ROK PÓŹNEJ
Przyznam, się szczerze, że z sentymentem żegnam się z tą serią. Mimo sporej przerwy w pisaniu ta historia cały czas siedziała mi w głowie. Wiem, że kiedyś na pewno jeszcze napiszę jakiś fanfick z Izayą i Kidą, bo ten pairing to teraz moje nowe życie. Być może nawet jakiś dzień dotyczący tej serii. Anyway, enjoy your last voyage on that ship.
Na opisanie życia Izayi Orihary istniało
jedno słowo. Sielanka. Pamięć wróciła mu całkowicie i to już sporo czasu temu.
Jego związek z Kidą rozwijał się coraz lepiej z każdym dniem. Masaomi
praktycznie się już do niego przeprowadził, a bliźniaczki przyjęły to z największą
możliwą aprobatą.
Czy Orihara się zmienił? Spokojnie.
Wciąż był tym samym dwulicowym dupkiem, który kochany był tylko dla swoich
najbliższych. Wciąż tez bawił się w boga. Rozpętywał wojny i kończył je. Dbał
tylko o to żeby Kidzie i ludziom, na którym mu zależało, nie stała się krzywda.
Zbytnia przynajmniej.
Sam też ubrudził sobie nie raz ręce.
Uwielbiał to. Taki był jego żywioł.
U bliźniaczek też wszystko było w
najlepszym porządku, jeśli się zastanawiacie. Dalej chodzą do szkoły i są wręcz
zabójczo zakochane w sobie nawzajem, bracie i jego życiowej miłości.
Czy Izaya zapomniał o Shizuo? Nie. I
wiedział, że nigdy nie będzie to możliwe. Czasami dalej walczyli na ulicach i
Orihara czuł, że Heiwajima pogodził się z jego słowami. Nie śledził go zbyt
szczególnie, ale wiedział, zupełnie przypadkiem, że blondyn kogoś ma. I cieszył
się jego szczęściem. Jeszcze nie groził wybrankowi blondyna, no ale przecież
zawsze jest ten pierwszy raz, prawda?
Żeby tylko wszystko uściślić – Izaya i
Kida, niczym postacie z telenoweli, obiecali sobie dozgonną miłość i wierność,
i uczciwość, i bla bla bla. I w imię tej zasady Orihara dokładnie opowiedział
chłopakowi, jak rozwiązał sytuację z Shizuo oraz o tym, co ich wcześniej
łączyło.
Izaya jest bogiem destrukcji w świetnym
nastroju. Czy Tokio może pragnąć czegoś więcej? Oby nie, bo życzenia mają
nieprzyjemny zwyczaj spełniania się.
Niech rządzi długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz