sobota, 25 maja 2013

Part 8 - Uczucia pokazane w deszczu

I jest :D


Izaya siedział tak dość długo. Znacie to uczucie, gdy sytuacja, w której się znaleźliście jest tak beznadziejna, że ma się ochotę usiąść i zaśmiać? Orihara tak się właśnie czuł. I w takim stanie zastały go bliźniaczki. Weszły do domu radosnym krokiem, a pierwszą rzeczą, która przykuła ich uwagę, był ich brat. Siedział oparty o ścianę. Ręce oplótł wokół kolan i ukrył twarz. Nie były pewne, czy śmieje się, czy płacze. Rzuciły więc torby i usiadły po jego obu bokach. Mocno go przytuliły. Informator przestał się śmiać i wstał. Poszedł do swojego domowego biura by trochę popracować. Liczył, że chociaż to zajęcie, oderwie jego myśli od tego, co zrobił i kogo stracił. Kuru, chcąc mu pomóc, zadzwoniła po Shinrę. Gdy tylko lekarz podziemia przekroczył próg ich domu, bez słowa skargi porzuciły oglądanie telewizji i poszły do swoich pokoi. Shinra wyciągnął Izayę do salonu i usiadł na kanapie. Brunet zaś zajął fotel. Nogi przerzucił przez podłokietnik i patrzył na przyjaciela spod okularów.
- Co się stało Izaya? – lekarz przerwał ciszę, która powoli robiła się niezręczna.
Orihara tylko machnął ręką. Wiedział, że ma niewiele masek, które działają przed Shinrą. Znali się zbyt długo. Zresztą, teraz go to nie obchodziło. Uśmiechnął się smutno.
- Posłuchałem twojej rady Shinra – odparł cicho.
Wątpił, że Shinra zrozumie jego uczucia. Że zrozumie, co nim kierowało. Dlatego nie zamierzał mu o tym wszystkim mówić. Ale ogół historii, lekarz złapał już z tego pierwszego zdania. I poczuł się winny. Izaya wyczytał to z jego oczu. Uśmiechnął się lekko. Tym razem szczerze.
- Wyluzuj Shinra. Po prostu muszę ponieść konsekwencje swoich czynów.
Mimo iż Izaya był pewny, że da sobie sam radę, tydzień minął mu nudno i koszmarnie. Przez cały czas siedział w domu. Nie pracował. Wyłączył telefon i zamknął domowy gabinecik. Całymi dniami tylko leżał na kanapie i czytał książki. Dopiero po tygodniu stwierdził, że zbyt długo nie widział swoich kochanych ludzi. Oczywiście… był też drugi powód. Bliźniaczki miały dużo nauki i poprosiły go, by poszedł do Russian Sushi. Po krótkiej namowie Izaya się zgodził. Ubrany był jak zwykle. Zachowywał się jak zwykle. Tylko jego oczy mówiły coś innego. Wszystko potoczyło się nadzwyczaj dobrze. Nikt mu nie przeszkadzał. Po prostu poszedł do miejsca docelowego. Dopiero, gdy wychodził z lokalu, dzierżąc w dłoni torbę z jedzeniem, wszystko się zepsuło. Zobaczył Shizuo. Gdyby sam pozostał niezauważony, nie byłoby problemu. Ale ich spojrzenia skrzyżowały się. Orihara postawił wszystko na jedną kartę. Wcisnął Simonowi torbę i zaczął uciekać. Jak zawsze. Jak kiedyś. I tym razem Heiwajima ruszył za nim. Ale informator nie wiedział najważniejszego. Nie znał powodu, dla którego blondyn go gonił. Bo wbrew jego oczekiwaniom, nie biegł by go zabić. Chciał tylko o coś zapytać. A Orihara? Zbyt przejął się tą sytuacją. Zbyt się ucieszył, że wszystko wygląda normalnie. Przynajmniej z wierzchu. Dlatego popełnił drobny błąd. Skręcił w jedną uliczkę za wcześnie. W ślepą uliczkę. Dostrzegł ceglaną ścianę i przełknął ślinę. Spróbowałby przeskoczyć, gdyby nie dogonił go ex-barman. Blondyn zdecydowanym ruchem pchnął go na ścianę. Izaya na chwilę stracił dech, gdy jego plecy zderzyły się z szorstką powierzchnią muru. Shizuo mocno ścisnął jego nadgarstki i docisnął je do ściany na wysokości twarzy bruneta. Spojrzał na niego spokojnie. I ten wzrok sprawił, że po kręgosłupie Izayi przebiegł dreszcz. Spodziewał się wściekłości, ciosów, bólu… a tu? Tylko ten spokojny wzrok.
- Izaya… powiedz mi coś szczerze. Czemu to zrobiłeś?
Orihara natychmiast zrozumiał o co mu chodzi. Przybrał na twarz swój zwykły, irytujący uśmieszek. Kątem oka spojrzał na niebo. Było zachmurzone i zbierało się na burzę.
- Bo widzisz Shizu- chan… - zaczął pewnym głosem. – Chciałem zobaczyć twoją reakcję. Tylko i wyłącznie dlatego.
Kłamstwo przeszło Izayi przez usta nad wyraz gładko. Choć czuł straszny ból w sercu, nie dał niczego po sobie poznać. Ale… czy w oczach blondyna można było dostrzec zawód? Tego Orihara nie potrafił zrozumieć.
- Naprawdę? – spytał.
Orihara skinął głową. Bał się, że głos mu się załamie. A nie mógł pokazać swoich słabości przed największym wrogiem, którego kochał. Blondyn uśmiechnął się smutno i puścił go. Odwrócił się i odszedł kawałek. Wyglądał, jakby chciał zostawić zaskoczonego Izayę samego.
- Co ty robisz? – spytał, lekko zirytowany.
Shizuo odwrócił się. Włożył dłonie do kieszeni i spojrzał na niego.
- Odchodzę. Widzisz mnie po raz ostatni.
Shizuo myślał o tym przez ten tydzień. Miał dwie opcje do wyboru, a wszystko zależało od odpowiedzi Izayi, choć informator nawet o tym nie wiedział.
- Co? – spytał brunet.
W tle zaczęło grzmieć i choć Izaya kochał burzę, chwilowo ważniejszy był jego rozmówca.
- Wyprowadzam się z Tokio.
Blondyn tłumaczył mu jak dziecku.
- Dlaczego? – kontynuował.
Heiwajima spojrzał na niego zdziwiony. Po co on w ogóle kontynuował ten temat? Mimo to odpowiedział szczerze.
- Bo nie mogę znieść życia tutaj. Tego, że cały czas udajesz i nie pokazujesz uczuć. Tego, że tak bardzo mnie nienawidzisz. Tego, że cię kocham.
Głos mu nie zadrżał. Dalej patrzył pewnym wzrokiem na Izayę. Oczy informatora powiększyły się ze zdziwienia. Takiego obrotu spraw nie spodziewał się nawet w marzeniach. Nie widząc z jego strony jakiejkolwiek reakcji, Shizuo odwrócił się z zamiarem odejścia. Wtedy Izaya odezwał się cicho. Tak cicho, że jego słowa niemal zostały zagłuszone przez pierwsze krople deszczu.
- Więc wyjeżdżasz, bo mnie kochasz, a ja cię nienawidzę?
- Tak – stwierdził Heiwajima. – Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo to boli.
Blondyn, trzymając dłonie w kieszeniach spodni, uniósł głowę w górę i pozwolił, by deszcz spokojnie obmywał jego twarz. Teraz czuł się… dziwnie. Z jednej strony czuł pustkę, że go stracił. Z drugiej… pewną ulgę? Że w końcu powiedział m prawdę? Po dłuższej chwili milczenia, Orihara znów się odezwał.
- A gdybym cię nie nienawidził?
- To i tak byłoby zbyt mało. Nie zniósłbym tego. Widok, jak kogoś masz… to wszystko… to za dużo.
Izaya zdenerwował się. Podszedł do niego i pociągnął za nadgarstek, zmuszając do odwrócenia się. Dwaj mężczyźni stali do siebie przodem. Twarz Shizuo wyrażała zdziwienie, a Izayi lekką irytację i strach.
- A gdybym ci powiedział, że cię kocham, tylko bałem się powiedzieć ci to, bo bałem się, że mnie zostawisz? Że cię stracę? Nie rozumiesz? Lepiej było mieć cię za wroga, niż stracić cię choćby na chwilę.
Shizuo spojrzał na niego, coraz bardziej zdziwiony. Czy to wszystko było grą, czy prawdą? W głębi duszy wiedział, że Orihara jest szczery. Blondyn uśmiechnął się szeroko. Rozpadało się na dobre, ale żaden z nich nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, jakby bali się wykonać ten ostatni krok, po którym opadłyby wszystkie maski. Odkryto by całą prawdę. To ex-barman przełamał się jako pierwszy. Z uśmiechem na twarzy, przyciągnął do siebie informatora. Nieco niespokojnie i zaborczo, jakby bał się, że brunet mu ucieknie. Pocałował go, niemal brutalnie wpijając się w jego usta. A Izaya nie pozostał bierny. Z czystej przekory zaczął walczyć o dominację w tym pocałunku. Zarzucił blondynowi ręce na szyję i mocniej przyciągnął. Blondyn zaś trzymał dłonie na jego plecach. Deszcz zupełnie przestał ich obchodzić, gdy w końcu, obaj byli szczęśliwi, bo pokazali, co naprawdę czują.

2 komentarze: