Miłego czytania i piszcie w komentarzach, czy się podobało.
Nazywam się
Kuroko.
Nazywam się Kuroko Tetsuya. Ale pewnie nawet nie
zapamiętasz mojego imienia, o wyglądzie nie mówiąc. Zabrzmiałem, jakbym był
rozgoryczony, choć tak nie jest. Jestem cieniem. Ale przywykłem do tego. Nawet
to polubiłem. Kim jestem? Po stwierdzeniu, że jestem cieniem, to dziwne
pytanie. Może lepszym byłoby określenie, jak wyglądam? Nie jestem przeciętny.
Nigdy nie byłem. Nie chwalę się, czy coś. Właściwie, jestem poniżej
przeciętnej. Niski, niezbyt dobrze zbudowany chłopak z jasnoniebieskimi
włosami. Nikt mnie nie zauważał. Przynajmniej zazwyczaj. Czasem to nawet dobre,
bo nie musiałem się z nikim witać ani znosić obecności innych. Z drugiej strony
byłem jednak samotny. Byłem nowy w szkole. Jak zwykle, zabłądziłem. Włóczyłem
się przez jakiś czas po kampusie aż w końcu trafiłem przypadkiem na salę treningową. To już coś. Teraz
przynajmniej w miarę orientowałem się, gdzie się znajduję. Usłyszałem pisk
butów na wypolerowanym linoleum i dźwięk odbijanej piłki. Zaintrygowany
wszedłem na salę. Jak zwykle mnie nikt nie zauważył. Tym razem to dobrze.
Stałem oparty o ścianę i patrzyłem na graczy. Byli wyjątkowy. Każdy z nich. Nie
chodziło tylko o kolor włosów, który notabene sam w sobie był dziwny. Czerwonowłosy.
Fioletowowłosy. Niebieskowłosy. To oni rzucali się najbardziej w oczy. Reszta
niknęła w ich blasku. W rogu gdzieś stał trener. Grałem już wcześniej, ale ich
sposób gry mnie zachwycił. Fioletowowłosy próbował zrobić wsad. Jednakże
niebiesko włosy wybił mu piłkę, nadając jej dodatkowy rozpęd. Piłka poleciała w
moim kierunku. Zadziałałem bardziej instynktownie. Na ułamek sekundy chwyciłem
piłkę i przekierowałem ją wprost do rąk czerwonowłosego. Podania były moją
specjalnością. Szybkie, precyzyjne i niezauważalne. Dlatego byłem cieniem. Zdziwiony
chłopak spojrzał na piłkę, która nagle znalazła się w jego dłoniach. Nie miał
zielonego pojęcia skąd ją ma. Piłka, która przed chwilą została wyrzucona z
boiska, nagle pojawiła się na jego środku. I to z taką precyzją. Ale oni dalej
mnie nie widzieli. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdy odwróciłem się z
zamiarem wyjścia. Jakże się myliłem. Poczułem nieprzyjemne dreszcze w okolicach
kręgosłupa. Pierwszy raz odkąd dołączyłem do Teiko czułem się obserwowany tak
dziwnym i świdrującym wzrokiem, który powinien móc mnie zrozumieć. Ale mnie
nikt nie rozumiał. Nie chciałem tego, więc na to nie pozwalałem. Odwróciłem
głowę nieco zaciekawiony. I dostrzegłem, że to niebiesko włosy tak się we mnie
wpatruje. Wydawał się taki dziki i niebezpieczny. Zupełnie jak jego gra.
Podszedł do mnie. Był dużo wyższy, więc musiałem zadrzeć głowę górę by spojrzeć
mu w oczy.
- Ty podałeś tę piłkę?
Jego głos i postawa wydawały się takie władcze, stanowcze
i gniewne. Zupełnie nie podobne do aury nastolatka. Ja zaś pozostałem
niewzruszony. Zawsze bez emocji i bez uśmiechu na ustach. Skinąłem tylko
twierdząco głową. Nie czułem potrzeby by odpowiadać. Chłopak bez słowa zabrał
czerownowłosemu piłkę i stanął pod koszem. Zrozumiałem, o co mu chodzi.
Położyłem torbę na ziemi i dałem znak, że jestem gotów.
- Pokaż co potrafisz – stwierdził niebiesko włosy z
uśmiechem.
Mniej więcej w połowie boiska stał czerwono włosy. W
kieszeni jego spodenek dostrzegłem zarys… nożyczek? Wolałem się nad tym nie
zastanawiać. Nieco dalej stał zielonowłosy okularnik. Ponownie skinąłem głową.
Czerwonowłosy ruszył spod kosza. Gdy był blisko pierwszego przeciwnika, podał
mi piłkę. Niezbyt precyzyjny rzut. Musiałem się nieco przemieścić by go
odebrać. I stało się to co zawsze. Czas jakby zwolnił. Mój umysł odrzucił
niepotrzebne informacje. Widziałem tylko niebieskowłosego i naszych
przeciwników. Znałem prędkość chłopaka i piłki. Zbierając te informacje w ciągu
ułamka sekundy zdołałem złapać piłkę na mniej niż sekundę i przekierować ją z
powrotem do chłopaka. Jak zwykle. Trafiła wprost do jego rąk. Reszta patrzyła
skamieniała. Taka precyzja podania przy biegu kompana? To graniczyło z cudem. Ale
nie dla mnie. Taka była moja koszykówka. Koszykówka cienia. Przy zielonowłosym
powtórzyło się ta sama sytuacja. Niebieskowłosy zrobił piękny i dziki wsad do
kosza, a obręcz została w jego dłoni. Gdzieś z głębi Sali usłyszałem ciche
westchnienie.
- Znowu Aomine?
To chyba trener. Ale teraz przynajmniej wiedziałem jak on
się nazywa. Bez słowa i jak zawsze bez uśmiechu, przerzuciłem sobie torbę przez
ramię i wyszedłem z sali.
Moje pierwsze
światło
Wyszedłem z sali. Teraz przynajmniej wiedziałem dokąd iść
żeby w spokoju wrócić do domu. Nie spodziewałem się, że ktokolwiek mnie
zauważy, o podążeniu za mną nawet nie wspominając. A tu proszę, taka
niespodzianka. Poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Odskoczyłem
niemal natychmiast z kocią grają. Nie lubiłem dotyku obcych. Nie lubiłem, gdy
ktoś robił coś, czego się po nim nie spodziewałem. Przede mną zaś stał wysoki
niebieskowłosy chłopak. Uśmiechał się do mnie szeroko i ciepło, choć w tym
uśmiechu kryła się odrobina dzikości.
- Czemu uciekłeś?
Spojrzałem na niego beznamiętnie.
- Nie zrobiłem tego – odparłem.
Głos wyprany z emocji. Mój głos. Jednak chłopak się tym
nie przejął.
- Patrz na to jak chcesz, ale co powiedziałbyś na
dołączenie do naszej drużyny? – zaproponował.
W międzyczasie Aomine schował ręce do kieszeni.
Spojrzałem na niego lekko zdziwiony. Nic więcej.
- Nie umiem grać w koszykówkę – stwierdziłem.
Chłopak spojrzał na mnie zdumiony. Ja zaś odwróciłem się
z zamiarem odejścia. Pokonałem kilka kroków i zatrzymałem się. Odwróciłem
głowę, by po raz ostatni na niego spojrzeć.
- Moja koszykówka jest inna od waszej – powiedziałem na
odchodnym.
I zniknąłem. Jak zawsze. Nawet gdyby Aomine śledził mnie
wzrokiem, i tak by mnie zgubił. Potrafiłem wykorzystywać swoją niepozorność nie
tylko w meczach, ale i w codziennym życiu. Następnego dnia czekała mnie kolejna
niespodzianka. Niebieskowłosy chłopak stał oparty o murek przed wejściem do
szkoły. Minąłem go bez słowa. Nie spodziewałem się, że mnie zauważy. On jednak
tylko oderwał się od murka i podążył za mną z uśmiechem i rękoma splecionymi na
karku. Pogwizdywał cicho jakąś melodię. Nie wsłuchiwałem się w nią. Zająłem
swoje miejsce w klasie niezauważony. Aomine wyrzucił z ławki chłopaka
siedzącego za mną i zajął jego miejsce. Dzień minął mi spokojnie. Dopiero, gdy
zmierzałem w stronę wyjścia ze szkoły, poczułem pociągnięcie za bluzę. Mimowolnie
stanąłem i spojrzałem bez większych wyrzutów na osobę za to odpowiedzialną.
Aomine uśmiechał się szeroko. Bez problemu przerzucił sobie mnie przez ramię i
poszedł na salę treningową. Nie protestowałem. I tak właśnie dołączyłem do
drużyny Teiko. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ja i Aomine
zaprzyjaźniliśmy się. Rozumieliśmy się bez słów i jeden na drugiego zawsze mógł
liczyć. I tylko do niego się uśmiechałem. Bardzo rzadko do innych, nawet tych,
z drużyny. A to tylko pozytywnie wpłynęło na naszą grę. Na boisku byliśmy
niepokonani. Światło i jego cień. Tak.
Aomine Daiki stał się moim pierwszym światłem. Byłbym zadufanym bufonem, gdyby
m powiedział, że dzięki nam zaczęliśmy wygrywać. Stało się tak dzięki wszystkim
członkom składu. Pięciu niesamowitych zawodników i szósty zawodnik widmo, o
którym krążyły legendy. Przyjaźniliśmy się całą paczką. Utrzymanie tak różnych
osobowości nie było łatwe, ale jakoś mi się udawało. Przynajmniej na początku.
Ich twarze zwrócone ku mnie, jako osobie ich spajającej. Ale wszystko się
zmieniło. Zaczęto nazywać nas Pokoleniem Cudów. Ja pozostałem taki jak dawniej.
Cichy i spokojny. Nie pokazujący emocji. Ale oni? Każdy z nich skierował się we
własną stronę. Coraz bardziej starałem się utrzymać nas razem, ale nie udało mi
się. Poległem. I w głębi duszy się z tego cieszyłem. Bycie ich spoiwem męczyło
mnie, gdy każdy z nich zaczął się uważać za geniusza. Owszem, byli nimi, ale
sodówka nie powinna uderzyć im do głów. A wszystko przypieczętował jeden mecz.
Jak zwykle wygraliśmy. A żaden z widzów nie zauważył niczego niezwykłego. Ale
ja tak. To był pierwszy mecz, na którym byłem całkowicie nieprzydatny. Czemu? To
bardzo proste. Pozostali z Pokolenia Cudów za bardzo się od siebie różnili.
Oddalili się od siebie. Nie było żadnej grupowej akcji. Był tylko Midorima
rzucający trójki, Akashi i Aomine robiący wsady i Murasakibara broniący kosza.
A ja? Podczas całego meczu ani razu nie dotknąłem piłki. I wtedy to
zrozumiałem. W momencie, gdy wybraliśmy indywidualny rozwój, straciliśmy szansę
na Pokolenie Cudów, jakim byliśmy kiedyś. Na bandę przyjaciół. I wtedy
zniknąłem. Nie wiem jak oni to odczuli. Pewnie jakoś nieszczególnie. Pewnie
tylko rozeszli się w swoich kierunkach.
Czy wiesz jaki to
ból, nienawidzić czegoś, co się kocha?
Odejście z Teiko było trudną decyzją. Tak samo z drużyną.
Odszedłem bez pożegnania. Nigdy ich nie lubiłem. Po prostu zniknąłem pewnego
dnia. A oni już nie potrafili mnie znaleźć. Może gdyby wtedy im się udało,
gdyby odnaleźli w sobie dawnych siebie, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale
przeszłości nie można zmienić. Za to można wpłynąć na przyszłość. A co się ze
mną stało? Znienawidziłem jedyną rzecz, którą kochałem. Tak. Znienawidziłem
koszykówkę. Uważałem, że to przez nią Pokolenie Cudów, nie… co ja gadam, że to
przez nią moi przyjaciele tak się zmienili. Że koszykówka zniszczyła naszą
relację. Nie chciałem uznać niczego innego. W sercu cholernie mnie to bolało.
Miałem ochotę wziąć piłkę i wyjść na boisko. Nawet jeśli miałbym nigdy nie
trafić, chciałbym porzucać do kosza. Ale nie. Nienawidziłem tego.
Znienawidziłem praktycznie wszystko. Tak to już jest. Wiedziesz spokojne życie
aż pojawia się coś, co kochasz. A gdy to zostanie ci odebrane, rozpadasz się. W
moim przypadku objawiło się to nienawiścią do koszykówki i do Pokolenia Cudów.
Do Pokolenia Cudów, do którego kiedyś należałem, więc także do mnie samego.
Moje drugie
światło.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, jak bardzo się myliłem.
To nie koszykówka zmieniła moich przyjaciół. To oni byli za to odpowiedzialni.
Próbowałem przestać nienawidzić gry. To trudne. Niemal tak samo trudne jak znienawidzenie czegoś, co się kochało. Ale udało
mi się. Wpisałem się na listę w liceum Seirin. Miałem nadzieję, że tu będzie
inaczej. I wtedy go poznałem. Kagami Taiga. Czerwonowłosy, dobrze zbudowany,
wysoki chłopak, który niedawno wrócił ze stanów. On kochał koszykówkę całym
sercem. Zobaczyłem jak gra. Ale on mnie nie znał. Patrzyłem na niego
bezlitośnie. Nie, nie z wyższością. Po prostu mu się przyglądałem. Był tak
podobny do dawnego Aomine. Do przyjaciela, którego tak mi brakowało. Ale
wkrótce zrozumiałem, że on chce pokonać Pokolenie Cudów. Na początku za mną nie
przepadał. Uważał mnie za słabeusza. Zresztą, jak niemal wszyscy. To jest
największy błąd ludzi. Oceniają po pozorach. Nic nie wiedząc. Ale potem
wszystko się zmieniło. A my? Zaprzyjaźniliśmy się. Musiałem pozbyć się
uprzedzeń, jakie pozostawiły we mnie wspomnienia o Teiko. Udało mi się. On
został moim nowym światłem. Nie był jeszcze zbyt silny, ale wiedziałem, że
kiedyś przewyższy Pokolenie Cudów. A ja byłbym jego cieniem tak, jak mu to
obiecałem. Czasami łapałem się na tym, że zastanawiałem się, czy Aomine byłby
zazdrosny, zły lub czy okazałby jakiekolwiek uczucie, gdyby się o tym
dowiedział. Nasz mecz dał mi odpowiedź. Zniknąłem z życia Aomine tak, jak
kiedyś tego chciałem. Szkoda, że on nie chciał zniknąć z mojego. Że oni wszyscy
nie chcieli. Że nie potrafiłem ich znienawidzić do końca. Że wierzyłem, że
nadal możemy być przyjaciółmi.
Dzięki drużynie z Seirin znów pokochałem koszykówkę. Znów
uśmiechałem się. Niezbyt często, ale jednak. A teraz? Stałem na boisku. Znów miałem
mecz przeciw Aomine. Tym razem to tylko zwykłe, towarzyskie spotkanie. Ale czułem,
że jeżeli wygram, to coś się zmieni. Nie byłem pewny, czy na lepsze, czy na
gorsze. Ale musiałem wygrać. Moja koszykówka musiała wygrać. Duet światła i
cienia nie może zostać pokonany przez byłe światło. Światło przysłonięte
niezrozumiałymi dla mnie uczuciami. Poza tym, przecież kiedyś obiecałem Momoi,
że wygram. Dlatego wygram. Dla wszystkich. Dla siebie. Dla przyjaźni.
Cudowne~!!! *.*
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest super :D Lekko i łatwo się czyta i mimo to, że cały rozdział jest o jednym to i tak nie można przestać czytać \(^_^)/
Świetnie napisane!! Aż se muszę chyba gdzieś zapisać :D
OdpowiedzUsuń