niedziela, 19 lutego 2017

Part 12 - Jesteś upartym idiotą bracie

Kururi weszła spokojnie do szpitala i już od progu wiedziała, że coś jest nie tak, jak być powinno. W całym budynku powinna panować nieprzenikniona cisza – wszakże pora była już późna, a odwiedzających nie było już prawie wcale. A jednak słyszała kłótnię. I od razu wiedziała też, kto w tej kłótni uczestniczy. Weszła na odpowiednie piętro, cicho wzdychając. Widok, który ukazał się przed jej oczami, zupełnie jej nie zaskoczył.
Mai siedziała nad wyraz grzecznie obok łóżka Izayi, czasami tylko energicznie potrząsając głową w wyrazie aprobaty lub dezaprobaty. Shinra stał u stóp łóżka i próbował wyperswadować Oriharze jego najnowszy i prawdopodobnie jeden z najgłupszych pomysłów, ale chłopak mocno się bronił.
- Izaya, nie możesz jeszcze pojechać do domu – odparł, poprawiając okulary na nosie. – Twój stan dopiero od jakiegoś czasu jest stabilny i względnie dobry. W domu nie będziesz miał zapewnionej opieki lekarskiej!
Orihara tylko prychnął.
- Nienawidzę szpitali – odparł, jakby to równoważyło wszystkie podane przez doktorka argumenty – i sam sobie doskonale poradzę. Już nie umieram. Wystarczy, że będę grzecznie leżeć w domu i się nie przemęczać. A jakby tego było mało  to będziesz mnie czasami odwiedzał i najwyżej odeślesz mnie z powrotem do szpitala.
Shinra wiedział, że nie wygra, ale chciał próbować. W końcu jednak się poddał.
- Pójdę załatwić Ci wypis ze szpitala – westchnął, po czym wskazał na Oriharę i zmrużył złowieszczo oczy zza okularów – ale jak wykitujesz i będziesz wąchał kwiatki od spodu to nie będzie to moja wina.
Izaya tylko zbył jego słowa wzruszeniem ramion. Uradowana Mai zaczęła natychmiast pakować jego rzeczy, a Kururi stanęła w drzwiach, opierając się o framugę.
- Jesteś upartym idiotą bracie – skomentowała i ruszyła by pomóc siostrze w pakowaniu.
Długo na lekarza nie trzeba było czekać. Wrócił z pielęgniarką, która raz jeszcze próbowała przekonać Izayę do pozostania w szpitalu, ale widząc, że nie ma szans, uciekła jak najszybciej.
Orihara nie rozumiał zachowania ludzi dookoła niego. Poza kilkoma osobami, z którymi mógł normalnie porozmawiać, większość rasy ludzkiej znikała z jego pola widzenia tak szybko, jak się dało. Pamiętał, że bliźniaczki tłumaczyły mu, że jest wredną mendą, ale nie sądził, że to jest aż tak daleko posunięte. Cóż, narzekać nie zamierzał.
Shinra delikatnie poodpinał wszystko, do czego Izaya był podłączony i pomógł mu usiąść. Chłopak po miesiącu praktycznie w bezruchu miał spore problemy nawet z tym.
- Czeka Cię długa rehabilitacja – ostrzegł z niejakim smutkiem Shinra.
Doktorek nie chciał tego przyznać, ale nie podobało mu się to, co widział. Przyjaźnił się z Izayą od czasów szkolnych. I pchła zawsze była irytującą pchłą. Zawsze bawił się w boga, uwielbiał bawić się ludźmi, jak laleczkami w teatrzyku. Niezaprzeczalnie był socjopatą, a wraz z wiekiem jej poziom zdecydowanie się pogłębiał. Teraz jednak, gdy Izaya był niemal miły dla wszystkich, coś nie pasowało.
Dziewczyny wzięły bagaże Izayi – za dużo tego nie było, jedynie to, co przyniosły żeby brat miał podstawowe rzeczy przy sobie, zaś Shinra przerzucił sobie rękę Izayi przez ramię i pomógł mu wstać. Początkowo chłopak niesamowicie się chwiał i nie mógł nawet stanąć, ale już po chwili wychodziło mu wszystko coraz lepiej.
- Dramat – skomentował cicho Izaya.
W jego głosie rozbrzmiało coś, czego Shinra nigdy nie słyszał, a czego bał się najbardziej. Bezsilność.
- Dobrze Ci idzie – zaczął go pocieszać niemalże od razu. – Na początku każdy ma problemy. Będziesz musiał przystosować mieszkanie do swojego stanu przed rehabilitacją. Jak dobrze, że masz windę – dodał na koniec z ogromnym uśmiechem.
Uśmiechem, który chcąc nie chcąc, udzielił się także Oriharze.
Powoli wyszli przed szpital, gdzie czekała już zamówiona przez pielęgniarkę taksówka. Mężczyzna jechał przepisowo dając tym samym czas Izayi na podziwianie widoków, które przemykały za oknem. Shinra oczywiście usiadł z przodu, a dziewczynki obok siebie, więc Izaya za dużego wyboru miejsca nie miał. Ale nie żałował. Wysokie budynki, które wręcz błyszczały światłem, wyłaniając się z mroku nocy. Ludzie, którzy zawsze się wszędzie spieszyli. Izaya był pewny, że dostrzegł co najmniej kilku członków różnych gangów. Uśmiechnął się szeroko. To pełne życia mrowisko kusiło go zza szyby. A jego myśli krążyły wokół tego, jak bardzo chciałby wepchnąć kij w to mrowisko tylko po to żeby zdenerwować kilka mrówek.
Cóż, może nie pamiętał kim był i starał się być miły, ale pod wszystkimi maskami to był ten sam człowiek. Z tym samym tokiem myślenia.
Ostatecznie jego wzrok przyciągnęła wielka tarcza księżyca. Izaya uśmiechnął się. Uwielbiał patrzeć na nocne niebo, a właśnie księżyc był ulubionym elementem jego obserwacji.
Podróż minęła mu szybko. Bliźniaczki plotkowały między sobą, a Shinra zanudzał przerażonego kierowcę medycznymi ciekawostkami, które znał z przeprowadzonych przez siebie badań. Badań, które nigdy nie były do końca legalne.
Shinra jako pierwszy wybiegł z taksówki, oczywiście zapominając zapłacić i pomógł wysiąść Oriharze. Zapłatę uregulowały bliźniaczki i też wysiadły. Auto ruszyło prawdopodobnie najszybciej jak się dało.

Chwilę później cała czwórka stała przed drzwiami na przedostatnim piętrze. Mai wcisnęła bratu klucze w dłoń i uśmiechnęła się promiennie. Izaya spojrzał na przedmiot, który trzymał. Dłoń mu się trzęsła i był zestresowany. Nie pamiętał tego budynku. Nie pamiętał tego mieszkania. Nie czuł się tu jak u siebie. Powoli wsunął klucz w zamek i przekręcił go. Jeszcze chwilę się wahał, ale w końcu nacisnął klamkę i wszedł do domu, o którym powiedziano mu, że jest jego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz