środa, 2 października 2013

Part 5 - Uczucia Lenalee

Specjalnie dla kolegi, który nie potrafił zrozumieć motywów Lenalee xD
Oraz dla Kirin - chan!! Wybaczysz mi? :D
I z okazji wczorajszych 104 wejść :)
Mam nadzieję, że się spodoba :)

Wyruszyli od razu. Może to błąd, nawet bardzo duży. Nie mieli ani prowiantu, ani apteczki. Nie mieli ze sobą zupełnie nic. Jedynie to w czym aktualnie byli. Ale im to wystarczało. Przynajmniej tak się łudzili. Szli w milczeniu, którego nikt albo nie chciał, albo nie potrafił przerwać. Ze strony Kandy to normalne. Zazwyczaj mało mówił. Najczęściej tylko kłócił się z Allenem. Lavi nucił coś cicho, nie chcąc przerywać Lenalee jej rozmyślań, bo właśnie w nich była ona pogrążona.
Zastanawiała się nad swoimi uczuciami. Teraz poza Zakonem wydawało jej się to prostsze. Jakby jej dom przeszkadzał jej w tym, co chciała uczynić lub dowiedzieć się. Dokładnie przeanalizowała wszystko, co wiązało się z Walkerem.
Prawie zawsze był przy niej. Ratował ją z trudnych sytuacji. Potrafił ją rozśmieszyć nawet, gdy była smutna. Był jej przyjacielem, a może nawet kimś więcej, ale ona była zbyt ślepa by to zauważyć. Gdyby tak właśnie było, wszystko co stało się od momentu, gdy Noah przybyli do Zakonu stałoby się jasne.
Ta złość, gdy Road praktycznie bez powodu, pocałowała Allena. Ot tak, na powitanie. I uśmiech Walkera, jako odpowiedź. Nie odtrącił jej mimo iż powinien. Przynajmniej jej zdaniem. Bo ona chciałaby mieć tyle odwagi w sobie by móc podejść do Walkera i pocałować go tak po prostu. Bo ona go… kochała. Była o niego zwyczajnie zazdrosna. A jednocześnie wiedziała, że nie mogłaby tego zrobić. Dlatego chciała zamordować Road. Bo wiedziała, że Noah jest od niej po prostu lepsza. Przynajmniej jeśli chodzi o walkę o serce Allena.
Jeśli tak, to dlaczego odsunęła się, gdy padła informacja o drugiej osobowości Allena? Bała się. Po prostu się bała. I poczuła się… zdradzona?  Przez Walkera. Przez własne serce. I przegrała. Ewidentnie przegrała tę durną walkę, gdy łudziła się, że może ją wygrać. Dlatego nie dała rady choćby mu pomóc.
Była zła na Laviego. Za to, że on nie miał tych problemów i po prostu się za Allenem wstawił. Za to, że nie stchórzył jak inni i postawił tych innych w gorszym świetle. To samo zresztą czuła wobec Kandy. Zganiła się szybko za te myśli. Nie powinna się tak zachowywać. A jednak nie potrafiła inaczej.
Potrząsnęła lekko głową by odgonić te myśli. Przecież szli uratować Walkera. Zdoła wszystko mu wytłumaczyć i przeprosić go. Przecież nie jest za późno. Nawet jeśli misja ratunkowa wyruszyła nie w czas. Lavi dostrzegł ten ruch. Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Nie martw się. Uratujemy Allena.

Lenalee uśmiechnęła się lekko i nieszczerze. Ciekawe, czy gdyby młody Bookman znał jej rozmyślania, teraz uśmiechałby się do niej w ten sposób.

1 komentarz:

  1. Wybaczam ci, Kyoko-chan ^^ (Mogę tak do cb mówić?) Jaki zaszczyt, że w 1/3 to ja przekonałam cię, żebyś wstawiła notkę ^^
    Niech Linalee nawet nie waży się tknąć Allena! xD Nigdy nie wyobrażałam sobie Allena i Road razem, ale dzięki twoim opowiadaniom przekonałam się co do tego i co więcej bardzo polubiłam ten paring ^^ I daj trochę więcej Lavi'ego ^^ To mój ulubiony bohater! (oczywiście nie narzucam ci niczego, jeśli nie będziesz chciała to nie). Czekam (nie)cierpliwie na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń