środa, 27 lutego 2013

Soul Eater (Maka x Soul - Part 11)


Soul nie wiedział, co ma ze sobą począć. Jako broń był zupełnie bezużyteczny bez mistrza. Oczywiście, mógł pójść do  Shinigamiego i poprosić o nową partnerkę, ale nie chciał tego. Poza tym… jego stan psychiczny też pozostawiał wiele do życzenia. Prawie bez ustanku płakał, odkąd zamknął się w pokoju Maki. Nie jadł. Nie pił. Zachowywał się jakby nie żył. Zbladł wyraźnie i miał podkrążone i napuchnięte oczy od braku snu i morza wylanych łez. Wyglądał żałośnie. Nie luzacko, czy „cool” jak zawsze. Został z niego cień jego samego. Nie reagował na pukanie i zaniepokojone głosy przyjaciół. Evans traktował milczenie jako odmowę. I wiedział, że oni także je rozumieją. Mimo, że za każdym razem odprawiał ich w ten sposób, oni i tak przychodzili. Czasem po kilku godzinach. Czasem dopiero następnego dnia. On zaś tylko leżał na jej łóżku przytulony do jej poduszki wśród porozrzucanych jej rzeczy. Oczywiście, Maka nigdy nie zrobiłaby takiego nieporządku. Zawsze zachowywała spokój i harmonię. Porządek był rzeczą wszechobecną, nawet jeśli Soul robił wszystko, by było inaczej. Jedynie jego pokoju nie sprzątała, bo wiedziała, że on potraktowałby to jako naruszenie swojej prywatności. A teraz jej nie było. I mogło nigdy nie być. A najgorsze ze wszystkiego było to, że odeszła z wiedźmą z własnej woli. A może tak mu się tylko wydawało? Na razie był zbyt przygnębiony by o tym myśleć. W ten sposób białowłosemu minął dokładnie tydzień.
Maka zdziwiła się ogromnie. Widząc nieco obskurny, nieprzyjazny budynek, nie spodziewała się ujrzeć tego co zastała. Tylko pierwszy korytarz był taki, jak się spodziewała. Potem kręte schody w dół. I zupełne zdziwienie. Szeroki hall z licznymi obrazami po obu stronach i z czarną, miękką wykładziną na podłodze. . Maka zajrzała kolejno do każdego pokoju. Po prawej stronie znajdowało się kilka skromnie urządzonych sypialń, zapewne dla podwładnych wiedźmy. Po lewej zaś, coś na kształt salonu, kuchni z jadalnią i łazienki. Na końcu korytarza znajdowały się największe i najbardziej zdobione drzwi, które na razie były jeszcze owiane tajemnicą dla młodej mistrzyni kosy. Dziewczyna nie ociągała się jednak i podążyła cicho za Izzy. Nie żeby wiedźmę irytowało milczenie, ale czuła jakiś podziw do tej małej dziewczynki i zapragnęła ją pocieszyć. Skarciła się w myślach. Za bardzo upodobniła się do nich.
~Kilka dni w domu i będę znowu sobą.~
Stwierdziła w duchu z pewnością i przybrała swoją maskę cynicznej osóbki. Choć właściwie nie była to jedynie maska.
- Medusa na pewno chce cię zobaczyć. Jesteś, można tak powiedzieć, symbolem jej zwycięstwa. Choć nie wiem na co jej tak nieprzydatna osóbka jak ty – prychnęła.
- Pewnie na nic. Chciała dopiec Shinigamiemu i padło akurat na mnie. Czysty przypadek – odparła Maka beznamiętnym głosem. Pogodziła się ze swoim losem i czekała na najgorsze. – Jestem zbyt słaba, by na cokolwiek jej się przydać.
Issabelle stanęła jak wyryta. Teraz to ją zaskoczyła! Przyznała, że jest słaba bez jakichkolwiek problemów. Maka była jednak zbyt zajęta swoimi myślami, by to zauważyć. Wiedźma natomiast zirytowała się na siebie. Te uczucia były dla niej nowe. I nie podobały jej się. A przeczuwała, że to wszystko wina Albarn. Zastanawiała się  tylko czemu dziewczyna, która jest jej całkowitym przeciwieństwem, zmieniła ją w tak krótkim czasie. Izzy odchrząknęła i wróciła do swego normalnego tonu.
- W nosie mam twoje zdanie. Pójdziesz do niej czy chcesz czy nie.
- A czy ja się sprzeciwiam? – przerwała jej Maka. – Mam jeden warunek. Tylko jeden i ona go zna.
Znowu jej zaimponowała. To robiło się niebezpieczne. Izzy zawsze  uważała, że to ona ma być podziwiana, a nie podziwiać kogoś.
Maka szła obok niej. Była zbyt zraniona własnym zachowaniem i miną Soula, by się uśmiechać. Pogrążyła się we własnych rozmyślaniach. Jednak, gdy ta dziewczyna odezwała się do niej, nie potrafiła być sobą. Odpowiedziała bez emocji w głosie. Czyli, uraczyła ją tym, co wiedźma sama jej serowała. Ale Albarn nie czuła się z tym źle. Miała przeczucie, że choć są diametralnie różne, to coś je łączy.
Izzy otrząsnęła się i wyważyła, jak zawsze, kopem drzwi, które do tej pory były jedyną tajemnicą.
- Meduso wróciłam i mam tą małą – wydarła się od progu.
Maka stanęła obok niej cicho ze spuszczoną głową.
- Cieszy mnie to. Chciałabym byś się rozpakowała i poczuła jak u siebie. W końcu to twój nowy dom. Potem przejdziemy do omówienia spraw  treningu.
Medusa uśmiechnęła się szeroko. Maka tymczasem gotowała się z wściekłości.
- Nie! – wrzasnęła.
Fala mocy, którą nieświadomie wypuściła, wprawiła w osłupienie zarówno Medusę i Issabellę.
- Masz mnie. To na razie ci wystarczy. Sama będę o wszystkim decydować – mówiła o wiele cichszym i spokojniejszym tonem, lecz aura nie zmieniła się. Była, lekko mówiąc, przygniatająca. – Spróbuj tylko tknąć któregokolwiek z moich przyjaciół, albo z Shibusen, to tak cię załatwię, że nie zostanie po tobie nawet jeden ohydny wąż – rzuciła na odchodnym.
Odwróciła się i wzrokiem odnalazła skuloną w kącie Erukę. Podeszła do niej i ciepłym, spokojnym głosem, uśmiechając się zapytała.
- Pokazałabyś mi, gdzie jest mój pokój? Eruka spojrzała na nią i trochę się rozluźniła. Uśmiechnęła się nieśmiało i zaprowadziła ją do pokoju. Albarn stanęła na chwilę w drzwiach. Stojąc plecami do Medusy rzekła.
- To nigdy nie będzie mój dom stara wiedźmo.
Albarn zazwyczaj nie była taka. Ale niechęć, którą darzyła wiedźmę, była silniejsza. Po tych słowach zniknęła za Eruką w korytarzu. Izzy zagwizdała cicho. Chcąc nie chcąc, była pod wrażeniem.
- Już wiem, czemu ci tak na niej zależało. Niezły ma temperamencik.
O mocy nic nie wspomniała. Nie musiała. Z wrednym uśmieszkiem na ustach skierowała się do swojego pokoju.

2 komentarze:

  1. Hejo, to znowu ja xD Od teraz będę się podpisywać. A co do rozdziału to świetny jak reszta, ale często zapominasz o znakach interpunkcyjnych.

    ~Wikunia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, na przyszłość postaram się zwracać na nią większą uwagę XD

      Usuń