środa, 12 czerwca 2013

One Shot - DRRR!! - Najlepszy prezent urodzinowy

One Shot z Shizayi. 
Jestem ciekawa reakcji na niego z bardzo prostej przyczyny - kończy się trochę inaczej niż wszystkie. xD

Blondyn leżał w łóżku z lekko przymrużonymi oczami. Nie chciał wstawać, bo oznaczałoby to konfrontację z zewnętrznym światem. A przecież dziś nie pracował. Nie musiał nawet opuszczać domu. Przeczesał złote włosy palcami. Nie wyszedłby do ludzi, gdyby nie jedna drobna sprawa, dotycząca pewnej osoby. Pewnego kleszcza. Shizuo uderzył pięścią w ścianę w geście bezradności. Czemu ten dzień musiał nadejść tak szybko? No, ale zacznijmy od początku.

Historię dwóch najsławniejszych ludzi w Tokio zna każdy. Nawet pięcioletnie dzieci. Na mieście mówi się nawet, że rodzice straszą swoje małe pociechy nie potworami spod łóżka, ale tym z Ikebukuro. Zawsze ze sobą walczą. I zawsze jest ten sam schemat. Zwinny, szczupły informator irytuje bestię, która rzuca się w gonitwę za nim. Potem jest już tylko gorzej. Latające znaki i automaty. I pełno blizn na ciałach obu mężczyzn. Ale pod tym kryje się coś więcej. Przynajmniej dla jednego z nich. Shizuo już jakiś czas temu zauważył, że niemal niecierpliwie wyczekuje pojawienia się Izayi w Ikebukuro. By mógł go zobaczyć, rzucić się w tę idiotyczną pogoń. By mógł przez chwilę z nim pobyć. Zauważył także, że dzięki tym walkom, jest mniej agresywny dla innych ludzi. Same pozytywy. Potem jego myśli zeszły na bardziej… intymny sposób. Zaczął dostrzegać piękno wysportowanego, szczupłego ciała informatora. I jego kocie, zwinne ruchy. Ten uśmieszek i oczy, które wyrażały tylko emocje, które brunet chciał pokazać. Tak… jednym słowem – Shizuo Heiwajima zakochał się w swoim największym wrogu. I do tej pory nie wiedział, czy z wzajemnością. Dlatego na razie zachowywał pozory i wyznaczał sobie daty.
~ Powiem mu podczas święta zakochanych.
~ Powiem mu w jego urodziny.
~ Powiem mu w pierwszym dniu wiosny.
Takich „Powiem mu” było miliony. Ale w końcu barman wyznaczył sobie ostateczny termin. Własne urodziny. I właśnie dziś był ten dzień.

Shizuo spojrzał zrezygnowany na wgłębienie w ścianie. Czemu ta ściana nie mogła pójść za niego? Westchnął cicho i szepnął do siebie.
- Zbierz się do kupy. To tylko dwa słowa.
Tylko, albo aż. Bo przecież to słowa, które mogą zmienić wszystko. I tak pewnie będzie. Zależy tylko, czy w dobrą, czy w złą stronę. Blondyn zerknął na telefon. Zbliżało się południe. Tak przynajmniej wynikało z wyświetlającej się na przedmiocie godziny. Ex-barman powoli wyszedł z łóżka, wziął szybki prysznic i zjadł śniadanie. Z szafy wyjął sobie zwykłe dżinsy i luźną koszulkę z logiem jakiejś firmy. Swój barmański strój zostawił w domu. Chwycił jeszcze paczkę papierosów i zatrzaskując za sobą drzwi, opuścił mieszkanie. Już na klatce schodowej zapalił pierwszego peta. Był zestresowany, jak nigdy wcześniej. A wszystko potoczyło się, jak zawsze. Orihara czekał po drugiej stronie przejścia dla pieszych. Posłał mu ten jego firmowy uśmieszek i pomachał ręką. Heiwajima, w pełni świadomy tego, co robi, ruszył za nim. Udało mu się zapędzić informatora do jakiegoś zaułka. Wiedział, że szuka on możliwości ucieczki. I widział zdziwienie w jego oczach, gdy odrzucił znak i podszedł do niego. A owo zdziwienie powiększyło się, gdy zamiast go uderzyć, powiedział:
- Izaya… Nienawiść i miłość to bardzo dziwne i bliskie sobie uczucia. A ja myślę, że nie potrafię nienawidzić cię i to już od dłuższego czasu.
Odetchnął w duchu  z ulgą. Powiedział to. Teraz wystarczyło czekać na odpowiedź Orihary, którego oczy wyglądały jak  dwie pięciozłotówki. Dopiero po chwili brunet spytał.
- Wyznajesz mi miłość Shizuo?
Blondyn był zaskoczony, że informator użył jego pełnego imienia, ale skinął twierdząco głową. Zobaczył uśmiech na twarzy Orihary i sam lekko się uśmiechnął. Ale… Izaya zaczął się… śmiać. Aż nie mógł złapać oddechu i niemal popłakał się ze śmiechu. Otarł oczy wierzchem dłoni i próbował się opanować. Zajęło mu to dość dużo czasu. Poruszając się jak kot, może nawet bardziej wyzywająco, podszedł do blondyna. Gdy był wystarczająco blisko, stanął na palcach. Cicho, prosto do jego ucha wyszeptał.
- Kocham ludzi. Ty nie jesteś człowiekiem. Nienawidzę cię Shizu – chan.
I zręcznie go wyminął. Wmieszał się w tłum swoich kochanych ludzi, zostawiając blondyna samego. Po policzku Shizuo po raz pierwszy w życiu spłynęła łza. Otarł ją szybko. Teraz wiedział, jak to jest mieć złamane serce. Niczym burzowa chmura, skierował się do swojego domu. Reszta dnia minęła mu w samotności. Dopiero pod wieczór, coś się zmieniło. Ktoś delikatnie zapukał do jego drzwi. W blondynie odżyła bezpodstawna nadzieja, więc najszybciej jak mógł, znalazł się przy nich. Otworzył je z lekkim uśmiechem, który zniknął, gdy zamiast Izayi zobaczył niższą od siebie, szczupłą blondynkę. Uśmiechała się do niego przyjaźnie.
- Shizuo Heiwajima? – spytała.
Miała nawet przyjemny głos. Blondyn skinął twierdząco głową, nadal zaskoczony jej wizytą.
- Mogę wejść?
Bez słowa odsunął się, robiąc jej przejście. Skorzystała z okazji i z gracją usiadła na kanapie.
- Kim jesteś? – spytał wciąż zszokowany barman.
- Ah no tak – blondynka lekko pacnęła się w czoło. – Nie miałam ustawionego profilowego. Mam na imię Chris. Pamiętasz?
Heiwajima pokręcił przecząco głową. Widać było, że sprawił jej tym przykrość, ale do cholery, nadal nie rozumiał, co się tu dzieje. Nie mógł zaprzeczyć, jego niespodziewana towarzyszka była piękna, ale on był nieszczęśliwie zakochany w Izayi. Kobiety nie działały na niego w ten sposób. Ona jednak łaskawie postanowiła wszystko mu wytłumaczyć.
- Pisaliśmy dziś. I zaproponowałeś spotkanie.
Jej wytłumaczenia tylko bardziej zszokowały Heiwajimę. Pewnie oczekiwała reakcji typu „a no tak! Jak mogłem zapomnieć! Idiota ze mnie.” Jednak zamiast tego zobaczyła jeszcze większą konsternację na jego twarzy.
- Nie pisałem dziś z nikim – zaczął delikatnie.
- Ale…
- Przepraszam – przerwał jej. – Nie mam dziś humoru. I nie pisałem z tobą. To nieporozumienie. Mogłabyś wyjść?
Dziewczyna pożegnała się grzecznie i opuściła jego dom. Heiwajima padł na łóżko, myśląc o tym, co się stało. Z tych rozmyślań wyrwał go dźwięk sms-a. Sięgnął po telefon i przeczytał nową wiadomość.

Spodobała ci się? A no tak… zapomniałem… wolisz chłopców. Następnym razem do jakiegoś napiszę. A Ps. Stworzyłem ci konto na portalu randkowym  Shizu – chan!

Nadawcą oczywiście był Izaya. Takie sytuacje powtarzały się codziennie. Izaya przysyłał do niego dziewczyny i chłopaków. A zawsze też tego smsa.  Nie walczyli już nigdy. Orihara unikał bezpośredniego kontaktu z nim, jak ognia. I w końcu Shizuo nie wytrzymał. 4 maja, wieczorem, wszedł na jeden z dachów. Spojrzał po raz ostatni na tętniące życiem Ikebukuro.
- Dach samobójców. Kto by pomyślał, że tu przez  ciebie skończę.
Uśmiechnął się krzywo do tej myśli i przeszedł przez barierkę. Już wychylał się, by spaść, by dołączyć do masy ludzi, którzy się tutaj zabili, gdy ktoś pociągnął go za koszulkę.
- Izaya… czemu? – spytał cicho.
Nadzieja znów w nim odżyła. Na jeden krótki moment. Dopóki nie zobaczył tego ironicznego uśmieszku na jego ustach.
- Shizu – chan… od dawna chciałem ci coś powiedzieć. Właściwie, to od momentu kiedy wyznałeś mi miłość – przy ostatnim słowie zrobił palcami cudzysłów w powietrzu. – Chodzi o to, że ja kogoś kocham. Kocham wszystkich ludzi. Ale ty nie jesteś człowiekiem. I nigdy nie będziesz. No i nienawidzę cię. Jesteś moim najgorszym wrogiem. A ty zrobiłeś z tego jakąś brazylijską telenowelę. Myślałeś, że przyjdę cię dziś uratować? – zaśmiał się nieprzyjemnie. – To będzie dla mnie najlepszy prezent urodzinowy. Twoja śmierć.
Izaya uśmiechnął się i wręczył blondynowi mały pistolet z jednym nabojem. Shizuo równie dobrze mógł zabić siebie, jak i informatora.
- Jeśli przyłożysz do skroni, na pewno cię zabije. Zatrzymałem cię z jednego powodu. Gdybyś po prostu spadł, mógłbyś przeżyć. A tak? Na pewno zginiesz.
- Kocham cię Izaya. Mimo, że tego nie pojmujesz.
- Tak, tak. Wiem. Nienawidzę cię.
Odszedł. Był pewny, że ex-barman do niego nie strzeli. Nie zmarnuje jedynej kuli. A poza tym, blondyn go kochał. Naprawdę. Dlatego przyłożył sobie pistolet do skroni. Orihara odszedł. Był przy drzwiach wyjściowych na dach, gdy usłyszał strzał. Zdążył zerknąć przez ramię, by zobaczyć, jak uśmiechnięte ciało Shizu-chana spada z dachu. Uśmiechnął się szeroko.
- Tak, to był mój najlepszy prezent urodzinowy bestyjko. Szkoda tylko, że straciłem zabawkę. Ale warto było, bo wiesz, znajdę sobie innego największego wroga.

I odszedł, a dźwięk wystrzału pobrzmiewał w jego uszach, niczym ulubiona piosenka.

13 komentarzy:

  1. O Boże, Boże, Boże. Po przeczytaniu tego jakoś zabrakło mi po prostu słów ;_; Może dlatego, iż jak czytałam Shizayę i było, że któryś wyznaje któremuś miłość okazywało się, że drugi również go kocha? Czyste przyzwyczajenie, zapewne ;_; Jednak miło mi było przeczytać coś takiego.
    Jak przyszła ta Chris to jakoś na początku myślałam iż to Vorona.
    Po tej końcówce nie mogłam się ogarnąć. No jak on mógł ;_; Jak mógł się zabić, a ten jak mógł go tak zostawić ;_; No rozumiem, że Izaya go nienawidził ale... ale tak się nie robi no ;_; Teraz się rozczulam i marudzę przyjaciółce na GG. Z jednej strony nie mogę się po tym ogarnąć, a z drugiej - kocham to *w*
    Przepraszam za to, że ten komentarz nie ma w sobie ani krzty inteligencji ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... zabrakło słów w pozytywnym czy negatywnym znaczeniu? :D
      Cieszę się, że miło się czytało xD
      Ma! Naprawdę! I bardzo dziękuję za komentarz c:

      Usuń
    2. W pozytywnym znaczeniu, a jakże inaczej~!
      To ja się pocieszę, że Ty się cieszysz ;_;
      Yey, jest nadzieja, że umiem się normalnie wypowiedź gdy emocje mną targają \m/ Nyah, nyah, nie ma za co :3
      Podałam linka dwóm przyjaciółkom. Obydwie stwierdziły, że Izayę trzeba zadźgać plastikową łyżką za coś takiego .c.

      Usuń
    3. To się cieszę, że Ty się cieszysz, że ja się cieszę.
      Kurde... pogubię się w tym niedługo XD

      Usuń
    4. To ja się cieszę, że Ty się cieszysz, że ja się cieszę, że Ty się cieszysz.
      Oj tam, oj tam ~ *Znając życie też się pogubię ale co tam*.

      Usuń
  2. Q.Q buuu~~ czemu musiał strzelić, po co dawał mu ten cholerny pistolet, czemu Shizu-chan~?
    A one-shot niesamowity, jak już poprzedniczka wspominała ciężko się było pogodzić ze ten drugi nie odwzajemnia uczucia pierwszego. Ale to chyba bardziej prawdopodobne niż wyznanie sobie żarliwej miłość. Rany płakać mi się zachciało, muszę się jakoś ogarnąć

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne. Shizuo why?;_; Zdecydowanie nie lubię jak z tej parki któryś się zabija ;-;. Ale fajne, mimo że nie umie moja wyobraźnie przełknąć Shizuo, który się zabił. Ja naprawdę jestem na swój sposób zżyta z postacią Shizusia ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mogłaś?! :O One-shot cudowny, ale czemu się jednak zabił? Jakoś tak nie mogę pojąć jak to się mogło stać. To do niego takie niepodobne
    Nie lubię kiedy któryś z moich ulubionych bohaterów traci życie:( ale to tylko do one-shot'a więc nie mam za złe;)
    Ps. Jakim cudem dopiero dzisiaj widzę tego posta? No bo niby wiem, że mam wadę wzroku, ale chyba bez przesady:/ Hmm, dziwne;)
    No nie ważne, w każdym razie czekam na więcej;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki c:
      No mogłam... zły humor to śmierć bohaterów XD

      Usuń
  5. http://www.prezenturodzinowy.najlepszy-prezent.pl/ tutaj można coś znaleźć

    OdpowiedzUsuń
  6. I takiego Izaye kocham.^^
    Przeczytałam już chyba tysiąc ff z ta "parka", ale żaden mnie zadowolił bardziej niż: "to miał być Izu...?". :o Po części gp.rpzumoem, bo jestem do niego podobna, i powiem ci jedno: jesteś genialna!!! Ten one-shot był genialnie boski!!! Błagam takich więcej :)

    OdpowiedzUsuń