Jest XD w końcu :D
Trochę krótkie, ale jest :D
Mam nadzieję, że się spodoba i jak zwykle... komentujcie XD
Uśmiechnąłem się szeroko, gdy to usłyszałem. Ciel odsunął
się ode mnie i otarł moje łzy. Po jego oczach poznałem, że się uśmiecha. Tak
niewielu go rozumiało. Miałem nadzieję, że mnie się kiedyś to uda. Choć z
drugiej strony, gdybym znał go całkowicie, to znajomość z nim byłaby nudna.
Szybko odgoniłem takie myśli. Przecież to Ciel. Hrabia delikatnie chwycił moją
dłoń. Pewnie bał się, że zrobi mi krzywdę. Ciekawe jak to jest, być demonem?
Czy czuje się swoją siłę? Jest jakaś zmiana? Stwierdziłem, że jestem zbyt
rozkojarzony. Ale cieszyłem się, że poszedłem za nim. Bez ryzyka nie ma zabawy,
a ja zyskałem nadzwyczaj dużo. Splotłem nasze palce i ruszyłem swoim zwyczajnym
krokiem. Dotarliśmy do jakichś drzwi. Nigdy nie zwiedzałem aż tak dokładnie posiadłości Phantomhvie, więc
nie wiedziałem przed jakim pokojem się znaleźliśmy. Ciel nacisnął mosiężną
klamkę i puścił moją dłoń. Zrozumiałem jego przekaz. Chciał załatwić to sam, a
ja miałem tylko być obserwatorem. Uśmiechnąłem się szeroko, próbując mu
przekazać, że go dopinguję. On wydawał się taki… pewny siebie, opanowany… może
nawet oschły? Wkroczyłem za nim do pomieszczenia i stanąłem niemal przy
drzwiach. Oparłem się o ścianę. Byłem ukryty
za kolumną, ale sam widziałem wszystko. Na razie rozejrzałem się po
pomieszczeniu. Miało dwa wejścia, a przy obu para kolumn. Niska barierka
okalała cały pokój, tworząc niewielki korytarzyk. Piętro wyżej widać było
niezliczoną ilość książek. Ciekawe, czy Ciel przeczytał je wszystkie. Ja
zazwyczaj nudziłem się po kilku stronach i wyrywałem kartki. Na środku
pomieszczenia stał tylko stolik i kanapa wokół. Zatem to musiał być mniej
formalny gabinet. Z uwagą przysłuchałem się rozmowie. Oboje usiedli na kanapie,
naprzeciw siebie. Elisabeth wyglądała na szczęśliwą. Cały czas się uśmiechała.
Ale podświadomie wiedziałem, że jest irytująca. Przynajmniej dla mnie. Zapadło
między nimi dość ciężkie milczenie.
- Cieszę się, że wróciłeś Ciel – zaczęła dziewczyna.
On tylko mruknął cicho coś na kształt „mhm”. Nie był zbyt
rozmowny. Przynajmniej nie dla niej. Ona jednak zupełnie się nie zrażała.
- Gdzie byłeś? – dopytywała.
W sumie to dobre pytanie. Sam zadam je później Cielowi.
- Włóczyłem się z Sebastianem po świecie – odparł zdawkowo.
I znów zapadła ta krępująca cisza. I znów przerwała ją
Elisabeth.
- Tęskniłam za tobą, wiesz? Mogłeś uprzedzić. Ta kartka
ze śmiercią nie była zabawna!
To akurat racja. Mógł uprzedzić jakoś inaczej. Pamiętam,
jak dostałem tę kartkę. To uczucie pustki i samotności. Bezuczuciowość, która
mnie wtedy ogarnęła. Myślałem, że utonę w tych emocjach. I zapewne tak by było,
gdyby nie Hannah. No i gdyby na jeden z mych bali nie przyszedł Ciel.
- Też za tobą tęskniłem Elisabeth – odparł poważnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, ale gdy
usłyszała następne zdanie, uśmiech
zamarł jej na twarzy.
- Ale tylko jak za przyjaciółką.
Spojrzała na niego. Bardziej zaskoczona niż zraniona.
Pewnie sens tych słów nie dotarł jeszcze do jej małego móżdżka. Uśmiechnąłem
się. Obserwowanie tej sytuacji było zabawne. Rozumiałem, że Ciel nie chce jej
aż tak zranić, ale mimo wszystko mógł zaszaleć. Byłoby ciekawiej.
- Co? – spytała zaskoczona.
- Tęskniłem za tobą, jak za przyjaciółką – potwierdził oschle.
W oczach dziewczyny zalśniły łzy. Żałosne. Myślała, że
tym coś wskóra? Nie sądzę…
- Ale mieliśmy być… - głos jej się załamał.
- Ale nie
będziemy – przerwał jej Ciel. – Nie ożenię się z tobą Elisabeth, bo nie kocham
cię. Ta wędrówka mi to uświadomiła.
- Chciałabym, żebyś nigdy nie zniknął! Wtedy wszystko
było by okej! – krzyknęła przez płacz.
- Prędzej
czy później, nie. Ja nie byłbym szczęśliwy. Przed moim odejściem robiłem
wszystko czego chciałaś. Teraz czas na trochę egoizmu.
Ciel wstał. Wyglądał jakby miał zamiar ją tak zostawić.
Ale ja miałem lepszy pomysł. Chciałem jej pokazać, jak to jest, gdy widzisz
ukochaną osobę z kimś innym niż ty. Chciałem jej pokazać, jak czułem się przez
wszystkie lata ich „narzeczeństwa”, bo byli zbyt młodzi by się pobrać. A z
drugiej strony, chciałem Ciela. Tu i teraz. Zawsze zresztą. Chciałem poczuć
jego uśmiech na moich ustach. Szeroko uśmiechnięty stanąłem mu na drodze. Ciel
od razu wyczytał z moich oczu, co pragnę zrobić. I zgodził się na to. Nie wiem,
czy rozumiał mój tok myślenia, ale zgodził się. Przyciągnął mnie do siebie. Nie
delikatnie. Mocno, stanowczo, a wręcz… zaborczo? Jego ręce powędrowały na moje
plecy, a moje na jego szyję. Staliśmy przez chwilę wpatrując się w swoje oczy.
Zupełnie zapomniałem o moich początkowych planach. Zapomniałem o Elisabeth.
Teraz liczył się tylko Ciel i ja. Jakby nic poza nami nie istniało. Pocałował
mnie namiętnie, nieco nachalnie. A mnie się spodobało. Zupełnie jak za
pierwszym razem. Gdybym mógł myśleć, pewnie zastanawiałbym się, czy jego
pocałunki kiedyś mi się znudzą. Ale zamiast tego, po prostu odpłynąłem.
Wplotłem palce w jego ciemne włosy. Dopiero gdy obaj straciliśmy dech w
piersiach odsunęliśmy się od siebie. Nie cofnąłem się, tylko staliśmy
przytuleni, patrząc sobie w oczy. I wtedy Ciel uśmiechnął się lekko. Odgarnął
jakiś niesforny kosmyk z mojej twarzy i uśmiechnął się. Elisabeth, która
wcześniej była zbyt zaskoczona, krzyknęła przerażona i zraniona. Chyba w końcu
dotarło do niej, że wypadła z gry o uczucia Ciela.
No w końcu <3 Świetnie się czyta i dobrze że Ciel zerwał z Elisabeth :D Czekam na następną część : O
OdpowiedzUsuńPostaram się by nowa notka była szybciej XD
UsuńNa razie wena mnie opuściła ;_;
XD