środa, 27 lutego 2013

FMA (Envy x Ed - Part 4)


Stalowy westchnął ciężko. Al nie wiedział co ma myśleć. Dlaczego homunkulus wychodzi z domu Glacier? I czemu w towarzystwie Eda? Czemu nie walczą jak zazwyczaj? Wręcz przeciwnie. Obaj się uśmiechali. Pani Glacier też. Dlaczego? Czyż to nie Envy zabił Hughesa? Czy Glacier wybaczyła temu potworowi? Ręka zamarła Alowi na furtce. Brat spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i wyszedł przed posesję. Envy podążył za nim patrząc na Alphonse’a bezbarwnym wzrokiem. Młodszy z braci odezwał się do drugiego.
- Co tu się dzieje? – widać było, że ledwo hamuje wściekłość.
- Właśnie wracaliśmy z misji i spotkaliśmy Glacier w pociągu – wytłumaczył spokojnie Ed – Pomogliśmy jej z zakupami i właśnie…. I co dalej?
Stalowy spojrzał na Envy’ego z pytaniem w oczach. Al zirytowany przerwał im.
- Powiem ci co dalej! Dalej pójdziesz teraz do domu, wytłumaczysz nam wszystko i go zostawisz.
Ed spojrzał na brata z niedowierzaniem. Potem zdenerwował się o wiele bardziej niż Al.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić – odwarknął.
Mimo iż zaczynało padać, zdjął swój płaszcz i rzucił nim w brata. Tylko płaszcz wyróżniał go z tłumu, więc postanowił się go pozbyć. Dodatkowo materiał na chwilę zdekoncentrował młodszego. Tak stara sztuczka, a wciąż działa. Ed odbiegł od nich. Miał dość Alphonse’a. Czuł, że po powrocie do domu czeka go poważna awantura. Biegł między ludźmi coraz bardziej oddalając się od domu Glacier. W końcu skręcił w jakiś ślepy zaułek, wskoczył na mur i usiadł na nim. Był tak wściekły, że aż się rozpłakał.
Glacier podeszła do stojących chłopaków. Al patrzył na Envy’ego z wściekłością, a homunkulus próbował ustalić, w którą stronę pobiegł Ed. Kobieta położyła dłoń na ramieniu zielonowłosego. Envy spojrzał na nią zdziwiony.
- Idź. Znajdź go. Jeśli posłuchasz serca na pewno ci się uda – powiedziała ciepło i uśmiechnęła się.
Homunkulus odwzajemnił uśmiech i zniknął w tłumie, szukając Edwarda. Alphonse cały dygotał z wściekłości. Glacier spojrzała na niego spokojnie.
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytała.
- Czy to nie oczywiste? – odwarknął zazwyczaj uprzejmy Al – Szedł  obok niego jakby nigdy nic!
Glacier spojrzała na chłopaka ciężko. Dopiero pod tym wzrokiem, chłopak się uspokoił.
- Muszę znaleźć brata – oświadczył, lecz poczuł dłoń kobiety na swoim ramieniu.
- Najpierw musisz coś zrozumieć. Inaczej nigdy go nie odzyskasz – odparła.
Chłopak spojrzał na nią niepewnie. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć, więc tylko czekał.
- Spędziłam z Envym dość dużo czasu przez ostatnie dwa dni. Z Edem tak samo. Zrozum. Oni są w sobie zakochani. Jeśli każesz Edowi wybierać, to jestem pewna, że wybierze Envy’ego.
Alphonse wyraźnie nie nadążał.
- Jak to zakochani? Wybierze jego? Co to ma być? Jak mogłaś spędzić z nim choćby minutę? Przecież to on zabił Hughesa! – wydawał się podirytowany.
Kobieta spojrzała na niego twardo.
