Wiem, że długo nie było... hontoni gomenasai. ;c
Ale już jest xD
Następne będą; Alice Madness Returns, Soul Eater i one shot z Vocaloidami taki trochę psychiczny xD
Enjoy i piszcie w komentarzach czy się podoba.
Większość pracy wykonała służba Ciela. Choć to za dużo
powiedziane. Aby być szczerym musiałbym powiedzieć, że to Sebastian przygotował
bal. Reszta służby starała się pomóc, ale dziwnym trafem wychodziło im to
dokładnie na odwrót. Mimo wszystko zdążyli na czas. I teraz staliśmy razem na
schodach, naprzeciw wejścia do posiadłości Phantomhive. Ja nieco wyżej, oparty
ramieniem o balustradę. Miałem na sobie to co zwykle. Krótkie, brązowe
spodenki, białą koszulę, wysokie do kolan, sznurowane buty i fioletowy płaszcz.
Ciel również niezbyt przejął się własnym wizerunkiem i miał na sobie strój
identyczny jak ja, tyle, że z granatowym płaszczem. Przyglądałem mu się z
uśmiechem. Wiedziałem, że nie chciał tego balu. Nie przepadał za nimi. Zdawałem
sobie sprawę, iż urządził go tylko dlatego, iż mu to zaproponowałem. Widziałem
jak witał wszystkich po kolei. Musiał, w końcu był gospodarzem. Ale jego mina
także nie wyrażała pozytywnych uczuć. Był niezwykle poważny. Jak zwykle
zresztą. Ja tylko przechodziłem leniwie wzrokiem po ich nudnych twarzach, lekko
przekrzywiając głowę. Aż w końcu coś się zmieniło. Przez wielki drzwi wpadła
rozpłakana blondynka. Była mniej więcej w naszym wieku. Czułem, że powinienem
ją kojarzyć. Zamiast rozmyślań jednak wolałem się jej przypatrzeć. Włosy spięła
w dwie kitki i dodatkowo założyła niewielki kapelusik. Suknia była bogato
zdobiona i wykonana całkowicie z różu i bieli, przeplatanych błyszczącą nicią.
Prychnąłem cicho. Jak na razie, tylko ona przyszła w tak ozdobnym stroju.
Dziewczyna podbiegła do Ciela i przytuliła go mocno. Muszę się szczerze
przyznać, że poczułem ukłucie zazdrości, gdy Phantomhive odwzajemnił delikatnie
uścisk. Ale nie mogłem nic na to poradzić, więc tylko odwróciłem głowę.
Niebieskooki szybko jednak cofnął się i zaprosił dziewczynę na bal. Zanim
odeszła, chwycił ją delikatnie za nadgarstek.
- Musimy później porozmawiać – powiedział cicho.
Wiedziałem, że tylko nasza trójka to usłyszała. Elisabeth
uśmiechnęła się szeroko. Jeśli to była narzeczona Ciela, to niedługo zdziwi się,
jak bardzo jej marzenie o małżeństwie okazało się ulotne. Ciel przywitał resztę
gości. Gdy byli już wszyscy zaproszeni, Ciel odwrócił się do mnie.
- Idź się zabawić Trancy. Porozmawiam z Elisabeth i do
ciebie dołączę.
Wyczułem w jego głosie jakąś nutkę ciepła. Doceniłem to.
Wobec wszystkich innych taki surowy i stanowczy, wobec mnie zupełnie inny.
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową. Radosnym krokiem skierowałem się ku wyżej
kondygnacji. Ciel zaś ruszył do wyznaczonego pokoju, w którym miała odbyć się
rozmowa z jego przeszłą narzeczoną. Mnie jednak ogarnęły wątpliwości. To nie
tak, że nie wierzyłem Cielowi. Po prostu… nie wiedziałem, co tam mogło się
stać. Zresztą… ciekawski i wścibski byłem z natury. No i przekorny. Uwielbiałem
robić ludziom na przekór. Tylko po to, by ich zdenerwować. Ale z Cielem było
inaczej. Nie chciałem dać mu szansy do ponownego znienawidzenie mnie. Dlatego
też, teraz miałem ciężki wybór. Postanowiłem jednak podążyć za swoimi nawykami.
Lekko się uśmiechając, zszedłem bezszelestnie i poszedłem za młodym hrabią.
Skryłem się za rogiem, gdy dostrzegłem zbliżającego się Sebastiana.
Przyglądałem się scenie z ukrycia. Lokaj niespodziewanie przyparł Ciela do
ściany. Niebieskooki nie zareagował. Przez chwilę poczułem na sobie jego
spojrzenie, ale uznałem, że to przecież niemożliwe by mnie zauważył.
Phantomhive spojrzał bez emocji na lokaja. Sebastian zaś stracił swój wygląd
idealnego lokaja, o który dbał w równym stopniu co Claude. Doprawdy, demony są
żałosne. Poniżają się aż tak bardzo tylko po to, by zjeść czyjąś duszę. Nie
wiem, czy gra jest warta świeczki. Jednakże, skoro wszystkie one tak robią, coś
w tym musi być. Tymczasem przerwałem rozmyślania i przysłuchałem się rozmowie.
- Paniczu, nie podoba mi się, że coraz więcej czasu
spędzasz z Trancym. A ten bal?
- To moje wybory.
W przeciwieństwie do rozemocjonowanego, jak na demona,
głosu Sebastiana, głos Ciela był cichy i spokojny. To jednak tylko dodatkowo
rozwścieczyło lokaja. W tym momencie uświadomiłem sobie, skąd znam tę scenę.
Ciel poigrywał z Sebastianem tak, jak ja z Claude. Uśmiechnąłem się lekko.
- Paniczu… - głos lokaja się załamał.
Zdziwiłem się. Jak demon mógł stracić opanowanie do tego
stopnia? To żałosne! Do tego nachylił się nad Cielem, zupełnie jakby chciał go pocałować.
- Kocham…
Lokaj nie dokończył tej wypowiedzi. Ciel kopnął go z
całej siły w kolano, przez co demon odsunął się nieco. Potem wymierzył mu
siarczysty policzek.
- Demony nie potrafią kochać. Ogarnij się. Udam, że nie
było tej sytuacji.
Powiedział to swoim zwykłym, władczym tonem, ale nawet
mnie przeszły ciarki. Zastanawiałem się, co czuł Sebastian, klękając wtedy
przed nim.
- Wybacz paniczu. To się więcej nie powtórzy.
- Wiem to.
Zapadła pełna napięcia chwila ciszy. W końcu lokaj wstał
i oddalił się w tylko sobie znanym kierunku. Pewnie poszedł obsłużyć gości. Ale
Ciel nadal stał w tamtym miejscu i patrzył w ścianę przed sobą. Przełknąłem
cicho ślinę i obróciłem się na pięcie by wyjść. Miałem nadzieję, że mnie nie
zauważył, ale i ona szybko zgasła.
- Idziesz nie w tę stronę Trancy.
Odwróciłem się nagle, zupełnie zapominając, że miałem się
cicho zachowywać. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wiem, że przysłuchiwałeś się całej rozmowie.
Po tych słowach już wiedziałem, że nie ma co zaprzeczać.
Tak już po prostu było. Wyszedłem z kryjówki i podszedłem do niego. Razem
ruszyliśmy w milczeniu, ku salonowi, w którym czekała Elizabeth. To ja
przerwałem ciszę, która między nami zapadła.
- Więc… demony nie mają uczuć? – spytałem cicho.
Jeśli to byłaby prawda, to wyznanie Ciela byłoby
kłamstwem. On jednak bez wahania odparł.
- Tak.
Zamilkłem ponownie. Uwierzyłem w sen, bo rzeczywistość
była zbyt bolesna. Nawet nie zauważyłem, kiedy zwolniłem. W końcu zatrzymałem
się, a po moich policzkach cicho spłynęły łzy. Ciel zauważył to. Natychmiast
podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Objąłem go, chowając twarz w
zagłębieniu na jego ramieniu. A on wkrótce zaczął delikatnie i uspokajająco
gładzić mnie po włosach.
- Czemu beczysz Trancy? – spytał ciepło.
Minęła chwila nim mogłem wydusić z siebie choć słowo.
- Przez to co powiedziałeś.
- Że demony nie mają uczuć?
Skinąłem twierdząco głową. Czułem, że głos by mi się
załamał. Ciel tylko się zaśmiał cicho.
- Bo taka
jest prawda. Ale ja… jestem anomalią. Bo widzisz… stałem się demonem przez
twoje życzenie. Dlatego potrafię odczuwać ludzkie emocje, lub chociaż ich
namiastki.
Robi się ciekawie ^^ Czekam na następną notkę ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne ;* Kiedy następna część?
OdpowiedzUsuńKolejna część będzie dopiero za jakiś tydzień ;c
OdpowiedzUsuńWybacz, ale na razie mam egzamin, do którego muszę się przygotować, ale mam nadzieję, że czekanie cię nie zniechęci xD
Nom to dawaj ten 4 :D
UsuńBędzie jutro zaraz po tym jak wrócę z egzaminu :D
Usuń