czwartek, 11 lipca 2013

Zamorduję go kiedyś

Przepraszam, że krótkie i beznadziejne, ale pisane zupełnie bez weny ;_;

Izaya zaklął szpetnie. Drzwi i ściany w jego domu były specjalnie wyciszone, więc mógł sobie darować bezsensowne walenie pięściami w drzwi, by zwrócić uwagę doktorka.
- Zamorduję go kiedyś – mruknął.
Niemniej jednak wszedł do kuchni. Przejrzał szafki w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia. Nie znalazł jednak niczego, co byłoby dla niego znośne. Już miał wracać do salonu, gdy przypomniał sobie o szufladzie ze słodyczami. Chwycił pudełko z pocky.

Shizuo siedział i przerzucał programy w telewizji. Był mocno wkurzony, bo nie wiedział, o co chodziło Shinrze. Dlatego wciskał przyciski najmocniej jak się dało. I czekał aż Izaya wszystko mu wyjaśni.

Orihara nie zaszczycił blondyna nawet spojrzeniem. Szedł przez salon, bo chciał zamknąć się w swoim gabinecie. Nie wiedział, czy Shizuo słyszał jego rozmowę z popapranym doktorkiem. Miał nadzieję, że nie, ale mimo wszystko nie chciał przebywać w jego towarzystwie choćby zbędnej sekundy. Kładł już rękę na klamce, gdy zatrzymał go  głos Shizuo.

Kiedy kleszcz wszedł do pokoju, Shizuo zapomniał o całej wściekłości. Zamiast tego w jego umyśle pojawiła się niechciana myśl, że Orihara też ma uczucia. I udowodnił to pokazując wszystkie części swojej osobowości. To jakby zrzucił wszystkie maski. I teraz blondyn lepiej go rozumiał. I potrafił przejrzeć. Bo tego jednego Izaya nie wziął pod uwagę. Nie sądził, że Heiwajima będzie choćby próbował zrozumieć jego, jako człowieka. Z rozmyślań otrząsnął się w ostatniej chwili.
- Mendo, wytłumacz mi to.

Orihara zamarł na chwilę. Dosłownie sekundę, ale ten czas pozwolił mu na przybranie masek i ulubionego tonu. Nie wiedział, że to na nic. Że Shizuo i tak zobaczy prawdziwego jego. To gorsze niż bezbronność. Uśmiechnął się wrednie i odwrócił. Rozłożył ręce w udawanie bezradnym geście.
- Nie mam co – odparł chłodno.
Był zmęczony. Chciał odpocząć, może nawet się przespać. Był zmęczony ciągłą grą. Zawsze udawał w pracy. W domu mógł być sobą. A teraz chwilowo  miał to odebrane.

- Masz – warknął, powoli się irytując. – Dlaczego Shinra chce przepisać mi leki?
Odłożył pilota na niski stoliczek, stojący między kanapą, a telewizorem.

- Bo jesteś chory Shizu-chan – odparł z uśmieszkiem. – A choroby się leczy.
Izaya wiedział. Zdawał sobie sprawę z tego, że niedługo wykrętne odpowiedzi go nie uratują. I że pewnie niedługo dojdzie do bójki. A w sumie, nie ma dokąd uciec. Przecież tylko drzwi do gabinetu są specjalnie zabezpieczone, choć pod naporem bestii, one także roztrzaskałyby się.

Shizuo wstał. Podszedł do niego na tyle blisko, by móc go uderzyć, ale na tyle daleko, by zdążyć uskoczyć przed ewentualnym ciosem nożykiem.
- Ja się pytam dlaczego tylko ja? – podniósł nieco głos.
Normalny człowiek już by leżał na ziemi ze strachu i błagał o litość. Ale to był Izaya. On nigdy by się nie ukorzył.

Izayi się już nie chciało. Po prostu. To jedyny powód, dlaczego to zrobił. Udzielił mu prawdziwej informacji bez żadnej ceny.
- Bo tylko ty jesteś chory.
Spodziewał się wybuchu złości.

- Coś ty powiedział mendo? – spytał wkurzony niemal do granic możliwości.
Nie rozumiał po co? Dlaczego zadał sobie trud?

- To co słyszałeś. Albo jesteś głupi, albo nie dosłyszysz. Obie te rzeczy są martwiące. Tylko ty jesteś chory. Ja udawałem.
Wytłumaczył mu to najprościej, jak się tylko dało.

Shizuo chwycił go za przód koszulki i podniósł. Orihara nie czuł się komfortowo, gdy jego stopy nie dotykały ziemi. Ale wiedział, że musi to przeczekać. Sam się o to prosił. Heiwajima rzucił nim, jak szmacianą lalką. Informator poczuł to dokładnie każdym milimetrem swojego ciała. Blondyn był wściekły. Czuł się oszukany i… zdradzony? Przez tego kleszcza? To prawie niemożliwe. Ale przecież otworzył się przed nim. Teraz był całkowicie bezbronny. Zanim zdołał nad sobą zapanować, zrobił to. Uderzył go. I nie raz, czy dwa. Kiedy się opamiętał, siedział okrakiem na klatce nieprzytomnego Izayi. Z ust informatora wypłynęła strużka krwi. Zresztą.. on cały był w tragicznym stanie. Gorszym niż zazwyczaj. I po raz pierwszy Shizuo żałował tego, co zrobił. Z kieszeni Orihary, blondyn wyjął komórkę. Wybrał numer Shinry.
- Izaya? Coś się stało? – usłyszał zmartwiony głos doktorka.
- To ja – odparł cicho Shizuo.
I nim zdążył dodać coś jeszcze, doktorek powiedział.
- Zaraz będę.
I rozłączył się, zostawiając Shizuo samego z wyrzutami sumienia.

2 komentarze:

  1. Biedny Izek. Nie powinien Shizka oszukiwać, ale wiedział, ze na to się skazał sam. Będzie dalsza część?

    OdpowiedzUsuń