Moje życie się skończyło, gdy koleżanka opowiedziała mi, że moja wizja DGM jest niemal taka sama, jak w mandze ;_;
Shizuo wraz z brunetką chodził po mieście. Dziewczyna
chciała pozwiedzać miasto, a Heiwajima musiał jej towarzyszyć. Dlatego też,
miał sporo czasu na rozmyślania o powodzie smutku Izayi. Przez umysł przemknął
mu widok potrąconej siostry informatora. Ale to nie mogło być to. Przecież
Orihara nie ma uczuć. Jest podłą mendą. I dlatego nie mogą interesować go
siostry. I to właśnie Shizuo przyjął za pewnik.
Izaya był zaskoczony. Nie sądził, że Shizuo mógł z
własnej woli uratować jego siostry. No, chyba że nie wiedział, że to jego
siostry. Ale to niemożliwe. Orihara był pewien, że blondyn o tym wiedział. Ten
tydzień robił się coraz dziwniejszy. Chłopak zmierzwił dziewczynom włosy. Tym
razem, jak zwykle zresztą, je to wkurzyło. Potem wyszedł ze szpitala. Musiał znaleźć
Heiwajimę. Nie lubił mieć długów. Jeszcze nigdy żadnego nie miał, ale sama myśl
o tym była mu nie na rękę.
Blondyn włóczył się z Rosjanką po Ikebukuro. Nie miał nic
lepszego do roboty, ale powoli zaczynało mu się nudzić. W między czasie,
dziewczyna kupiła sobie katanę, którą założyła na plecy. Shizuo nie wiedział,
czy to jej nawyk, czy robi to dla wizerunku.
Izaya zaczynał
sie denerwować. Shizuo był dziś nadzwyczaj spokojny. Niczego nie niszczył.
Izaya nie pytał ludzi. Nie lubił tego. Zadzwonił do Namie. Gdy tylko odebrała,
wydarła się na niego.
- Gdzieś ty sie do cholery podziewał?!?!
- Też się za tobą stęskniłem. A teraz znajdz mi informacje o miejscu pobytu
Shizusia. W końcu jesteś w mojej siedzibie, chyba możesz to zrobić?
Zaś blondyn cały czas miał wrażenie, że coś jest nie tak.
A nie chodziło tylko o to, że życie Kasuki jest zagrożone… I choć nie było tego
po nim widać, był nadzwyczaj czujny.
Namie,
wyjątkowo, spieszyła się. w niecałą minutę znalazła potrzebne mu informacje.
Wszystkie przekazała mu natychmiast. Dowiedziała sie też czegoś ciekawego.
Mianowicie, że rosyjska mafia ma problem
z pewnym ex-barmanem.
- No proszę, proszę. Przebywając ze mną stajesz sie niemal jak ja.
Uśmiechnął się szczerze i rozłączył, nie czekając na jej odpowiedź.
- Życie za życie Shizuś. Czysty interes.
Powrócił stary dobry wielki Izaya Orihara.
Zatrzymali się w
parku. Brunetka spacerowała w zasięgu wzroku zamyślonego blondyna.
Izaya szybko go
znalazł. Od razu musiał zrobić zamieszanie. W końcu, to leżało w jego naturze.
- Ahh mam nieszczęście znów na ciebie trafić. Czemuż to miasto jest takie małe?
Uśmiechnął się zagadkowo do Shizuo.
- A ty bruneteczko? Mam ciekawe informacje co do ciebie. Co z tą waszą rosyjską
mafią jest nie tak? Już ci powiedziałem. Tylko ja mogę męczyć Shizu-chana!
W jego głosie
niemal zabrzmiały wyrzuty.
- Co za
nieszczęście, że znów cię widzę – mruknął Shizuo.
Spodziewał się,
że brunet wpadnie jeszcze dziś. Zbyt szybko uciekł, by miał nie wrócić.
Dziewczyna spojrzała na informatora.
- Nie męczę go.
A jakież to informacje na mój temat posiadasz?
Izaya
uśmiechnął się szeroko. Taki komplement z ust Shizu-chana? Bosko.
- I kto tu jest niedoinformowany? – zakpił z typowym dla siebie uśmieszkiem. -
Musisz mi wybaczyć bruneteczko, lecz Shizuś jest tylko moją obsesją. Jakaś
durna, nieważna, rosyjska mafia nie będzie mi się tu wcinać. Poza tym -
przekręci lekko głowę - wkurzasz mnie.
Rzucił w nią jednym ze swoich sprężynowych noży. To było tak szybkie, że ledwo
zdążyła zareagować.
Nożyk
pozostawił jedynie rozcięcie na jej policzku. Ale taki był cel Izayi. Cóż
to za zabawa, gdy kot zbyt szybko zabije myszkę?
- Wybacz bruneteczko, ale życie za życie.
Spojrzała na bruneta chłodno.
- Masz na myśli odwdzięczenie się za jego czyn względem
twojej siostry? Po pierwsze – myślisz, że kto prowadził tę ciężarówkę? Po
drugie – jak mu pomożesz, zginie osoba, dla której robi to wszystko.
- Ehhh ta
rosyjska mafia – powiedział Izaya tonem starego wygi. - Jednak umiecie sie bawić. Ale wiesz... bycie
niedoinformowanym ma swoje minusy. Ogromne minusy. A ty jesteś na przegranej
pozycji. Bardzo przegranej. Nie masz żadnego kontaktu ze swoimi ludźmi pilnującymi
tej marnej aktorzyny, prawda? Kiedyś byliście bardziej zabawni. Ale wiesz co?
Powiem ci prawdę. Tak będzie zabawniej!
Roześmiał się włożył ręce do kieszeni i zaczął się przechadzać w tę i z
powrotem.
- Twoi ludzie już nie żyją. A moi są w gotowości. Do tego cała ta sprawa z
Saiką... warto mieć czym ją szantażować. Dzięki temu musi ci pomóc w najgorszych
sytuacjach. A za nią niczym domino posypią sie dwa główne, tutejsze gangi Żółte
Szaliki i Dolary. Kocham to miasto - wykrzyczał i obrócił się dookoła własnej
osi.
- To niemożliwe – mruknęła kilkukrotnie, jakby sama
chciała w to uwierzyć. Oczy przysłoniła grzywką i zaczęła się psychicznie
śmiać.
- Hej maleńka,
kradniesz moje teksty. To ja sie śmieję, jako ostatni - Orihara uśmiechnął się
szeroko. Wrócił. bawił się swoją pracą.
- Jeśli w coś wierzysz, to jest to możliwe. Zresztą, uważam, że niemożliwe, to
tylko określenie czegoś trudnego do zrobienia. Będę dziś miły. Możesz zadzwonić
do jednego swojego człowieka. Wybierz go dobrze. Załóżmy się. Jeśli twoi ludzie
będą martwi, to będziesz ze mną walczyć. Jeśli będą żywi, możesz go zabić, a ja
tylko będę patrzył, co ty na to? W końcu łatwiej się walczy jeden na jeden, niż
dwa na jednego. Ale nie martw się, po tym zakładzie pójdzie następny. Jeśli ty
wygrasz to możesz mnie zabić, jeśli ja, zginiesz a rosyjska mafia zostawi w
spokoju Shizu-chana i jego brata.
KOCHAM TO MIASTO – wykrzyczał ponownie.
Izaya był pewien
swojej wygranej. Jedyną walką, w której stawiał swoje życie i nie był pewien
wyniku, były gonitwy z Shizuo. Ale… to dlatego je tak lubił.
- Znalazłam cię –
powiedziało jakieś dziecko.
Wzrok wszystkich
skierował się na nowo przybyłą. Miała słodki, uroczy głos, fioletowe włosy i
szczery uśmiech. Idealnym kontrastem do tego był tasak, który trzymała w ręku.
- Jednak dokończ
zabawę z tym w futerku – dodała i usiadła obok Shizuo.
- Oczywiście –
odparła niemal potulnie brunetka i wyciągnęła telefon.
- Kolejna osoba,
która umie sie bawić. Robi się coraz ciekawiej. Szybciutko dzwon maleńka. Ale
zastanawiam się, jak to jest słuchać rozkazów 9 letniej dziewczynki? Taka duża
a tak niesamodzielna. Jak ja mam z tobą walczyć?
Jego głos wyrażał sztuczną dezaprobatę. Uśmiechał się szeroko. Nagle jego
telefon zawibrował. Dostał wiadomość.
- Wybacz idiotko, ale to jest ważniejsze od ciebie
Otworzył klapkę i przeczytał wiadomość.
Mai pisała, że stan Kuru się pogorszył i znowu jest nieprzytomna. Że ocknięcie
się siostry było tylko chwilowe.
- Co za idiotka - mruknął sam do siebie, zmartwiony. - Muszę to szybko skończyć.
- Panie w
futerku, gdybyś wiedział, kim jestem, też byś się mnie słuchał – powiedziała dziewczynka,
przerywając rozmowę z blondynem.
Brunetka
tymczasem zadzwoniła do swojego brata, który był jednym z ochroniarzy marnego
aktorzyny. Choć ochroniarz, to złe słowo.
- Pewnie nie –
Orihara wzruszył ramionami. – Nie lubię strachu. Przeszkadza w miłości.
Czekał, aż
brunetka się połączy. Zgodnie z jego przewidywaniami, odebrała Namie. Nie był
tylko pewien, czy znokautowali przeciwników, czy ich zabili. Ale mało go to
interesowało, dopóki efekt był zadawalający.
Brunetka
zbladła, a potem roztrzaskała telefon o ziemię. Po chwili z wzrokiem pełnym
furii, rzuciła się w stronę Izayi Jednak nagle zmieniła sposób ataku. Gdy była
dość blisko, rzuciła w niego kataną. Trafiła w ramię.
- To powinno
zaboleć, prawda? – spytał z irytującym uśmieszkiem.
Nie był
nieczującym nic blondynem. Zabolało go to, ale choćby po to, by rozwścieczyć
przeciwnika, udał, że nic mu nie jest. Izaya wyjął katanę z ramienia. Wiedział,
że powinien szybko zatamować krew. Regenerował się nadzwyczaj szybko, ale jego
słabym punktem była krew. Jak u jakiegoś idiotycznego wampira. Rzucił broń w
powietrze. To wystarczająco zdezorientowało dziewczynę. Opuściła gardę i
spojrzała na lecącą katanę, a Orihara zwyczajnie doskoczył do niej i wbił jej
nożyk w twarz. Trafił niezbyt dobrze. Chciał trafić prostopadle do szczęki, ale
ruch dziewczyny mu to uniemożliwił. Mimo to, był niemal pewny, że ona nie żyje.
Odepchnął ją.
- Za dużo gadasz
– mruknął.
Dziewczynka z
fioletowymi włosami nie wyglądała na przestraszoną. Nie bała się. A ku
zdziwieniu Izayi, brunetka poruszyła się. I nie były to konwulsje. Po prostu,
jeszcze żyła.
- Rozczłonkuj –
mruknął Shizuo.
Blondyn również miał
już dość wysłani rosyjskiej mafii. 9 – latka uśmiechnęła się i w ułamku
sekundy, poćwiartowała brunetkę. Ale najpiękniejsze były jej szaleńcze oczy i
opętańczy śmiech.
- Oj mała,
jesteś zabawna. Lubię Cię – przekrzywił lekko głowę. – Mam nadzieję, że jeszcze
się spotkamy – rzucił na odchodnym. – Życie za życie Shizu- chan.
Wiedział, że w
ten sposób wymazał swój dług wobec niego. Zabił ludzi, którzy grozili jego
bratu. To wystarczyło. Przynajmniej w oczach Izayi. Potem pobiegł w stronę
szpitala.
- Wątpię by to
nastąpiło, panie w futerku – rzekła Rika, ponownie maltretując ciało brunetki.
Ach 3 część, jednak napisałeś, tak się cieszę :)
OdpowiedzUsuńTeraz tylko kim jest ta mała dziewczynka Rika? Bo niby taka zwykła i normalna a tu bez skrupułów zabija człowieka i to jeszcze na rozkaz Shizu-chana, a gdzie to jego " nie lubię przemocy" się podziało. Koniecznie musisz napisać co dalej bo jetem mega ciekawa jak to rozwiniesz :)
Czekam na next'a~!
A owszem. Napisałam XD
UsuńO Rice jeszcze trochę będzie c:
Cieszę się, że się podobało