czwartek, 7 marca 2013

Fairy Tail (Part 1 - Pierwsza osobna misja)


To jest nieco inne. Przede wszystkim nie będzie tu tylko paringu Gajeel x Levy, ale wszystkie moje ulubione z Fairy Tail... zresztą... wyjdzie w praniu xD

W Fairy Tail rozpoczął się zwyczajny dzień. Na razie odbyło się bez burd czy kłótni. Cana siedziała na jednym ze stołów, tuląc do siebie beczkę z alkoholem. Popijała  z niej często. Może nazbyt często. Ale Cana miała mocną głowę. Laxaus siedział na piętrze i opierał się łokciami o parapet. Mira jak zwykle stała za ladą. Wielu magów stało przed tablicą ogłoszeń. Jedynie Gray i Natsu jak zwykle kłócili się. I jak zwykle zostali rozdzieleni przez Erzę.
- Idziemy na jakąś misję? – zaproponował Smoczy Zabójca.
- Mhm! – zgodziła się ochoczo Lucy.
Dziewczyna jak zawsze była pełna zapału. Jej dobry humor szybko udzielił się Erzy. Scarlet z uśmiechem przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Aye sir! – poparł pomysł Happy.
Piątką udali się do tablicy z ogłoszeniami. Poszukali chwilę jednego, które pasowałoby im wszystkim.
- Weźmy to – bardziej stwierdził, niż zaproponował Natsu, sięgając po ogłoszenie.
- Płonący Tyłku, kto powiedział, że się zgadzamy? –zaoponował Gray.
- Ja Miętówko. Zresztą, zgadzacie się, prawda? – spojrzał z nadzieją na Lucy i Erzę.
Dziewczyny jednakże milczały. Wolały przeczekać ich kłótnię, bez stawania po czyjejkolwiek stronie. Gray zdjął płaszcz. Widząc to, dziewczyny jednak postanowiły się wtrącić i zwróciły mu na to uwagę.
- Chcesz się bić Miętówko? – spytał Natsu z zapałem.
Smoczemu Zabójcy pojawiły się płomienie wokół dłoni. Gray zdjął też spodnie i w samych bokserkach odparł.
- Dawaj narwańcu.
- Zniszczycie gildię. Znowu – stwierdziła Lucy tak, że tylko Erza ją usłyszała.
Tytania uśmiechnęła się. Obie wiedziały, że jeśli sprawy potoczą się zbyt dobrze, to Scarlet powstrzyma ich obu. Natsu nie trzeba było dłużej namawiać. Rozpoczęli walkę. Natsu zaatakował jako pierwszy. Lodowy Mag jednakże umknął i atak trafił Evergreen. Wróżka rzuciła sporą wiązanką przekleństw i natychmiast ugasiła płonące włosy. Chwyciła jedną z „dziecinek” Bixlowa i rzuciła nią Erzie w głowę. Zirytowana Tytania zostawiła truskawkowe ciasto, które jadła i przerażającym wzrokiem ogarnęła szybko salę. Dostrzegła wrednie uśmiechniętą Evergreen. Scarlet ruszyła w jej stronę, jednocześnie dokonując podmiany. Na razie miała na sobie zwykłą zbroję i niebieską spódniczkę. Wraz z Evergreen dołączyły do walki. Wkrótce pojawił się Elfman.
- Walki są dla prawdziwych mężczyzn! – stwierdził tubalnym głosem i rzucił się w wir.
Juvia dopingowała Gray’a, ukryta za filarem. Niedługo prawie wszyscy włączyli się do walki. Mirajane stojąca za ladą przyglądała się temu z uśmiechem. Zwykły dzień w gildii. Znowu rozróba i to od samego rana. I jak zwykle zaczęło się od Gray’a i Natsu. Lucy unikając przypadkowych ataków, dotarła do tablicy. Chwyciła jakieś pierwsze lepsze ogłoszenie z marną opłatą i skierowała się do samotnie siedzącej postaci. Jako jedyna, ta wydała jej się odpowiednia. Dziewczyna siedziała zamyślona. Lucy wyczuła, że przyjaciółka jest smutna. Podeszła więc do niej i położyła z uśmiechem kartkę na stole.
- Ohayo Lucuś – powiedziała uśmiechając się sztucznie.
Mag Gwiezdnych Duchów znała ją jednak zbyt dobrze. Złożyła ofertę i włożyła ją sobie za pasek. Wstała i siłą wyciągnęła opierającą się Levy z budynku gidii. Droy i Jet rzucili się by pomóc niebieskowłosej, ale stalowe i przerażające spojrzenie Lucy odwiodło ich od tego pomysłu. Zaciągnęła ja do parku. Całą drogę Levy szła smętnie z opuszczoną głową. Usiadły z dala od ludzi, pod pięknym drzewem wiśni. Levy spojrzała na Lucy zdziwiona.
- Pomyślałam, że mówienie o tym może być dla ciebie trudne w gildii – wytłumaczyła jej blondynka.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko i prawdziwie. Po raz pierwszy tego dnia. Lucy zdecydowanie za dobrze ją znała. Teraz też nie naciskała. Levy wiedziała, że może liczyć na wsparcie przyjaciółki, bez mówienia jej czegokolwiek. Z drugiej strony, dziewczyna chciała się komuś wygadać. A Lucy czekała z lekkim uśmiechem. Levy wiedziała, że Mag Gwiezdnych Duchów nikomu nie powtórzy jej słów. Zresztą… nawet jeśli nie pomoże w jakiś fizyczny sposób, to bycie dobrym słuchaczem, samo w sobie jest pomocne.
- Chodzi o Gajeela – zaczęła Levy cicho. – Jakimś czas temu uświadomiłam sobie, że go kocham. Zawsze jest dla mnie miły i opiekuńczy. Zawsze mnie broni. Ostatnio nawet zabierał mnie ze sobą na misje. Ale on zniknął parę dni temu. Odszedł bez słowa.
Levy rozpłakała się. Lucy natychmiast lekko ją objęła i zaczęła uspokajająco i pocieszająco gładzić po głowie. Siedziały tak dość długo. Tak naprawdę, do momentu, gdy Levy całkiem się nie uspokoiła.
- Co powiesz na wspólną misję? Tylko my dwie? – zpytała Lucy z lekkim uśmiechem. – Będziemy miały więcej czasu na rozmowę. Poza tym zapowiada się zabawnie. Może to pomoże ci się odprężyć? I przestać być smutną? A na koniec zrobimy sobie babski wieczór. Też same.
Levy zgodziła się bez wahania i lekko uśmiechnęła. Jeśli cokolwiek mogło poprawić jej humor, to tylko towarzystwo przyjaciółki. No i dobra zabawa. Lucy wyjęła więc zza paska, lekko pogniecioną już kartkę. Rozprostowała ją z uwagą i przeczytała razem z Levy. Oczy blondynki zabłysły z ekscytacji, zresztą jak zawsze przed misją. Razem przebiegły się do żeńskiego akademika. Levy szybciutko zapakowała zapas ubrań i szybkoczytające okulary. Już w lepszym humorze, skierowały się do domu Lucy. Obecność blondwłosej przyjaciółki już poprawiła Levy nastrój. Nad Magnolią świeciły już gwiazdy, gdy rozmawiając i śmiejąc się, wreszcie weszły do jej domu. Zastały tam typowy dla Lucy widok. Natsu zasnął opierając się głową o blat stołu. Lucy po cichu przyzwała Capricorna.  Gwiezdny Duch najdelikatniej jak mógł, przeniósł śpiącego chłopaka na kanapę. Przyjaciółki szybko się przebrały i położyły obok siebie na łóżku w sypialni Lucy. Długo jeszcze rozmawiały, nim obie znużył sen. Rano obudziły je ciepłe promienie słońca. Lucy otworzyła oczy jako pierwsza. Wstała, uważając by nie zbudzić śpiącej przyjaciółki. Sprawdziła jeszcze, czy Natsu śpi na kanapie. Potem zrobiła śniadanie im trojgu, a dla Happy’ego znalazła jakąś rybkę. Gdy wszystko było już gotowe i czekało na stole, Lucy poszła do Smoczego Zabójcy. Obudziła go delikatnie.
- Wstawaj Natsu – powiedziała ciepło z uśmiechem.
Chłopak powoli otworzył zaspane oczy. Gdy skojarzył fakty, spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się krzyków i „kopniaków Lucy”. Tak się jednak nie stało. Poza tym, zasnął przy stole, a obudził się na kanapie…
- Natsu bądź w miarę cicho. Levy jeszcze śpi – powiedziała szeptem.
- Levy ? – zdziwił się. – A co ona tu robi? – po czym ciszej pod nosem dodał – mnie to nigdy nie zaprosiłaś.
Dziewczyna jednak to usłyszała, ale postanowiła nie skomentować.
- Jedziemy na misję – zaczęła, nerwowo wyłamując palce.
Natsu spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.
- Kiedy i gdzie? – spytał tylko.
- Natsu… nie zrozumiałeś mnie… Jadę tylko z Levy.
Dziewczyna widocznie posmutniała. Cieszyła się na wyjazd z Levy, ale nigdy wcześniej nie rozdzielała się z przyjacielem. Różowłosemu zrzedła mina.
- Ale jak to? – oburzył się. – Nigdy wcześniej się nie rozdzielaliśmy!
- Wiem. Przepraszam Natsu. Weź jakąś misję z Erzą i Gray’em. Szybko wrócę.
- Ale ja nie chcę z nimi. Tylko z tobą – marudził dalej.
Lucy uśmiechnęła się lekko i pogłaskała go delikatnie po policzku.
- Wytrzymasz. To tylko jedna misja.
Po czym wstała i poszła do sypialni, obudzić Levy. Niebieskowłosa natychmiast się obudziła. Razem poszły do kuchni, po drodze zabierając Natsu. Szybko zjedli śniadanie. Dragneel mimowolnie obrzucał nieprzyjaznym spojrzeniem. Potem dziewczyny szybko się przygotowały i były gotowe do wyjścia. Lucy w swoim typowym stroju – niebieskiej spódniczce, białej koszulce odkrywającej brzuch i niebieskim bolerku. Na ramię miała zarzuconą podróżną torbę, a na biodrach przewieszony pas z kluczami i biczem. Obok niej Levy z identyczną torbą, a krótkich dżinsowych spodenkach i biało-niebieskim  topie. Włosy przewiązała żółtą wstążką. Wyszli we trójkę. Natsu uparł się, by odprowadzić je na stację. Levy wsiadła do pociągu. Nim Lucy poszła w jej ślady, chłopak złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Mocno ją przytulił, wdychając zapach jej włosów. Dziewczyna, najpierw zaskoczona, odwzajemniła uścisk.
- Nie zrób sobie nic, dobrze? Nie będzie mnie przy tobie, więc nie będę mógł cię obronić – powiedział cicho.
- Obiecuję – zaśmiała się cicho. – Nie musisz się o mnie martwić.
- I tak będę.
Puścił ją. Dziewczyna z uśmiechem wsiadła do pociągu. Stanęła w korytarzu przed przedziałem, gdy obok niej znów znalazł się Natsu. Już zamierzała go spytać, co on robi. W końcu pociąg miał za chwilę odjechać, a Dragneel miał chorobę lokomocyjną. Natsu pocałował ją lekko w usta. Lucy stała jak zamurowana, a Levy, widząca to z przedziału, zakryła usta dłońmi. Rozległ się dźwięk symbolizujący odjazd pociągu. Natsu uśmiechnął się szeroko. Zaklął cicho i wyskoczył przez okno. Pociąg ruszył. Lucy, która otrząsnęła się ze zdziwienia, wychyliła się przez okno i pomachała mu. A on czekał na stacji, dopóki pociąg nie zniknął mu z oczu. Czuł w sercu dziwny niepokój co do Lucy i tej misji, ale nie ruszył za nią. Powiedziała, że chce jechać sama z Levy. A on nie zamierzał śledzić jej na siłę. Wiedział, że gdyby tak zrobił, skończyłoby się to pewnie kłótnią i separację od niej. A tego nie chciał. Bądź co bądź, przed chwilą w pokręcony sposób pokazał jej, że ją kocha. Uśmiechnął się zamyślony, a zarazem niepewny jej odpowiedzi.
