I jest :D
Izaya siedział tak dość długo. Znacie to uczucie, gdy
sytuacja, w której się znaleźliście jest tak beznadziejna, że ma się ochotę
usiąść i zaśmiać? Orihara tak się właśnie czuł. I w takim stanie zastały go
bliźniaczki. Weszły do domu radosnym krokiem, a pierwszą rzeczą, która przykuła
ich uwagę, był ich brat. Siedział oparty o ścianę. Ręce oplótł wokół kolan i
ukrył twarz. Nie były pewne, czy śmieje się, czy płacze. Rzuciły więc torby i
usiadły po jego obu bokach. Mocno go przytuliły. Informator przestał się śmiać
i wstał. Poszedł do swojego domowego biura by trochę popracować. Liczył, że
chociaż to zajęcie, oderwie jego myśli od tego, co zrobił i kogo stracił. Kuru,
chcąc mu pomóc, zadzwoniła po Shinrę. Gdy tylko lekarz podziemia przekroczył
próg ich domu, bez słowa skargi porzuciły oglądanie telewizji i poszły do
swoich pokoi. Shinra wyciągnął Izayę do salonu i usiadł na kanapie. Brunet zaś
zajął fotel. Nogi przerzucił przez podłokietnik i patrzył na przyjaciela spod
okularów.
- Co się stało Izaya? – lekarz przerwał ciszę, która
powoli robiła się niezręczna.
Orihara tylko machnął ręką. Wiedział, że ma niewiele
masek, które działają przed Shinrą. Znali się zbyt długo. Zresztą, teraz go to
nie obchodziło. Uśmiechnął się smutno.
- Posłuchałem twojej rady Shinra – odparł cicho.
Wątpił, że Shinra zrozumie jego uczucia. Że zrozumie, co
nim kierowało. Dlatego nie zamierzał mu o tym wszystkim mówić. Ale ogół
historii, lekarz złapał już z tego pierwszego zdania. I poczuł się winny. Izaya
wyczytał to z jego oczu. Uśmiechnął się lekko. Tym razem szczerze.
- Wyluzuj Shinra. Po prostu muszę ponieść konsekwencje
swoich czynów.
Mimo iż Izaya był pewny, że da sobie sam radę, tydzień
minął mu nudno i koszmarnie. Przez cały czas siedział w domu. Nie pracował.
Wyłączył telefon i zamknął domowy gabinecik. Całymi dniami tylko leżał na
kanapie i czytał książki. Dopiero po tygodniu stwierdził, że zbyt długo nie
widział swoich kochanych ludzi. Oczywiście… był też drugi powód. Bliźniaczki
miały dużo nauki i poprosiły go, by poszedł do Russian Sushi. Po krótkiej
namowie Izaya się zgodził. Ubrany był jak zwykle. Zachowywał się jak zwykle.
Tylko jego oczy mówiły coś innego. Wszystko potoczyło się nadzwyczaj dobrze.
Nikt mu nie przeszkadzał. Po prostu poszedł do miejsca docelowego. Dopiero, gdy
wychodził z lokalu, dzierżąc w dłoni torbę z jedzeniem, wszystko się zepsuło.
Zobaczył Shizuo. Gdyby sam pozostał niezauważony, nie byłoby problemu. Ale ich
spojrzenia skrzyżowały się. Orihara postawił wszystko na jedną kartę. Wcisnął
Simonowi torbę i zaczął uciekać. Jak zawsze. Jak kiedyś. I tym razem Heiwajima
ruszył za nim. Ale informator nie wiedział najważniejszego. Nie znał powodu,
dla którego blondyn go gonił. Bo wbrew jego oczekiwaniom, nie biegł by go
zabić. Chciał tylko o coś zapytać. A Orihara? Zbyt przejął się tą sytuacją.
Zbyt się ucieszył, że wszystko wygląda normalnie. Przynajmniej z wierzchu.
Dlatego popełnił drobny błąd. Skręcił w jedną uliczkę za wcześnie. W ślepą
uliczkę. Dostrzegł ceglaną ścianę i przełknął ślinę. Spróbowałby przeskoczyć,
gdyby nie dogonił go ex-barman. Blondyn zdecydowanym ruchem pchnął go na
ścianę. Izaya na chwilę stracił dech, gdy jego plecy zderzyły się z szorstką
powierzchnią muru. Shizuo mocno ścisnął jego nadgarstki i docisnął je do ściany
na wysokości twarzy bruneta. Spojrzał na niego spokojnie. I ten wzrok sprawił,
że po kręgosłupie Izayi przebiegł dreszcz. Spodziewał się wściekłości, ciosów,
bólu… a tu? Tylko ten spokojny wzrok.
- Izaya… powiedz mi coś szczerze. Czemu to zrobiłeś?
Orihara natychmiast zrozumiał o co mu chodzi. Przybrał na
twarz swój zwykły, irytujący uśmieszek. Kątem oka spojrzał na niebo. Było
zachmurzone i zbierało się na burzę.
- Bo widzisz
Shizu- chan… - zaczął pewnym głosem. – Chciałem zobaczyć twoją reakcję. Tylko i
wyłącznie dlatego.
Kłamstwo przeszło Izayi przez usta nad wyraz gładko. Choć
czuł straszny ból w sercu, nie dał niczego po sobie poznać. Ale… czy w oczach
blondyna można było dostrzec zawód? Tego Orihara nie potrafił zrozumieć.
- Naprawdę? – spytał.
Orihara skinął głową. Bał się, że głos mu się załamie. A
nie mógł pokazać swoich słabości przed największym wrogiem, którego kochał.
Blondyn uśmiechnął się smutno i puścił go. Odwrócił się i odszedł kawałek.
Wyglądał, jakby chciał zostawić zaskoczonego Izayę samego.
- Co ty robisz? – spytał, lekko zirytowany.
Shizuo odwrócił się. Włożył dłonie do kieszeni i spojrzał
na niego.
- Odchodzę. Widzisz mnie po raz ostatni.
Shizuo myślał o tym przez ten tydzień. Miał dwie opcje do
wyboru, a wszystko zależało od odpowiedzi Izayi, choć informator nawet o tym nie
wiedział.
- Co? – spytał brunet.
W tle zaczęło grzmieć i choć Izaya kochał burzę, chwilowo
ważniejszy był jego rozmówca.
- Wyprowadzam się z Tokio.
Blondyn tłumaczył mu jak dziecku.
- Dlaczego? – kontynuował.
Heiwajima spojrzał na niego zdziwiony. Po co on w ogóle
kontynuował ten temat? Mimo to odpowiedział szczerze.
- Bo nie
mogę znieść życia tutaj. Tego, że cały czas udajesz i nie pokazujesz uczuć.
Tego, że tak bardzo mnie nienawidzisz. Tego, że cię kocham.
Głos mu nie zadrżał. Dalej patrzył pewnym wzrokiem na
Izayę. Oczy informatora powiększyły się ze zdziwienia. Takiego obrotu spraw nie
spodziewał się nawet w marzeniach. Nie widząc z jego strony jakiejkolwiek
reakcji, Shizuo odwrócił się z zamiarem odejścia. Wtedy Izaya odezwał się
cicho. Tak cicho, że jego słowa niemal zostały zagłuszone przez pierwsze krople
deszczu.
- Więc wyjeżdżasz, bo mnie kochasz, a ja cię nienawidzę?
- Tak – stwierdził Heiwajima. – Nawet nie wyobrażasz
sobie, jak bardzo to boli.
Blondyn, trzymając dłonie w kieszeniach spodni, uniósł
głowę w górę i pozwolił, by deszcz spokojnie obmywał jego twarz. Teraz czuł się…
dziwnie. Z jednej strony czuł pustkę, że go stracił. Z drugiej… pewną ulgę? Że
w końcu powiedział m prawdę? Po dłuższej chwili milczenia, Orihara znów się
odezwał.
- A gdybym cię nie nienawidził?
- To i tak byłoby zbyt mało. Nie zniósłbym tego. Widok,
jak kogoś masz… to wszystko… to za dużo.
Izaya zdenerwował się. Podszedł do niego i pociągnął za
nadgarstek, zmuszając do odwrócenia się. Dwaj mężczyźni stali do siebie
przodem. Twarz Shizuo wyrażała zdziwienie, a Izayi lekką irytację i strach.
- A gdybym
ci powiedział, że cię kocham, tylko bałem się powiedzieć ci to, bo bałem się,
że mnie zostawisz? Że cię stracę? Nie rozumiesz? Lepiej było mieć cię za wroga,
niż stracić cię choćby na chwilę.
Shizuo spojrzał na niego, coraz bardziej zdziwiony. Czy to
wszystko było grą, czy prawdą? W głębi duszy wiedział, że Orihara jest szczery.
Blondyn uśmiechnął się szeroko. Rozpadało się na dobre, ale żaden z nich nie
zwracał na to najmniejszej uwagi. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy,
jakby bali się wykonać ten ostatni krok, po którym opadłyby wszystkie maski.
Odkryto by całą prawdę. To ex-barman przełamał się jako pierwszy. Z uśmiechem
na twarzy, przyciągnął do siebie informatora. Nieco niespokojnie i zaborczo,
jakby bał się, że brunet mu ucieknie. Pocałował go, niemal brutalnie wpijając się
w jego usta. A Izaya nie pozostał bierny. Z czystej przekory zaczął walczyć o
dominację w tym pocałunku. Zarzucił blondynowi ręce na szyję i mocniej
przyciągnął. Blondyn zaś trzymał dłonie na jego plecach. Deszcz zupełnie
przestał ich obchodzić, gdy w końcu, obaj byli szczęśliwi, bo pokazali, co
naprawdę czują.
Awww słodko. Tylko nie mów, że to koniec D8
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze jedna część... maxem dwie XD
Usuń