piątek, 31 stycznia 2014

One Shot - Darker than Black II - Ryuusei no Gemini

Być może tylko mnie rozczarowało zakończenie drugiego sezonu :D
I z powodu tego "być może" napisałam tego oto ff.

Spojrzałam w gwiazdy. Nie wiem od kiedy zaczęłam je lubić. Lecz teraz patrzę w nie co noc. I utwierdzam się w przekonaniu, że ktoś nade mną czuwa. Cieszę się z tego powodu. Choć nigdy nie widziałam tej osoby, nawet nie znam jej imienia, to wierzę, że kiedyś ją spotkam. I będę wiedziała, że to właśnie ona. Odsunęłam lunetę i uśmiechnęłam się patrząc za okno. Ciekawe kim jest ta osoba. Czy kiedyś ją spotkałam? Dlaczego nade mną czuwa? Czemu mam w głowie tyle pytań bez odpowiedzi? Czy znałam je kiedyś? Wiedziona takimi myślami położyłam się spać. Było już naprawdę późno, ale na szczęście sen przyszedł nadzwyczaj szybko. Od pewnego czasu śni mi się to samo. To chyba dziwne, bo co noc powinno się mieć inny sen. Ale mnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Podczas tego snu nie czuję tej dziwnej tęsknoty. Wiem, że wszystko jest tak jak kiedyś, jak być powinno. To smutny sen, ale ja wiem, że nie powinnam się smucić. Że wszystko jest tak jak miało być. Patrzę na wszystko z boku. Jakaś dziewczyna, wyglądająca zupełnie jak ja, wbiega na piękną polanę w towarzystwie blondyna. A może, o ironio, to jestem właśnie ja? Może to wspomnienie, a nie sen? Potem wszystko dzieje się szybko. Księżyc barwi się pomarańczą. To zły kolor. Kolor cierpienia. Blondyn wskazuje kogoś tej dziewczynie. Podbiega do leżącego na polanie chłopaka. Wyglądają prawie identycznie. Prawdopodobnie bliźniaki. Ale ja przecież nie mam brata bliźniaka. Chłopak umiera na jej oczach. Płacze. Wyciąga broń. Jest kontraktorem. Skąd znam to słowo? Nie pamiętam. Ale dokładnie wiem co ono oznacza. Wiem też, że rano o nim zapomnę. Jak co dzień. Wymierza w dziewczynę na środku polany. Ale wszystko idzie źle. Wróg zabija blondyna. Zabiera jego duszę. I niszczy kawałek meteorytu w wisiorku na jej szyi. Kiedyś chciałam mieć taki wisiorek. Odłamek pęka, a dziewczyna traci wszystkie wspomnienia. Jednak nadal pewnie trzyma broń. I w tym momencie pojawia się on. Chłopak o czarnych włosach w długim czarnym płaszczu podszytym zielenią. Przytula ją od tyłu. Ale ona już go nie pamięta. Mimo to czuje, że go zna. Tylko skąd? Chłopak obiecuje jej, że to nie koniec, że będą dalej podróżować. Ale dokąd? Jaki był cel ich podróży? Dziewczyna wie, że skłamał. Wkrótce sama umiera. W tym momencie zawsze się budzę. Słone łzy wsiąkają w poduszkę. Ale ja przecież nie zginęłam. Żyję. Więc to nie byłam ja. Tylko skąd ten sen? Ocieram łzy rękawem piżamy. Wiem, że już nie zasnę. Nigdy nie potrafię zasnąć po tym śnie. Po cichu podchodzę do lunety i spoglądam w gwiazdy. Jedna z nich świeci mocniej niż inne. Słyszę głos w mojej głowie. ~ To fałszywe niebo i fałszywe gwiazdy. ~ Nie rozumiem. Jak niebo może być fałszywe? Skąd to wiem? Czemu w to nie wątpię? Patrzę na tę najjaśniejszą gwiazdę. Wiem, że byłabym smutna, gdyby spadła. Ale czemu? ~Upadek fałszywej gwiazdy oznacza śmierć kontraktora. ~ Kolejna