sobota, 2 marca 2013

FMA - (Envy x Ed - Part 7)


Ed podskoczył, gdy poczuł, że ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się jednocześnie klaszcząc w dłonie. Już miał zamienić protezę w ostrze, gdy zobaczył burzę zielonych włosów, tym razem rozpuszczonych. Chodź widać było, że całodniowe noszenie warkoczyków pofalowało mu włosy. Uśmiechnął się więc i rozluźnił. Envy stanął przed nim. Oparł dłonie o biodra i z lekkim uśmiechem zaczął rozmowę.
- Dawno tu nie byliśmy.
- Rzeczywiście – zaśmiał się Ed.
Blondyn przyciągnął go do siebie i przyjrzał się miejscu, w które homunkulus oberwał. Delikatnie dotknął go palcami.
- Bardzo boli? – spytał.
- Już prawie nie czuć – odparł z uśmiechem Envy.
Ed uśmiechnął się, ale nie był to wesoły uśmiech. Homunkulus dostrzegł to. Odgarnął mu włosy za ucho.
- Coś się stało?
Zmartwił się i chciał wiedzieć co męczy Stalowego. Blondyn wskazał palcem na strzępki kartek. Envy wziął je. Od razu poznał swoje pismo. Jego prezent urodzinowy. Poczuł się zraniony, gdy pomyślał, że to Ed je podarł. Jednak nie byłby smutny, gdyby to było jego dzieło.
- Winry je podarła. Chyba nie potrafi zaakceptować prawdy.
I wszystko stało się jasne. Envy uśmiechnął się lekko. Odłożył kartki na skałę.
- Znam tę piosenkę na pamięć. Wystarczy, że zapiszę ją na kartce.
- To już nie będzie to samo – zaprzeczył Ed.
- W takim razie, co powiesz na inny prezent? – zapytał tajemniczo.
Elric spojrzał na niego, nie rozumiejąc. Envy zaśmiał się cicho i podniósł podbródek chłopaka palcami. Spojrzał mu w oczy i delikatnie pocałował. Ed nie protestował. Ba, wręcz przeciwnie. Wplótł palce w długie włosy Envy’ego, lekko go do siebie przyciągając. Obaj przymknęli oczy. Nie liczyło się nic poza nimi nawzajem. Pocałunek był delikatny, ale miał w sobie to coś, czego obaj pragnęli, choć żaden z nich nie potrafił tego nazwać. Gdy zaczęło mu brakować oddechu, Envy przerwał pocałunek. Spojrzał na Eda lekko błyszczącymi oczami i pogłaskał go lekko po policzku.
- Zdecydowanie wolę takie prezenty – zaśmiał się Ed.
Envy już miał odpowiedzieć, gdy poczuł, że coś ciągnie go do tyłu. Prosto do wody. Jego wzrok nagle stał się pełen przerażenia. Ale już po chwili się opanował i zaczął walczyć z oplatającym go cieniem.
- Puszczaj Pride – wydarł się zirytowany.
Chłopczyk wyszedł z cienia. Nie spełnił jednak jego żądania. Ignorując go, skierował się prosto ku Edowi, który był już gotowy do walki.
- Jak żałośnie – prychnął. – Stałeś się tak słaby Envy. Ale nie martw się braciszku. Ojciec kazał się pozbyć przyczyny twojej słabości.
- Ty chyba nie zamierzasz… Nie!... Czekaj! – darł się.
Envy zamienił się w wielką, zieloną bestię z nadzieją, że to coś da. Jednakże Pride był na to przygotowany. Jego cienie tylko się zwiększyły. Były zbyt elastyczne. W tym samym momencie Pride zaatakował Eda. Stalowy zwinnie uniknął kilku pierwszych ataków. Następny przebił jego bok. Chłopak upadł na ziemię i splunął krwią. Pride uśmiechnął się szeroko widząc to. Wśród krzyków i szamotaniny Envy’ego kontynuował. Kolejne cienie przebijały ciało Elrica. Chłopiec specjalnie się nad nim znęcał. Envy nie wytrzymał. Rozdarł jego cienie i przygwoździł go do piasku ogromną łapą. To jednak go nie zatrzymało. Następny cień oderwał Edowi protezę. Blondyn krzyknął znów z bólu, a nacisk łapy na drobne ciało Pride’a zwiększył się znacząco. Następna była proteza nogi. Potem Pride z uśmieszkiem oderwał mu zdrową rękę i nogę.
- Ty powinieneś to zrobić Envy. Pierwszy raz, gdy go spotkałeś – wytknął mu.
Z ran Elrica wypływała spora ilość krwi. Envy zrozumiał, że jeżeli nie zabierze go szybko do szpitala, chłopak umrze z braku krwi. Zostawił więc Pride’a i zmienił się znowu w człowieka.  Podbiegł do Eda i delikatnie wziął go na ręce. Stalowy był już cholernie blady i prawie nieprzytomny. Był zmasakrowany. Obaj usłyszeli śmiech Pride’a. Jeden z cieni uwięził Envy’ego. Następnie chłopczyk przebił Edwarda kilkudziesięcioma cieniami. Siła uderzenia, wybiła martwe już ciało Elrica w powietrze, które opadło niedługo potem. Pride zniknął tak nagle jak się pojawił, a Envy natychmiast podbiegł do chłopaka. Zaczął nim potrząsać. Łzy przesłoniły mu pole widzenia. Strzępy kartek wzbite w powietrze podczas walki, opadły wokół Eda. Zielonowłosy prosił go, by się obudził. Od samego trzymania go, miał ręce ubrudzone krwią. Do tego, ogromna jej plama rozlewała się wokół blondyna. Envy z rozpaczą przytulił jego martwe ciało. Przepraszał go za wszystko i chciał, by otworzył oczy. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zaś gdy pierwsze promienie słońca musnęły plażę, pojawili się rybacy. Spojrzeli na Envyego z przerażeniem i pobiegli zawołać Mustanga. Envy widząc zbierające się tłumy i  oskarżycielski wzrok ich wszystkich, szybko zebrał zakrwawione kartki i uciekł. Nie chciał zostawiać Eda, ale był zbyt załamany i zrozpaczony, by być silnym. Bez wyjaśniania niczego Lust pobiegł do siebie do pokoju i zatrzasnął się w nim. Przeszukał swój pokój robiąc z niego jedno wielkie pobojowisko. Gdy nie znalazł tego, co szukał, wyszedł pokoju. Nadal zapłakany i cały ubabrany we krwi zszedł na dół. Lust próbowała wypytać go, co się stało. On jednak tylko chwycił taśmę klejącą i wrócił do swojego pokoju. Posklejał podarte strzępy i położył je na fortepianie. Zaczął grać. Lust wyszła z domu i dowiedziała się, co się stało. Podeszła tylko na chwilę przed drzwi i powiedziała cicho.
- Jego pogrzeb odbędzie się za tydzień.
Potem go zostawiła. A on przez najbliższy tydzień nie spał, nie jadł, nie pił. Przez cały czas grał tę jedną piosenkę. Coraz częściej się mylił. Palce zaczynały mu powoli drętwieć, a łzy w oczach nie ułatwiały niczego. Dopiero w sobotę odszedł od instrumentu. Przebrał się w świeże ubranie i zaplótł sobie takie warkoczyki jak kiedyś zrobił mu Ed. Na wszelki wypadek zmienił swoją postać na blondynkę, tę samą co wcześniej. Chwycił poplamione krwią i niezdarnie posklejane kartki z nutami i wyszedł z domu i skierował się na cmentarz. Stanął ukryty w cieniu jednego z drzew. Bał się podejść bliżej, a ceremonia wkrótce się rozpoczęła.

2 komentarze: