piątek, 3 maja 2013

Part 4 - Jedno imię.


Choć Shizuo słyszał całą rozmowę Izayi, wielu rzeczy nie mógł zrozumieć. Stał oparty o drzewo i przyglądając mu się z ukrycia, rozmyślał. Dlaczego Orihara zadzwonił po Shinrę? Dlaczego powiedział mu to wszystko? Przecież nie wygląda na ofiarę wypadku samochodowego. Skłamałby? Ale po co? Czyżby chciał komuś pomóc? Nie… To nie w jego stylu. Przecież on dba tylko o siebie. Więc czemu? Hejwajima potrząsnął głową, odganiając takie myśli. Nigdy nie zrozumie informatora. Tego był niemal tak pewien, jak tego, że każdy kiedyś umrze. Tylko że… Hejwajima Shizuo nie wiedział, że owa menda, której nie raz groził śmiercią, za którą wielokrotnie latał po ulicach Ikebukuro, że owa menda ma siostry. A o ten brak wiedzy Izaya szczególnie dbał. Owszem… chodził z nimi po mieście i nie wstydził się okazywać im cieplejszych uczuć. Ale żaden człowiek nawet nie śmiał na niego spojrzeć, by to zauważyć. Przecież wszyscy przed nim uciekali. Shizuo westchnął cicho. Czasami chciałby go zrozumieć. Ale wiedział, że to niemożliwe. Choć widok tego Izayi skłaniał go do przemyśleń. Nieco blady, zmęczony z martwymi oczami i bez uśmiechu. Nie chciał go takim widzieć, bo to by znaczyło, że Orihara też ma uczucia.

Izaya stał na murku nieświadomy obecności blondyna. Było mu nieco chłodno bez kurtki, ale nie wracał do środka. Patrzył w tarczę księżyca.  Patrzył i zastanawiał się. Rozmyślał o siostrach. Wkrótce podjechała Celty. Z jej motoru zeskoczył Shinra. Pożegnał się z ukochaną i stanął przed Izayą.
- Nie wyglądasz na ciężko rannego – wytknął mu. – Okłamałeś mnie. Izaya…
Orihara nie pozwolił mu dokończyć zdania. Spojrzał na niego tym swoim martwym wzrokiem.
- Kuru.
Jedno słowo. Jedno imię nieznane tak wielu osobom. Ale nie Shinrze. On wiedział. Spojrzał ciepło na Oriharę.
- Później walnę ci kazanie. Która sala?
- 102. Drugie piętro.
Shinra natychmiast wszedł do budynku. Izaya uśmiechnął się słabo i podążył za nim. Wiedział, że tylko lekarz podziemia może mu pomóc. Gdy tylko weszli do sali, Shinra spojrzał wymownie na Mai, a informator tylko wzruszył ramionami. Obaj wiedzieli, że nie zamierza się tłumaczyć. Izaya usiadł na parapecie i oparł czoło o chłodną szybę. Spojrzał w księżyc. Shinra tymczasem zabrał się do pracy. Żaden z nich nie powiedział nawet słowa. Tylko Oriharze przez chwilę wydawało się, że widzi Shizu-chana pod jednym z przyszpitalnych drzew.

Shizuo czuł się zagubiony? Na pewno nie wiedział, co ma myśleć. Izaya powiedział jakieś imię. Damskie. A przecież on nie ma sióstr, prawda? Czy to znaczy, że kogoś ma? Nie… na pewno nie. Taki obszczymurek miałby mieć dziewczynę? Niemożliwe. A z drugiej strony… Hejwajima czuł się trochę odsunięty na bok. Może nawet zraniony? Te ich codzienne walki. Te próby zabicia się. To obiecywanie sobie, że tylko oni mogą zabić tego drugiego, a przed wszystkimi innymi będą się chronić. To wszystko poza nienawiścią składało się na kształt dziwnej przyjaźni. A teraz Shizuo zrozumiał, jak niewiele wie o swoim największym wrogu. Wszedł do budynku. Recepcionistka odsunęła się nieznacznie. Więc legendy o bestii z Ikebukuro znane były nawet w Shinjuku?  Lepiej być nie mogło. Jednak Shizuo się nie przejął. Przywykł do takiego traktowania. Położył kurtkę Izayi na blacie.
- Oddaj to Oriharze – powiedział.
Nie próbował być miły, ani straszny. Po prostu to powiedział, po czym wyszedł. Zapalił papierosa i znów stanął pod drzewem. Spojrzał na okno, w którym siedział Orihara i spróbował go zrozumieć. Zrezygnował po mniej więcej godzinie. Stwierdził, że jest zmęczony  i poszedł do swojego niewielkiego mieszkanka. Próbował zasnąć, ale jedyny efekt, jaki uzyskał, to całonocne leżenie w rozkopanym łóżku i zastanawianie się nad dziwnym zachowaniem Orihary.

Shinra skończył po jakiejś godzinie. Izaya spojrzał na niego wyczekująco. Wiedział, że od tego co teraz usłyszy nie będzie odwołania. Lekarz podziemia nie raz nie dwa go zszywał lub nastawiał kości po zabawach z Shizu chanem, dlatego informator wierzył mu niemal bezgranicznie w sprawach lekarskich.
- No i? – popędził go nieco.
Wiedział, że nie zachowywałby się tak, gdyby nie chodziło o jego siostrę. Ale w tym momencie właśnie o nią chodziło.
- Mogło być gorzej – zaczął niepewnie Shinra. – Kuru ma złamane dwa żebra, prawą rękę i wykręcony nadgarstek u lewej. Do tego najpewniej niewielki wstrząs mózgu, który może spowodować chwilową utratę pamięci. Jeśli tak, powinna odzyskać ją za góra tydzień po obudzeniu. Szczęśliwie złamane żebra nie przebiły płuc, ale trzeba je będzie nastawić, gdy już się obudzi.
- A kiedy to się stanie? – dopytał.
- Za cztery do siedmiu dni – odparł.
Shinra ziewnął. Był środek nocy, a on przyjechał tu dla niego. Stanął naprzeciw niego i oparł się o ścianę w lewej ręce trzymając swoją torbę lekarską.
- Powinienem cię ochrzanić za obudzenie mnie o tak późnej godzinie i jeszcze okłamanie. Ale w sumie… mogłeś powiedzieć prawdę Izaya. Gdybyś powiedział, że to Kuru miała wypadek też bym przyjechał.
- Wiem – uśmiechnął się blado, choć wyraz jego oczu pozostał ten sam. – Po prostu często zapominam, że wiesz o moich siostrach.
- Nie łatwiej by było, gdyby wszyscy wiedzieli?
Izaya zaśmiał się nieszczerze.
- Shinra…. Jesteś dobrym lekarzem. I za to cię cenię. Ale nie próbuj wcielać się w rolę informatora, bo nie zrozumiesz. To dość niebezpieczna zabawa. I dla mnie i dla nich, gdyby wiedziały o nich nieodpowiednie osoby. Dlatego ustaliliśmy, że tylko nieliczni będą o nich wiedzieć. Wśród tej niewielkiej gromady jesteś ty, Simon i Namie. I to wystarczy.
- Pewnie masz rację – odparł.
- Ja ją mam – poprawił go.
Zapadło milczenie, które przerwał Shinra.
- A co z Mai?
- Śpi jak widzisz – odpowiedział zdawkowo informator.
- Sama z siebie zasnęła? – zwątpił lekarz.
- Doskonale wiesz, że nie. Po prostu… za bardzo się martwiła. Dlatego sprawiłem, że zasnęła.
- Zyskałeś sobie kilka godzin – wytknął mu.
- Też – przyznał. – Nie wiesz, jak ciężko jest być dla kogoś jedną z dwóch podpór. Zwłaszcza, gdy ta  druga się zawali.
- Dasz sobie radę Izaya. Jak zawsze. – Shinra położył mu rękę na ramieniu w pocieszającym geście. – I pamiętaj o maskach – uśmiechnął się lekko. – Przy mnie, przy bliźniaczkach możesz je zrzucać, ale pamiętaj, by zachować je wśród innych.
- Dzięki – uśmiechnął się blado.
W głębi duszy Izaya cieszył się, że ma takiego przyjaciela jak Shinra. Lekarz podziemia był dziwny i dość nieprzewidywalny. Za to go kochał. Kochał wszystkie swoje wyjątki od ludzi, których kochał. No, oprócz Shizu chana. Za bycie szczerym i pomocnym. Za to, że przy nim nie musiał udawać. Choć często i tak to robił. Shinra uśmiechnął się szeroko, po czym znowu ziewnął.
- Wpadnę jutro – oznajmił. – Jak tylko znajdę chwilę. Na razie idę spać.
Orihara skinął głową i zapatrzył się w nieprzytomną Kuru. To, co powiedział mu Shinra, uspokoiło go. Lekarz wyszedł. Zapewne Celty po niego przyjedzie. A Izaya wiedział, że nie zaśnie, więc na przemian patrzył na siostrę i księżyc za oknem.

2 komentarze:

  1. Ciekawe co zrobi Izaya jak się dowie, że Shizuo przyniósł mu kurtkę? bo pielęgniarka mu ją odda, no nie?;) Zrozumieć informatora to nie taka prosta sprawa, blondyn porywa się z motyką na słońce. Jednak mimo to mocno trzymam za niego kciuki:D cóż może gdyby Izaya się przed kimś otworzył byłoby mu łatwiej;) mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się niebawem:D byłoby super:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się niedługo wrzucić xD
      Cieszę się, że się podoba.

      Usuń