Uwagi :D
Jest to jedna z najdłuższych notek z DGM, więc liczę, że policzycie mi ją jako za wczoraj i przedwczoraj i dziś :D
Kirin - odfochaj się już :) I lepiej nie czytaj bo znowu będzie, że jestem zua i każę Ci wyobrażać sobie okropne rzeczy T.T
Do tego najlepiej posłuchać sobie piosenki Milenijny Earl szuka serc :) Zwłaszcza do momentu, w którym występują najważniejsi bohaterowie - Allen, Road, Earl, Lenalee, Lavi i Kanda. (Szatanie, ale spoiler xD)
Jak coś to nr 2 na playliście bloga XD Zaraz po Yirumie :)
Dotarli. W końcu im się udało. Nie dość, że odnaleźli Arkę,
to jeszcze udało im się na nią włamać. Wierzyli, że Allen znajdzie ich
najszybciej, jak tylko będzie mógł. A jednocześnie bali się iść sami, nie chcąc
się zgubić. Ale w jednym mieli rację. To Allen przybiegł do nich pierwszy.
Stanąłem jak wyryty, gdy ich zobaczyłem. Lavi, Kanda… Tak
bardzo tęskniłem. Za tobą Kanda trochę mniej, bo zawsze się kłóciliśmy. Ale
mimo wszystko byłeś moim przyjacielem, więc tęskniłem. Lavi… Dlaczego cały czas
mi to robisz? Ranisz mnie, próbując mnie uratować. Tylko że ja nie chcę być
uratowany. Po co zerwaliście się tak późno? Nie macie najmniejszej szansy. Ona
przepadła dawno temu. W dniu, gdy dołączyłem do Noah jeszcze jako stary Walker.
Tylko po co przyszyliście tu z nią? Przecież ona nawet nie próbowała mnie wtedy
powstrzymać. Była mi jak siostra, którą próbowałem ratować, a ona wbiła mi nóż
w plecy. To bolało bardziej niż zdrada całego Zakonu.
Moje rozmyślania przerwała Road. Dziewczyna stała z
opuszczoną głową i trzymała mnie za rękę. Nuciła coś. Dopiero po dłuższej
chwili zrozumiałem co to za melodia.
- Milenijny Earl szuka swoich cennych serc…
Spojrzałem na nią zdziwiony. Może nawet nieco przestraszony,
gdy nagle podniosła głowę i z szaleństwem w oczach spojrzała na trójkę intruzów.
Nie… Nie na trójkę. Zignorowała Laviego i Kandę. Wzrokiem przeszywała tylko
Lenalee.
- Road – powiedziałem cicho.
Nie rozumiałem zupełnie nic. A wszystko jeszcze bardziej
skomplikowało się, gdy wokół nas rozległ się śmiech. Ten docierający do
wszystkich zakamarków umysłu śmiech Milenijnego. Wkrótce dołączyły do niego
kroki niosące się echem po korytarzu. Wszystkie te dźwięki idealnie pasowały do
piosenki Camelot. Nagle ta melodia ucichła.
- Allen się zorientuje jeśli to zrobisz – zaśmiała się dziewczyna.
Z głębi korytarza padła odpowiedź.
- Wiem. Ale w końcu i tak by się to stało. A teraz jest mi
to potrzebne.
To zdanie powiedział ktoś o innym głosie niż Earl… A jeszcze
większym zdziwieniem okazał się wyłaniający się z mroku mężczyzna. Lenalee
wydawała się najbardziej zdziwiona i przerażona. Nawet bardziej niż Allen.
Mężczyzna niósł ze sobą nieprzyjemną aurę, mimo dziwnego wyglądu.
- Bracie?
Wszyscy spojrzeli na Kamui’a. Skąd miałby się wziąć we
wnętrzu Arki sam kierownik Zakonu? Jednak śmiech, który był odpowiedzią na to
pytanie, ewidentnie należał do Earla. Kamui chwycił dwoma palcami swoją brodę i
ściągnął maskę. Trzymał ją w prawej dłoni, tuż przy twarzy wykrzywionej w
groteskowym uśmiechu.
- Tak Lenalee. Dokładnie.
Dziewczyna opadła na kolana i zatkała uszy rękoma. Kręciła
głową jakby nie wierzyła, że to może być prawda. Earl jednak nie zamierzał być łagodny.
A w mojej głowie kołatała się nieprzyjemna myśl, że Earl może nie być tym, za
kogo się podaje. Milenijny podszedł do intruzów.
- Wszystko było takie piękne i proste. Wystarczyło zamienić
noworodki. Twój idiotyczny brat w ogóle się nie zorientował. Choć to w głównej
mierze zasługa Road i innych Noah, dzięki którym udało mi się zmienić jego, nie…
waszą pamięć. Wychowałaś się na Arce. Byłaś drugim przypadkiem hybrydy. Ten
pierwszy był jednak ważniejszy, więc zostawiliśmy go w spokoju. Bardziej nam na
nim zależało.
Ten pierwszy okaz hybrydy? Poczułem nieprzyjemne ukłucie w
sercu. Czy on mógł mówić o mnie? Nie.. to nie miało najmniejszego sensu.
Milenijny jednak kontynuował.
- Do tego byłaś bardzo nietypową hybrydą. Dlatego
zamknęliśmy cię tutaj i przeprowadzaliśmy badania. Pamiętasz je, prawda? Zawsze
szukałaś wsparcia u swojego brata. U mnie. Bo wtedy jeszcze nie znałaś swojego
prawdziwego brata. Gdy nam się znudziłaś, a bańka tworzona przez Noah mogłaby
być zagrożona, zwróciliśmy cię do Zakonu. Twój brat miał w pamięci małą
siostrzyczkę, identyczną jak ty. A ty pamiętałaś starszego brata, który był
przy tobie po mękach i który był twoją
siłą. Dlatego tak łatwo daliście się zmanipulować. Od razu uwierzyliście, że
jesteście rodzeństwem i nigdy się nie rozdzielaliście. A to wszystko było moją
zabawą. Moja mała Czternasta.
Zamarłem. Jak to możliwe? Lenalee Noah? Nie… To nie może być
prawda. Road mocno mnie przytuliła. Patrzyła na mnie takim dziwnym wzrokiem.
Jakby chciała mnie pocieszyć. Objąłem ją delikatnie. A reakcja Lenalee? Wciąż
nie chciała w to uwierzyć.
- Nie jestem Noah. Nie jestem Czternastą. Nie mieszałeś mi we
wspomnieniach. Jestem egzorcystką!!
Milenijny tylko się zaśmiał. Postąpił krok bliżej i bliżej.
Ukucnął przed nią i założył maskę Kamui’a.
- Nie broń się przed prawdą Czternasta.
Lenalee załamała się już zupełnie. Cała kurtyna oddzielająca
jej fałszywą przeszłość opadła. I zobaczyła prawdę. Naprawdę wychowała się na
Arce. Naprawdę była Noah. Naprawdę porzucili ją na rzecz Zakonu. Tylko jedna
rzecz nie trzymała jej się kupy.
- W takim razie gdzie jest dziewczyna, która przed moim
bratem udawała mnie?
Earl spojrzał na nią z lekkim podziwem i złowieszczym
błyskiem w okularach.
- Nie była nam dłużej potrzebna. Zabiliśmy ją.
Lenalee uśmiechnęła się z pogardą. Wstała i spojrzała z góry
na wciąż kucającego Earla.
- Może i jestem Noah, ale przede wszystkim jestem
egzorcystką! Zniszczę ciebie i twój ród.
- Siebie też? – padło natychmiastowe pytanie.
- Siebie też – odpowiedziała dumnie. – Skoro wszyscy, to
wszyscy. Nie mogę być wyjątkiem.
Earl zaśmiał się. Tak jak Road. Camelot nie mogła
powstrzymać łez śmiechu.
- Niby jesteś egzorcystką – powiedziała Noah. – A zachowujesz
się zupełnie jak my. Chcesz zdziesiątkować Zakon specjalnie dla nas.
Lenalee spojrzała na nią zaskoczona.
- Co to ma znaczyć Road? – spytałem cicho.
Jednak to nie moja dziewczyna udzieliła mi odpowiedzi.
- Bo widzisz Walker – zaczął Earl. – Naszym zadaniem jest
wybicie egzorcystów, którzy przeszkadzają nam w naszej misji. Nie lubimy
zabijać naszych braci lub sióstr, lecz robimy to, gdy jest to konieczne. Sam
przyznaję, że na początku chciałem cię zabić. Jednak Road mnie powstrzymała. –
Mocniej przytuliłem Camelot i dalej słuchałem jego opowieści. – Jesteś dla nas
zbyt cenny by martwić się połową Zakonu. Bo tyle dałoby nam zabicie ciebie. Ale
teraz jest inna okazja, by tę połowę zniszczyć.
- Zniszczyć połowę egzorcystów, zabijając Połowę Serca
Innocence – dokończyła Road.
Dziewczyna przeszyła mnie swoim spojrzeniem. Z ich opowieści
wynikało, że Lenalee jest hybrydą. Jednocześnie Noah i egzorcystą. I to nie
byle jakim. Sercem Innocence. A raczej jego połową. A z drugiej strony
wcześniej dawali aluzje co do tego, bym ja był połową. Teraz jakby się to
potwierdziło.
- Lenalee jest Czternastą i Połową Serca? – spytałem.
Milenijny pokiwał twierdząco głową, już ostatecznie
zdejmując maskę, która fragment po fragmencie
rozproszyła się.
- Czy ja jestem drugą Połową? – padło kolejne pytanie.
Road uśmiechnęła się i delikatnie pogłaskała mnie po
policzku.
- Dokładnie tak Allen.
Szybko otrząsnąłem się z pierwszego szoku. Teraz wszystko
stawało się jasne. W myślach przekalkulowałem, jakie jest prawdopodobieństwo,
że jeśli zginie Lee to czy zginie Kanda. Po krótkiej chwili stwierdziłem, że
jednak aż tak mi na nim nie zależy. Ważne, że Lavi, jako Bookman, a nie
egzorcysta, był bezpieczny. Przynajmniej na razie.
- Chcesz ją zabić Earl? – spytałem chłodno.
Miałem możliwość by zabić połowę ludzi, którzy mnie
zdradzili. Skoro oni mogli, to ja też. Niech zginą. Tylko na to zasłużyli. A
zwłaszcza ona. Lenalee spojrzała na mnie przerażona. Mój brak emocji przy
wypowiadaniu tych słów pewnie ją przeraził. Czy przyszła żeby mnie przeprosić,
czy z poczucia winy? Tego się chyba nigdy nie dowiem. Poczułem, jak za naszymi
plecami stają inni Noah. Earl zaś udzielił mi krótkiej odpowiedzi.
- Musimy zabić Czternastą. Nie jest już jedną z nas.
Delikatnie wyplątałem się z uścisku Road. Odsunąłem ją za
siebie do Tykiego. Powinien zapewnić jej bezpieczeństwo. Przywołałem swoje
Innocence. Teraz, gdy stałem się Noah, nie działało już na Akumy. Znaczy…
Działało, ale tylko wtedy gdy tego chciałem. Równie dobrze mogłem nim zabić
człowieka. I taki był teraz mój plan. W dłoni trzymałem ostrze identyczne jak
to, którego używał Milenijny.
- Lavi, proszę odsuń się. Nie chcę cię zranić –
powiedziałem.
Tym razem w mój ton wdarło się nieco smutku, jednak tylko
młody Bookman go odczytał.
- Allen, co ty zamierzasz?
- Wybacz, ale nie mogę znieść myśli, że oprócz mnie istnieje
drugie Serce. Jestem zazdrosny.
Lavi odskoczył na bok, jednocześnie pociągając za sobą
Kandę. Oni nie musieli ginąć z mojej ręki. Błyskawicznie odepchnąłem się od
ziemi i zadałem gładkie cięcie, nim Lenalee mogła cokolwiek zrobić. Przez jej
klatkę piersiową przechodziła teraz podłużna rana, z której wypływał gęsty
potok krwi.
- Dlaczego… Allen… - wycharczała.
Utrata krwi niszczyła jej Innocence i zabijała ją nadzwyczaj
szybko.
- Bo zdradziłaś – padła cicha odpowiedź.
W oczach Lenalee błysnęła jeszcze łza, po czym zmatowiały.
Uleciało z niej życie. Zamachnąłem się mieczem, by oczyścić go z krwi. Potem
zmieniłem go w swoją rękę i cofnąłem się w stronę Road. Dziewczyna natychmiast
mnie przytuliła. Chciała mnie pocieszyć, ale ja… nie potrzebowałem tego. Po
prostu… Nie czułem nawet smutku przez to, że ją zabiłem, mimo, że kiedyś była
moją rodziną. Tyki ruszył by zaatakować Laviego, ale na szczęście zadziałał
refleks Kandy. Obaj zdążyli uciec. Milenijny tylko zaśmiał się i zawołał kogoś,
kto miałby posprzątać martwe Serce.
Kamui przesiadywał właśnie u Hevlaski. Musiał ją przekonać,
by zgodziła się na misję złapania Allena. Daleko mu do tego było, gdy nagla
Hevlaska upadła. Skuliła się w sobie na ziemi, drżąc z niesamowitego bólu. To
trwało tylko krótką chwilę, ale zaniepokoiło Kamui’a. Gdy wyglądało na to, że
już po wszystkim z oczu Hevlaski popłynęły łzy. Kierownik przez ten moment
nawet nie myślał racjonalnie. Nie połączył tego z niczym. Po prostu bał się o
Hevlaskę. Ale jej słowa sprawiły, że zamarł i miał ochotę zabić kogokolwiek.
Nawet siebie.
- Straciliśmy Połowę Serca… - Strumień łez spływał na
podłogę blisko głowy Hevlaski. – Straciliśmy Lenalee głupcze.
FOCH ANULOWANY ^^
OdpowiedzUsuńWreszcie Lenalee zginęła!!! ^^ Świętujemy!
Chodź myślałam, że Lavi i Yu na to nie pozwolą, w końcu to jedna z nich... E... Nie ważne, grunt, że zdechła ^^ Ale poważnie, tak szybko uciekli? -.- Przecież Lavi zacząłby przekonywać Allena, żeby wrócił... No, ale trudno. Za to, że zabiłaś tą *** ***** ***** **** **** **** *** ***** i **** ***** oraz **** ** **** Linalee, wybaczę ci wszystko ^^
Przekonywanie jest w dalszej części :D Zresztą...Lavi zacząłby przekonywać Allena, mając po swojej stronie tylko Kandę (opcjonalnie Walkera) przeciwko całemu Klanowi Noah?
Usuńyaaay anulowałaś focha <3
No w sumie racja, ale Lavi to Lavi, logika się go nie ima. Przecież wiesz, że on do mądrych nie należy xD
UsuńJa tu już snuję domysły co będzie dalej. A jak moje domysły się sprawdzą to chyba wybuchnę ze szczęścia i ze zdziwienia xD
Ej. Gdzie następny rozdział? :c
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły na opowiadania, ale każde jest świetne, nic tylko czekać na więcej :) Przy okazji zapraszam do siebie http://shit-love.blogspot.com/?zx=2fe6d76050819356
OdpowiedzUsuńLenalee zginęła! ^^
OdpowiedzUsuńCiesze się. =3 Czekam z niecierpliwością na więcej, Nyrim :*
P.S. Komentarz krótki, bo jest 1.00 w nocy... ^^