Soul wyszedł ze szkoły zarazo lekcjach. Towarzyszyły mu
dwie nowe i Black Star. Brunetka o imieniu Emily, albo tak przynajmniej się
białowłosemu zdawało, chwyciła go pod rękę i z uśmiechem o czymś opowiadała.
Black Star odpowiadał jej i tej drugiej z uśmiechem lub zabawnymi anegdotkami o
sobie i innych. Cały czas podkreślał, że kiedyś przewyższy Boga.
~ Zawiodłeś ją Soul.~
Odezwał się niechciany głos w jego głowie. Spodziewał
się, że chochlik znów spróbuje przejąć kontrolę nad jego ciałem. Ostatnim razem
nawet by mu się to udało, gdyby nie Maka. Tym razem nie poczuł jednak nic. W
głowie tylko echem odbijała się wiadomość pozostawiona przez demona. Soul nie
zrozumiał jej. Ani za pierwszym razem, ani gdy o niej rozmyślał. Nie był
idiotą, ale może po prostu nie chciał zrozumieć? Tak zawsze jest łatwiej. Gdy
zakończyła się lekcja ze Steinem miał cichą nadzieję, że dziewczyny do nich
dołączą. One jednak rozmawiając ze sobą odwróciły się i odeszły. O tak. On,
Soul Eater Evans nigdy nie zrozumie dziewczyn. Sarma wpadła na niego z
rozpędem. Oparła dłonie o uda i próbowała złapać oddech. Wyglądała jakby
przebiegła porządny maraton, a nie kilka pięter. Soul spojrzał na nią z
politowaniem i znudzeniem. Ta dziewczyna miała coś w sobie… coś co go cholernie
irytowało. Jednakże postanowił zachować pozory i uśmiechał się, czasem nawet
słuchając tego co mówi. Przypominało mu się ględzenie Maki. Jego mistrzyni
zawsze coś mówiła. Czasami wytykał jej to, że jest straszną gadułą, ale tak
naprawdę lubił słuchać jej głosu. Często też z ochotą włączał się do rozmowy. Z
tą nową było inaczej. Zupełnie inaczej. W końcu Sarma wydusiła z siebie to, co
wydusić chciała.
-
Poszlibyśmy pozwiedzać razem miasto? Nie orientuję się gdzie co jest –
rozłożyła bezradnie ręce – dlatego potrzebuję doświadczonego przewodnika.
Spojrzała na niego z prośbą w oczach. Zmierzwiła mu włosy
i pociągnęła za rękę ku schodom. Soul wyrwał się niemal natychmiast, jakby
dotyk dziewczyny go parzył. Pamiętał jak Maka zawsze go gdzieś ciągnęła.
Udawał, że go to nie bawi i że się nudzi. Czasami pozwalał jej myśleć, że jego
też to interesuje. Chciał sprawić jej przyjemność. Nie chciał by wiedziała, że
ceni sobie jej towarzystwo, nawet jeśli miałby łazić z nią po nudnych miejscach
zamiast grać z chłopakami w koszykówkę. Białowłosy nie wiedział, że Maka
dokładnie wie, kiedy coś mu się nie podoba. Chłopak zdziwił się. Tyle czasu
spędzał ze swoją mistrzynią, a praktycznie nigdy o tym nie rozmyślał. Nowa
podeszła do niego zmartwiona.
- Co się stało Soulciu? – spytała zatroskana.
Soulciu? Co to miało do cholery być?! Nawet Maka tak na
niego nie mówi. Choć zdarzały się sytuacje, że mogłaby. Wiedziała jednak, że
tego nie lubi, więc nie zdrabniała jego imienia. Poza tym… troska i
opiekuńczość tej dziewczyny były zupełnie inne niż te, które występowały u
Albarn. Główna różnica polegała na tym, że uczucia młodej mistrzyni kosy były…
szczere.
- Nie nazywaj mnie tak nigdy więcej – warknęła kosa – idę
do domu.
Wsadził ręce do kieszeni kurtki i ruszył przed siebie,
nie czekając na odpowiedź.
- Odprowadzę cię – zaoferowała się od razu Sarma.
- Nie – odpowiedział jej bezlitośnie Soul.
Nie miał najmniejszej ochoty na jej towarzystwo. Poza
tym, ten wieczór miał spędzić z Maką. Mieli obejrzeć jakiś horror, który on
miał wybrać. Docenił to, bo wiedział jak dziewczyna boi się takich filmów.
Tymczasem słońce zbliżało się już ku horyzontowi, a jego nadal nie było w domu.
Myślał, a może nawet miał nadzieję, że Maka się o niego martwi. Sarma nie
zrezygnowała tak łatwo. Był to typ upartej i irytującej osóbki. Szła obok niego
i cały czas coś mówiła.
- Jaki jest twój ulubiony kolor?
Nie doczekawszy się odpowiedzi od Soula, sama jej
udzieliła.
- Pewnie
biały. W końcu nie przefarbowałbyś włosów, gdybyś nie lubił tego koloru. A może
czerwony? Przecież taki tatuaż musiał boleć.
- Daj mi
spokój do diabła – wrzasnął Soul. – Wkurzasz mnie, więc lepiej idź stąd.
Dziewczyna
rozpłakała się i odbiegła.
- Mój
ulubiony kolor? – zastanowił się chłopak. Przypomniał sobie kolor oczu Maki –
Zielony.
Nie żałował tego co zrobił. Wręcz przeciwnie. Cieszył
się. Choć sam nie wiedział, co zrobiłby, gdyby to Maka płakała. Zabiłby osobę,
która ją do tego stanu doprowadziła. A gdyby on był przyczyną jej płaczu?
Prawdopodobnie by sam siebie znienawidził. Dotarł do drzwi i delikatnie je
pchnął. Otworzyły się bez problemu. Pewnie Maka była już w domu. Nie było jej
ani w salonie, ani w kuchni. Telewizor nie nagrzał się od długiego oglądania.
Łazienka też była pusta. Soul odnalazł swoją przyjaciółkę wśród sterty książek.
Zasnęła. Mamrotała coś niespokojnie przez sen. Białowłosy wziął ją delikatnie
na ręce i położył ją w jej łóżku. Przykrył ją kołdrą i przyjrzał się jej. Nie
była spokojna w czasie snu. Pewnie miała jakiś koszmar. Ale gdyby tak było,
powiedziałaby mu. Prawda? Już kierował się ku drzwiom, gdy usłyszał cichą
prośbę.
- Soul nie odchodź. Boję się.
Chłopak natychmiast się odwrócił. Maka nie obudziła się.
Mówiła przez sen. Postanowił spełnić jej prośbę. Westchnął więc i usiadł na
łóżku, opierając plecami o ścianę. Dziewczyna przesunęła się tak, by położyć
głowę na jego brzuchu. Spała. O wiele spokojniej niż wcześniej. Soul patrzył na
nią całą noc. Chciałby z nią być, ale czuł, że to może być dla niej
niebezpieczne. Czarna krew cholernie utrudniała mu życie. Dlatego pozostawał jej
przyjacielem. Wtedy mógł być blisko niej, a ona była bezpieczna. Jak to
powiadają i wilk syty, i owca cała. Zaczął ją leniwie głaskać po włosach. Maka
odprężyła się zupełnie. Przestała też mamrotać. Może w końcu jej koszmar się
skończył?
Geeeniaaalneee
OdpowiedzUsuńI love it<3
OdpowiedzUsuń