Izaya biegł jakby go diabeł gonił. Zabawne stwierdzenie
biorąc pod uwagę, że on sam jest przecież Bogiem. Ludzie cofali się przerażeni.
Radosny Orihara skaczący przez miasto jest złym zwiastunem. Ale przerażony
informator jest omenem jeszcze gorszym. A co przelatywało przez głowę bruneta? Strach
o bliźniaczki. Niezrozumienie jak to mogło się stać.
~ A może to kara za to, że zniszczyłem tak wielu ludzi?~ pomyślał
z goryczą.
Kochał swoje siostry. Bardziej niż wszystko. Bardziej,
niż jego ludzi. Kochał je bardziej niż nienawidził Shizu-chana. Mógł dla nich
zrobić wszystko. Nawet zmienić pracę. Uwielbiał bycie informatorem. To nie był
tylko zawód. To był styl życia. A on potrafił zmienić go dla sióstr. Ale one
wiedziały o tym. I kochały go tak samo jak on je. Dlatego nie prosiły go, by
zmienił swój styl życia, nawet jeśli to było niebezpieczne. Następna myśl
dodała mu sił.
~Zniszczę osobę, która sprawiła im ból. ~
Uśmiechnął się lekko, mimo powagi całej sytuacji. Dotarł
do szpitala, gdzie zadał tylko jedno pytanie.
- Gdzie?
Pielęgniarka w recepcji spojrzała na niego przerażona.
Musiał wyglądać strasznie. Na pewno gorzej niż po walkach z blondynem. Dlatego
też udzieliła mu poprawnej odpowiedzi. Miała wybór. Albo postawić się Izayi, postępować według reguł i
prawdopodobnie stracić lub mieć uszczerbek na życiu lub zdrowo wiu, albo
powiedzieć mu prawdę, przeżyć, a potem zastanawiać się, jak urobić oddziałową.
- Sala 102. Drugie piętro.
Izaya nie zrobił nic. Ani jej nie podziękował, ani nie
zrobił jej krzywdy. Po prostu wbiegł na to piętro i dotarł do sali. Gdy tylko
stanął w progu, zamarł. Za szklaną ścianą znajdowało się zwyczajne
pomieszczenie. Kremowe ściany i duże okno na jednej z nich. Wyposażenie było
typowe dla szpitala. Dwa szpitalne łóżka i kilka stołków, dla odwiedzających.
Normalny, spokojny widok. Gdyby nie fakt, że na jednym z łóżek leżała Kuru. Mai
widząc brata, natychmiast się do niego przytuliła. Zwykle żywiołowa, pełna
energii, wybuchowa dziewczyna, teraz była blada i przestraszona. A z jej twarzy
Izaya wyczytał… poczucie winy? Na razie nie pytał dlaczego. Wiedział, że mu
powie. Wiedział też, że musi zachować zimną krew. Jeśli pokaże, że nie daje sobie
rady z tym, że jego siostra jest w szpitalu, to zostanie zniszczony. Wrogowie
zrobią z niego miazgę i jego firma spadnie w rankingu. Był najlepszym
informatorem w Tokio i na razie nie zamierzał tego tracić. Ale to nie było
najważniejsze. Najgorsza była myśl, że jeśli on się załamie, to Mai nie będzie
miała w nim oparcia i też się załamie. A widok smutnej siostry… nie przetrwałby
tego. Czuł, że jedna z bliźniaczek uspokaja się w jego ramionach. Gdy się od
niego odsunęła, podszedł do łóżka, na którym leżała siostra. Wyglądała na
kruchszą niż zazwyczaj. Otoczona masą kabelków i urządzeń. Prawie bał się jej
dotknąć. Dlatego usiadł na drugim z łóżek, a Mai położyła się z głową na jego
kolanach. Delikatnie odgarnął jej włosy z czoła.
- Co się stało? – spytał cicho.
Jego głos był ciepły i przyjazny. Tak inny od tego,
którym mówił do wszystkich innych. Ten ton był zarezerwowany tylko dla
sióstr. Mai przełknęła ślinę, ale
opowiedziała.
- Wracałyśmy
ze szkoły. Wiesz jak to wygląda… w końcu
coś po tobie mamy – uśmiechnęła się blado. – I wybiegłam na ulicę. Chyba po
prostu się nie rozejrzałam. Ale Kuru zauważyła. Szła kawałek za mną. Nie
zdążyłabym się cofnąć. Nawet gdyby zawołała. Więc po prostu odciągnęła mnie do
tyłu. I to ona wpadła pod samochód zamiast mnie.
Izaya zaczął ją delikatnie głaskać po głowie. Zrozumiał,
co się stało. Wiedział, że musi być silny. Przybrał jedną ze swoich masek.
Uśmiechnął się ciepło.
~Kiedyś
skończą mi się maski. A gdy one nauczą się czytać je wszystkie. Będę bezbronny.
Nawet gorzej… będę bezużyteczny.~
- Co mówił lekarz? – spytał ciepło.
Dziewczyna wzruszyła lekko ramionami. To oczywiste… nie słuchała lekarza, gdy mówił
coś o stanie Kuru, bo za bardzo się martwiła. Izaya westchnął w duchu. Widział
jak się martwi. Chciał jej jakoś pomóc, ale nie umiał. Sławny slogan „Wielki
Bóg Orihara Izaya wie wszystko o wszystkim i o każdej porze” okazywał się
ściemą, gdy zagrożone było życie, czy choćby zdrowie bliźniaczek. Westchnął
ponownie. Najprostszym sposobem, dzięki któremu zdobyłby trochę czasu był sen
Mai. Ale dziewczyna w tym stanie na pewno nie zaśnie. Na przekór sumieniu
zrobił to co musiał. Mógł być wredną mendą, pijawką, bogiem niszczącym czyjeś
życia, ale dla sióstr był kimś innym. Prawie sobą.
~Potem cię przeproszę. Potem będziesz mnie mogła nawet
zabić Mai, ale na razie… muszę to zrobić.~
Izaya doskonale znał czułe punkty w ciele człowieka.
Dlatego też nie przestając gładzić siostry po włosach, delikatnie nacisnął w
odpowiednich miejscach. Mai po chwili zasnęła snem iście kamiennym. Orihara
delikatnie zdjął jej głowę ze swoich kolan i ułożył dziewczynę na wolnym łóżku.
Bezgłośnie wyszedł z sali. Spytał lekarza o stan siostry. Mężczyzna nic nie
wiedział. Nie umiał mu powiedzieć. Izaya zapamiętał go. Na razie zbyt się
martwił, ale potem zniszczy mu życie. Za brak odpowiedniego zaangażowania w
leczenie Kuru. Informator wyszedł z budynku i wskoczył na murek. Zrobił to ze
swoją zwykłą gracją. Jednak brak było tego jego typowego wyrazu twarzy. W jego oczach nie widać było
żywiołowych iskierek, a na ustach nie gościł uśmiech. Dobrze, że było późno.
Przynajmniej nikt nie widział go w tym stanie. Wyjął z kieszeni telefon i
zadzwonił do Shinry. Lekarz podziemia odebrał po pierwszym sygnale.
- Słucham? – spytał lekko zirytowany.
Pewnie oglądał jakiś film z Celty, a on im przeszkodził.
Cóż, mówi się trudno. Są rzeczy ważne i ważniejsze. A życie sióstr było dla
Izayi ważniejsze niż miłostki Shinry. Nawet jeśli ten drugi uważał inaczej.
- Shinra potrzebuję lekarza – powiedział spokojnie.
Wiedział, że zaraz zacznie się wypytywanie. A jeśli on
się wkurzy, to się wygada. A Shinra przyjedzie pomóc tylko mu. Nikomu innemu.
Dlatego musiał go utrzymać w przekonaniu, że to on miał wypadek, a nie Kuru.
- Co się stało? – padło kolejne pytanie.
Tym razem w jego głosie można było usłyszeć zmartwienie i
lekką dozę ekscytacji. Cóż za uroczy
psychol. Za to w sumie Izaya go lubił. Był jednym z wyjątków od ludzi, których
kochał.
- Miałem wypadek samochodowy. Poważny.
Ominął sporą część prawdy, ale trudno. Usłyszał westchnięcie
Shinry.
- Znów zdenerwowałeś Shizuo! – oskarżył go.
~Co za idiota. Sam daje mi wymówki. Ale to… w sumie to
dobrze. Chwilowo nie nadaję się do tworzenia niesamowitych historii.~
Wiedział, że lekarz go nie zobaczy, ale mimo to rozłożył
bezradnie ręce.
- To nie moja wina, że on nie jest człowiekiem. A ta jego
siła? Igranie z tym jest po prostu ciekawe.
Ponowne westchnięcie w słuchawce. I ta chwila
niepewności, czy się zgodzi.
- Dobra Izaya… za chwilę będę. Gdzie jesteś?
Orihara odetchnął w duchu. Przetarł oczy. Był zmęczony
psychicznie, a przez to również fizycznie. Chciał wszystko zignorować i iść
spać. I zrobiłby tak, gdyby nie fakt, że to jego siostra właśnie leżała w
śpiączce.
- Szpital w Shinjuku.
I jak zwykle rozłączył się bez pożegnania. Schował
telefon i blado się uśmiechnął.
- Przynajmniej to się udało – mruknął cicho.
Shizuo nie wiedział co ma zrobić. W ręku trzymał kurtkę
tego obszczymurka. Nie wiedział, gdzie on dokładnie mieszka, ale liczył, że
jeżeli pójdzie do Shinjuku to go znajdzie. I udało mu się. Ale to co zobaczył,
nie spodobało mu się. Usłyszał rozmowę Izayi, ale skrył się w cieniu drzewa.
Nie chciał żeby brunet wiedział, że go takim widzi. Zupełnie jak nie on. Izaya
wydał mu się tak… kruchy psychicznie. Fizycznie zawsze był drobny. Ale bez tego
uśmieszku i tych czerwonych, wszystko widzących oczu, które zawsze wyrażały
pogardę. Bez tego to nie była ta sama osoba. A Heiwajima patrzył na niego,
skryty za drzewem.
~Spadła kolejna maska, co Izaya?~
Pomyślał.
Shizuo - mógłby by być rasowym ninja. XD
OdpowiedzUsuńTylko proszę... nie w pomarańczowym dresie xD
Usuń