Moją przeszłość spowija ciemność. Nie oznacza to niczego
złego. Wydaje mi się, że miałem dobre dzieciństwo, a jako nastolatek nie
sprawiałem większych problemów. Taką mam przynajmniej nadzieję. Bo nie pamiętam
tego. Nie pamiętam niczego. Nawet własnego imienia. Nie znam miejsca, w którym
się budzę, choć ludzie, których powinienem znać, mówią, że leżę tu już od
jakiegoś czasu. Boję się. Co jeśli kiedyś otworzę oczy i stwierdzę, że świat
nie stał w miejscu? Że nie czekał na mnie? Że nie będę potrafił się do niego
przystosować? Albo, jeśli mam rodzinę, to czy zdążę ją poznać? Czy oni poznają
mnie? Czy zapamiętam ich? Czy, jeśli nie będę pamiętał, będzie im to sprawiać
przykrość? Czy zranię ich? A co jeśli moje wszystkie wspomnienia powrócą i okaże się nie być w
nich tyle dobroci i ciepła, o których marzę? Strach to ludzka rzecz. A u mnie
ma całkiem racjonalne wyjaśnienie. Przecież niewielu potrafi odrzucić
przeszłość i żyć teraźniejszością. Ja bym tak nie umiał. Dla mnie to jak wąwóz.
Niesamowicie głęboki dół, z którego nie da się później wyjść. To symbolizuje
życie. Upadek oznacza śmierć. Po drugiej stronie czeka niewiadoma. Przyszłość.
A ja stoję w miejscu. Moja przeszłość to cienka lina przerzucona nad
przepaścią. Nie byłoby jej w ogóle, gdyby nie moje sny. Wierzę, że są one jakimiś wspomnieniami i chciałbym je sobie
dokładnie przypomnieć. Bo gdy je stracę, ta cienka lina opadnie, odcinając mnie
bezpowrotnie od przyszłości. A gdybym wszystko poznał? Lina powoli zamieniłaby
się w coś bezpieczniejszego. Jakiś most? I miałbym wybór. Czym jest zaś rzecz,
którą pamiętam? To raczej nie rzecz… acz osoba. Dziewczyna o długich różowych
włosach i niebieskich oczach. Była nieco niższa ode mnie. Zawsze nosiła długą,
szarą spódnicę z rozcięciem od połowy uda i ze złotą oblamówką. Do tego
koszulka odsłaniająca kawałek brzucha, wykonana w tym samym stylu. Do kompletu
miała zakolanówki, wysokie do kolan, sznurowane buty oraz dwa złoto brązowe
pasy krzyżujące się na jej biodrach. Nigdy też nie rozstawała się ze
słuchawkami. Pamiętam, jak spotkaliśmy się pierwszy raz. Siedziałem sam na
huśtawce, a ona przyszła z grupą dzieci na placyk. Gdy mnie zobaczyła podeszła
do mnie. Mieliśmy wtedy po pięć lat.
~ Nazywam się ….~ powiedziała z uśmiechem i zaciągnęła
mnie do swojego grona.
Nie pamiętam jej imienia i to jest dużą przyczyną mej
frustracji. Gdybym je znał, mógłbym kogoś o nią zapytać. Może czegoś bym się o
sobie dowiedział. Pamiętam też, jak innym razem, bawiliśmy się na tym placyku.
Upadłem. Już nie wiem z czego. A ona stanęła przede mną, uśmiechnęła się i
podała mi dłoń, bym mógł wstać. Moje ostatnie wspomnienie oddalone jest od tych
dwóch o jakieś dziesięć lat. Uczyliśmy się czegoś razem w jakimś domu. Może
jej, może moim. Nie wiem. Czy łączyła nas przyjaźń? Wydaje mi się, że tak. Czy
było to coś więcej? Nie mam pojęcia. Nie mam takiego wspomnienia. Pielęgniarka
weszła do mojego pokoju. Przywitałem się z nią ciepło. Powiedziała mi, że w
końcu zostałem wypisany. Z ulgą przyjąłem ubrania, które mi przyniosła.
Zostawiła mnie samego, bym mógł się przebrać i dała karteczkę z adresem mojego
domu. Schowałem ją do kieszeni. Niepewnie wyszedłem ze szpitala. Świat w ogóle
się nie zmienił. Dalej pędził i nie czekał na nikogo. A jednak moje obawy
okazały się bezsensowne. W tłumie dostrzegłem burzę różowych włosów. Podbiegłem
do ich właścicielki i delikatnie chwyciłem za nadgarstek. Wiem, że to nie
wypada, ale musiałem ją poznać. Odwróciła się zaskoczona. Widziałem, jak jej
oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Wyrwała mi rękę i odsunęła się kilka
kroków. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Gakupo….. przepraszam – powiedziała tylko i odbiegła.
Nie ruszyłem za nią. Stałem niczym wmurowany. Dlaczego
się tak zachowała? Przecież miałem o niej dobre wspomnienia. Czy były kłamliwą
nadzieją? Zabolało mnie to. Choć jest jeden pozytyw. Teraz przynajmniej znam
swoje imię. Stałem na środku ulicy aż słońce zaczęło chować się za horyzontem.
Miałem gdzieś pójść, ale nie wiem gdzie. Czy posiadałem jakiekolwiek wskazówki?
Pewnie tak. Tylko zapomniałem, gdzie je ukryłem. Podeszła do mnie jakaś
dziewczyna. Z trudem rozpoznałem w niej pielęgniarkę sprzed kilku godzin.
Uśmiechnęła się ciepło i zaprowadziła mnie do mojego domu, za co byłem jej
ogromnie wdzięczny. Pierwsze, co zrobiłem, to znalazłem sypialnię i położyłem
się spać.
Fajnie się zapowiada. Zastanawiam się za co go przepraszala. :3
OdpowiedzUsuń