Shizuo biegł ile sił w nogach. Nie wiedział, dlaczego tak
zareagował. Nie powinien. To pewnie tylko kolejna z zabaw kleszcza, a on wziął
ją na poważnie. Cóż za głupiec z niego. Jednak słowa Shinry coś w nim
poruszyły. Zapytał pielęgniarkę o salę. Kobieta najpierw podała mu numer, a
potem zaczęła coś mówić, że Izaya potrzebuje teraz spokoju. Blondyn całkowicie
ją zignorował i pomknął do odpowiedniego pomieszczenia. Zatrzymał się dopiero
na korytarzu przed pokojem. Ściana była ze szkła, więc doskonale widział informatora. I krzywdę,
jaką mu wyrządził. Po cichu otworzył drzwi i wszedł do środka. Bynajmniej nie
zamierzał go zabijać. Wydawało mu się, że w końcu zrozumiał sam siebie. Objął
umysłem własne uczucia. Kochał Izayę. Sam nie wiedział od kiedy. To oświecenie
spłynęło na niego, gdy wysłuchał historii Shinry. Heiwajima przygryzł lekko
wargę i przysunął sobie krzesło. Usiadł na nim i zapatrzył się w informatora.
Wydawał się taki kruchy i bezbronny wśród tych wszystkich rurek i aparataur.
Shizuo, tknięty nagłym przeczuciem i chęcią, nadzwyczaj delikatnie chwycił dłoń
informatora.
- Nie możesz umrzeć. Masz mi to wszystko wytłumaczyć
durny kleszczu – powiedział cicho.
Shizuo przesiedział tak cały następny dzień. I noc także.
A potem kolejne. I w ten sposób sekundy złożyły się w minuty. Minuty w godziny.
Godziny w dnie. A dni w tydzień. Przez ten czas Izaya się nie obudził. A
Heiwajima nie tracił wiary i wciąż przy
nim był. Prawie za każdym razem trzymał go za rękę i coś mówił. Niekiedy groził
mu, że Orihara pożałuje jeśli się nie obudzi. Innymi razy plótł coś trzy po
trzy. Dopiero po tygodniu coś się zmieniło. Nawet bardzo dużo. Informator
mruknął coś niewyraźnie i jęknął z bólu. Mimo tych wszystkich środków
przeciwbólowych, był on dość silny. Blondyn natychmiast na niego spojrzał.
Brunet przysłuchiwał się przez chwilę dźwiękom wokół niego. Ocenił swój stan i
poczuł, że ktoś trzyma go za rękę. Dopiero wtedy otworzył oczy. Zobaczył
Shizuo, a w jego oczach nadzieję, radość i strach. Były barman bez
zastanowienia przytulił go mocno. Izaya jęknął ponownie z bólu, ale gdy
Heiwajima chciał się odsunąć, odwzajemnił uścisk. Rozkoszując się tą chwilą i
wdychając znajomy zapach blondyna. Zapach petów wielu odrzuca. Ale dla niego
był to zapach Shizuo.
- Udusisz mnie Shizu-chan – uśmiechnął się słabo. – To
twój nowy pomysł na zabicie mnie?
Heiwajima spojrzał na niego z niedowierzaniem i
uśmiechnął się. No tak.. kleszcz wywinie się śmierci choćby przez to, że zagada
ją na śmierć, albo wpadnie w swój informatorski żywioł. Potem obaj spoważnieli.
Blondyn założył ręce na piersi i przyjrzał mu się uważnie. To Izaya rozpoczął
rozmowę, która nurtowała ich obu.
- Shinra ci powiedział, co? Zawsze miał długi jęzor.
- Tak. Powiedział mi. Tylko nie wiem, co z tego jest
prawdą.
- Znając Shinrę…? Wszystko.
Shizuo spojrzał na niego. Na jego twarzy odmalowała się
niepewność. Przez jego umysł przeszła irracjonalna myśl, że gdyby Orihara się
nie obudził, mógłby dalej żyć w błogiej nieświadomości.
-Czyli ty mnie…..- Heiwajima nie potrafił skończyć tego
zdania.
Informator spojrzał na niego z lekkim politowaniem, ale i
uśmiechem.
- Kocham cię Shizu-chan. Dlatego, że jesteś inny.
Nieprzewidywalny. I z wielu innych powodów.
- Dlatego, że jestem takim samym potworem, jak ty – dodał
Shizuo.
Na to Izaya tylko się zaśmiał. Nie mógł zaprzeczyć, bo
byłoby to kłamstwo. Ale potwierdzenie faktu zniszczyłoby zabawę.
- W co ty grasz Izaya? – spytał cicho.
- Tym razem? – padła odpowiedź. – We własne życie. Ciekawa
gra. Polecam. Choć możesz jej nie ogarnąć. Zawsze miałem wątpliwości co do
stanu twojego mózgu.
Shizuo zaśmiał się. Kleszcz niedawno się obudził, a już
zaczynał go wkurzać. Usiadł na szpitalnym łóżku, obok Izayi. Oparł dłoń o
poduszkę, na której spoczywała głowa tej mendy i pochylił się. Początkowo
delikatnie i niemal niepewnie złączył ich usta. Jakby wciąż bał się odrzucenia.
Dopiero gdy poczuł szczupłe palce Izayi wplatające się w jego blond włosy,
opadły wszelkie bariery. Pocałunek stał się bardziej brutalny, namiętny.
Przerwał się dopiero, gdy obu zaczęło brakować powietrza, a Izaya dodatkowo
jęknął z bólu. Mimo wszystko nadal był w słabym stanie. Heiwajima odsunął się
nieco od niego i chwycił jego dłoń. Splótł ich palce i lekko się uśmiechnął.
- Shinra jest w twoim domu. Czeka aż wrócimy i chce
kontynuować terapię – powiedział z przekąsem Shizuo.
- I dobrze. Im szybciej wyleczymy twoją chorobę, tym
lepiej – odparł Izaya. I ze znaczącym uśmiechem dodał – Choć gdyby mój dom był
pusty, miałbym co do niego lepsze plany dla nas niż jakaś tam terapia.
Nie wiem o co chodzi, ale podoba mi się xD ja cież pierdziele, debilka ze mnie... Teraz znam zakonczenie... Damn ;-; ale teraz przynajmniej wiem, że piszesz shizaye xD wrócę jutro... Chociaż... *Patrzy na zegarek. 03:46*... Wrócę dzisiaj o normalnej porze xd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam