środa, 27 lutego 2013

Soul Eater (Maka x Soul - Part 7)


Issabelle zaśmiała się w duchu. Przeniknięcie w ich szeregi było o wiele prostsze niż przypuszczała. Na razie jednak musiała zamieszkać z tymi idiotami. Skierowała się ku jej tymczasowemu domowi. Po drodze nie napotkała nikogo. Z jednej strony ten fakt cieszył ją, a z drugiej smucił. Smucił, bo chciała porządnie zagrozić Cronie i tym dwóm debilkom. Miałaby z tego niesamowity ubaw. Jak zawsze zresztą. Jednakże czuła także pewną ulgę. Ochrona Duszy była mocnym zaklęciem i trochę ją męczyła. Nie… to złe słowo. Bardziej uwierała. Ograniczała przestrzeń. To samo czuła w związku ze skrzydłami. Po samej mimice twarzy można było poznać, że nie jest normalnym mistrzem broni. Po za tym, nawet jej nie miała. A nie mogła wykorzystać Emily. Ta idiotka pracowała tylko z Sarmą. Doszła do domu Maki. Delikatnie zapukała i pchnęła drzwi. Były otwarte. Nieco ją to zdziwiło. W końcu, trzeba być skończonym debilem, żeby zostawiać otwarty dom. A złodzieje? Rabusie? Przecież w tym nudnym mieście nie może być aż tak bezpiecznie. W końcu to Miasto Śmierci, czyż nie? Izzy zastała pozostałych w salonie. Maka przywitała ją ciepło, na co wiedźma zareagowała doskonale ukrytym odruchem pogardy i obrzydzenia.
- Jak tam zwiedzanie?
Wiedźma wymusiła na sobie uroczy uśmiech. Rzygać jej się chciało od tej słodyczy. Ale pozory trzeba zachować. Albarn niesamowicie ją irytowała. Jak można troszczyć się o innych aż tak? Jak w ogóle można to robić?! Issabelle stwierdziła, że poczyta sobie w jej duszy, jak tylko udzieli odpowiedzi. Rozentuzjazmowanym głosem powiedziała.
- Było bosko! Zobaczyłam tyle ciekawych miejsc i poznałam tylu niesamowitych ludzi!
Maka odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że dziewczyna odnalazła się w ich mieście. Izzy rzuciła jej przelotne, pogardliwe spojrzenie, którego mistrzyni nie mogła zauważyć. Usiadła na kanapie. Albarn właśnie kończyła szykować kolację, gdy wiedźma zajrzała w głąb jej duszy.
~Co ona myśli. Co czuje. Za chwilę będę wiedzieć.~
Myślała wiedźma. Zdziwiła się, gdy napotkała barierę. Uważnie się jej przyjrzała.
~To coś wyglądało jak… nie… to niemożliwe!~
 Pomyślała jeszcze Izzy. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają!
~Maka nie wyglądała jak osoba, która by o tym wiedziała Poza tym, Shinigami przyjął ją do szkoły. A nie zrobiłby tego, gdyby wiedział, kim ona jest. Tak podpowiadał zdrowy rozsądek! Choć z drugiej strony… ostatnio w Shibusen przebywa wiele wiedźm. A fakty mówiły same za siebie. Bariera wokół duszy Maki przypominała Ochronę Dusz. Owszem, dość zniszczoną, jakby nie była regularnie odnawiana, ale jednak. Ale przecież to jest zaklęcie rzucane przez wiedźmy, by mistrzowie broni nie mogli wykryć ich obecności.~
Jednakże wszystkie ruchy Maki były takie… autentyczne. Issabelle przyznała w duchu, że ona może być interesująca.
~Czy to możliwe, że ona o tym nie wie?~
Tak najwyraźniej właśnie było. Trzeba to będzie omówić z Medusą. Zostawić tyle niejasnych poszlak, by ktoś działał na własną rękę. To do niej podobne. Ale tym razem ta stara wiedźma poniesie konsekwencje. Tymczasem zjedli spokojnie kolację. Była nienajgorsza. Oczywiście, Izzy kiedy mieszkała u Medusy zazwyczaj sama robiła sobie jedzenie. Było o niebo lepsze niż to. Tak przynajmniej się oszukiwała, bo wiedziała, że mimo iż tyle czasu spędziła w kuchni, to posiłek przygotowany przez Makę był pyszny. Ale wiedźma nie zamierzała się do tego przyznać. Można było to nazwać „zaletą” bycia wiedźmą. Cały czas w ruchu. Cały czas samotnie. By zachować odrobinę swojej godności i pozory pochwaliła kuchnię Albarn. Tak naprawdę zrobiła to szczerze, ale wolała przed sobą udawać, że jest inaczej.
- Przepyszne.
Zajadała się. Tymczasem jej mózg pracował na najwyższych obrotach. Po pierwsze należało ustalić, czy Maka rzeczywiście jest wiedźmą, czy to tylko przypadek. Po drugie, czy ona sama zdaje sobie z tego sprawę. Po trzecie, jak bardzo jest niebezpieczna. A po czwarte, doprowadzić ją całą i zdrową przed oblicze Medusy. Dość długa lista… a tak niewiele czasu.
~Ależ w Shibusen mają idiotów. Nie dość, że nie poradzili sobie z Medusą. Bądź co bądź, przeniknięcie do szkoły pod postacią higienistki jest dość żenujące i znacznie ujmuje honorowi wiedźmy. Nie dostrzegli jej obecności. Nikt oprócz Steina. Potem nie zorientowali się, że banda chłystków zaatakuje ich w czasie rocznicy założenia Shibusen. Cóż… magia przestrzenna się wtedy przydała. Następnie dopuścili do uwolnienia Kishina. Banda idiotów. A mienią się najlepszą szkołą. Pasmo porażek. Niestety jednak na końcu, Asura został pokonany. To mnie zdziwiło i zniesmaczyło. Wielki pan chaosu pokonany przez małą dziewczynkę i jedno słowo. Odwaga. Śmiałam się wtedy do rozpuku, oglądając to w tafli wody. Zaraz… tą małą dziewczynką była Maka Albarn… Coś tu zdecydowanie nie pasuje. Do szkoły przeniknęła Użytkowniczka Demonicznego Miecza, Sarma, Emily a w końcu i ja sama. Teraz dodatkowo okazuje się, że panoszy się tu jeszcze jedna wiedźma. A Shinigami najwyraźniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Kolejny idiota. A ja uważałam, że on może mi zagrozić. Ale przecież Stein widział duszę Maki. I to nie raz. Czyżby tego nie dostrzegł? To zdecydowanie mu ubliża. Ale cóż. Trzeba wszystko załatwić w mniej niż tydzień. A im szybciej, tym lepiej. Podobno po tym czasie dopasowujesz się do reszty. A ja nie chcę skończyć jako durna idiotka taka jak oni.~
Cóż… Izzy czekała pogawędka z Croną. Tymczasem jednak Maka patrzyła na nią z niepokojem i machała jej ręką przed twarzą. Jakże ona chciała ją w tę rękę uderzyć. Tak z całej siły. Na pewno byłaby złamana. Może nawet urwana? Otrząsnęła się jednak z przyjemnych myśli.
- Coś się stało?
Spytała próbując ukryć poirytowanie.
- Nie nic. Odpłynęłaś – odparła z ulgą Maka, siadając na swoim miejscu.
Dopiero wtedy wiedźma zauważyła jak siedzą. Maka i Soul po jednej stronie stołu, niemal stykając się ramionami, a Crona i Izzy po drugiej.
- Oj, zamyśliłam się. Przepraszam.
Jak można być tak słabą? Zniżyć się do takiego poziomu? I jeszcze zmuszać ją do udawania, że jest taka jak oni? Kiedy skończy już swoje przedstawienie, zostanie z nich tylko proch na widok jej ogromnej mocy.
- Nie przeszkadza ci spanie na kanapie? Wybacz, ale nie mamy już wolnych pokoi. Crona zajęła jedyny. Rozpakowała się już, więc to nie byłoby miłe, gdybyś teraz się tam jej wpakowała.
Maka stwierdziła same fakty. A i tak wkurzyła tym Izzy. Ona miała spać na kanapie? Ona?!?! Zazwyczaj śpi na łóżku większym niż cały ich dom! Odetchnęła jednak w duchu i uspokoiła się.
- Nie. Oczywiście, że nie. I tak dużo dla mnie robicie. Porozkładam swoje rzeczy w pokoju Crony. Na pewno się zgodzi, a spać będę tutaj.
Maka uśmiechnęła się, widząc, że problem został zażegnany. Czemu ona cały czas się uśmiecha?! To wkurzające… Jak taka idiotka może być wiedźmą? Tak… dla Izzy istniały trzy typy ludzi. Numer pierwszy, wszystko wiedząca Issabelle. Dwa, wiedźmy, z którymi należało się liczyć. I trzy, czyli cała reszta nazywana potocznie idiotami. Niedługo potem wszyscy byli gotowi do snu. Soul leżał w łóżku i tępo wpatrywał się w sufit, nadal zastanawiając się nad zachowaniem Maki. Crona i Issabelle rozmawiały w pokoju Crony. Maka też kładła się spać. Gasiła już lampkę, gdy usłyszała cichy głos w swojej głowie.
„Medusa się niecierpliwi. Masz się pospieszyć, albo skopię ci tyłek tak, że to co wyprawiał ci Ragnarok wyda ci się niczym.”
Dziewczyna uznała, że to tylko jej wyobraźnia. W końcu, była zmęczona. Obudziła się kilka godzin później. Znowu śnił jej się TEN sen. Za oknami lało jak z cebra. Maka przetarła zaspane wciąż oczy.
- Jeszcze kilka takich nocy i będę wyglądać gorzej niż Sid.
Wstała jednak. Zazwyczaj spała w krótkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawem, ale teraz zrobiło jej się dziwnie zimno. Zmieniła więc spodenki na spodnie od dresu.
- Przecież jest środek lata… Cóż, może to przez burzę?
Skierowała się do lodówki. Wyjęła butelkę z wodą mineralną i szklankę z szafki. Nalała zimnego płynu i skierowała się do pokoju Soula. Zawsze miał koszmary przy takiej pogodzie. I ona zawsze mu pomagała. Po cichu przysunęła sobie stołek. Usiadła na nim i postawiła szklankę na szafce nocnej. Zgodnie z rutyną, czoło Soula pokryło się kropelkami potu. Zatkała mu przez chwilę usta dłonią, by nie krzyknął i z całej siły chwyciła jego dłoń. Początkowo nic się nie działo, ale już po chwili białowłosy uspokoił się i odwzajemnił uścisk. Obudził się. Pierwszy raz zastanowił się, jak to jest, że blondynka zawsze mu pomaga, że zna go tak dobrze. Uśmiechnął się do siebie lekko przed nosem. Jego własny superbohater, co?
- Masz tu wodę.
Powiedziała Maka, podając mu szklankę. Nadal nie puszczała jego dłoni.
- Dzięki – odparł chłopak, wypijając zimny płyn jednym duszkiem.
- Co ci się śniło?
Maka chciała wiedzieć, co jest nie tak. Nigdy nie mogła go zrozumieć. Stała trochę z boku i przyglądała się. Pomagała czasami, ale nie wiedziała co się dzieje. Czuła się trochę bezużyteczna.
- Nic ważnego – stwierdził z kozackim uśmiechem Soul.
Gdyby Albarn dokładnie widziała jego twarz, zauważyłaby, że to sztuczny uśmiech. Noc i burza działały jednak na korzyść Soula, który po chwili spoważniał.
- A co ciebie obudziło? Nie uwierzę, że burza.
Maka zaczęła wykręcać sobie dłonie. Przy burzy budziła się już automatycznie żeby mu pomóc. Zrobiła się lekko zakłopotana.
- Powiedzmy, że też koszmar.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
- To był pierwszy raz – skłamała – poza tym, ty też mi nigdy nic nie mówisz – wytknęła mu.
Evans westchnął ciężko. Chciał jej pomóc, ale był w kropce. Zawsze chciała poradzić sobie ze wszystkim sama, żeby nie obciążać ludzi dookoła. Zwłaszcza tych, na których jej zależało. Była taka sama jak on.
- Chodź tu. Zmieścisz się.
Albarn początkowo nie zrozumiała o czym mówi. Była zbyt zaspana, a wizja koszmaru wciąż zbyt świeża, by jej umysł pracował normalnie.
- Gdzieś przeczytałem, że obecność drugiej osoby odgania koszmary, więc jeśli chcesz, możesz położyć się koło mnie.
Dobrze, że było ciemno, bo Soul spalił takiego raka, że Maka na pewno zaczęłaby się z niego śmiać. Zamiast tego położyła się obok niego i lekko uśmiechnęła.
- Dziękuję Soul.
Powiedziała zanim zapadła ponownie w sen. Zasnęli przytuleni do siebie i trzymając się za ręce.

4 komentarze: