Oraz end z Kuroshitsuji. Wiem, że miałam wrzucić jeszcze dwie notki, jednak komp mnie nie kocha i rozładował się w czasie jazdy. Dlatego pozostałe dwie notki ( Alice Madness Returns i Kuroko no Basuke) wrzucę wieczorkiem. Od razu oświadczam, że KnB nie będzie yaoicem xD
Enjoy.
Dwaj lokaje zbliżyli się niebezpiecznie. Po ich minach
widać było, że nie mają dobrych zamiarów. Ludzie patrzyli na to przerażeni.
Zupełnie nie wiedzieli, o co chodzi.
- Paniczu,
nie powinien panicz wyprawiać balu. Nie powinien panicz pokazywać, że żyje – powiedział Sebastian.
W jego głosie, oprócz zwykłego chłodu, dało się wyczuć
coś jeszcze, choć ja nie wiedziałem co. Ciel tylko prychnął.
- To, co robię to moja sprawa Sebastianie. A ty jesteś po
to by mi służyć.
Na to zaśmiał się Claude.
- Jesteś aż
takim głupcem Cielu Phantomhive? Od kiedy jesteś demonem, Sebastiana trzyma
przy tobie tylko dziwne poczucie przywiązania, straty i pożądania.
- Jak to? – spytał spokojnie hrabia.
Zdziwiło mnie to, że potrafił o tym mówić z takim
spokojem. Nie pokazał po sobie żadnych emocji. To tylko widocznie rozwścieczyło
demona.
- Umarłeś
idioto. Nasze kontrakty przestają wtedy mieć znaczenie. I tylko jeśli jesteśmy
łasi na czyjąś duszę, zostajemy przy tej osobie.
- Ja już nie mam duszy – zauważył chłodno Phantomhive.
Cóż… mimo wszystko, taka była prawda. I ja także to
wiedziałem. Chciałem oszukiwać się, że nie. Ale potem coś zrozumiałem. A raczej
Ciel mi wytłumaczył. Powiedział mi, że
mimo iż oficjalnie nie powinien mieć duszy, kocha mnie. I mnie to wystarczyło.
Jednak w odpowiedzi mój lokaj westchnął ciężko.
- Ale masz ciało.
To było zdecydowanie jednoznaczne. Czyli, że Sebastian
przebywał z Cielem, bo go pożądał? Niby widziałem taką sytuację dziś… w holu.
Ale jednak… tak bezpośrednie stwierdzenie było niczym grom z jasnego nieba.
- Mam. Ale
Sebastian wie, że moje ciało nigdy nie będzie jego – odparł i zupełnie jakby
ignorował ostatnie słowa Claude , zwrócił się do swojego lokaja. – Sebastianie
zajmij się nim – i wskazał na mnie.
- Nie przegraj – poprosiłem go i cofnąłem się.
I miałem rację. Sebastian rzeczywiście zaczął mnie
chronić mimo wyrazu pogardy w jego oczach. A Ciel i Claude zaczęli ze sobą
walczyć. Nie wiadomo skąd Claude wytrzasnął miecz. Ciel jednakże tylko zaśmiał
się i wyjął smyczek od skrzypiec. Spojrzałem z rezygnacją na ukochanego.
Przecież smyczkiem go nie pokona! Jednakże myliłem się. Phantomhive wziął
niewielki zamach i wypuścił smyczek w kierunku przeciwnika. Pocisk leciał z
niesamowitą siłą, ale demon złapał go z łatwością. Spojrzał z pogardą na Ciela,
ale jego już tam nie było. Hrabia z niesamowitą prędkością podążył za smyczkiem
i kopniakiem w klatkę, pozbawił Claude’a tchu. Demon poleciał nieco do tyłu. Po
chwili jednak wybił się ze ściany i zawisł w powietrzu. Ciel dołączył do niego.
Zaczęła się długotrwała wymiana ciosów, kopów i wszystkiego innego, za którą
niczyje oko nie mogło nadążyć. W pewnym momencie Claude spojrzał wymownie na
Sebastiana. Lokaj Ciela obrócił się do mnie i położył dłoń na mojej klatce. W
miejscu, gdzie znajdowało się serce. Na początku nie zrozumiałem, o co chodzi.
Dopiero po chwili poczułem ból. Krzyknąłem i opadłem na kolana, potem na plecy.
Demon wbił mi w klatkę jeden ze swoich idealnie wypolerowanych noży. Hrabia
natychmiast zaprzestał walki. Doskoczył do mnie i spojrzał z przerażeniem.
- Ja umieram Ciel – stwierdziłem z lekkim uśmiechem.
Kiedyś myślałem, że będę bał się śmierci. Ale tak nie
było. Teraz byłem nawet szczęśliwy. Z moich ust wypłynęła strużka krwi.
- Nie Trancy! Uratuję cię… jakoś.
Słodko wyglądał, gdy wydawał się taki bezradny. Powoli
uniosłem rękę i delikatnie dotknąłem
jego policzka.
- Tak Ciel. Nie chcę żebyś mnie ratował. Po prostu…
pamiętaj, że cię kocham.
Z jego oczu popłynęły łzy. Pragnąłem mu powiedzieć, żeby
nie płakał. Ale głos odmówił mi posłuszeństwa. Tylko przyglądałem się temu, co
się dzieje. A w końcu stało się… umarłem. A ostatnim zdaniem jakie usłyszałem
było:
- Też cię kocham Trancy.
Delikatny dotyk ust Ciela na moich wargach. Potem tylko
błoga ciemność. Muszę przyznać, że inaczej wyobrażałem sobie śmierć. Ta
wydawała się nudna. Dopiero po chwili, do mojej czerni zaczął wdzierać się
błękit. Mój ulubiony kolor. Kolor oczu Ciela. Uśmiechnąłem się lekko i
wyciągnąłem rękę by dotknąć tego pięknego koloru. I wtedy to poczułem. Jakbym
nagle wstawał z lodowatej wody. Otworzyłem oczy. Wszystko widziałem tak
wyraźnie. Plamę krwi na mojej koszuli. Nóż wbity w moją klatkę. Ciela, który
pochylał się nade mną. Jego oczy wyrażały rezygnację i nadzieję. Cóż za
połączenie. Nieco dalej przerażeni lokajowi. A w tle jacyś ludzie, których nie
pamiętałem. Słyszałem każdy szept. Słuch też mi się poprawił. Delikatnie
dotknąłem znów twarzy Ciela.
- Witaj wśród demonów Trancy – stwierdził z uśmiechem.
Spojrzałem na niego zdziwiony. I wtedy wspomnienia zalały
mnie niczym fala podczas burzy. Umarłem z rąk Sebastiana. A Ciel zmienił mnie w
demona. Jednym, płynnym ruchem wyjąłem nóż z mojej klatki. Rana zasklepiła się
niemal natychmiast. A ja rzuciłem ostrzem w Claude’a. Trafiło idealnie w szyję.
Przecięło najważniejsze tętnice. I tak oto umarł mój lokaj. A Ciel w akcie
zemsty odciął Sebastianowi głowę smyczkiem. Uśmiechnąłem się. Teraz nic nas tu
nie trzymało. Ludzie patrzyli na nas przerażeni. Zaprawdę piękny bal Cielu.
Razem wyszliśmy ku naszej przyszłości. Za sobą zostawiliśmy przeszłość, nasze
dwory, służbę, ludzi. Liczyliśmy się tylko my.
Zabił go smyczkiem - KAWAII <3
OdpowiedzUsuńAwwwwwww :3 w chwili "śmierci" Aloisa popłakałam się (znowu). Trochę śmieszy mnie fakt iż dawno temu pisałam RP z rzekomym Cielem (ja w roli Aloisa) i potoczyło się tak, że mój wewnętrzny Alois stał się demonem ;-;
OdpowiedzUsuńWszystkie opka są cudne *^*
Całkiem niezłe zakończenie. I pomysł także :D
OdpowiedzUsuń