rzecz. Znów nie wiem, o co chodzi. Ale czuję, że powinnam wiedzieć, że… wiedziałam. Nadal pamiętam tę nazwę. Kontraktor. Nie zapomniałam mimo, że sen się skończył. Mam przeczucie, że dziś będzie inaczej. Patrzę na gwiazdy dopóki nie wzejdzie słońce. Ono mi to uniemożliwia. Szykuję się do szkoły. Nadal dręczy mnie to dziwne przeczucie. Wychodzę z domu wcześniej. Żegnam się z rodzicami. Ale kogoś brakuje. Mama daje mi drugie śniadanie i życzy miłego dnia. Ojciec wychodzi do pracy równo ze mną. Jednakże tuż za furtką kierujemy się w przeciwne strony. Wkrótce dom znika mi z pola widzenia. Na horyzoncie widzę zaś przyjaciół. Nikę, Sashę i Tanię. W sumie, cieszę się, że Tania i Nika są  razem. Tworzą piękną parę. Wyjmuje z torby aparat i robię im zdjęcie z daleka. Kocham fotografię. Podchodzę do grupki z uśmiechem. Natychmiast chcą zobaczyć zdjęcia. Pokazuję im je. Przez przypadek przewijam na inne zdjęcie.  To jest z pociągu. Śpi na nim blondyn w moim wieku. Co więcej… to blondyn z mojego snu. Gdyby nie to, że pasek od aparatu miałam owinięty wokół nadgarstka, teraz pewnie mogłabym zbierać jego szczątki z chodnika. Tania patrzy na mnie zaniepokojona. Zazwyczaj jestem radosna,  ale teraz dziwnie zamarłam. Ocknęłam się szybko. Czemu mam zdjęcie tego chłopaka? To był tylko sen. Ale czuję, że to kłamstwo. Ten, kto nade mną czuwa mi tak powiedział. Uśmiechnęłam się do nich i podniosłam głowę. Po przeciwnej stronie ulicy zobaczyłam tego chłopaka. Przeprosiłam przyjaciół i pobiegłam w jego stronę. Blondyn wydawał się obojętny, jednak gdy tylko skręcił za róg również zaczął biec. Było lato. A jednak jego ubiór znacznie różnił się od mojego. Ja miałam na sobie tylko krótkie spodenki,  czarną koszulkę i czerwoną, ulubioną bluzę pasującą kolorem do moich włosów. On zaś miał na sobie jeansy i długi do kolan biały płaszcz. Krzyknęłam za nim by się zatrzymał. On jednak tylko przyspieszył. Skąd mam siłę, by go gonić? Kiedyś nie miałam tak dobrej kondycji. Widzę, jak bez problemu przechodzi pod barierką. To zakaz wejścia. Wiem, że nie powinnam, ale to silniejsze ode mnie. Biorę rozpęd i kładąc jedną dłoń na barierce, przeskakuje ją bez problemu. Kiedy nauczyłam się takich rzeczy?  Blondyn odwrócił się biegnąc. Dostrzegłam  jego lekki uśmiech. Potem zdałam sobie sprawę, gdzie jesteśmy. To było oceanarium.  Chłopak wbiegł bocznym wejściem. Ja tuż za nim. Blondyn zatrzymał się w jednym z pomieszczeń. Oparł dłoń o szybę. Wydawał się zamyślony.
- To było twoje fałszywe wspomnienie. Pamiętasz? Shion ci je dał. Chciał byś miała dobre wspomnienia.  To jedno polegało na tym, że byliście tu w czwórkę. Ty, Shion i wasi rodzice.
- Kim jest Shion? – spytałam próbując złapać oddech.
Blondyn uśmiechnął się smutno.
- Hei mówił, że nie będziesz nic pamiętać. Taki był warunek Yin zanim ją zabił. Ale on chciał byś pamiętała. Twierdził, że to ci się należy. Dlatego zapisał twoje wspomnienia w odłamku meteorytu.
- Jaki Hei? Nie rozumiem nic z tego co mówisz – powiedziałam.
Wiedziałam, że to kłamstwo. Czułam to. Czułam, że wiem, o czym on mówi.
- Kim ty jesteś?
Pozostał niewzruszony, ale lekki uśmiech zszedł z jego twarzy. Wyjął z kieszeni wisiorek. Dokładnie taki jak widziałam we śnie. Podszedł do mnie i założył mi go na szyję. Chciałam się ruszyć, uciec, ale nie mogłam. Czy aby na pewno? Nie chciałam uciekać. Nie wiem skąd, ale byłam pewna, że blondyn nic mi nie zrobi. Gdy tylko zawieszka dotknęła mojej skóry poczułam ból w głowie. Wszystko powróciło. Wszystkie wspomnienia, uczucia. Wszystko. Opadłam na podłogę. Blondyn spojrzał na mnie zmartwiony. Tyle wyrażały jego oczy. Bolały mnie kolana, ale zignorowałam to. Pewnie miałam je otarte. Więc to wszystko nie było snem? To było prawdziwe wspomnienie. Moje wspomnienie. Wiedziałam już wszystko. Kim były postacie z mojego snu. Czemu co noc patrzyłam w gwiazdy. Czemu nie chciałam by któraś z nich spadła. Czemu zależało mi na tej jednej tak najbardziej.  ~Shion, dziękuję, że nade mną czuwasz~ powiedziałam do mojego anioła stróża. Poczułam jakby ktoś objął mnie od tyłu. Obróciłam głowę, ale nikogo tam nie było. ~Nad tobą zawsze... siostrzyczko~ Rozpłakałam się. Wtedy na wzgórzu powiedział mi, że nie ma przyjaciół. Spytałam go czy ja nie jestem jego przyjaciółką. Odparł, że kimś więcej, że siostrzyczką. Otarłam łzy rękawem bluzy. Byłam szczęśliwa. Wszystko pasowało. I nie byłam samotna czy smutna. A to dziwne uczucie pustki zniknęło. Spojrzałam na blondyna stojącego przede mną.
- Julay – powiedziałam cicho.
Wiedziałam, że mnie usłyszał. Podszedł do mnie niepewnie i ukucnął obok mnie. Przytulił mnie mocno. Tym razem to on się rozpłakał. Po raz pierwszy w życiu widziałam płaczącego Julay’a. Objęłam go lekko.
- Tęskniłem Suou. Byłem samotny. Bolało – praktycznie wyszeptał.
Uśmiechnęłam się i objęłam go mocniej.
- Przepraszam Julay. Już nigdy nie zapomnę.
Potem wszystko poszło już tylko lepiej. Nikt nadal nie pamiętał Shiona. Nikt oprócz mnie, Julay’a i Heia. Rodzice znów byli razem, a co więcej, ojciec żył. Zgodnie z moimi wspomnieniami z odłamka, papa umarł w okolicach Bramy Piekieł. Cieszyłam się każdym dniem jeszcze bardziej. Hei dowiedział się, że odzyskałam wspomnienia. Po długich namowach Mao, który wrócił już do swojego ciała czarnego kota i zamieszkał u mnie, kontraktor zgodził się rozpocząć pracę w mojej szkole jako nauczyciel wf-u. Nasze treningi nie poszły na marne i tylko ja potrafiłam mu dorównać. Ale wiedziałam, że to nie potrwa długo. Inni wkrótce dogonią mój poziom. Na dodatek Julay zapisał się do mojej klasy. Staliśmy się praktycznie nierozłączni. Zupełnie jak przed incydentem z Bramą. Chodziliśmy razem praktycznie wszędzie. Zawsze za rękę. Julay zaczął się coraz częściej uśmiechać. Wciąż twierdzi, że to z mojego powodu. Nie do końca mu wierzę, ale cieszę się, że jest szczęśliwy. Wkrótce zaczęli nazywać nas parą. Może w sumie nią jesteśmy? Jedno zrobiło by dla drugiego wszystko. Więc w sumie można nas tak nazywać. A ja? Jestem szczęśliwa. Mam wokół siebie wszystkich, na których mi zależało. A choć przeszłość czasami mnie przeraża, to cieszę się, że ją pamiętam. Hei wytłumaczył mi jak podziałało zabicie Yin i co się później stało. Dlatego przeszłość nie przyćmiewa mi teraźniejszości. Niemal codziennie ćwiczę z Hei’em. A Julay zawsze nam się przygląda z boku i wiem, że mi kibicuje. Teraz jesteśmy już niemal równi. Dziwna z nas paczka. Ja - kopia. Hei, kontraktor, który je więcej niż pięciu ludzi razem wziętych. Mao w postaci gadającego kota. Julay, Marionetka, która ewoluowała i teraz potrafi odczuwać ludzkie emocje. I oczywiście Shion. Mój brat, którego kopią jestem, a który czuwa nade mną z góry. Hei coraz częściej zabiera mnie i Julay’a na misje. Podoba mi się takie życie. Za dnia zwykła gimnazjalistka, nocą kontraktor wypełniający zadania Nowego Syndykatu. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. Wiem, że to nierealne marzenie. Ale papa nauczył mnie jednego. Że o marzenia należy walczyć do końca. A teraz, idąc znowu do szkoły i trzymając Julay’a za rękę wiem, że papa miał rację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz