czwartek, 4 kwietnia 2013

Part 3 - Pomysł Gajeela


Gajeel nie słuchał tego, co dziewczyna czytała. Po prostu chciał posłuchać jej głosu. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. On nie, ale Levy tak. Niebieskowłosa z uśmiechem poszła do swojej sypialni. Wiedziała, że nie da rady sama przeciągnąć go gdziekolwiek, a poza tym, Smoczy Zabójca miał dość lekki sen. Zamiast daremnych prób poszła więc po koc. Okryła go nim delikatnie i dość szczelnie. Potem wróciła na fotel i dalej czytała po cichu. Znalazła sposób. Przynajmniej w książce pisali, że to dobry sposób. Trzeba wywołać w kimś wstrząs. Na przykład poprzez mocne uderzenie w głowę. A ona po pierwsze, nie zamierzała robić mu  krzywdy, a po drugie i tak byłaby na to za słaba. Wieczorem, gdy była już zmęczona, stwierdziła, że zrobi sobie chwilkę przerwy. Momencik dosłownie. Oparła otwartą książkę o kolana i nie zdjąwszy okularów, zamknęła oczy. Zasnęła niemal od razu. Nie śniło jej się nic szczególnego. Dopiero rano, obudziły ją pierwsze promienie słońca. Miała sobie za złe, że zasnęła, ale z drugiej strony, przecież miała czas. Nie musiała się spieszyć. Najciszej jak mogła wstała i poszła do kuchni. Zrobiła kilka kanapek i gorące kakao na śniadanie. Zostawiła wszystko na blacie i poszła obudzić Gajeela. Delikatnie dotknęła jego ramienia i potrząsnęła. Czarnowłosy bardziej odruchowo, niż chcący mocno złapał jej nadgarstek. Zazwyczaj nikt go nie dotykał. A on był jeszcze na wpół zaspany. Dziewczyna syknęła cicho z bólu, gdy jego palce boleśnie zacisnęły się na jej ręce. Dopiero to obudziło Redfoxa. Smoczy Zabójca natychmiast otworzył oczy i poluźnił uścisk. Mimo bólu Levy uśmiechnęła się do niego. Wiedziała, że jest słaba. I wiedziała, jak to będzie wyglądać. Dlatego schowała ręce, splatając je ze sobą na plecach.
- Dzień Dobry Gajeel .Śniadanie już czeka – powiedziała ciepło.
Chłopak skinął głową na przywitanie. Zdziwił się. Obudził się przykryty kocem. A przecież zasnął bez niego. Czy to sprawka Levy? Czarnowłosy uznał, że na pewno. Ale w duchu dziękował jej. Przynajmniej nie zmarzł. Nie zamierzał się jednak głośno do tego przyznawać. Ruszył za nią do kuchni i usiadł przy blacie. Życzyli sobie smacznego i zabrali się za posiłek.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego z tej książki? – spytał niby od niechcenia.
Nie mógł pokazać, jak bardzo zależy mu na odzyskaniu pamięci. Teraz amnezja była jego słabością. A on nie powinien mieć żadnych słabości. Levy odpowiedziała po dłużej chwili.
- W sumie, polecają tam jeden sposób. Ale nie wypróbujemy go – ostrzegła od razu.
Czarnowłosy oburzył się.
- Czemu nie?
- Nie uda nam się – odpowiedziała.
Wiedziała co mówi. Nie udało by im się.
- Może najpierw spróbujmy? – Gajeel zaczynał się irytować.
Levy wyczuła tę namiastkę irytacji w jego głosie.
- Mam ci przywalić patelnią w ten pusty łeb? – spytała również lekko zirytowana.
Kto jak kto, ale Gajeel zawsze potrafił wyprowadzić ją z równowagi. Redfox zamilkł zaskoczony. Po pierwsze nie sądził, że dziewczyna mu się postawi. Nikt tego nie robił. Wszyscy za bardzo się go bali. A po drugie, zastanawiał się nad jej słowami.
- To znaczy? – próbował ją wypytać.
Levy uśmiechnęła się i całkowicie uspokoiła.
- Potrzebujesz jakiegoś silnego bodźca. Najlepiej fizycznego takiego jak uderzenie w głowę. Ale znajdę inny sposób. Nie martw się.
McGarden powiedziała to tak, jakby sama chciała w to uwierzyć. Wstała i z uśmiechem oznajmiła.
- Wychodzę do biblioteki. Może znajdę jakieś nowe tomy? Zostaniesz w domu? Nie wiem jak zareagujesz na innych ludzi, a jesteś zbyt silny, bym mogła cię w razie co powstrzymać.
Gajeel skinął głową. Nie rozumiał jej logiki, ale nie chciał się kłócić. Poza tym, zamierzał wypróbować ten cały bodziec fizyczny, czy jak to ona to nazwała.

 Levy wyszła do biblioteki. Z uśmiechem przemierzała ulice witając wszystkich znajomych. Gdy znalazła się w miejscu docelowym, skierowała się od razu na wybrany dział i zaczęła poszukiwania. Wiedziała, że musi znaleźć inny sposób. I wiedziała, że jej się to uda.

Gajeel spojrzał przez okno. Patrzył przez chwilę za niebieskowłosą. Polubił jej towarzystwo i jakoś teraz było mu dziwnie bez niej. Może dlatego, że była jedyną miłą dla niego osobą? Smoczy Zabójca tego nie wiedział. Chciał jednak odzyskać pamięć i właśnie rozważał to, co powiedziała Levy. Wziął do ręki jedną z patelni i westchnąwszy ciężko przywalił nią sobie w głowę, najmocniej jak potrafił. Poczuł, że upada. Musiał uderzyć się naprawdę mocno. Ostatnim co zobaczył, była zbliżająca się podłoga. A potem ciemność.

1 komentarz: