W końcu znaleźli się w jej domu. Dopiero tam Levy puściła
Gajeela. Zdziwiony czarnowłosy czując nagłe odejście niebieskowłosej, w
pierwszym momencie się zachwiał. Niemal od razu odzyskał rezon, a McGarden
udała, że tego nie zauważyła. Choć uśmiechała się przez cały czas, martwiła
się. Zastanawiała się, czy Gajeel kiedykolwiek sobie przypomni o tym wszystkim,
co działo się w gildii. W niewielkim mieszkanku poczuła się nieco pewniej.
Zdjęła buty w hollu i ruszyła w głąb domu. Smoczy Zabójca natychmiast ruszył za
nią. Nie wiedział, co ma robić, więc po prostu podążył jej śladem. Mieszkanie
naprawdę było małe. Z hollu przeszli do dużego pokoju. Znajdował się tutaj
kominek, wygasły w obecnej chwili, dwa fotele, stoliczek i regały z książkami.
Książki były dosłownie wszędzie. Stały w równych stosikach na podłodze i
stoliku. Dziewczyna sprawnie przeszła między nimi i zniknęła za jednymi z
drzwi. Gajeel próbował iść za nią, ale w efekcie tylko przewrócił kilka stosów.
Levy, która tylko zostawiła torbę w swojej sypialni. Spojrzała na niego ciężko,
ale nie skomentowała tego. Ceniła książki bardziej niż ktokolwiek inny. A
większość ludzi nawet tego nie rozumiała. Niemniej złapała Gajeela za rękę i
przeprowadziła bezpiecznie przez pokój. Doszli do drzwi obok tych, za którymi
wcześniej zniknęła. Tym razem udało mu się niczego nie zniszczyć. Dziewczyna
niemal natychmiast go puściła i oparła dłonie o biodra.
- To twój teraźniejszy pokój. Rozgość się.
Powiedziała to, po czym wyszła. Gajeel rozejrzał się po
pokoju. Znajdowało się tu tylko łóżko, szafa na ubrania, szafka nocna z lampką
i regał z książkami. Czarnowłosy zauważył, że książki są jedyną, oprócz
przyjaznej, rodzinnej atmosfery, rzeczą, której jest w tym domu pełno. Rzucił
worek z ubraniami na łóżko i stanął w drzwiach. Niebieskowłosa krzątała się po
pokoju. Lekko podśpiewując, odkładała książki na ich miejsca na półkach.
Zdawała się go w ogóle nie zauważać. Ale to nawet lepiej. Dzięki temu Gajeel
mógł spróbować przemyśleć parę spraw. Dlaczego tak się nim zajmowała? Czemu nie
irytowała się, gdy ją zaczepiał? Kim była? Smoczy Zabójca uśmiechnął się lekko.
Niezależnie od tego, co mogło ich kiedyś łączyć, musiał przyznać, że była
piękna. Była drobna i szczupła, ale bardzo żywiołowa i zawsze uśmiechnięta. Do
tego niebieskie włosy do łopatek spięte w luźną kitkę i opaska na głowie. Kilka
niesfornych kosmyków uciekło z kitki, ale to tylko dodawało jej uroku. Levy
spróbowała włożyć książki na najwyższą półkę, tuż pod sufitem. Była do tego za
niska. To był jeden z wielu minusów niewielkiego wzrostu. Weszła na jeden ze
stosów książek. Odłożyła to co chciała, ale straciła równowagę. Książki, na
których stała zachybotały się i przewróciły, a ona razem z nimi. Gajeel
natychmiast znalazł się przy niej. Złapał ją delikatnie i postawił na ziemi. Nigdy
wcześniej tak nie robił. Zazwyczaj stałby i patrzył z uśmiechem jak ktoś
rozmasowuje obolały po upadku tyłek. Ale nie chciał, by ta drobna dziewczyna
zrobiła sobie krzywdę. Levy spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale
uśmiechnęła się promiennie. Ten uśmiech można było porównać do słońca
przebijającego się przez warstwę deszczowych chmur. Gajeel pomógł jej z resztą
książek. Skończyli w pół godziny, a Levy oprowadziła go po mieszkaniu. Jej
sypialnia była identyczna jak ta, którą zajął Gajeel, tyle że było tu pełno
książek. Nie widać było nawet kawałka wolnej podłogi, więc Smoczy Zabójca nawet
tam nie wszedł. Pozostałymi pokojami była niewielka łazienka i kuchnia. Gajeel
usiadł na stołku i patrzył jak Levy robi sałatkę. Był nieco głodny i zmęczony,
ale nie dał tego po sobie poznać. Wyglądał na znudzonego. McGarden natomiast
uśmiechała się lekko. Zaczęła nucić jedną z piosenek. Czarnowłosy mimowolnie
wsłuchał się w jej piękny głos. Po chwili ze zdziwieniem stwierdził, że
dziewczyna nuci jedną z jego ulubionych piosenek. Levy dostrzegła zmianę na
jego twarzy i uśmiechnęła się szerzej. Nie przerywając krojenia, spojrzała na
niego.
- Pamiętasz? To twoja ulubiona piosenka – powiedziała ciepło.
Wrzuciła pokrojone warzywa do miski, którą wyjęła z
jednej z szafek. To dało Gajeelowi chwilę do namysłu.
- Skąd to wiesz? – odparł ostro. Nieco ostrzej niż
zamierzał.
Nie chodziło mu o to, żeby ją zranić. Po prostu chciał
wiedzieć, co zapomniał. Ale McGarden się nie przejęła. Wyglądała jakby do tego
przywykła.
- Jesteś moim przyjacielem. To oczywiste, że dużo o tobie
wiem – odparła bez zawahania.
Redfox zdziwił się. Nie pamiętał jej. Nie pamiętał
niczego. A ona wydawała się taka opanowana i spokojna. Podzieliła sałatkę na
dwie miseczki i jedną z nich dała chłopakowi. Usiadła naprzeciw niego. Zapadła
między nimi nieco krępująca cisza.
- Dlaczego jesteśmy przyjaciółmi? – spytał Gajeel,
świdrując ją swoimi czarnymi oczami.
Levy zaśmiała się słysząc to pytanie. Odłożyła nietkniętą
porcją na kolana i zapatrzyła się w widok za oknem. Po krótkiej chwili
odpowiedziała.
- Szczerze?
Nie mam pojęcia. Jesteśmy zupełnie inni. Ty jesteś silny, wkurzający. Wolisz
siłę i przemoc niż pokojowe rozwiązania. I łatwo się obrażasz. A ja? Tylko
czytam. A mimo to jakoś się udało. Nie od razu. Na początku było ciężko do
ciebie dotrzeć. Pewnie miałeś złe wspomnienia o Phantom Lord. Ale potem się
udało. I nawet nie liczę ile razy uratowałeś mi życie.
Gajeel zdziwił się tak szczerą i bezpośrednią odpowiedzią.
A Levy oderwała wzrok od okna i uśmiechnęła się do niego. Czarnowłosy założył
ręce na klatce i odwrócił głowę. Na ten gest McGarden tylko się zaśmiała.
- A nie mówiłam? – spytała z uśmiechem.
Gajeel spojrzał na nią zdziwiony. Rzeczywiście dobrze go znała.
Przygryzł lekko wargę. Rzadko aż tak pokazywał zdenerwowanie. Levy skończyła
jeść i umyła naczynie. Usiadła z książką w fotelu. Przerzuciła nogi przez
podłokietnik i zaczęła szybko czytać. Gajeel usiadł na ziemi obok jej głowy i
oparł plecami o jej fotel.
- Co czytasz? – spytał znudzony.
- Książkę – odparła dopiero po chwili by się z nim
podroczyć.
Smoczy Zabójca westchnął ciężko i zabrał jej tom.
Dziewczyna oparła się łokciem o jego głowę i spróbowała zabrać mu książkę, ale średnio
jej to wychodziło.
- O sposobach przywrócenia pamięci – stwierdził Gajeel
zdziwiony.
Czemu aż tak zależało jej, by wróciła mu pamięć? Mimo to
uśmiechnął się. To było miłe uczucie. Wiedzieć, że ktoś się o ciebie troszczy.
Oddał jej książkę i zmierzwił włosy. Oparł plecy o fotel i przymknął oczy.
- Czytaj na głos – poprosił.
Levy spełniła jego prośbę. Gajeel zasnął, uśpiony jej pięknym,
melodyjnym głosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz