I jest, kolejna część!
Do tej nie polecę żadnej piosenki. W komentarzach możecie pisać, która z mojej playlisty waszym zdaniem
pasuje najlepiej.
Tymczasem enjoy i komentujcie... to naprawdę zachęca do dalszego pisania xD
Alicja nie za wiele rozumiała z tego co się dzieje. Ale
nie pokazywała żadnych emocji. Ledwo już trzymała się rzeczywistości. Dwóch
policjantów weszło w zamian za tamtą. Pięciolatka tylko chwyciła zdjęcie i
miśka i ruszyła grzecznie za nimi. Wyglądała gorzej niż koszmarnie. Przez cały
tydzień, gdy ją przesłuchiwali, nie pozwoliła zmienić sobie ubrań. Jako, że
mężczyznom nie wypada przebierać młodej dziewczyny, robiły to policjantki. Te
jednak uciekały najszybciej jak mogły, dając za wygraną. Alicja nie czyniła
żadnych gwałtownych ruchów. Po prostu stała lub siedziała naprzeciw takiej
kobiety, a gdy ta zbliżyła się za bardzo, wzrok Alicji zmieniał się. W tych martwych
oczach pojawiała się niebezpieczna iskierka. Poza tym, nie pozwoliła się też
wykąpać. Więc jej długie do pasa, ciemne włosy były przetłuszczone i poplątane.
Pięciolatka mało jadła, więc sporo schudła i stała się bledsza, co uwypukliło
cienie pod oczami, od nieprzespanych choć przepłakanych nocy. Nigdzie nie
ruszała się bez dwóch przedmiotów, które ocaliła z domu. Nie dotknęła, a nawet
nie spojrzała na zabawki, które dostała od policjantów. Nic dziwnego, że
wszyscy się jej obawiali. Wyglądała straszniej niż Samara Morgan. Teraz jednak
coś się zmieniło. Prowadzili ją w innym kierunku. Może wreszcie koniec
przesłuchiwań? Koniec męczenia jej o to i nakazywania powrotów do przeszłości,
która była tak bolesna? Alicja miała taką nadzieję. Ale dorośli nic jej nie
mówili. Przecież była tylko dzieckiem. Wyprowadzili ją z komisariatu. Przed nim
czekała biała furgonetka, która dziewczynce od razu skojarzyła się ze
szpitalem. Tak, małe dzieci mają proste, a wręcz banalne skojarzenia. Domysł
ten potwierdziło tylko wyjście z kabiny kierowców dwójki lekarzy. Policjanci przekazali
im dziewczynkę. Lekarze zdziwili się. Jeszcze nie mieli tak młodej pacjentki.
Spojrzeli na funkcjonariuszy z pytaniem w oczach. Jednak, to co dostrzegli,
zaskoczyło ich. Policjanci się bali, tej małej dziewczynki, choć nie zrobiła im
nic złego. Prawda to, iż Alicja wyglądała jak rodem z koszmaru, ale co mogła
zrobić pięciolatka? Nie dyskutowali jednak. Delikatnie wsadzili ją na tyłu
furgonetki i zatrzasnęli od zewnątrz drzwi. Klatka. Tym był tył furgonetki.
Klatką wyłożoną jakimś miękkim materiałem, by przewożona osoba nie mogła zrobić
sobie krzywdy. W przypadku Alicji takie zabiegi były zupełnie zbędne.
Zachowywała się ona bowiem, jakby była po lobotomii. Wykonywała wszystkie
polecenia nic nie mówiąc. Droga dłużyła jej się niemiłosiernie. Przez cały czas
patrzyła na zdjęcie. Po jej policzku spadła tysięczna już łza. Dziewczynka
zastanawiała się, czemu ma ich aż tyle? Po tylu przepłakanych nocach jej oczy
powinny pozostać całkowicie suche. Tak jednak nie było. Gdy dojechali na
miejsce, założono jej specjalny kaftan, krępujący ruchy. Długie rękawy związano
na plecach tak, że Alicja sama siebie obejmowała ramionami. Kaftan był
przygotowany na większe osoby, więc był na nią sporo za duży. Jakoś jednak
udało im się go założyć, choć sięgał dziewczynce niemal do kostek. Potem
białymi korytarzami zaprowadzono ją do dziwnego pomieszczenia. Wprowadzono ją
tam. Lekarz stanął w drzwiach i spojrzał na nią niepewnie. Przygryzł wargę i
podpisał na Alicji wyrok. Zamknął ją w tym pomieszczeniu. Alicja usiadła w kącie i oparła się plecami o
ścianę. Było jej trochę niewygodnie, ale wiedziała, że niedługo przywyknie.
Pokój przypominał nieco karetkę, ale był sporo większy. Miał identyczne,
miękkie ściany. Alicja przymknęła oczy. Nie było potrzeby tego robić. Nawet bez
kaftana nie dałaby rady stąd uciec.
~ Jesteś Kapeluszniku?
Spytała. Najbardziej cierpiała przez to, że zabrano jej
miśka i zdjęcie. To był jedyny moment, gdy pokazała jakiekolwiek emocje.
Zwierzęcą wściekłość. Jej twarz wykrzywił grymas złości. Lekarze odskoczyli od
niej przerażeni. I to był jedyny moment, gdy kaftan się przydał. Alicja idąc w
stronę jednej z lekarek, potknęła się o długie ubranie i przewróciła.
~ Jestem Alicjo. Przepraszam. Nie powinni nas tu zamknąć.
~ Nie szkodzi. Przecież zawsze mam Krainę Czarów, prawda?
~ Nie Alicjo!
Kapelusznik wydawał się dziwnie poruszony, gdy to powiedziała.
~ Nie wolno ci się do niej zbliżać!
~ Czemu? Przecież już czuję się dobrze.
Alicja była zawiedziona. Jej cudowna Kraina, do której
mogła uciec w razie problemów, odrzuciła ją po raz kolejny. Głos Kapelusznika
stał się nieco cieplejszy.
~ Kraina Czarów wciąż się zmienia. Nie zapomnij prawdy, a
niedługo wszystko wróci do normy.
Alicja nie zrozumiała go. No bo przecież, jak można zapomnieć
prawdę? Niemniej jednak szybko popadła w objęcia Morfeusza. Nic jej się nie
śniło. Tęskniła za snami, o Krainie Czarów. Ale nie mogła nic zrobić.
Następnego dnia obudziły ją jakieś głosy. Ktoś wszedł do jej nowego pokoju i
zabrał ją stamtąd delikatnie. Czyżby już koniec? Będzie mogła wrócić do domu?
Nie… przecież już nie ma domu. Zaprowadzono ją do jakiegoś pomieszczenia. W
środku znajdowała się tylko wielka kanapa, na której siedział jakiś mężczyzna.
- Witaj Alicjo – powiedział wstając, gdy weszła.
Pięciolatka tylko skinęła głową. Nie chciała rozmawiać z
tym mężczyzną. Czuła, że nie jest dobrym człowiekiem. Strażnicy zostawili ich
samych. Mężczyzna w garniturze przedstawił się, jednak Alicja nie zwróciła na
to uwagi.
- Alicjo, chcę ci pomóc. Jeśli uda nam się ciebie
wyleczyć, wrócisz do rodziny.
Dziewczynka spojrzała na niego jak na skończonego
kretyna, ale nic nie powiedziała. Okazało się, iż ów mężczyzna był
psychologiem. Zadawał różne pytania. I Alicja doszła do jednego wniosku. Że
nikt nie wierzy już w jej niewinność. To ona podpaliła dom, bo była bita przez
całe dzieciństwo. A ten mężczyzna starał się zgłębić jej psychikę. Ona jednak
nie odpowiadała. Po kilku godzinach okazał irytację, wołając strażników.
Mężczyźni odprowadzili pięciolatkę do jej pokoju. I znowu została sama. Jedynym
światłem była migająca żarówka podwieszona wysoko pod sufitem.
~ Ja tu zwariuję Kapeluszniku. Pozwól mi wrócić do Krainy
Czarów.
Nie otrzymała odpowiedzi. Wiedziała, jak desperacka jest
ta prośba. Wkrótce zamknęła oczy. Sen uwalniał od bólu i przyspieszał czas. Tym
razem jednak coś jej się śniło. Śnił jej się wielki pociąg.
Stała na miękkim dywanie. Wokół były dwa rzędy foteli ze
stołami. Za oknami nie mogła nic dostrzec. Mimo to ruszyła przed siebie. Była
ciekawa. Niestety nadal miała na sobie strój z oddziału. Wkrótce dostrzegła
jakąś zgarbioną postać, siedzącą do niej tyłem. Natychmiast rozpoznała ten
biało – czarny kapelusz. Podeszła w tamto miejsce radośnie i usiadła naprzeciw
Kapelusznika. Uśmiechnęła się smutno.
- Co ci się stało? – spytała zmartwiona.
Chciała dotknąć jego twarzy, ale przecież ręce miała
unieruchomione. Zamiast tego spojrzała na mężczyznę ze współczuciem.
Kapelusznik spojrzał jej w oczy.
- To przez
ciebie. Kraina Czarów zmienia się, bo jesteś niestabilna. Bo zaczynasz wierzyć,
że to ty zabiłaś swoją rodzinę. Bo zaczynasz żałować, że jako jedyna przeżyłaś.
Dziewczynka rozpłakała się.
- Przepraszam. Naprawię to! Zobaczysz Kapeluszniku.
Będziesz taki jak dawniej.
Dopiero wtedy dokładnie mu się przyjrzała. Miał na sobie białą
koszulę, tę samą co tamtego dnia, ale podartą. Te same, czarne spodnie. I
zniszczony ulubiony kapelusz. Stracił jednak wszystkie włosy, a jego nos i uszy
powiększyły się, szpecąc go. Tylko oczy pozostały te same. Piękne, niebieskie
oczy.
- Dokąd jedziemy? – spytała z uśmiechem.
- Do nikąd –
odparł Kapelusznik. – To pociąg ucieczki. Twojej ucieczki. Pojedzie tam gdzie
zechcesz. Jednak proszę cię byś wybierała rozważnie. Nie wybieraj na razie
celu. Nie jesteś gotowa by zobaczyć Krainę Czarów. To już nie jest bezpieczne
miejsce.
Alicja jak zawsze posłuchała go. Jechali więc przez czerń
bez konkretnego celu. Kapelusznik pomógł Alicji umyć się w innym przedziale i
przebrać w nowe rzeczy. Podartą koszulę wyrzucił do kosza. Uczesał także jej długie do pasa
włosy. Za prośbą Alicji, wziął nożyczki i nieco je podciął tak, by sięgały
kawałek za łopatki. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego. Ponownie usiedli w
przedziale. Teraz jednak Alicja miała piękne, rozczesane i czyste włosy. Nosiła
niebieską sukienkę do kolan z białym fartuszkiem i wysokie, sznurowane buty. W
pasie Kapelusznik spiął jej ubiór paskiem. Dziewczynka nie zauważyła, że
zapięcie, które jest z tyłu, ma kształt czaszki. Spędzili ten sen bardzo miło.
Dopiero rano, Alicja wstała i pożegnawszy się, wyszła z przedziału. Otworzyła
oczy. Znów znajdowała się w tym pokoju. I był już kolejny ranek. Czuła jednak,
że coś się zmieniło. Włosy miała nadal czyste. A przecież umyła je we śnie.
Miała na sobie co prawda kaftan, ale czuła, że pod spodem znajduje się strój,
który otrzymała od Kapelusznika. Uśmiechnęła się lekko. Ta sytuacja powtarzała
się codziennie. Dzień w dzień przez
czternaście lat. Mimo prób Kapelusznika Alicja uwierzyła w to, że jest
morderczynią. A właściwie, zrobiła to
jej podświadomość. Ale Krainie Czarów to wystarczyło. Alicja w końcu była
stabilna. Wyrosła na zdecydowaną, opanowaną młodą kobietę. Psychiatryk nie
zniszczył jej. Uczynił ją silniejszą. Sytuacja powtarzająca się codziennie
zaczęła ją nudzić. Po jakiś dziesięciu latach zaczęła mówić. Najpierw niewiele,
ale to i tak coś. Ponad to, lekarz zaczął namawiać ją na ponowne odwiedzenie
Krainy Czarów. A ona miała wielką ochotę złamać zakaz Kapelusznika. I wkrótce
zrobiła to. Przez sen przedostała się do owego pociągu. Jak zwykle przywitała
się z mężczyzną. Miała już dziewiętnaście lat i sądziła, że jest gotowa.
Zamiast usiąść obok niego, stanęła na środku przedziału i krzyknęła.
- Chcę dostać się do Krainy Czarów!
Kapelusznik spojrzał na nią z przerażeniem. Ona jednak tylko zacisnęła
pięści i uśmiechnęła się do niego. Myślała, że wie co robi. Nie wiedziała, jak
bardzo się myliła. Usłyszała tylko jego cichy szept.
- Alice… What have you done?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz