To jest nieco inne. Przede wszystkim nie będzie tu tylko paringu Gajeel x Levy, ale wszystkie moje ulubione z Fairy Tail... zresztą... wyjdzie w praniu xD
W Fairy Tail rozpoczął się zwyczajny dzień. Na razie
odbyło się bez burd czy kłótni. Cana siedziała na jednym ze stołów, tuląc do
siebie beczkę z alkoholem. Popijała z
niej często. Może nazbyt często. Ale Cana miała mocną głowę. Laxaus siedział na
piętrze i opierał się łokciami o parapet. Mira jak zwykle stała za ladą. Wielu
magów stało przed tablicą ogłoszeń. Jedynie Gray i Natsu jak zwykle kłócili
się. I jak zwykle zostali rozdzieleni przez Erzę.
- Idziemy na jakąś misję? – zaproponował Smoczy Zabójca.
- Mhm! – zgodziła się ochoczo Lucy.
Dziewczyna jak zawsze była pełna zapału. Jej dobry humor
szybko udzielił się Erzy. Scarlet z uśmiechem przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Aye sir! – poparł pomysł Happy.
Piątką udali się do tablicy z ogłoszeniami. Poszukali
chwilę jednego, które pasowałoby im wszystkim.
- Weźmy to – bardziej stwierdził, niż zaproponował Natsu,
sięgając po ogłoszenie.
- Płonący Tyłku, kto powiedział, że się zgadzamy?
–zaoponował Gray.
- Ja Miętówko. Zresztą, zgadzacie się, prawda? – spojrzał
z nadzieją na Lucy i Erzę.
Dziewczyny jednakże milczały. Wolały przeczekać ich
kłótnię, bez stawania po czyjejkolwiek stronie. Gray zdjął płaszcz. Widząc to,
dziewczyny jednak postanowiły się wtrącić i zwróciły mu na to uwagę.
- Chcesz się bić Miętówko? – spytał Natsu z zapałem.
Smoczemu Zabójcy pojawiły się płomienie wokół dłoni. Gray
zdjął też spodnie i w samych bokserkach odparł.
- Dawaj narwańcu.
- Zniszczycie gildię. Znowu – stwierdziła Lucy tak, że
tylko Erza ją usłyszała.
Tytania uśmiechnęła się. Obie wiedziały, że jeśli sprawy
potoczą się zbyt dobrze, to Scarlet powstrzyma ich obu. Natsu nie trzeba było
dłużej namawiać. Rozpoczęli walkę. Natsu zaatakował jako pierwszy. Lodowy Mag
jednakże umknął i atak trafił Evergreen. Wróżka rzuciła sporą wiązanką
przekleństw i natychmiast ugasiła płonące włosy. Chwyciła jedną z „dziecinek”
Bixlowa i rzuciła nią Erzie w głowę. Zirytowana Tytania zostawiła truskawkowe
ciasto, które jadła i przerażającym wzrokiem ogarnęła szybko salę. Dostrzegła
wrednie uśmiechniętą Evergreen. Scarlet ruszyła w jej stronę, jednocześnie
dokonując podmiany. Na razie miała na sobie zwykłą zbroję i niebieską
spódniczkę. Wraz z Evergreen dołączyły do walki. Wkrótce pojawił się Elfman.
- Walki są dla prawdziwych mężczyzn! – stwierdził
tubalnym głosem i rzucił się w wir.
Juvia dopingowała Gray’a, ukryta za filarem. Niedługo
prawie wszyscy włączyli się do walki. Mirajane stojąca za ladą przyglądała się
temu z uśmiechem. Zwykły dzień w gildii. Znowu rozróba i to od samego rana. I
jak zwykle zaczęło się od Gray’a i Natsu. Lucy unikając przypadkowych ataków,
dotarła do tablicy. Chwyciła jakieś pierwsze lepsze ogłoszenie z marną opłatą i
skierowała się do samotnie siedzącej postaci. Jako jedyna, ta wydała jej się
odpowiednia. Dziewczyna siedziała zamyślona. Lucy wyczuła, że przyjaciółka jest
smutna. Podeszła więc do niej i położyła z uśmiechem kartkę na stole.
- Ohayo Lucuś – powiedziała uśmiechając się sztucznie.
Mag Gwiezdnych Duchów znała ją jednak zbyt dobrze.
Złożyła ofertę i włożyła ją sobie za pasek. Wstała i siłą wyciągnęła opierającą
się Levy z budynku gidii. Droy i Jet rzucili się by pomóc niebieskowłosej, ale
stalowe i przerażające spojrzenie Lucy odwiodło ich od tego pomysłu. Zaciągnęła
ja do parku. Całą drogę Levy szła smętnie z opuszczoną głową. Usiadły z dala od
ludzi, pod pięknym drzewem wiśni. Levy spojrzała na Lucy zdziwiona.
- Pomyślałam, że mówienie o tym może być dla ciebie
trudne w gildii – wytłumaczyła jej blondynka.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko i prawdziwie. Po raz
pierwszy tego dnia. Lucy zdecydowanie za dobrze ją znała. Teraz też nie
naciskała. Levy wiedziała, że może liczyć na wsparcie przyjaciółki, bez
mówienia jej czegokolwiek. Z drugiej strony, dziewczyna chciała się komuś
wygadać. A Lucy czekała z lekkim uśmiechem. Levy wiedziała, że Mag Gwiezdnych
Duchów nikomu nie powtórzy jej słów. Zresztą… nawet jeśli nie pomoże w jakiś
fizyczny sposób, to bycie dobrym słuchaczem, samo w sobie jest pomocne.
- Chodzi o
Gajeela – zaczęła Levy cicho. – Jakimś czas temu uświadomiłam sobie, że go
kocham. Zawsze jest dla mnie miły i opiekuńczy. Zawsze mnie broni. Ostatnio
nawet zabierał mnie ze sobą na misje. Ale on zniknął parę dni temu. Odszedł bez
słowa.
Levy rozpłakała się. Lucy natychmiast lekko ją objęła i zaczęła
uspokajająco i pocieszająco gładzić po głowie. Siedziały tak dość długo. Tak
naprawdę, do momentu, gdy Levy całkiem się nie uspokoiła.
- Co powiesz
na wspólną misję? Tylko my dwie? – zpytała Lucy z lekkim uśmiechem. – Będziemy
miały więcej czasu na rozmowę. Poza tym zapowiada się zabawnie. Może to pomoże
ci się odprężyć? I przestać być smutną? A na koniec zrobimy sobie babski
wieczór. Też same.
Levy zgodziła się bez wahania i lekko uśmiechnęła. Jeśli
cokolwiek mogło poprawić jej humor, to tylko towarzystwo przyjaciółki. No i
dobra zabawa. Lucy wyjęła więc zza paska, lekko pogniecioną już kartkę.
Rozprostowała ją z uwagą i przeczytała razem z Levy. Oczy blondynki zabłysły z
ekscytacji, zresztą jak zawsze przed misją. Razem przebiegły się do żeńskiego akademika.
Levy szybciutko zapakowała zapas ubrań i szybkoczytające okulary. Już w lepszym
humorze, skierowały się do domu Lucy. Obecność blondwłosej przyjaciółki już
poprawiła Levy nastrój. Nad Magnolią świeciły już gwiazdy, gdy rozmawiając i
śmiejąc się, wreszcie weszły do jej domu. Zastały tam typowy dla Lucy widok.
Natsu zasnął opierając się głową o blat stołu. Lucy po cichu przyzwała
Capricorna. Gwiezdny Duch najdelikatniej
jak mógł, przeniósł śpiącego chłopaka na kanapę. Przyjaciółki szybko się przebrały
i położyły obok siebie na łóżku w sypialni Lucy. Długo jeszcze rozmawiały, nim
obie znużył sen. Rano obudziły je ciepłe promienie słońca. Lucy otworzyła oczy
jako pierwsza. Wstała, uważając by nie zbudzić śpiącej przyjaciółki. Sprawdziła
jeszcze, czy Natsu śpi na kanapie. Potem zrobiła śniadanie im trojgu, a dla
Happy’ego znalazła jakąś rybkę. Gdy wszystko było już gotowe i czekało na
stole, Lucy poszła do Smoczego Zabójcy. Obudziła go delikatnie.
- Wstawaj Natsu – powiedziała ciepło z uśmiechem.
Chłopak powoli otworzył zaspane oczy. Gdy skojarzył
fakty, spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się krzyków i „kopniaków Lucy”.
Tak się jednak nie stało. Poza tym, zasnął przy stole, a obudził się na
kanapie…
- Natsu bądź w miarę cicho. Levy jeszcze śpi –
powiedziała szeptem.
- Levy ? –
zdziwił się. – A co ona tu robi? – po czym ciszej pod nosem dodał – mnie to
nigdy nie zaprosiłaś.
Dziewczyna jednak to usłyszała, ale postanowiła nie
skomentować.
- Jedziemy na misję – zaczęła, nerwowo wyłamując palce.
Natsu spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.
- Kiedy i gdzie? – spytał tylko.
- Natsu… nie zrozumiałeś mnie… Jadę tylko z Levy.
Dziewczyna widocznie posmutniała. Cieszyła się na wyjazd
z Levy, ale nigdy wcześniej nie rozdzielała się z przyjacielem. Różowłosemu
zrzedła mina.
- Ale jak to? – oburzył się. – Nigdy wcześniej się nie
rozdzielaliśmy!
- Wiem. Przepraszam Natsu. Weź jakąś misję z Erzą i
Gray’em. Szybko wrócę.
- Ale ja nie chcę z nimi. Tylko z tobą – marudził dalej.
Lucy uśmiechnęła się lekko i pogłaskała go delikatnie po
policzku.
- Wytrzymasz. To tylko jedna misja.
Po czym wstała i poszła do sypialni, obudzić Levy.
Niebieskowłosa natychmiast się obudziła. Razem poszły do kuchni, po drodze
zabierając Natsu. Szybko zjedli śniadanie. Dragneel mimowolnie obrzucał
nieprzyjaznym spojrzeniem. Potem dziewczyny szybko się przygotowały i były
gotowe do wyjścia. Lucy w swoim typowym stroju – niebieskiej spódniczce, białej
koszulce odkrywającej brzuch i niebieskim bolerku. Na ramię miała zarzuconą
podróżną torbę, a na biodrach przewieszony pas z kluczami i biczem. Obok niej
Levy z identyczną torbą, a krótkich dżinsowych spodenkach i
biało-niebieskim topie. Włosy
przewiązała żółtą wstążką. Wyszli we trójkę. Natsu uparł się, by odprowadzić je
na stację. Levy wsiadła do pociągu. Nim Lucy poszła w jej ślady, chłopak złapał
ją za rękę i przyciągnął do siebie. Mocno ją przytulił, wdychając zapach jej
włosów. Dziewczyna, najpierw zaskoczona, odwzajemniła uścisk.
- Nie zrób sobie nic, dobrze? Nie będzie mnie przy tobie,
więc nie będę mógł cię obronić – powiedział cicho.
- Obiecuję – zaśmiała się cicho. – Nie musisz się o mnie
martwić.
- I tak będę.
Puścił ją. Dziewczyna z
uśmiechem wsiadła do pociągu. Stanęła w korytarzu przed przedziałem, gdy obok
niej znów znalazł się Natsu. Już zamierzała go spytać, co on robi. W końcu
pociąg miał za chwilę odjechać, a Dragneel miał chorobę lokomocyjną. Natsu
pocałował ją lekko w usta. Lucy stała jak zamurowana, a Levy, widząca to z
przedziału, zakryła usta dłońmi. Rozległ się dźwięk symbolizujący odjazd
pociągu. Natsu uśmiechnął się szeroko. Zaklął cicho i wyskoczył przez okno.
Pociąg ruszył. Lucy, która otrząsnęła się ze zdziwienia, wychyliła się przez
okno i pomachała mu. A on czekał na stacji, dopóki pociąg nie zniknął mu z
oczu. Czuł w sercu dziwny niepokój co do Lucy i tej misji, ale nie ruszył za
nią. Powiedziała, że chce jechać sama z Levy. A on nie zamierzał śledzić jej na
siłę. Wiedział, że gdyby tak zrobił, skończyłoby się to pewnie kłótnią i
separację od niej. A tego nie chciał. Bądź co bądź, przed chwilą w pokręcony
sposób pokazał jej, że ją kocha. Uśmiechnął się zamyślony, a zarazem niepewny
jej odpowiedzi.
Lucy usiadła naprzeciw Levyy. Niebieskowłosa uśmiechnęła
się, patrząc na nią znacząco. Lucy nadal była w szoku i mimowolnie dotknęła ust
opuszkami palców. Na jej twarzy wykwitł delikatny uśmiech, a na policzkach
prawie niezauważalne rumieńce. To Levy przerwała ciszę.
- No nie dziw się tak! – zaśmiała się szczerze.
- Czemu? – spytała nieco zdziwiona blondynka.
- Z daleka
widać, że od dość dawna, wy dwoje macie się ku sobie – odparła Levy głosem,
jakby to było oczywiste.
Lucy spojrzała na nią. Zastanawiała się, czy to
rzeczywiście prawda. Niemniej jednak czekała na wyjaśnienia Levy.
Niebieskowłosa westchnęła ciężko z uśmiechem.
- Jak
byliśmy mali – zaczęła – to Lisana i Natsu przyjaźnili się. Wszyscy byliśmy
niemal pewni, że jak podrosną, to będą razem. Potem zdarzył się ten wypadek z
Edolas. Jednak po powrocie najmłodszej siostry Strauss, Natsu zaczął traktować
ją tylko jako przyjaciółkę. Trochę mi żal Lisany. Ona nadal go kocha. A Natsu?
Świata poza tobą nie widzi. Jestem pewna, że prosił cię byś na siebie uważała.
No i pocałował cię.
Lucy chcąc nie chcąc, musiała się z nią zgodzić. Levy
spojrzała na nią zaciekawiona.
- A czy on podoba się tobie?
Lucy zarumieniła się jeszcze bardziej.
- No… nie
wiem – odparła szczerze. – Traktuję go jak najlepszego przyjaciela. Mówię mu
prawie wszystko. I choć często się kłócimy, cieszę się, że jest blisko. Wydaje
mi się… że też go kocham.
Levy uśmiechnęła się lekko i złapała przyjaciółkę za
dłonie.
- To
fantastycznie – stwierdziła niebiesko włosa, ściskając dłonie przyjaciółki. –
Bylibyście… ba będziecie piękną parą.
Lucy zaoponowała niemal od razu, ale nie było to silne
zaprzeczenie.
- Nie wiem. Wszystko zależy od niego.
- Nie prawda
– odparła Levy. – Od ciebie. On już ci pokazał, co czuje. Teraz ty musisz albo
zaakceptować jego uczucia, albo je odrzucić.
Lucy spojrzała na nią, jakby odpowiedź była oczywista.
Zbyt oczywista by nawet pytać. W podobnej atmosferze minęła im reszta podróży.
Przez cały czas rozmawiały o możliwym związku Lucy. W mieście znalazły sobie
jakieś lokum. Choć Levy o tym nie wiedziała, znajdowały się w mieście,
niedaleko którego znajdowała się rodowa posiadłość Lucy. Po śmierci ojca,
posiadłość trafiła w jej ręce. Ostatecznie jednak tam nie zamieszkała, choć
służba cały czas pracowała. Na terenie posiadłości znajdowały się groby zarówno
jej matki, co od niedawna także ojca. Zamierzała odwiedzić je sama. Do końca
dnia chodziły po mieście rozmawiając o wszystkim i nabywając potrzebne na misję
rzeczy. Misję, którą postanowiły zgodnie rozpocząć jutro. Wieczorem szybko
przygotowały się do spania. I tu tkwił pierwszy problem. Skoro spały w jednym
pokoju, to jak Lucy miałaby wyjść, nie budząc przy tym przyjaciółki? Blondynka
nie chciała pokazywać jej rodzinnego domu. Nie czuła się na to gotowa. Pragnęła
nie ukrywać niczego przed Levy, ale wiedziała, że tak się nie da. Sama nie
wiedziała, jak zareaguje będąc tam. Dlatego zdecydowała się pójść tam sama.
Ja chce wiedzieć co się stanie z Gajeelem! Ale to już! >.< Co ile piszesz rozdziały? Mam nadzieję, że to będzie jakaś większa akcja ^^ Mój Gajeeluś <3 Życzę weny ^^
OdpowiedzUsuń~Wikunia