niedziela, 24 marca 2013

What have you done, Alice?


I jest, kolejna część!
Do tej nie polecę żadnej piosenki. W komentarzach możecie pisać, która z mojej playlisty waszym zdaniem
 pasuje najlepiej.
Tymczasem enjoy i komentujcie... to naprawdę zachęca do dalszego pisania xD

Alicja nie za wiele rozumiała z tego co się dzieje. Ale nie pokazywała żadnych emocji. Ledwo już trzymała się rzeczywistości. Dwóch policjantów weszło w zamian za tamtą. Pięciolatka tylko chwyciła zdjęcie i miśka i ruszyła grzecznie za nimi. Wyglądała gorzej niż koszmarnie. Przez cały tydzień, gdy ją przesłuchiwali, nie pozwoliła zmienić sobie ubrań. Jako, że mężczyznom nie wypada przebierać młodej dziewczyny, robiły to policjantki. Te jednak uciekały najszybciej jak mogły, dając za wygraną. Alicja nie czyniła żadnych gwałtownych ruchów. Po prostu stała lub siedziała naprzeciw takiej kobiety, a gdy ta zbliżyła się za bardzo, wzrok Alicji zmieniał się. W tych martwych oczach pojawiała się niebezpieczna iskierka. Poza tym, nie pozwoliła się też wykąpać. Więc jej długie do pasa, ciemne włosy były przetłuszczone i poplątane. Pięciolatka mało jadła, więc sporo schudła i stała się bledsza, co uwypukliło cienie pod oczami, od nieprzespanych choć przepłakanych nocy. Nigdzie nie ruszała się bez dwóch przedmiotów, które ocaliła z domu. Nie dotknęła, a nawet nie spojrzała na zabawki, które dostała od policjantów. Nic dziwnego, że wszyscy się jej obawiali. Wyglądała straszniej niż Samara Morgan. Teraz jednak coś się zmieniło. Prowadzili ją w innym kierunku. Może wreszcie koniec przesłuchiwań? Koniec męczenia jej o to i nakazywania powrotów do przeszłości, która była tak bolesna? Alicja miała taką nadzieję. Ale dorośli nic jej nie mówili. Przecież była tylko dzieckiem. Wyprowadzili ją z komisariatu. Przed nim czekała biała furgonetka, która dziewczynce od razu skojarzyła się ze szpitalem. Tak, małe dzieci mają proste, a wręcz banalne skojarzenia. Domysł ten potwierdziło tylko wyjście z kabiny kierowców dwójki lekarzy. Policjanci przekazali im dziewczynkę. Lekarze zdziwili się. Jeszcze nie mieli tak młodej pacjentki. Spojrzeli na funkcjonariuszy z pytaniem w oczach. Jednak, to co dostrzegli, zaskoczyło ich. Policjanci się bali, tej małej dziewczynki, choć nie zrobiła im nic złego. Prawda to, iż Alicja wyglądała jak rodem z koszmaru, ale co mogła zrobić pięciolatka? Nie dyskutowali jednak. Delikatnie wsadzili ją na tyłu furgonetki i zatrzasnęli od zewnątrz drzwi. Klatka. Tym był tył furgonetki. Klatką wyłożoną jakimś miękkim materiałem, by przewożona osoba nie mogła zrobić sobie krzywdy. W przypadku Alicji takie zabiegi były zupełnie zbędne. Zachowywała się ona bowiem, jakby była po lobotomii. Wykonywała wszystkie polecenia nic nie mówiąc. Droga dłużyła jej się niemiłosiernie. Przez cały czas patrzyła na zdjęcie. Po jej policzku spadła tysięczna już łza. Dziewczynka zastanawiała się, czemu ma ich aż tyle? Po tylu przepłakanych nocach jej oczy powinny pozostać całkowicie suche. Tak jednak nie było. Gdy dojechali na miejsce, założono jej specjalny kaftan, krępujący ruchy. Długie rękawy związano na plecach tak, że Alicja sama siebie obejmowała ramionami. Kaftan był przygotowany na większe osoby, więc był na nią sporo za duży. Jakoś jednak udało im się go założyć, choć sięgał dziewczynce niemal do kostek. Potem białymi korytarzami zaprowadzono ją do dziwnego pomieszczenia. Wprowadzono ją tam. Lekarz stanął w drzwiach i spojrzał na nią niepewnie. Przygryzł wargę i podpisał na Alicji wyrok. Zamknął ją w tym pomieszczeniu.  Alicja usiadła w kącie i oparła się plecami o ścianę. Było jej trochę niewygodnie, ale wiedziała, że niedługo przywyknie. Pokój przypominał nieco karetkę, ale był sporo większy. Miał identyczne, miękkie ściany. Alicja przymknęła oczy. Nie było potrzeby tego robić. Nawet bez kaftana nie dałaby rady stąd uciec.
~ Jesteś Kapeluszniku?
Spytała. Najbardziej cierpiała przez to, że zabrano jej miśka i zdjęcie. To był jedyny moment, gdy pokazała jakiekolwiek emocje. Zwierzęcą wściekłość. Jej twarz wykrzywił grymas złości. Lekarze odskoczyli od niej przerażeni. I to był jedyny moment, gdy kaftan się przydał. Alicja idąc w stronę jednej z lekarek, potknęła się o długie ubranie i przewróciła.
~ Jestem Alicjo. Przepraszam. Nie powinni nas tu zamknąć.
~ Nie szkodzi. Przecież zawsze mam Krainę Czarów, prawda?
~ Nie Alicjo!
Kapelusznik wydawał się dziwnie poruszony, gdy to powiedziała.
~ Nie wolno ci się do niej zbliżać!
~ Czemu? Przecież już czuję się dobrze.
Alicja była zawiedziona. Jej cudowna Kraina, do której mogła uciec w razie problemów, odrzuciła ją po raz kolejny. Głos Kapelusznika stał się nieco cieplejszy.
~ Kraina Czarów wciąż się zmienia. Nie zapomnij prawdy, a niedługo wszystko wróci do normy.
Alicja nie zrozumiała go. No bo przecież, jak można zapomnieć prawdę? Niemniej jednak szybko popadła w objęcia Morfeusza. Nic jej się nie śniło. Tęskniła za snami, o Krainie Czarów. Ale nie mogła nic zrobić. Następnego dnia obudziły ją jakieś głosy. Ktoś wszedł do jej nowego pokoju i zabrał ją stamtąd delikatnie. Czyżby już koniec? Będzie mogła wrócić do domu? Nie… przecież już nie ma domu. Zaprowadzono ją do jakiegoś pomieszczenia. W środku znajdowała się tylko wielka kanapa, na której siedział jakiś mężczyzna.
- Witaj Alicjo – powiedział wstając, gdy weszła.
Pięciolatka tylko skinęła głową. Nie chciała rozmawiać z tym mężczyzną. Czuła, że nie jest dobrym człowiekiem. Strażnicy zostawili ich samych. Mężczyzna w garniturze przedstawił się, jednak Alicja nie zwróciła na to uwagi.
- Alicjo, chcę ci pomóc. Jeśli uda nam się ciebie wyleczyć, wrócisz do rodziny.
Dziewczynka spojrzała na niego jak na skończonego kretyna, ale nic nie powiedziała. Okazało się, iż ów mężczyzna był psychologiem. Zadawał różne pytania. I Alicja doszła do jednego wniosku. Że nikt nie wierzy już w jej niewinność. To ona podpaliła dom, bo była bita przez całe dzieciństwo. A ten mężczyzna starał się zgłębić jej psychikę. Ona jednak nie odpowiadała. Po kilku godzinach okazał irytację, wołając strażników. Mężczyźni odprowadzili pięciolatkę do jej pokoju. I znowu została sama. Jedynym światłem była migająca żarówka podwieszona wysoko pod sufitem.
~ Ja tu zwariuję Kapeluszniku. Pozwól mi wrócić do Krainy Czarów.
Nie otrzymała odpowiedzi. Wiedziała, jak desperacka jest ta prośba. Wkrótce zamknęła oczy. Sen uwalniał od bólu i przyspieszał czas. Tym razem jednak coś jej się śniło. Śnił jej się wielki pociąg.

Stała na miękkim dywanie. Wokół były dwa rzędy foteli ze stołami. Za oknami nie mogła nic dostrzec. Mimo to ruszyła przed siebie. Była ciekawa. Niestety nadal miała na sobie strój z oddziału. Wkrótce dostrzegła jakąś zgarbioną postać, siedzącą do niej tyłem. Natychmiast rozpoznała ten biało – czarny kapelusz. Podeszła w tamto miejsce radośnie i usiadła naprzeciw Kapelusznika. Uśmiechnęła się smutno.
- Co ci się stało? – spytała zmartwiona.
Chciała dotknąć jego twarzy, ale przecież ręce miała unieruchomione. Zamiast tego spojrzała na mężczyznę ze współczuciem. Kapelusznik spojrzał jej w oczy.
- To przez ciebie. Kraina Czarów zmienia się, bo jesteś niestabilna. Bo zaczynasz wierzyć, że to ty zabiłaś swoją rodzinę. Bo zaczynasz żałować, że jako jedyna przeżyłaś.
Dziewczynka rozpłakała się.
- Przepraszam. Naprawię to! Zobaczysz Kapeluszniku. Będziesz taki jak dawniej.
Dopiero wtedy dokładnie mu się przyjrzała. Miał na sobie białą koszulę, tę samą co tamtego dnia, ale podartą. Te same, czarne spodnie. I zniszczony ulubiony kapelusz. Stracił jednak wszystkie włosy, a jego nos i uszy powiększyły się, szpecąc go. Tylko oczy pozostały te same. Piękne, niebieskie oczy.
- Dokąd jedziemy? – spytała z uśmiechem.
- Do nikąd – odparł Kapelusznik. – To pociąg ucieczki. Twojej ucieczki. Pojedzie tam gdzie zechcesz. Jednak proszę cię byś wybierała rozważnie. Nie wybieraj na razie celu. Nie jesteś gotowa by zobaczyć Krainę Czarów. To już nie jest bezpieczne miejsce.
Alicja jak zawsze posłuchała go. Jechali więc przez czerń bez konkretnego celu. Kapelusznik pomógł Alicji umyć się w innym przedziale i przebrać w nowe rzeczy. Podartą koszulę wyrzucił do  kosza. Uczesał także jej długie do pasa włosy. Za prośbą Alicji, wziął nożyczki i nieco je podciął tak, by sięgały kawałek za łopatki. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego. Ponownie usiedli w przedziale. Teraz jednak Alicja miała piękne, rozczesane i czyste włosy. Nosiła niebieską sukienkę do kolan z białym fartuszkiem i wysokie, sznurowane buty. W pasie Kapelusznik spiął jej ubiór paskiem. Dziewczynka nie zauważyła, że zapięcie, które jest z tyłu, ma kształt czaszki. Spędzili ten sen bardzo miło. Dopiero rano, Alicja wstała i pożegnawszy się, wyszła z przedziału. Otworzyła oczy. Znów znajdowała się w tym pokoju. I był już kolejny ranek. Czuła jednak, że coś się zmieniło. Włosy miała nadal czyste. A przecież umyła je we śnie. Miała na sobie co prawda kaftan, ale czuła, że pod spodem znajduje się strój, który otrzymała od Kapelusznika. Uśmiechnęła się lekko. Ta sytuacja powtarzała się codziennie.  Dzień w dzień przez czternaście lat. Mimo prób Kapelusznika Alicja uwierzyła w to, że jest morderczynią.  A właściwie, zrobiła to jej podświadomość. Ale Krainie Czarów to wystarczyło. Alicja w końcu była stabilna. Wyrosła na zdecydowaną, opanowaną młodą kobietę. Psychiatryk nie zniszczył jej. Uczynił ją silniejszą. Sytuacja powtarzająca się codziennie zaczęła ją nudzić. Po jakiś dziesięciu latach zaczęła mówić. Najpierw niewiele, ale to i tak coś. Ponad to, lekarz zaczął namawiać ją na ponowne odwiedzenie Krainy Czarów. A ona miała wielką ochotę złamać zakaz Kapelusznika. I wkrótce zrobiła to. Przez sen przedostała się do owego pociągu. Jak zwykle przywitała się z mężczyzną. Miała już dziewiętnaście lat i sądziła, że jest gotowa. Zamiast usiąść obok niego, stanęła na środku przedziału i krzyknęła.
- Chcę dostać się do Krainy Czarów!
Kapelusznik spojrzał na nią  z przerażeniem. Ona jednak tylko zacisnęła pięści i uśmiechnęła się do niego. Myślała, że wie co robi. Nie wiedziała, jak bardzo się myliła. Usłyszała tylko jego cichy szept.
- Alice… What have you done?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz