Zacznę tak:
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
Przepraszam, że notka dopiero teraz. Miałam sporo do roboty i nie starczało mi czasu ;c. Od teraz postaram się dotrzymywać terminów. Jak to szło? Więcej grzechów nie pamiętam, ale za wszystkie serdecznie żałuję i obiecuję poprawę xD
Krótki part z Shizayi... enjoy xD
Minął dokładnie tydzień. Tamtego dnia Shizuo wyszedł. Po
prostu. A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Operacja Kuru udała
się. Nie było najmniejszych
niedociągnięć. Dlatego wkrótce wypisali ją ze szpitala. Mogła normalnie chodzić
do szkoły, ale na wszelki wypadek Izaya poprosił ją, by jeszcze trochę
odpoczęła w domu. A dziś? Orihara przechadzał się po Ikebukuro. Znów miał na
twarzy ten uśmieszek. Znów te maski. Znów wszystko było w porządku. I szukał
Shizu – chana. Chciał go zirytować. Chciał, żeby było jak zawsze. I wierzył, że
mu się uda. W końcu go dostrzegł. Heiwajima siedział sam na ławce. Promienie
słońca ogrzewały jego twarz. Ogółem Shizuo wyglądał na spokojnego. Izaya
podszedł do ławki i oparł się o nią łokciami. Uśmiechnął się w irytujący
sposób.
- Shizu – chan, ty jeszcze żyjesz? A co z moimi kochanymi
ludźmi? – spytał z udawaną troską.
Tego dnia akurat nikogo na niego nie nasłał, ale był
pewien, że znalazł się idiota, który przegrał zakład i musiał stanąć z bestią
do pojedynku. Heiwajima jednak nic nie odpowiedział. Czyżby dziś miał dobry
dzień? Tym lepiej dla Izayi. Będzie co niszczyć.
- Shizu – chan, słuchasz mnie w ogóle?
Tym razem Heiwajima otworzył oczy i spojrzał na niego. W
złotych tęczówkach malowało się jedynie znużenie i… ból? Ale nie denerwował
się. Nie wyglądał jakby zaraz miał czymś w informatora rzucić.
- Dali ci meliski na uspokojenie? – kpił Orihara.
Wolał zirytowanego Shizuo. Wtedy przynajmniej wiedział, jak wszystko się
potoczy. A teraz? Brunet tracił grunt pod nogami. Ciche westchnięcie Shizuo
wyrwało go z rozmyślań.
- Niczym
mnie nie nafaszerowali. Po prostu nie mam zamiaru z tobą walczyć – odparł,
wzruszając ramionami.
Izaya doskonale ukrył swoje zdziwienie. Kilka razy
zdarzyło się, że blondyn próbował się przy nim kontrolować. Ale wtedy zawsze
pokazywała się ta żyłka na czole i kończyło się gonitwą przez miasto. Ale tym
razem Shizuo naprawdę nie zamierzał walczyć.
- Shizu – chan stajesz się nudny.
Orihara nie chciał wypadać ze swojej roli. Może uda mu
się jeszcze naprawić to przedstawienie?
- To nie ja
staję się nudny Izaya, tylko ty. Zawsze cię nienawidziłem, bo byłeś wredną,
nieczułą mendą. Ale okazało się, że jest inaczej. Dlatego nie zamierzam z tobą
walczyć.
To nie były wszystkie powody. Dla Shizuo istniał jeszcze
jeden. Najważniejszy. To, że kochał Izayę, ale
nie mógł mu tego powiedzieć. Nie potrafił. A nie chciał go stracić.
Dlatego Izaya o tym powodzie wiedzieć nie musiał. Shizuo wstał z ławki.
Wyglądał jakby miał odejść.
- Co się okazało? – prychnął Orihara. – Jestem sobą.
Jestem taki sam jak wcześniej.
- Nieprawda.
Sobą byłeś tylko wtedy przy twoich siostrach w szpitalu. A twój cały cyrk z
maskami już mnie nudzi.
Patrząc na to z tej strony, to była najdłuższa
konwersacja między nimi. Nie wyglądali jak wrogowie. Ot tak, zwykli ludzie.
- Nie powinieneś tego widzieć – syknął Izaya.
Taka była prawda. Gdyby wtedy nie znalazł się w szpitalu,
nie zobaczył go pozbawionego masek, wszystko byłoby jak dawniej. Blondyn
spojrzał na niego.
- Ale widziałem. I wiesz co? Nie żałuję – widać było, że
powoli zaczyna się irytować.
Ale nie irytował się z powodu samej obecności Orihary,
tylko dlatego, że brunet nie umiał pokazać swoich prawdziwych uczuć. Że widział
tylko te wykreowane maski.
- O, nie żałujesz? – spytał sarkastycznie Izaya.
Mimo swoich masek czuł, że zaraz sam się zirytuje. A
przecież miało być jak zawsze. Dlaczego wszystko poszło inaczej?
- Nie –
Shizuo wyraźnie podniósł ton głosu. – Bo to był jedyny raz, kiedy zobaczyłem
twoje prawdziwe emocje! Dlaczego nie
pokazujesz ich częściej?
Izaya tylko prychnął i wszedł na żwirowaną alejką,
odwrócił się do blondyna plecami i odszedł kawałek. A Heiwajima dalej tam stał,
próbując zrozumieć, co się właśnie stało. I wtedy Izaya zdecydował. Działał pod
wpływem chwili. Pewnie gdyby dłużej się nad tym zastanowił, to nie zrobiłby
tego. Odwrócił się na pięcie i spojrzał prosto w oczy Heiwajimy.
- Nie pokazuję emocji, bo to moja sprawa. Ale wiesz…
pokażę ci je po raz ostatni.
Wydawał się taki pewny siebie. Przeciwieństwo całkowicie
zszokowanego ex-barmana. Izaya podszedł do niego. Tym razem miał w nosie to, że
może go stracić. Że Shizuo nigdy więcej nie będzie chciał go widzieć. Miał w
nosie to, że pewnie złamie sobie serce. Podszedł do niego i pociągnął go nieco
w dół za koszulę. Mimo wszystko był od niego niższy. Zaskoczony blondyn
pozwolił mu na to. I na to, co się stało później też. Orihara go pocałował.
Delikatnie i krótko. Prosto w usta. Potem odsunął się. Po raz ostatni spojrzał
na jego zaskoczoną twarz i odwrócił się. Zniknął w tłumie swoich kochanych
ludzi, kryjąc wszystkie emocje za maskami. Te maski pękły, gdy tylko zamknął za
sobą drzwi do domu i dotknął ich plecami, siadając na podłodze. Wtedy objął
kolana rękoma. Uśmiechnął się smutno. Nie płakał. Rzadko mu się to zdarzało. Po
prostu był cholernie smutny, bo wiedział, że go stracił. Wolał mieć go za wroga
niż oddalić się od niego. Ale czy po czymś takim nadal będą wrogami? Pewnie
Shizuo po prostu zacznie go omijać. Tymczasem blondyn dalej stał w tym samym
miejscu. Nieświadomie dotknął ust palcami. Zastanawiał się, w co pogrywa Izaya.
A może to nie była gra? Może to naprawdę są jego uczucia? Heiwajima nie
wiedział, co robić. Jeśli Izaya odwzajemniał jego uczucie… to ich przyszłość
wyglądałaby zupełnie inaczej.
Yeey ja chcę dalszą część. Bo zaczyna się, w końcu coś ciekawego znowu dziać:3 Notka świetna. Jak powyżej już oznajmiłam, czekam na więcej z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńWięcej~! :F ... To jest takie kawaii...
OdpowiedzUsuń