Soul nie wiedział, co ma ze sobą
począć. Jako broń był zupełnie bezużyteczny bez mistrza. Oczywiście, mógł pójść
do Shinigamiego i poprosić o nową
partnerkę, ale nie chciał tego. Poza tym… jego stan psychiczny też pozostawiał
wiele do życzenia. Prawie bez ustanku płakał, odkąd zamknął się w pokoju Maki.
Nie jadł. Nie pił. Zachowywał się jakby nie żył. Zbladł wyraźnie i miał
podkrążone i napuchnięte oczy od braku snu i morza wylanych łez. Wyglądał
żałośnie. Nie luzacko, czy „cool” jak zawsze. Został z niego cień jego samego.
Nie reagował na pukanie i zaniepokojone głosy przyjaciół. Evans traktował
milczenie jako odmowę. I wiedział, że oni także je rozumieją. Mimo, że za
każdym razem odprawiał ich w ten sposób, oni i tak przychodzili. Czasem po
kilku godzinach. Czasem dopiero następnego dnia. On zaś tylko leżał na jej łóżku
przytulony do jej poduszki wśród porozrzucanych jej rzeczy. Oczywiście, Maka
nigdy nie zrobiłaby takiego nieporządku. Zawsze zachowywała spokój i harmonię.
Porządek był rzeczą wszechobecną, nawet jeśli Soul robił wszystko, by było
inaczej. Jedynie jego pokoju nie sprzątała, bo wiedziała, że on potraktowałby to
jako naruszenie swojej prywatności. A teraz jej nie było. I mogło nigdy nie
być. A najgorsze ze wszystkiego było to, że odeszła z wiedźmą z własnej woli. A
może tak mu się tylko wydawało? Na razie był zbyt przygnębiony by o tym myśleć.
W ten sposób białowłosemu minął dokładnie tydzień.
Maka zdziwiła się ogromnie. Widząc nieco obskurny,
nieprzyjazny budynek, nie spodziewała się ujrzeć tego co zastała. Tylko
pierwszy korytarz był taki, jak się spodziewała. Potem kręte schody w dół. I
zupełne zdziwienie. Szeroki hall z licznymi obrazami po obu stronach i z
czarną, miękką wykładziną na podłodze. . Maka zajrzała kolejno do każdego
pokoju. Po prawej stronie znajdowało się kilka skromnie urządzonych sypialń,
zapewne dla podwładnych wiedźmy. Po lewej zaś, coś na kształt salonu, kuchni z
jadalnią i łazienki. Na końcu korytarza znajdowały się największe i najbardziej
zdobione drzwi, które na razie były jeszcze owiane tajemnicą dla młodej mistrzyni
kosy. Dziewczyna nie ociągała się jednak i podążyła cicho za Izzy. Nie żeby
wiedźmę irytowało milczenie, ale czuła jakiś podziw do tej małej dziewczynki i
zapragnęła ją pocieszyć. Skarciła się w myślach. Za bardzo upodobniła się do
nich.
~Kilka dni w domu i będę znowu sobą.~
Stwierdziła w duchu z pewnością i przybrała swoją maskę
cynicznej osóbki. Choć właściwie nie była to jedynie maska.
- Medusa na
pewno chce cię zobaczyć. Jesteś, można tak powiedzieć, symbolem jej zwycięstwa.
Choć nie wiem na co jej tak nieprzydatna osóbka jak ty – prychnęła.
- Pewnie na
nic. Chciała dopiec Shinigamiemu i padło akurat na mnie. Czysty przypadek –
odparła Maka beznamiętnym głosem. Pogodziła się ze swoim losem i czekała na
najgorsze. – Jestem zbyt słaba, by na cokolwiek jej się przydać.
Issabelle stanęła jak wyryta. Teraz to ją zaskoczyła!
Przyznała, że jest słaba bez jakichkolwiek problemów. Maka była jednak zbyt
zajęta swoimi myślami, by to zauważyć. Wiedźma natomiast zirytowała się na
siebie. Te uczucia były dla niej nowe. I nie podobały jej się. A przeczuwała,
że to wszystko wina Albarn. Zastanawiała się
tylko czemu dziewczyna, która jest jej całkowitym przeciwieństwem,
zmieniła ją w tak krótkim czasie. Izzy odchrząknęła i wróciła do swego
normalnego tonu.
- W nosie mam twoje zdanie. Pójdziesz do niej czy chcesz
czy nie.
- A czy ja się sprzeciwiam? – przerwała jej Maka. – Mam jeden
warunek. Tylko jeden i ona go zna.
Znowu jej zaimponowała. To robiło się niebezpieczne. Izzy
zawsze uważała, że to ona ma być
podziwiana, a nie podziwiać kogoś.
Maka
szła obok niej. Była zbyt zraniona własnym zachowaniem i miną Soula, by się
uśmiechać. Pogrążyła się we własnych rozmyślaniach. Jednak, gdy ta dziewczyna
odezwała się do niej, nie potrafiła być sobą. Odpowiedziała bez emocji w
głosie. Czyli, uraczyła ją tym, co wiedźma sama jej serowała. Ale Albarn nie
czuła się z tym źle. Miała przeczucie, że choć są diametralnie różne, to coś je
łączy.
Izzy otrząsnęła się i wyważyła, jak zawsze, kopem drzwi,
które do tej pory były jedyną tajemnicą.
- Meduso wróciłam i mam tą małą – wydarła się od progu.
Maka stanęła obok niej cicho ze spuszczoną głową.
- Cieszy
mnie to. Chciałabym byś się rozpakowała i poczuła jak u siebie. W końcu to twój
nowy dom. Potem przejdziemy do omówienia spraw treningu.
Medusa uśmiechnęła się szeroko. Maka tymczasem gotowała
się z wściekłości.
- Nie! – wrzasnęła.
Fala mocy, którą nieświadomie wypuściła, wprawiła w
osłupienie zarówno Medusę i Issabellę.
- Masz mnie.
To na razie ci wystarczy. Sama będę o wszystkim decydować – mówiła o wiele
cichszym i spokojniejszym tonem, lecz aura nie zmieniła się. Była, lekko
mówiąc, przygniatająca. – Spróbuj tylko tknąć któregokolwiek z moich
przyjaciół, albo z Shibusen, to tak cię załatwię, że nie zostanie po tobie
nawet jeden ohydny wąż – rzuciła na odchodnym.
Odwróciła się i wzrokiem odnalazła skuloną w kącie Erukę.
Podeszła do niej i ciepłym, spokojnym głosem, uśmiechając się zapytała.
- Pokazałabyś mi, gdzie jest mój pokój? Eruka spojrzała
na nią i trochę się rozluźniła. Uśmiechnęła się nieśmiało i zaprowadziła ją do
pokoju. Albarn stanęła na chwilę w drzwiach. Stojąc plecami do Medusy rzekła.
- To nigdy nie będzie mój dom stara wiedźmo.
Albarn zazwyczaj nie była taka. Ale niechęć, którą
darzyła wiedźmę, była silniejsza. Po tych słowach zniknęła za Eruką w
korytarzu. Izzy zagwizdała cicho. Chcąc nie chcąc, była pod wrażeniem.
- Już wiem, czemu ci tak na niej zależało. Niezły ma
temperamencik.
O mocy nic nie wspomniała. Nie musiała. Z wrednym
uśmieszkiem na ustach skierowała się do swojego pokoju.
Hejo, to znowu ja xD Od teraz będę się podpisywać. A co do rozdziału to świetny jak reszta, ale często zapominasz o znakach interpunkcyjnych.
OdpowiedzUsuń~Wikunia
Dzięki, na przyszłość postaram się zwracać na nią większą uwagę XD
Usuń