środa, 27 lutego 2013

FMA (Envy x Ed - Part 3)



Rano, zupełnie jak wczoraj, Ed ubrał się w to co zawsze do pracy, czarna koszulka i spodnie, czerwony płaszcz z symbolem alchemii. Po krótkim zastanowieniu związał włosy w warkocz. Po tym wyszedł bez śniadania nie budząc nikogo. Dzisiaj miał do załatwienia jedną rzecz. Pułkownik mu nie odpuszczał. Musiał sprawdzić, czy w jednej z wiosek nie ukrywa się były Państwowy Alchemik. Owa wioska nie była daleko. Zaledwie dwie godziny pociągiem. Ed nie chciał jechać sam, ale też nie zamierzał prosić o to brata. Wpadł na nieco dziwny pomysł. Skierował się do domu Envy’ego z lekkim uśmiechem na ustach. Dotarł na miejsce dość szybko. Stanął przed drzwiami i niepewnie wcisnął dzwonek domofonu.
Słodki sen homunkulusa przerwał ostry dzwonek. Nie do końca rozbudzony chłopak poczłapał w kierunku drzwi wciąż w dresach, białej bokserce i z potarganymi włosami. Otworzył drzwi z zamiarem nawrzeszczenia na kogoś, ewentualnie jej zabicia, gdy dostrzegł, że stoi przed nim Ed. Uśmiechnął się nadal zaspany i gestem zaprosił go do środka.
Ed oczywiście z zaproszenia skorzystał i już wkrótce znalazł się w kuchni. Envy przemył twarz zimną wodą żeby się  obudził i spojrzał na niego z uśmiechem niemniej jednak z lekkim wyrzutem. Elric uśmiechnął się tylko.
- Mam dzisiaj misję od Mustanga – zaczął blondyn – i chciałbym żebyś pojechał ze mną.
Zielonowłosy zdziwił się. Tego, że gdzieś jedzie domyślił się już po stroju, ale nie spodziewał się takiej propozycji. Widząc zmieszanie na jego twarzy, Ed dodał od razu.
- Jeśli nie chcesz to powiedz – stwierdził spokojnie.
Envy podszedł do niego i lekko walnął go w głowę.
- Jasne, że pojadę.
- Tylko masz mało czasu na przygotowanie się. Pociąg odjeżdża nam za dwadzieścia minut.
Envy latał po mieszkaniu jak oparzony. Natychmiast się przebrał w dżinsy i koszulkę w szaro-czarne paski z długim rękawem. Ze szczotką w ręku zszedł do kuchni. Ed tymczasem przygotował mu śniadanie na szybko. Jakieś kanapki. Envy od razu zabrał się za jedzenie, a Elric tymczasem przejął szczotkę, którą chłopak miał w dłoni i delikatnie rozczesał jego długie włosy. Gdy skończył jeść, Envy zebrał wszystkie pasemka razem i związał w koński ogon. Ed patrzył na to z uśmiechem. Obaj gotowi wyszli z domu homunkulusa i skierowali się na stację. Stalowy szedł spokojnie, można wręcz powiedzieć, że wolno. Envy cały czas go pospieszał nie rozumiejąc działań alchemika. W końcu Ed zaczął się śmiać, a zielonowłosy spojrzał na niego z wyrzutem.
- Pociąg mamy o dziesiątej – wyjaśnił alchemik.
Envy spojrzał na zegarek. Było dopiero wpół do. Czyli mógł przygotować się na spokojnie. Uświadomił sobie, że Ed śmieje się z jego porannych działań. Zrobił niedowierzającą minę i odwrócił się wkurzony i obrażony. Edward ruszył za nim nadal się śmiejąc i położył mu dłoń na ramieniu. Dłoń, którą Envy strącił.
- To był tylko żart – powiedział z uśmiechem Stalowy.
Envy spojrzał na niego z udawaną nienawiścią w oczach. Sam jednak zaczął dostrzegać zabawność porannego zdarzenia.  Wkrótce obaj wybuchli śmiechem. Spokojnie poszli na pociąg w dobrych humorach. Zajęli jeden z wolnych przedziałów, siadając naprzeciw siebie i wciąż rozmawiając i śmiejąc się. Ku ich zdziwieniu dołączyła do nich Glacier z Elicią. Kobieta przywitała się ciepło z obojgiem, a Elicia od razu wpakowała się Edowi na kolana. Okazało się, że jadą z nimi tylko połowę trasy, bo chcą odwiedzić grób Hughesa. Envy nieco posmutniał słysząc to nazwisko. Przecież to on go zabił. Nigdy nie żałował tego co zrobił. Nigdy aż do teraz… Nie zamierzał przepraszać kobiety. Uważał przepraszanie za upokarzające. Droga upłynęła im nadzwyczaj szybko. Równie szybko uwinęli się ze sprawdzeniem tego alchemika. Nie łamał prawa. Nie był państwowym alchemikiem. Tyle Edowi wystarczyło. Niemal od razu przypomniał mu się doktor Marcoh. Jakże on był podobny zachowaniem. Wybiła trzynasta, gdy było już po wszystkim. Ed uśmiechał się lekko. Envy zresztą też. Podobała mu się praca przyjaciela. Nie było co prawda krwawych rzezi, które tak lubił, ale wiedział, że Ed nigdy nikogo nie zabił. I że cenił ludzkie życie, więc żadnej rzezi się nie spodziewał. Mieli sporo wolnego czasu do przyjazdu pociągu. Trzy godziny. Ed zaciągnął więc homunkulusa nad jezioro. Było tam wielu ludzi. Bądź co bądź było lato. W pobliskim sklepie kupili sobie krótkie do kolan spodenki i od razu je założyli. Zostawili praktycznie wszystkie rzeczy na trawie i wleźli do wody. Znaczy Ed wszedł. Envy stał praktycznie nie zamoczywszy stóp. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Alchemik podszedł do niego.
- Coś się stało? – spytał z uśmiechem.
Envy przełknął ślinę. Jeszcze nikomu się do tego nie przyznał.
- Nie umiem pływać – odparł cicho.
Ed uśmiechnął się do niego zachęcająco.
- Nic ci się nie stanie. Obiecuję – powiedział pewnym głosem.
Homunkulus zaufał mu. Złapał wyciągniętą dłoń blondyna i powoli wszedł za nim do wody. Najpierw do kolan, potem do pasa. Uśmiechnął się lekko. To nie było takie trudne. I czego tu się było bać? Ed puścił jego dłoń za co został obdarzony wściekłym spojrzeniem przyjaciela. Odsunął się od niego kawałek i oblał go wodą z jeziora. Envy nie pozostał mu dłużny i wkrótce przyłączył się do zabawy. Nie tylko on zresztą. Wiele dzieciaków bawiących się w wodzie również wzięły w niej udział. Envy próbował po cichu podejść do Eda i oblać go wodą, ale poślizgnął się na kamieniu i runął do wody. Nie wiedząc co ma robić, otworzył usta żeby poprosić Eda o pomoc. Dopiero wtedy uświadomił sobie jakie to było głupie. Przez chwilę wydawało mu się, że woda jest czerwona. Ed jednak podpłynął do niego zupełnie jak wtedy i wyciągnął go nad taflę. Homunkulus zakrztusił się i wypluł wodę. Nikt inny nie przestał się bawić. Ed spojrzał na niego zmartwiony i wciąż mocno go trzymając wyciągnął go na płyciznę. Envy usiadł na piasku. Woda sięgała mu znowu do pasa, tyle że tym razem nie stał. Ed ukucnął obok niego.
- Wszystko w porządku? – spytał cicho.
Homunkulus doceniał to, że blondyn się o niego martwi. Pokiwał twierdząco głową. Tak naprawę bał się. Tamto wspomnienie było zbyt silne. Elric nie wydawał się przekonany, jednak usiadł obok niego.
- Przepraszam, że cię namówiłem – stwierdził głosem niewiele głośniejszym od szeptu.
Zielonowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Alchemik właśnie go przeprosił. Nie wiedział jak ma zareagować. Szturchnął go lekko ze sztucznym uśmiechem. Nie potrafił jednak opanować lekkiego drżenia.
- Nic się nie stało. Dobrze się bawiłem.
Ed nie uwierzył mu. Objął go delikatnie jedną ręką. Envy zdziwił się, ale lekko wtulił w blondyna.
- To nie jest tamta sytuacja – powiedział cicho alchemik, zupełnie jakby czytał mu w myślach.
Homunkulus pokiwał twierdząco głową. Wtulony w blondyna zaczął się uspokajać, a w końcu zupełnie przestał się bać. Siedzieli tak jakiś czas. Gdy on już upłynął Ed wstał i wyciągnął pomocną dłoń do Envy’ego. Zielonowłosy żałował, że blondyn się odsunął. Niemniej jednak wstał i niemal natychmiast wpadł na jego zdaniem genialny pomysł. Udał, że skręcił sobie kostkę przewracając się na kamieniu.
- Same z tobą kłopoty – stwierdził z uśmiechem Elric.
Przerzucił sobie jego rękę przez ramię i objął lekko. Wziął też ich rzeczy. Envy wciąż udawał, że ma skręconą kostkę. Gdy doszli do przebieralni rozdzielili się. Envy przebrał się pierwszy i zaczął wyciskać wodę z długich włosów. Gdy spojrzał za okno zrozumiał, że to nie ma sensu. Niebo wyglądało jakby zaraz miało zacząć padać. I to solidnie. Zazdrość ruszył na poszukiwanie blondyna, który właśnie kupował im bilety powrotne. Alchemik widząc, że homunkulus sam idzie spojrzał na niego wymownie i z lekkim wyrzutem. Envy zorientował się, że zapomniał udawać. Wzruszył tylko ramionami. Oboje wleźli na peron. Pod ciekawym spojrzeniem Edwarda, zielonowłosy się przyznał.
- Po prostu chciałem być bliżej ciebie – mruknął.
Elric uśmiechnął się lekko, słysząc to. Zaczęło padać, przez co pociąg miał niewielkie opóźnienie. Mimo, że czekali na peronie deszcz ich nie oszczędził. Najszybciej jak mogli znaleźli się w przedziale i rozlokowali swoje rzeczy. Usiedli tak jak wcześniej. Naprzeciw siebie. Wciąż rozmawiali i śmiali się. Gdy pociąg już ruszył, Envy zrobił coś, co zaskoczyło ich obu. Przesiadł się na stronę Eda i położył się, kładąc mu głowę na kolanach. Elric zdziwił się, ale uśmiechnął. Woda skapująca z jego złocistych włosów spadała na twarz zielonowłosego. Widząc to Ed wyjął z kieszeni spodni gumkę do włosów i chciał zrobić sobie kitkę. Powstrzymała go dłoń homunkulusa.
- Wolę jak masz rozpuszczone włosy – powiedział cicho.
Alchemik schował gumkę, ale odgarnął włosy tak, by woda nie kapała na twarz chłopaka. Delikatnie i jakby niepewnie zaczął gładzić go po policzku. Envy uśmiechnął się do niego. Po jakimś czasie Envy chwycił jego dłoń i splótł ze sobą ich palce. Homunkulus zasnął spokojnie. Na następnej stacji wsiadła Glacier z małą Elicią. Kobieta przywitała Eda z uśmiechem, a mała zaczęła narzekać, że nie może usiąść Edowi na kolanach. Prowadzili cichą rozmowę, by nie obudzić Envy’ego. Elicia znudzona również zasnęła, przytulona do matki. Dopiero wtedy Ed zadał nurtujące go  pytanie.
- To ty powiedziałaś mu o moich urodzinach prawda?
- Skąd taki pomysł?
- Kiedy weszłaś do przedziału uśmiechnęłaś się jakbyś wiedziała, że tak będzie – odparł z uśmiechem.
Glacier zaśmiała się cicho. Słysząc rozmowę Envy obudził się, jednak nie otworzył oczu. Wolał posłuchać konwersacji. Czuł, że nie powinien, ale nie mógł się powstrzymać.
- Rzeczywiście. Wiedziałam. Zaraz po twoim odejściu podszedł do mnie i poprosił o pomoc. Był zabawny kiedy szukał prezentu dla ciebie. Chciał żeby był idealny – uśmiechnęła się na wspomnienie – Od początku wiedziałam kto to. Mimo to pomogłam mu, bo powiedział, że jest twoim przyjacielem. I nie żałuję. Envy trochę mnie przeraża. W końcu to on zabił mojego męża – zauważyła smutno. Ed chciał jej przerwać, ale kobieta kontynuowała – I wiem także, że to on rozpoczął wojnę w Ishvalu. Ale to przeszłość. A ludzie się zmieniają. Czemu więc on miałby nie mieć takiej możliwości? Znam cię dość długo Ed… i wiem, że nie zaprzyjaźniłbyś się z kimś złym. Skoro ci na nim zależy, to znaczy, że w głębi duszy jest dobry. I jeśli ty nie będziesz potrafił wyciągnąć tego jego dobra na wierzch, to nikomu się to nie uda.
