Co do Yuno i Yukiego może być trochę spoilerów, więc kto nie oglądał Mirai Nikki, niech nie czyta XD
Notka zapowiedziana na 4 maja (urodziny Izayi), ale wrzucam dopiero teraz.
Wyszła beznadziejna, bo taki mam humor.Może kiedyś napiszę do tego poprawkę.
Dziś jeszcze pojawi się zwykłe DRRR dla guitarist.
Mimo to... enjoy
Informator opuścił swoje biuro z szerokim uśmiechem.
Uwielbiał tę pracę, ale zrzędząca Namie potrafiła mu ją całkowicie zepsuć.
Teraz jednak szedł wśród swoich kochanych ludzi. Niemal każdy odsuwał się od
niego. Ale jemu to nie przeszkadzało. Mimo, że ich kochał, wcale nie pragnął by
oni kochali jego. Ale tylko do momentu. Gdzieś w tłumie mignęły mu różowe
włosy. Znał akta tej osoby niemal na wylot. Potwór taki jak Shizu-chan, tylko,
że o wiele piękniejszy. Skocznym krokiem zbliżył się do swojego celu. Jednak
zatrzymał się, gdy dostrzegł jej dłoń splecioną z dłonią jakiegoś chłopaka. Po
raz pierwszy w życiu chciał zamordować swojego ukochanego człowieka, którego
znał tylko z papierów. A z jakiego powodu? To proste… by zwolnić sobie miejsce
u boku różowowłosej.
Yuno Gasai i Yukiteru Amano.
Yuno… tzw. „Druga”. Posiada pamiętnik przyszłości „Dziennik
Yukiteru”. Ma rozdwojenie jaźni, które ledwo co powstrzymuje. Z jednej strony jest
słodką, oddaną i niekiedy zazdrosną dziewczyną. Z drugiej jednak, kryje w sobie
bezwzględność, zimno i wyrachowaną socjopatkę, która doskonale reprezentuje
powiedzenie „Po trupach do celu”. Jako dziecko rodzina wymagała od niej zbyt
wiele. Pragnięto, by zawsze była najlepsza. Jeśli nie spełniała oczekiwań,
kochający rodzice zamykali ją w klatce, gdzie żywili praktycznie tylko trawą,
czy czymś, na czym normalny człowiek nie dałby rady przeżyć. I wtedy w Yuno
obudziła się druga strona. Zabiła własnych rodziców. A jeśli wierzyć pogłoskom,
to w tej czarnej torbie podróżnej ma, oprócz broni, czaszki rodzicieli.
Yukiteru Amano… tzw. „Pierwszy”. Posiada „Losowy
Pamiętnik”. Zginąłby, gdyby nie Yuno.
Izaya prychnął cicho. Taki pamiętnik był zupełnie
niepotrzebny, gdy było się informatorem. Niemniej jednak dostrzegł zmęczenie i
strach na twarzy Yukiteru. I brak blasku na twarzy Yuno. Brak… szczęścia.
Zakręcił się i znalazł przed nimi. Planował dziś powkurzać Shizu- chana, ale to
nie ucieknie. A ta różowo włosa ciekawa istota, owszem.
- Witam – zaczął ze swoim typowym uśmieszkiem.
W oczach
Yuno dostrzegł błysk zaciekawienia. A Yuki zatrząsł się ze strachu. Orihara
tylko siłą woli nie przewrócił oczami.
- Jesteście tu nowi – kontynuował informator. – Dlatego dam
wam małą radę. Uważajcie na automaty. A gdybyście chcieli o coś zapytać, będę
tam.
I podał zdziwionej dwójce adres. Jego ulubiony. Na dachu
tego budynku stało tylu samobójców. A na ostateczny krok, również za jego
namową, zdecydowało się tak wielu. Brunet usłyszał typowy dźwięk. Uchylił się,
a automat z napojami przeleciał kilkanaście centymetrów nad nim. Orihara
uśmiechnął się do Yuno po raz ostatni i zaczął uciekać. Wkrótce na całe
Ikebukuro rozniósł się krzyk pewnego ex-barmana.
- Izaaaaaaayyyyyyyyyaaaaaaaaaaaaaaa.
Orihara z uśmiechem uciekł. A blondyn gonił go, zupełnie
nie zwróciwszy uwagi na uśmiechniętą różowowłosą. Gdy gonitwa mu się znudziła,
Izaya najzwyczajniej dla niego, wskoczył na pierwszy lepszy dach. Stamtąd
niezauważenie przemknął na jego ulubiony budynek samobójców. Ale to, kogo tam
zastał zaskoczyło nawet jego. Zeskoczył z kocią gracją na krawędź dachu i
zaczął po niej swobodnie iść. Od czasu do czasu patrzył na Yukiego, który
śledził go wzrokiem.
- Nie znasz historii tego miejsca? – spytał Izaya.
Jego ciapowaty rozmówca pokręcił przecząco głową. Orihara
uśmiechnął się lekko i wyciągnął do niego rękę. Pomógł mu stanąć na skraju
dachu. A potem? Lekko go popchnął. Yuki krzyknął cicho, przerażony. Informator
przez sekundę rozważał, czy pozwolić mu na upadek, choć ostatecznie chwycił go
za nadgarstek. Ten scenariusz powtarzał się tyle razy, a brunet i tak go lubił.
- Widzisz tę
czerwoną plamę na dole? – spytał. Gdy usłyszał ciche przełknięcie śliny, uznał,
że może kontynuować. – Tylko tyle pozostaje z ludzi, którzy się tu zabijają.
Wystarczy jeden krok i żaden z was nie przeżyje. Pomogłem wielu ludziom
stojącym na tym dachu. Dzięki mnie, wielu spadło.
- Jesteś szalony – wyszeptał tylko. Tak bardzo się bał. A Izaya miał tak świetną zabawę.
- Jestem. A
wiesz, co jest najlepsze? Że z szaleństwem jest jak z grawitacją. Wystarczy
lekko popchnąć. Wspaniałe stwierdzenie. Idealnie pasuje do tej sytuacji.
- Boję się.
- Czego?
Śmierci?
Usłyszałem
nieprzyjemny śmiech.
- Nie…
życia. Życia u boku Yuno.
- Więc się
zabij.
- Boję się.
- Śmierci?
- Tak.
- Przed
chwilą mówiłeś, że życia.
Nim informator usłyszał odpowiedź, drzwi otworzyły się z
trzaskiem i na dach wypadła Yuno. Wycelowała w Izayę broń. Chłopak zagwizdał
cicho.
- To ci nic nie da. Jeśli strzelisz, puszczę twojego
cennego chłopaczka – ostrzegł.
Po jej oczach widział, że Yuki nie jest już kartą
przetargową. Że mimo tego, co razem przeszli, jej miłość do niego wygasła. Ale…
dziewczyna odłożyła broń i kopnęła ją na krawędź dachu. To nierozsądne. Gdyby informator chciał, puściłby Yukiego, chwycił broń i zabił Yuno. Ale nie chciał. Zamiast
tego przyjrzał się jej strojowi. Czarne szpilki i czarna sukienka bez
ramiączek. Wyglądała pięknie. Jeszcze z tymi rozpuszczonymi włosami. Jak
mroczny anioł. Gasai zbliżyła się do nich. Informator widział, że w ręku ma
nożyk. Gdy podeszła wystarczająco blisko, by się na niego zamachnąć,
zdecydował. Nagle wepchnął Yukiego na dach. Jednak żadne z nich – ani Izaya,
ani Yuno – nie zwróciło na to uwagi. Orihara szybko i krótko pocałował
różowowłosą w usta. Dziewczyna zamachnęła się i gdy odskakiwał, zarysowała mu
policzek, na który wypłynęło trochę czerwonej krwi. Informator z uśmiechem
zeskoczył z dachu. Miękko wylądował na ziemi
i odszedł skocznym krokiem. Usłyszał wystrzał. I wiedział, co się stało.
Yuki popełnił samobójstwo. Jego spadające z dachu ciało tylko to potwierdziło.
A Yuno? Dziewczyna zbiegła za Izayą, tyle że używając schodów. Wywiązała się
walka, do której po chwili włączył się Shizu-chan. I wszystko stało się zbyt
nagle. Orihara chcąc uniknąć uderzenia znakiem, pochylił się i przypadkowo
nadział na nóż w dłoni Yuno. Oboje spojrzeli na niego przerażeni, gdy
nieprzytomny opadał na ziemię.
Tydzień później.
Izaya czuł się dziwnie. Słyszał jakieś głosy.
- To twoja wina – syknął mężczyzna.
Ten głos… czyżby Shizu- chan? Gniewał się, że ktoś inny
pozbawi mnie życia? Sentymentalne aż do bólu.
- Nie jesteś bez winy blondasiu – odwarknęła jego
rozmówczyni.
I wtedy Izaya, jakby z daleka usłyszał swój głos.
- Jesteście irytujący jak małe dzieci.
Otworzył oczy. Zalała go fala światła, a oczy niemal
zaszły łzami od jego natłoku. Mimo to, rozejrzał się po pomieszczeniu. Leżał w
szpitalnym łóżku. Miał na sobie tylko dżinsy, a górną część garderoby
zastępował mu bandaż na brzuchu. Obok niego siedział Shizuo, a po drugiej
stronie – Yuno. Dziewczyna rozweseliła się, widząc, że nic mu nie jest. Natychmiast
uwiesiła mu się na szyi. Trochę, go to zabolało, ale nie narzekał.
- Martwiłam się o ciebie idioto! – stwierdziła, kładąc
głowę na jego ramieniu.
Informator objął ją ramieniem i uśmiechnął się lekko.
- Nic się nie stało – mruknął.
Zobaczył, że Shizuo opuszcza szpitalny pokój. Ale nie to się
dla niego liczyło. Tamtego dnia, Izaya znalazł miłość swojego życia. Z
wzajemnością zresztą. A wszystko dzięki, o ironio, dachowi samobójców.
Fajneee!!
OdpowiedzUsuń"...z szaleństwem jest jak z grawitacją. Wystarczy lekko popchnąć..." - "Madness, as you know, is a lot like gravity, all it takes is a little push". Czyżby fanka Jokera?
OdpowiedzUsuń