piątek, 1 marca 2013

FMA (Envy x Ed - Part - 6)


- Musimy ją znaleźć – mruknął Ed.
Nie chciał tego przyznać, ale martwił się o przyjaciółkę. Al skinął twierdząco głową.
- Pomogę wam – zaoferował się Envy.
Homunkulusowi nie zależało na tej dziewczynie. Jak dla niego, mógł ją nawet pociąg przejechać. Ale wiedział, że ona jest ważna dla Eda. I dlatego zaproponował swoją pomoc. Bo nie chciał widzieć smutnego Elrica. Ten jednak tylko uśmiechnął się do niego.
- Nie – odparł. – Zostaniesz tutaj pod opieką Glacier.
Zielonowłosy zamierzał zaprotestować. Jednakże, gdy zrozumiał, że Stalowy martwi się o niego przez ten niewielki uraz od klucza, zamilkł. To było miłe uczucie wiedzieć, że ktoś się o ciebie troszczy. Ed delikatnie podtrzymując jego głowę wstał. Pogłaskał go lekko po policzku i razem z Alem wyszli na ulicę.
- Gdzie my ją znajdziemy? – spytał Alphonse.
Obaj się o nią martwili. Ed zirytowany kopnął kamień.
- Co za dziewczyna…. – mruknął. – Pewnie albo zaszyła się w jakiejś uliczce, albo sterczy pod jednym z tych sklepów z elementami do protez.
Bracia rozdzielili się. Ed sprawdzał po kolei wszystkie sklepy, a Al uliczki. Szukali jej przez kilka godzin.
Envy leżał na kanapie. Czuł się nieco głupio w obecności Glacier. Pewnie z powodu tego… incydentu z jej mężem. A ona patrzyła na niego z matczyną troską i uśmiechem. Czy zapomniała, że on to zrobił? Czy nie powinna go nienawidzić? W końcu homunkulus nie wytrzymał i zadał nurtującego go pytania.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?
Kobieta spojrzała na niego, nie rozumiejąc co ma na myśli.
- Zaprosiłaś mnie dzisiaj na obiad i zmartwiłaś się jak mi przywaliła tym kluczem. Nie rozumiem tego. Powinnaś mnie nie…
- Nienawidzić? – przerwała mu. Tym razem dostrzegł w jej oczach zrozumienie. Skinął twierdząco głową. – Tak było – przyznała spokojnie. – Kiedy zabiłeś Hughesa myślałam, że rozszarpię cię własnymi rękoma, zwłaszcza jeśli jeszcze raz zbliżysz się do kogoś, na kim mi zależy.
Chłopak wyczuł niewielkie „ale” na końcu tego zdania. Spojrzał na Glacier bezbarwnym wzrokiem. Doskonale umiał przecież ukrywać swoje uczucia.
- Ale podszedłeś do mnie wtedy przy tej fontannie. Wyglądałeś na wściekłego psychopatę, który miał zamiar kogoś zabić. I to bezlitosne spojrzenie i uśmiech szaleńca. Miałam ochotę własnoręcznie utopić cię w tej fontannie.  Ale potem coś powiedziałeś, to o prezencie dla Eda. Wydałeś się wtedy taki zagubiony i samotny, a jednocześnie szczęśliwy. I moja nienawiść gdzieś uleciała. Wiedziałam, że zawsze będę winić cię za śmierć mojego męża. Ale już cię nie nienawidziłam. Potem spędziłam z tobą te parę godzin. Wyglądałeś na zadowolonego, że możesz coś dla niego zrobić. O sytuacji w pociągu nawet nie muszę mówić. Ed powiedział, że nie spałeś.
Envy zamierzał zaprzeczyć, ale nie było sensu. Oboje znali prawdę – nie spał.
- Poza tym Ed widzi w tobie to dobro. I ja też. Al powoli zaczyna je dostrzegać, a Winry… potrzebuje trochę czasu. Bo choć uśmiechasz się jak psychopata żądny mordu, to wygląda tak tylko dla tych, którzy cię nie znają. Ed na pewno, a ja myślę, że zaczynam dostrzegać to co kryje się w tym uśmiechu. Twoje prawdziwe emocje. I wiem, że to nie są emocje typowe dla psychopaty żądnego mordu.
Envy uśmiechnął się.
- Dziękuję – powiedział cicho.
Dziękował za wyrozumiałość Glacier. Przecież gdyby wtedy go odtrąciła wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Dziękował za to, że wyjaśniła mu co nie co. Kobieta odwzajemniła uśmiech.
- Za prawdę się nie dziękuje – odparła.
Zmierzwiła mu włosy, co było dość trudne przez warkoczyki zaplecione przez Eda i poszła do kuchni po nowy woreczek z lodem.

Ed biegiem dotarł do pierwszego sklepu z protezami. Ominął klientów, którzy patrzyli na niego ze złością i zaczynali narzekać. Westchnął ciężko i pokazał im odznakę państwowego alchemika. Wszelkie głosy sprzeciwu natychmiast umilkły. Ed podszedł do właściciela. Opisał mu wygląd Winry. Mężczyzna kojarzył ją, ale niestety nie była dziś u niego. Ta sama sytuacja zdarzyła się u następnych sklepikarzy. Ed spojrzał na godzinę. Zbliżała się pora spotkania z Alem, a on miał zerowe rezultaty. Westchnął ciężko. Skierował się ku fontannie, przy której się umówili i zaczął rozmyślać o Envym i o jego stanie. Zastanawiał się, czy już jest wszystko dobrze.

Winry ukryła się w jednym zaułków. Usiadła, opierając plecy o zimny mur i objęła kolana ramionami. Pochyliła twarz i zaczęła płakać po cichu. Kochała Eda od kiedy byli dziećmi. Zawsze była przy nim i pomagała mu. Wspierała go. A kiedy on zdążył zaprzyjaźnić się z Envym? Pewnie po tym wypadku, o który się po kłócili. Jak zawsze. Nie ważne co Ed zrobił, zawsze wynikała z tego kłótnia. Po tej konkretnej Ed wyszedł z domu na dość długo. Czy to wtedy spotkał homunkulusa? Czy oni mogli się naprawdę kochać? Natychmiast odrzuciła tę możliwość. Oni nie mają serc. Zabijają dla zabawy. Protetyczka nie zauważyła, gdy podszedł do niej mały chłopiec. Syn Bradleya.
- Czemu płaczesz? – spytał kucając obok niej.
- Bez powodu  - skłamała. – A ty co robisz tu o tak późnej porze?
Dziewczyna nie znała go. Nie wiedziała kim jest. A chłopczyk zaczął mówić zagadkami.
- Ja byłbym dumny z łez. Rzadko płaczę. Teraz bym mógł. Straciłem kogoś bliskiego. Ty zresztą też. Nie chciałabyś odzyskać swojego alchemika?
- Co masz na myśli?
- Mam plan, dzięki któremu oboje odzyskaliśmy to czego byśmy chcieli.
Protetyczka spojrzała na młodego, kilkuletniego bruneta. Mimo niewielkiego wzrostu i wieku, czuła, że jest silny i poważny. Spojrzała na niego z pytaniem w oczach.
- Jedyne co musisz zrobić, to sprawić, by Edward znów dziś spał u nas. Potem wszystko potoczy się zgodnie z planem.
- Jakim planem?
- Nie  musisz go znać. Odegraj po prostu swoją rolę.
- Kim jesteś?
Chłopak odszedł kawałek i przez ramię, nawet nie odwracając się, rzucił.
- Nazywam się Pride.
I odszedł zostawiając dziewczynę w całkowitym osłupieniu. Zraniona Winry nie myślała zbyt trzeźwo, dlatego postanowiła zaufać temu homunkulusowi, by odzyskać Eda. Nie wiedziała, że plan Pride’a obejmuje tylko zyski z jego strony. Wkrótce znalazł ją Alphonse. Porozmawiali chwilę i ruszyli w stronę fontanny. Ed ucieszył się widząc  ją całą i zdrową. Przytulił lekko.
- Idźcie już do domu. Ja niedługo wrócę.
- A co zamierzasz zrobić? – spytała zaciekawiona Winry.
- Sprawdzę jak się czuje Envy.
Zaraz po usłyszeniu odpowiedzi, protetyczka zaczęła żałować, że w ogóle zadała jakiekolwiek pytanie. Nie dała jednak nic po sobie poznać. Razem z Alem wróciła do domu.
Pride śledził ich przez pewien czas. Dziewczyna była tak zrozpaczona, że postanowiła mu zaufać. Jednakże on nie był godny zaufania. Niedawno odwiedził Ojca. Powiedział mu, że Envy ma słabość. A Ojciec kazał tę słabość  bezlitośnie wyeliminować. Chłopczyk uśmiechnął się szeroko i perfidnie. Z takową miną poszedł do domu.

Envy przysnął na kanapie. Glacier poszła sprawdzić, co u Elicii, ale dziewczynka także zapadła w sen. Skierowała się więc do kuchni i zrobiła sobie herbatę. Niedługo potem usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je bez wahania i nakazała Edwardowi ciszę. Alchemik uśmiechnął się na widok śpiącego homunkulusa.
- Co z nim? – spytał cicho.
- Ma tylko niewielkiego siniaka. Nic poważnego.
Stalowy uśmiechnął się. Po dłuższej chwili milczenia spytał.
- Czy on mógłby dziś spać tutaj? Nie mam serca go budzić.
Glacier zgodziła się bez wahania. Ed pożegnał się i poszedł do domu. Tam czekała go dość niemiła niespodzianka. W salonie siedziała Winry i bezlitośnie darła kartki z nutami zapisane przez Envy’ego. Żadna się nie uchroniła. Przyjaciele pokłócili się. Ed zebrał wszystkie strzępy i trzaskając drzwiami wyszedł z domu. Minutę później był już nie do odnalezienia. Nie dla nich. Siedział w miejscu, gdzie pierwszy raz spotkał Envy’ego jako przyjaciela, a nie wroga. Rozłożyć podarte kartki na skale i spróbował transmutować w całość. Po kilku nieudanych próbach zaklął cicho i zebrał strzępy.

1 komentarz:

  1. Winry... *warczy*
    Spieprzaj.

    Pride... Ty też.


    Wgl, zastanowiło nie, czemu Glacier powiedziała Hughes... Nie powinna mu raczej mówić po imieniu...?

    OdpowiedzUsuń