Lucy usiadła naprzeciw Levyy. Niebieskowłosa uśmiechnęła się, patrząc na nią znacząco. Lucy nadal była w szoku i mimowolnie dotknęła ust opuszkami palców. Na jej twarzy wykwitł delikatny uśmiech, a na policzkach prawie niezauważalne rumieńce. To Levy przerwała ciszę.
- No nie dziw się tak! – zaśmiała się szczerze.
- Czemu? – spytała nieco zdziwiona blondynka.
- Z daleka widać, że od dość dawna, wy dwoje macie się ku sobie – odparła Levy głosem, jakby to było oczywiste.
Lucy spojrzała na nią. Zastanawiała się, czy to rzeczywiście prawda. Niemniej jednak czekała na wyjaśnienia Levy. Niebieskowłosa westchnęła ciężko z uśmiechem.
- Jak byliśmy mali – zaczęła – to Lisana i Natsu przyjaźnili się. Wszyscy byliśmy niemal pewni, że jak podrosną, to będą razem. Potem zdarzył się ten wypadek z Edolas. Jednak po powrocie najmłodszej siostry Strauss, Natsu zaczął traktować ją tylko jako przyjaciółkę. Trochę mi żal Lisany. Ona nadal go kocha. A Natsu? Świata poza tobą nie widzi. Jestem pewna, że prosił cię byś na siebie uważała. No i pocałował cię.
Lucy chcąc nie chcąc, musiała się z nią zgodzić. Levy spojrzała na nią zaciekawiona.
- A czy on podoba się tobie?
Lucy zarumieniła się jeszcze bardziej.
- No… nie wiem – odparła szczerze. – Traktuję go jak najlepszego przyjaciela. Mówię mu prawie wszystko. I choć często się kłócimy, cieszę się, że jest blisko. Wydaje mi się… że też go kocham.
Levy uśmiechnęła się lekko i złapała przyjaciółkę za dłonie.
- To fantastycznie – stwierdziła niebiesko włosa, ściskając dłonie przyjaciółki. – Bylibyście… ba będziecie piękną parą.
Lucy zaoponowała niemal od razu, ale nie było to silne zaprzeczenie.
- Nie wiem. Wszystko zależy od niego.
- Nie prawda – odparła Levy. – Od ciebie. On już ci pokazał, co czuje. Teraz ty musisz albo zaakceptować jego uczucia, albo je odrzucić.
Lucy spojrzała na nią, jakby odpowiedź była oczywista. Zbyt oczywista by nawet pytać. W podobnej atmosferze minęła im reszta podróży. Przez cały czas rozmawiały o możliwym związku Lucy. W mieście znalazły sobie jakieś lokum. Choć Levy o tym nie wiedziała, znajdowały się w mieście, niedaleko którego znajdowała się rodowa posiadłość Lucy. Po śmierci ojca, posiadłość trafiła w jej ręce. Ostatecznie jednak tam nie zamieszkała, choć służba cały czas pracowała. Na terenie posiadłości znajdowały się groby zarówno jej matki, co od niedawna także ojca. Zamierzała odwiedzić je sama. Do końca dnia chodziły po mieście rozmawiając o wszystkim i nabywając potrzebne na misję rzeczy. Misję, którą postanowiły zgodnie rozpocząć jutro. Wieczorem szybko przygotowały się do spania. I tu tkwił pierwszy problem. Skoro spały w jednym pokoju, to jak Lucy miałaby wyjść, nie budząc przy tym przyjaciółki? Blondynka nie chciała pokazywać jej rodzinnego domu. Nie czuła się na to gotowa. Pragnęła nie ukrywać niczego przed Levy, ale wiedziała, że tak się nie da. Sama nie wiedziała, jak zareaguje będąc tam. Dlatego zdecydowała się pójść tam sama.

1 komentarz:

  1. Ja chce wiedzieć co się stanie z Gajeelem! Ale to już! >.< Co ile piszesz rozdziały? Mam nadzieję, że to będzie jakaś większa akcja ^^ Mój Gajeeluś <3 Życzę weny ^^

    ~Wikunia

    OdpowiedzUsuń