- Myślisz, że nie wiem? – odparła. Alowi zrobiło się głupio. Jednakże kobieta nie dała mu czasu na przeprosiny. – Spędziłam z Envym wczoraj parę godzin szukając prezentu dla Eda. Wiesz co mi powiedział Edward? Że ani ty, ani Winry nie pamiętaliście o jego urodzinach. A co zrobił Envy? Jak tylko usłyszał, że Ed miał święto natychmiast poprosił mnie o pomoc. Rozumiesz? Homunkulus, który według ciebie jest podłą pijawką dał twojemu bratu lepszy prezent niż ty. Do tego podróżowałam z nimi dziś pociągiem. Wydawali się szczęśliwi w swoim towarzystwie i bardzo zżyci. Mogę się założyć, że nie spędzili ze sobą więcej jak tygodnia, a już są swoimi przyjaciółmi, ba zakochali się w sobie. Rozmawiałam z Edwardem. On widzi w nim dobro. Sama zresztą je dostrzegłam. I myślisz, że twój brat teraz cię posłucha i go zostawi? Prędzej zrobi to w stosunku do ciebie. Idź do domu i przemyśl to. Porozmawiaj z nim dopiero jak będziesz gotowy.
Glacier odwróciła się i bez słowa pożegnania weszła do domu. Al spojrzał na płaszcz brata, który trzymał w ręku. Westchnął ciężko i wrócił do domu. Padł na swoje łóżko w ubraniu i próbował zrozumieć całą tę sytuację. Słowa Glacier pobrzmiewały mu w głowie, ale nie mógł do końca ich zaakceptować. Musiał porozmawiać z bratem. Jak najszybciej.
- Przecież on nie ma serca – powiedział cicho w poduszkę.
Ed siedział sam na tym murze. Rozpadało się, więc mógł udawać, że łzy na jego policzkach to tylko deszcz. Tak było mu po prostu wygodniej. Nie usłyszał niczyich kroków, więc podskoczył przerażony, gdy ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Ogarnął się jednak szybko i spojrzał na tę osobę. Był nią nie kto inny jak Envy. Chłopak podczas biegu zgubił gumkę, więc teraz kucał przed nim z rozpuszczonymi włosami.
- Szukałem cię ponad dwie godziny – wytknął mu na początek.
Potem homunkulus przytulił go. Martwił się i bał się o niego. Czy to oznaczało, że naprawdę miał serce? Zamarł na chwilę, ale rozluźnił się, gdy poczuł, że blondyn także go obejmuje. Envy zrobił coś, czego sam się po sobie nie spodziewał. Mianowicie… przeprosił.
- Ed… przepraszam – powiedział cicho – gdybym wtedy nie rozmawiał z tobą, nie pokłóciłbyś się z bratem. Z nikim. Nie trzeba było mnie ratować. Za dużo cię to kosztuje. Dużo więcej niż jestem tego wart.
Ed zaśmiał się cicho.
- Gdybym wtedy cię nie uratował, a ty byś ze mną nie porozmawiał, nie zaprzyjaźnilibyśmy się – odparł. – Nie doceniasz się Envy. Jesteś wart tego wszystkiego.
Homunkulus zdziwił się. Zrobiło mu się cieplej na sercu. Odsunął się kawałek od niego. Nie pytając o zgodę delikatnie pocałował go w usta. Sam nie był pewny dlaczego. Posłuchał rady tej kobiety. Poszedł za głosem serca. W pierwszym momencie bał się, że Edward odsunie się i ucieknie. Envy nigdy nie miał złamanego serca. Ludzie zbyt się go bali by się do niego zbliżyć. Wyjątkiem była Lust, ale ona była rodziną. Już miał się cofnąć, gdy poczuł, że alchemik delikatnie odpowiedział na pocałunek. Na początku był zbyt zaskoczony by zareagować. Owszem Envy pokazywał mu swoje uczucia, ale nigdy w ten sposób. Elric odsunął się od niego i pogładził go delikatnie po policzku obrysowując go opuszkami palców. Wokół nich było już dość ciemno, a żaden z nich nie miał bladego pojęcia gdzie się znajdują. Envy wstał i zeskoczył z muru. Ed zrobił to samo. Homunkulus otarł mu łzy rękawem swojej czarno szarej koszulki.
- Nie płacz – poprosił z uśmiechem.
Uśmiechem, który Ed odwzajemnił. Spletli razem swoje palce i ruszyli gąszczem uliczek, mając nadzieję, że wkrótce znajdą terytorium, które rozpozna choć jeden z nich. Tą osobą był Ed, który już po paru przecznicach wiedział, gdzie są. Stanęli na opustoszałym placu. Stąd łatwo było trafić do domów obu z nich. Alchemik zatrzymał się, a Envy spojrzał na niego zdziwiony.
- Mógłbym dzisiaj spać u ciebie? – spytał cicho. – Nie mam ochoty wracać do Winry i Ala.
Homunkulus uśmiechnął się szeroko i tylko nieco mocniej ścisnął jego dłoń. Skierowali się w stronę jego domu. Gdy Envy wyjmował klucze usłyszał szczęk zamka. Pride i Lust wrócili o wiele wcześniej. Uśmiechnął się na tę myśl. Nadal trzymał alchemika za rękę, gdy poczuł, że chłopiec się do niego przytula. Envy odepchnął go, bluźniąc szpetnie i wszedł do domu, ciągnąc za sobą zaskoczonego Edwarda. Pride wszedł za nimi i zamknął drzwi. O ile w towarzystwie Envy’ego Stalowy czuł się dobrze, o tyle mały chłopczyk i jego obecność mu trochę przeszkadzały. Pride spojrzał jeszcze z nadzieją na zielonowłosego, ale otrzymał tylko lodowate spojrzenie. Rozpłakał się i pobiegł do swojego pokoju, w którym się zatrzasnął. Z kuchni zaś wyszła Lust. Przywitała się ciepło z Envym i spojrzała zdziwiona na Edwarda.
- Słynny Edward Elric w moim domu – zaśmiała się szczerze i podeszła do niego.
~ No to mogiła – pomyślał Ed. Spodziewał się uderzenia, jej wydłużonych pazurów, czy czegoś.
- Lust – powiedział ostrzegawczo Envy.
Kobieta jednak nie miała zamiaru mordować blondyna. Wręcz przeciwnie. Przytuliła go.
- Witaj w domu Ed – powiedziała ciepło.
Takiego powitania Elric się nie spodziewał. Odgarnęła za ucho kosmyk swoich czarnych włosów. Dopiero teraz alchemik uważnie jej się przyjrzał. Nie miała na sobie tych ubrań co zawsze, lecz zwykłe dżinsy trzy czwarte i czarny top z krótkimi rękawami.
- Dziękuję, że uratowałeś tego kretyna – dodała z uśmiechem.
Envy słysząc to udał obrażonego. Złapał Eda za rękę i pociągnął na górę do swojego pokoju. Pogrzebał chwilę w szafie. Po jakimś czasie wyjął dwa komplety ubrań. Jeden rzucił alchemikowi.
- Pewnie będą za duże, ale przynajmniej są lepsze niż twoje mokre. Nie przeziębisz się.
Ed podziękował za ciuchy i zniknął w łazience. Szybko zmienił ciuchy na te, które przed chwilą dostał. Rzeczywiście, były za duże, ale nie tak bardzo. Koszulka była tylko trochę za luźna, a spodnie wystarczyło podwinąć parę razy. Gotowy zapukał do pokoju Zazdrości. Nie usłyszał odpowiedzi, więc wszedł. Zobaczył Envy’ego stojącego w samych spodniach od dresu. Oparł się o framugę i czekał. Envy szybko założył koszulkę.
- Zrobiłam gofry. Siadajcie zanim wystygną.  – krzyknęła z dołu Lust.
Całą trójką skierowali się do kuchni. Kolacja minęła im w bardzo miłej atmosferze. Potem grali jeszcze w jakieś planszówki. Envy zmęczył się jako pierwszy. Ed widząc to nieznacznie się uśmiechnął.
- Jestem zmęczony po tym bieganiu za tobą – wytknął mu z lekkim uśmiechem homunkulus.
Pożądanie zerknęła na zegarek. Było już dość późno.
- Obaj idźcie już spać – stwierdziła z uśmiechem, po czym zwróciła się do Eda – Chcesz spać w pokoju gościnnym, czy…
Nie zdążyła skończyć, bo przerwał jej Envy.
- U mnie.
Lust uśmiechnęła się szerzej, ale nie protestowała. Alchemik stwierdził, że jest równie zmęczony co Envy, więc razem poszli na górę.

3 komentarze:

  1. Jak ona mówiła, że Enviś się zakochał w Edziu, to mi się na pawia zbierało... Ale rozdział fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaa... rzygam tęczą!!! Normalnie kochająca się rodzinka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Nie do końca ogarniam, co tu się stało (zwłaszcza z Pridem... O.o), ale jest okej (przynajmniej jak dla mnie :D)
    Wgl, kobieta (a zwłaszcza matka) to jednak ma oko... XD

    OdpowiedzUsuń