niedziela, 2 lutego 2014

Soul Eater (Maka x Soul - Part 3)

Btw - Parę postów niżej znajduje się "niestety". Tamten post to kontynuacja Shizayi + Kida x Izaya

Wrzucam kolejną część ;3

Maka znów miała ten koszmar. Lecz tym razem wydawał się nieco lżejszy. Od razu wyczuła, że nie jest w pokoju sama. Przekręciła głowę i zaspanymi oczami wpatrywała się chwilę w Soula. Gładził ją delikatnie i uspokajająco po głowie. Albarn otworzyła szerzej oczy. Tak opiekuńczy białowłosy jeszcze nie był. No, a przynajmniej rzadko mu się to zdarzało. Dziewczyna nie mogła znaleźć dobrego punktu oparcia, żeby wstać, więc położyła na chwilę dłoń na jego klatce. Wyczuła pod palcami coś dziwnego. Od razu uświadomiła sobie, co wyczuła opuszkami pod jego bluzą. Szwy. Partner uśmiechnął się do niej lekko. A myśli Maki pędziły jak szalone. Czy gadała coś przez sen? Czy wydało się, że ma koszmary? Co Soul robił w jej pokoju? Kiedy wrócił? Jednak najbardziej zajmowały ją te szwy. Zawsze płakała, gdy o nich myślała. Wiedziała, że to jej wina, że je ma. Poczuła łzy napływające do oczu. Nie chcąc by chłopak widział jak płacze, walnęła go dość mocno w brzuch. Zdziwiony chłopak złapał się za niego, choć raczej nie z bólu, a z zaskoczenia. To dało Mace czas na ucieczkę z pokoju.
- Za co to? – spytał zdumiony.
- Za wszystko!
Odparła i wybiegła z pokoju. Przecież nie mogła mu wszystkiego powiedzieć. Soul był tak zdziwiony, że nawet nie zdążył pomyśleć, a już usłyszał huk zatrzaskiwanych drzwi w łazience. Nawet gdyby chciał, w życiu by jej nie dogonił. Nawet na tak krótkim dystansie. Maka była najszybciej biegającą i posiadającą najlepszą kondycję w całym mieście. Dziewczyna upewniła się, że zamknęła drzwi na zamek. Soul w tym czasie szybko się przebrał i zapukał do drzwi.
- Wszystko w porządku? – spytał cicho zmartwiony.
Nie usłyszał odpowiedzi, ale dalej tam stał. Albarn usiadła na brzegu wanny i schowała twarz w dłoniach. Sprawa koszmaru niemal wyleciała jej z głowy, natomiast szwy… Doskonale pamiętała, że to przez nią ma tę ranę. Wtedy, gdy Crona ich zaatakowała, nie pozwolił jej skrzywdzić. Gdyby nie szybka pomoc profesora Steina, Soul najprawdopodobniej by nie żył. Po policzkach Maki po cichu spływały potoki łez. Była zła na siebie, że jest tak słaba. Zastanawiała się, ile razy jeszcze pozwoli mu wystawić się na ciosy. Decyzja spłynęła na nią nagle. To było zupełnie niczym oświecenie, a odpowiedź była banalnie prosta. Nigdy. Przebrała się w świeże ubrania i otarła policzki. Otworzyła drzwi do łazienki. Za nimi stał Soul ze zmartwioną miną. Maka oparła dłoń na jego klatce. Wyraźnie wyczuwała szwy. Pochyliła lekko głowę, ale powstrzymała płacz. Partner spojrzał na nią zdziwiony. Zamierzał zapytać, co się stało, ale Maka oderwała dłoń, wyminęła go i skierowała się do swojego pokoju. Chwyciła szkolną torbę i wybiegła z domu najszybciej jak mogła. Bez śniadania. Bez rozmowy. Skierowała się na zajęcia, mając cichą nadzieję, że nauka pozwoli jej nękanemu wyrzutami sumieniu, przez chwilę odpocząć.
Sarma poczuła zimną furię. Ten nic nie warty robak właśnie stwierdził, że ona go irytuje. Ona?! Jak on śmiał?! Mogła go Zabi skinięciem jednego palca. Wystarczyła by jedna, dokładnie wymierzona wektorowa strzała. Ale nie mogła marnować ich tak łatwo. W końcu Medusa była wciąż słaba, a rozdzielenie choćby tej niewielkiej części swojej mocy między mistrza i jego broń, kosztowało ją wiele wysiłku. Sarma nie chciała zużywać ich tak łatwo i bezsensownie. Zamiast tego sztucznie się rozpłakała i odeszła, a właściwie odbiegła. Zerknęła jeszcze tylko na Black Stara i Emily. Dogadywali się. Fantastycznie. Przynajmniej ta część planu wypaliła. No bo która dziewczyna nie byłaby zazdrosna o swojego partnera? A zazdrość prowadzi do kłótni. A skłóceni mistrz i broń nie potrafią walczyć razem. Dziewczyna zerknęła na Emily. Przez moment, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, Sarma dostrzegła w jej oczach znużenie i irytację. Cóż, jej broń była świetną aktorką. Miała nadzieję, że wywarła na Soulu wrażenie. Nie miała jednak jak tego sprawdzić. Przynajmniej na razie. Ale wkrótce nastąpiła noc i pojawiła się taka możliwość. Sarma zerknęła przez okno. Ujrzała białowłosego siedzącego na łóżku Maki. Mistrzyni spała oparta o niego, nawet nie zdając sobie sprawy, że on czuwa przy niej z lekkim uśmiechem. Sarmę zalała fala zazdrości. Wycofała się ze swojej kryjówki i wróciła niemal biegiem do swojego tymczasowego domu. Usiadła ciężko na podłodze i westchnęła.
- Emily – krzyknęła – mogłabyś podać mi szklankę wody?
- Jasne – padła odpowiedź z innego pokoju.
Po chwili obok niej stała jej broń z wodą. Sarma rozlała ją na panelach. Zacisnęła delikatnie zęby i wypuściła ze swojej ręki jednego z trzech węży podarowanych jej przez Medusę. Nie była jeszcze tak wyszkoloną czarownicą by używać połączenia przez wodę o własnych siłach.  Gdy tylko stworzenie znalazło się w wodzie, pojawił się w niej obraz Medusy. Miała już swoje ciało, ale była bardzo blada i miała podkrążone oczy.
- Witaj Pani – stwierdziła Sarma. – Jak się dziś czujesz?
- Niewiele lepiej, ale jestem wdzięczna za twoją troskę. Czy wiecie coś nowego?
- Emily udało się owinąć Black Stara wokół jednego palca. Niedługo pewnie pokłóci się ze swoją bronią. Mnie z Soulem idzie o wiele gorzej. Wybacz mi Pani. On myśli tylko o niej. Nie mam szans.
- To nie wystarczy. Muszę tu ją mieć jak najszybciej. Nie wiem kiedy spadnie Ochrona Duszy – mruknęła do siebie cicho Medusa, po czym dodała głośniej. – Dobrze moje dziecko. Nie martw się. Nic się nie stało. Próbuj dalej. Wyślę do was Cronę by odciągnęła Makę od Soula. Czy to pomoże?
O tak. Wiedźma zamierzała odciągnąć mistrzynię od białowłosego, o całe dziewięćdziesiąt kilometrów na północ. Dwie wysłanniczki dostały proste zadanie. Oddzielić partnerów od ich broni. Nie wiedziały, jaki jest w tym głębszy sens. I nie musiały wiedzieć.
 - Będę ci wielce wdzięczna o Pani.
- Wierzę, że przyniesiecie mi dużo szczęścia i same sukcesy, dziewczęta. Teraz muszę kończyć. Zmęczyłam się.
- Mamo, wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona Emily.
Medusa uśmiechnęła się nieco i pokiwała twierdząco głową, nie pokazując jak bardzo nazwanie ją „mamą” ją zirytowało. Potem połączenie się urwało.
- Dobrze im idzie – stwierdziła cicho Medusa.
Eruka siedziała w kącie i płakała. Obok niej stały Mifune. Free jako jedyny podszedł do Medusy i usiadł przed nią. W tym momencie tylko on zdawał się być w stanie wypełnić jakiekolwiek rozkazy.
- Czy są jakieś nowe rozkazy? – spytał swoim niskim tonem.
Nie mógł już doczekać się nowej misji. Ostatnimi czasy Medusa nigdzie go nie wysyłała, bojąc się rozpoznania.
- Tak. Weźmiesz udział w misji.
Wilkołak nie krył radości. Pochylił głowę i z zapałem stwierdził.
- Dziękuję Pani. Nie zawiodę cię.
Medusa zignorowała go. Po co zwracać uwagę na oczywistości?
- Twoje zadanie jest nadzwyczaj proste i nie sposób je spartolić. Masz eskortować Cronę w drodze do Shibusen. Ale nie wchodź do samego miasta.
Wilkołak tylko pokłonił się i wyszedł z pomieszczenia. Skierował się do pokoju Crony. Otworzył drzwi nie racząc nawet zapukać.
- Crona, matka cię wzywa. Wpierw się spakuj. Wracasz do Shibusen.
Dziewczyna szybko spakowała najważniejsze rzeczy i wstąpiła do matki.
- Czego ode mnie chcesz? Żebym znowu ich szpiegowała? A może żebym znowu otruła pannę Marię? – wybuchła Crona.
Dziewczyna dość niedawno nauczyła się czym jest asertywność. Przynajmniej w stosunku do słabej wiedźmy jaką była teraz Medusa.
- Przestań się wydzierać to ci powiem. Mam dla ciebie jedno proste zadanie. Jak je wypełnisz, możesz żyć dalej na własną rękę. Nie będę ci o sobie przypominać. Przestaniesz być moją córką. Mam mówić dalej?
Medusa zaciekawiła ją. Crona przemyślała szybko sytuację. To by jej się opłacało. Pokiwała twierdząco głową.

3 komentarze:

  1. Nie no pomysł ciekawy, zobaczymy jak się to rozwinie. Czekam na dalsze rozdzialiki zaciekawiona, spekulując sobie co może być dalej:3

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczny blog > może wspólna obserwacja ? jak tak to zapraszam do mnie :P http://love-victoria-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Awh Crona dla mnie to na 100% chłopak, bo shipuję go z Maką, ale okej... jak kto woli.

    OdpowiedzUsuń