Od tamtego dnia minął tydzień. Choć to mało ważne.
Ważniejsze jest, że od tamtego dnia zostaliśmy parą. Odbył się także pogrzeb
Mikoto. Pojawiłem się na nim, jako przedstawiciel Niebieskich. Sam też bym
przyszedł, ale potrzebna była trójka z każdego koloru. A skoro i tak
zamierzałem pójść… cóż. Wrobili mnie. Parę dni później odszedłem od
Niebieskich. Oczywiście… moc i znamię mi pozostało. Ale bez żalu oddałem ich
typowy strój i szablę. Choć ty o tym nie wiedziałeś. Przyszedłem do waszego
baru. Mimo iż nadal nie wybraliście nowego Króla, dalej go używaliście.
Siedzieliście uśmiechnięci i rozmawialiście między sobą. Gdy wszedłem, wszystko
się zmieniło.
- Patrzcie! Zdrajca wrócił.
Ktoś krzyknął w moją stronę. Nie przejąłem się zbytnio.
Mieli prawo mieć o mnie takie zdanie. I mieli prawo zacząć mnie atakować.
Słownie, ale jednak. I wykorzystali to prawo. A ja stałem tam z uśmiechem.
Żadne z nich nie wiedziało, że już nie mam koloru. I dobrze. Z tłumu wyszedł
Yata. Z uśmiechem podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Przymknąć japy – rzucił w ich stronę z uśmiechem.
Chwycił jeszcze swoją deskę i razem wyszliśmy. Widziałem,
jak Czerwoni patrzą po sobie z uśmiechami. Usłyszałem także zdanie
wypowiedziane przez Annę.
- Nie zdrajca. Raczej syn marnotrawny.
Od tamtego dnia też sporo minęło. I sporo się zmieniło. Z
Misakim układało mi się coraz lepiej, a Czerwoni nie mieli już żadnych uwag
do mnie, czy do naszego związku. Często
przesiadywałem z nimi w barze, zupełnie jak za dawnych lat. Niebieski Król
wygadał Annie, że już nie należę do Niebieskich. Ona zaś musiała podzielić się
tą wiadomością ze wszystkimi w bardzo niecodzienny sposób. Rzuciła swoje kule i
zapatrzyła się w nie.
- Od śmierci Mikoto minął już miesiąc. A my dalej nie
mamy Króla. Wiem, że wielu z was nie zgodzi się z moją decyzją. I jeśli bardzo
będzie was to gryzło, nie musicie się zgadzać.
Wszyscy spojrzeli na nią zaciekawieni. Było jasne, że to
Anna musi wytypować następcę. Bo choć wszyscy byli blisko zmarłego Króla, to
Anna była mu najbliższa. Równie jasne było, że zastępca Mikoto nie chce
obejmować stanowiska Króla.
- Fushimi…
Gdy padło moje nazwisko zdziwiłem się, choć chyba nie
bardziej niż Czerwoni.
- Bez obrazy, ale czemu Niebieski ma zostać Królem
Czerwonych? – spytał ktoś z tłumu.
Bynajmniej nie zamierzałem się obrażać. Sam zadałbym
takie pytanie. Anna tylko się uśmiechnęła.
- On jest jednym z Czerwonych. Zawsze był, choć zgubił
drogę – odparła pewnym głosem. – Odszedł od Niebieskich, zaraz po pogrzebie
Mikoto. Mówiłam wam, że to syn marnotrawny.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. We wzroku Misakiego
kryły się jeszcze wyrzuty, że mu nie powiedziałem. Ścisnąłem mocniej jego dłoń
i wzruszyłem ramionami z uśmiechem. Ku mojemu zdziwieniu, Czerwoni zgodzili
się.
- Tylko tego nie zniszcz – szepnęła do mnie Anna.
Uśmiechnąłem się szeroko. Wszystko było cudownie. Wróciłem
do Czerwonych. Otrzymałem nowy znak należności do gangu, tuż obok tego, który
sam spaliłem. A ja… ja zostałem Królem.
Boże, jak słodko. >///<
OdpowiedzUsuńKocham Misakiego i Fushimi'ego razem... <3 I ty jeszcze tak pięknie to ujęłaś... Naprawdę ci wyszło. :3
Mam nadzieję, że coś jeszcze z K-projectu napiszesz, bo uwielbiam to anime. ^^
Tulę cieplutko i życzę duuużo weny~! :*
Opowiadanie cudowne! ♥
OdpowiedzUsuń