Ogółem to tak... wiem, że znowu wyszła krótka ;c przepraszam.
Ale... cieszmy się xD
Dziś pewna menda ma urodziny, dlatego:
~ Wszystkiego najlepszego Izaya. Żeby nikt Cię nie zabił obszczymurze/ cholerny informatorze/ mendo xD
Dziś jeszcze dodam one shota z Izayą. Taki crossover xD Z okazji jego urodzin :D
Izayi wydawało się, że czas specjalnie zwalnia żeby mógł
bardziej odczuwać ten stan, w którym teraz się znalazł. I tak po kilku
godzinach męczarni nastał ranek. Księżyc ustąpił słońcu, które przedzierało się
przez wysokie budynki. Mai spokojnie przespała całą noc. Czasami spoglądał
na nią ukradkiem, by sprawdzić, czy już się
obudziła. Stan Kuru nie zmieniał się. Z jednej strony to dobrze. Przynajmniej
nic się nie pogorszy. A z drugiej? Źle, bo nie ma szansy na poprawę. Zgodnie z
obietnicą, rano wpadł Shinra. Wyglądał na nieco zmęczonego. W końcu trochę
zarwał noc. Ale u niego skończyło się to tylko lekkimi worami pod oczami. A
Izaya? Był niezwykle blady, a martwy wyraz jego oczu nie pomagał w tworzeniu
maski, które to chwilowo porzucił. Do tego dygotał z zimna. W końcu jego ukochaną kurtkę miał Shizu- chan. Nie jadł ani nie
pił od momentu, gdy dowiedział się, że jego siostra jest w szpitalu. Po prostu
nie chciał zostawiać jej samej nawet na chwilę. Lekarz podziemia podał mu
kurtkę.
-
Pielęgniarka mi ją dała. Powiedziała, że wczoraj w nocy przyszedł blondyn w
stroju barmana i ją oddał. Znajomy opis?
Orihara szybko ją założył i uśmiechnął się samymi
kącikami ust. Czyli wczoraj to naprawdę był Shizu-chan. Tylko skąd on wiedział,
że informator był w szpitalu? Wolał się nad tym nie zastanawiać.
- Bawiliśmy się z Shizu- chanem i zostawiłem u niego
kurtkę – powiedział w ramach wyjaśnienia.
Wiedział, że Shinra oczekuje więcej, ale więcej nie
dostanie. Lekarz podziemia westchnął i wręczył mu kawę. To najzwyklejsza kawa
ze szpitalnego automatu, ale i tak Izaya był za nią wdzięczny. Shinra zabrał
się za badanie Kuru. A Izaya znów został sam ze swoimi myślami. Jedną stopę
oparł o przeciwległą framugę okna, a drugą nogę zgiął w kolanie. Gdy założył kurtkę,
od razu zrobiło mu się cieplej. Do tego ubranie przesiąkło zapachem papierosów.
Zapachem Shizu- chana. Ten właśnie zapach uspokoił Izayę. To było coś znanego…
zwykłego. Przeciwieństwo obecnej sytuacji. Orihara uśmiechnął się lekko. Kochał
Shizu-chana inaczej niż wszystkich. Inaczej niż kochał bliźniaczki. Inaczej niż
kochał swoje wyjątki. Inaczej niż kochał wszystkich ludzi. Jedyny problem
polegał na tym, że Shizu- chan nie kochał jego. Znienawidził go od ich
pierwszego spotkania w liceum. Właściwie… Izaya do tej pory nie był pewien,
czemu tak się stało. Za późniejsze wydarzenia? Owszem, mógł go znienawidzić. Informator
trochę tego żałował. Ale dzięki temu mógł być blisko niego. Brunet zaciągnął
się ulubionym zapachem. Zauważył też, że Shinra się na niego spojrzał.
- Coś się stało? – spytał nieco oschlej niż zamierzał.
Shinra zamarł na chwilę. Nie chciał go zdenerwować.
Wiedział, że o ile Izaya zawsze zachowuje zimną krew, to gdy zdrowie jego
sióstr jest zagrożone, robi się mocno podenerwowany. Wtedy potrafi być niemal
jak Shizuo z tą jego potworną siłą. Orihara westchnął cicho i pomasował skronie
długimi palcami.
- Przepraszam – powiedział cicho.
Shinra uśmiechnął się szeroko.
- Ej Izaya… Tak się zastanawiam. Kiedy mu powiesz?
Orihara od razu zrozumiał o co chodzi. Kiedy powie
Shizuo, co naprawdę do niego czuje. Zaśmiał się cicho i jakoś tak… nieszczerze.
- Nigdy
Shinra… Nigdy – informator zapatrzył się w tłum przewijający się ulicą. Minęła
dłuższa chwila nim odpowiedział. –Bo widzisz Shinra… on mnie nienawidzi.
- Robisz
wszystko, by tak było – zauważył lekarz.
- Jasne, że
tak. Kiedy mnie nienawidzi jest mi łatwiej. Bo nawet podczas tych krótkich
gonitw, wyzwisk i innych rzeczy, mogę być blisko niego choć przez chwilę. A
gdybym mu powiedział prawdę? Straciłbym go. A doskonale wiesz, jak to ze mną
jest.
- Wiem… -
przyznał lekarz, uśmiechając się smutno. – Ale i tak uważam, że powinieneś
spróbować. Może Shizuo jest inny niż ci się wydaje?
- Dzięki za
radę Shinra – odparł i zamilkł, patrząc za okno.
Shizuo chodził podenerwowany. I tak było od kiedy
usłyszał to imię. Nie chciał sam przed sobą tego przyznać, ale chyba czuł się…
zazdrosny. Do tego cała ta sprawa nie dawała mu spokoju. Dlatego poszedł znów
do szpitala. By sprawdzić, kim jest ukochana Izayi. O ile to jest ukochana
Izayi, bo Heiwajima wciąż pragnął wierzyć, że nie. Najciszej jak mógł podszedł
do tej sali. Zobaczył przez szklaną ścianę, że Izaya siedzi w swojej kurtce na
parapecie i patrzy nieobecnym wzrokiem. Shinra coś majstrował przy jednej z
dziewczyn, a druga leżała na innym łóżku. Chyba spała. Wyglądali jak
rodzeństwo, ale przecież Izaya nie miał rodzeństwa, prawda? Chcąc nie chcąc,
blondyn usłyszał całą ich rozmowę. Nie zrozumiał, o kogo chodzi, ale może to i
lepiej?
- Izaya… - zaczął niepewnie Shinra.
- Tak? –nadal nie spojrzał na rozmówcę.
- Jeśli
teraz przeprowadzę operację… Kuru szybciej się wybudzi, ale istnieje większe
ryzyko utraty pamięci.
Orihara tylko zeskoczył z parapetu. Z nieobecnym wyrazem
twarzy, wyszedł z pomieszczenia, mówiąc tylko.
- Załatwię ci salę.
Ciekawie. Jednak raczej nie da patrzeć się niewidzącym wzrokiem...
OdpowiedzUsuńMiał być nieobecny xD
UsuńSorka xD
Dzięki, już poprawiam
Spoko ^U^
UsuńNo to teraz już chyba oszaleję z niewiedzy:P Czemu to było takie krótkie?:'( Następne będzie dłuższe, prawda?;) marudzę, wiem, ale już tak mam, że jestem niecierpliwa:P daruj mi, albo zignoruj;) ale o rany, to było super:D dlatego czekam na next'a i życzę dużo, dużo weny;D
OdpowiedzUsuńDziękuję XD
UsuńCieszę się, że się podoba. Notki są krótkie, bo średnio mam czas żeby pisać dłuższe... szkoła i te sprawy xD