Ed uśmiechnął się lekko.
- Czytasz z ludzi jak z otwartych książek. To przerażające – stwierdził.
Glacier zaśmiała się szczerze. Natychmiast zakryła usta bojąc się, że obudziła jedno ze śpiących.
- To się nazywa instynkt macierzyński Edwardzie – odparła.
Ed wyjrzał za okno. Niedługo powinni być w domu. Pogoda poprawiła się nieco, a młody alchemik miał cichą nadzieję, że w mieście nie będzie padać. Spojrzał na śpiącego Envy’ego. Kiedy homunkulus leżał tak z głową na jego kolanach i rozrzuconymi dookoła włosami, w niczym nie przypominał najgroźniejszego i najbardziej okrutnego z całej siódemki. Uśmiechał się lekko przez sen i widać było, że jest spokojny. Potem przeniósł wzrok na ich splecione palce. Wolną ręką zaczął delikatnie gładzić go po włosach. Lekko uśmiechnął się do siebie. Glacier obserwująca zachowanie młodego alchemika również się uśmiechnęła.
- Naprawdę ci na nim zależy, prawda? – spytała cicho.
Edward pokiwał twierdząco głową. Wiedział, że Envy już nie  śpi. Zobaczył to po wyrazie jego twarzy. Dlatego nie chciał, by homunkulus czegoś dowiedział się na skróty. Uśmiechnął się szeroko i bezgłośnie, poruszając samymi wargami powiedział do Glacier.
- Już nie śpi.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko, ale zrozumiała. Envy w końcu postanowił skończyć te szopkę i otworzył oczy. Spojrzał na alchemika z lekkim wyrzutem.
- Wiedziałem, że udajesz – zaśmiał się Stalowy.
Envy nadal się nie podnosił. Wyrażenia takie jak „godność homunkulusa”, „pogardzanie ludźmi” i wiele innych wypadły mu z głowy po tym, co usłyszał od tej kobiety. Zaczął się zastanawiać, czy w nim rzeczywiście jest jakieś dobro, które można wyciągnąć na wierzch. Dojechali akurat na stację. Puścili na chwilę swoje ręce. Zielonowłosy usiadł i poprawił kitkę. Ed zostawił włosy rozpuszczone. Sięgnęli po swój bagaż i po torby Glacier. Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Homunkulus wyręczył ją w niesieniu jej bagażu, więc wzięła córkę na ręce nie budząc jej. Przyjaciele zaproponowali, że odprowadzą ją. Glacier zaoponowała twierdząc, że nie może ich tak wykorzystywać, ale oni nie chcieli słyszeć słowa sprzeciwu. Rozmawiając i śmiejąc się doszli do jej domu. Kobieta poszła położyć córkę do łóżka i zeszła do nich, wciąż czekających w  holu.
- Wejdziecie? Napijecie się czegoś? – spytała.
Obaj zgodnie, acz grzecznie odmówili, podziękowali i pożegnawszy się wyszli z uśmiechem. Glacier stanęła w drzwiach i z uśmiechem czekała aż wyjdą. A przed furtką prowadzącą na posesję stał… Al.
- Ed martwiłem się! Znowu – powiedział do brata z uśmiechem.
Edward wzruszył ramionami odwzajemniając uśmiech. Dopiero wtedy młodszy Elric dostrzegł kto idzie obok niego.
- Envy? – wysyczał.
Stalowy spojrzał na niego ciężko. Envy wzrokiem wypranym z emocji. Przywykł, że ludzie go nienawidzą. Zastanawiał się tylko, czy brat przyjaciela zniszczy mu ten piękny dzień.

2 komentarze:

  1. U... Aluś wkracza do akcji xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Al... Lubię cię, ale tu akurat wszystko zepsułeś, więc... spadaj. Do Winry czy tam po postu do hotelu, nie ważne, ale po prostu spadaj

    OdpowiedzUsuń