeżyje xD

      Usuń
    2. Czyli mamy wspólny temat xD
      Wita Cię Mistrz Udawania,że Umie Rysować xD

      Usuń
    3. Umiesz xD
      Ja Kyoko Beztalencie powiadam, iż umiesz xD

      Usuń
  2. Maka giń! -_- Ni nie żartuje, masz przeżyć :3

    ~Wikunia

    OdpowiedzUsuń