By the way - ostatnio na polskim na sprawdzianie mogliśmy napisać mit. Jakiś tam napisałam i pytanie do Was, czy chcecie pomęczyć się czytając go? XD
Tymczasem miłego czytania :)
Kierowca nieszczęsnej
ciężarówki wyskoczył z samochodu jak poparzony. Zostawił wszystko, łącznie z
kluczykiem w stacyjce. Określić go, jako przerażonego to spore niedomówienie.
Widoczność była naprawdę
słaba. Światło księżyca nie było na tyle silne, by przebić się przez grubą
warstwę chmur, a spadająca z nieba woda, tworząc kolejną, jeszcze piękniejszą
warstwę, utrudniała księżycowi jeszcze bardziej. Uliczne latarnie rozstawiono w
zbyt dużych odległościach, jeśli patrzeć przez pryzmat obecnej sytuacji. Zazwyczaj
sprawowały się doskonale, ale przy tej pogodzie mobłyby równie dobrze stać w
odległości jednego metra od siebie i dawać równie słabe światło. Zaś niemal
mrok, który ich otaczał, tworzył tylko dodatkową atmosferę grozy. Gdyby nie
blask reflektorów, kierowca pewnie by przegapił rannego. Światło odbiło się
wyjątkowo mocno w wisiorku, który poszkodowany miał na szyi.
Motor zatrzymał się na
wygiętej, przez siłę uderzenia, barierce. Na maszynie widać było kilka
głębszych rys i choć silnik nie byłna chodzie, można było stwierdzić, że motor
wyszedł z tego zdarzenia niemal bez szwanku. Czego niestety nie można było
powiedzieć o leżącym kilka metrów dalej jego właścicielu.
Bezwładne ciało
nieprzytomnego chłopaka leżało już w sporej kałuży krwi. Oczywiście, krew wymieszała
się z wodą, albo po prostu zabarwiła jedną z kałuż. To zdecydowanie wyglądało
gorzej niż było w rzeczywistości, co nie zmienia faktu, że motocykliście sporo
krwi ubyło.
Przerażenie kierowcy
sięgnęło zenitu, kiedy uświadomił sobie, kogo potrącił...
Najbardziej znanego,
znienawidzonego, ale wierzytelnego informatora w całym Tokio - Izayę Oriharę.
Mężczyzna w średnim wieku
wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił do szpitala w Shinjuku. Roztrzęsionym
głosem przekazał najważniejsze informacje. Wokół, mimo deszczu, zebrał się już
spory tłumek. Niektórzy robili zdjęcia, inni pisali do znajomych najświeższe
informacje. Miasto aż nazbyt świetnie dawało sobie radę z płynną wymianą
informacji bez swojego informatora. Wśród niemych widzów znalazł się chłopak, którego
twarz skryta była pod żółta chustką. Wyjął on telefon i napisał stosowną
wiadomość do wszystkich, do których powinien. Po krótkiej chwili dodał też do
tej listy byłego Szefa.
Shizuo skierował się w
stronę domu Shinry. Nie wiedział, co piekło go bardziej, czy o wiele głębsza
niż zazwyczaj rana na klatce zadana przez Izayę, czy łzy skrywające się w
kącikach oczu. Wiedział, że rana sama z siebie się nie zagoi, a nie chciał
marnować aż tyle kleju. Datego wybrał się do Shinry. Lekarz na pewno go zszyje.
Pierwszy raz w życiu czuł
się jak prawdziwy potwór. Do tej pory czuł się jak bestia, przez swoją
nadludzką siłę i wykonywaną pracę. Jednak teraz coś się zmieniło. Czuł się źle
z faktem, że najpierw zniszczył Kidzie jego miłość, a potem okazał się zbyt dużym
tchórzem by przyznać się do bycia posłańcem.
Zdawał sobie sprawę z
tego, że nawet jeśli oni ze sobą zerwą, nie równa się to z nagłą zmianą uczuć
Izayi. Orihara, nawet ze złamanym sercem, przecież nie przybiegnie do kogoś,
kogo nienawidzi, by wyznać mu wieczną miłość.
Shizuo zapukał do drzwi w
domu Shinry. Jak zawsze otworzyła mu Celty. Znając ją, w tym momencie pewnie
myślała o Izayi w najgorszy możliwy sposób i współczuła blondynowi.
- Nie myśl tak o nim
Celty. Tym razem wina leży całkowicie po mojej stronie.
Celty w odpowiedzi tylko
wypuściła większy obłoczek czarnego dymu i zaprowadziła Heiwajimę do salonu.
Shinra od razu zaczął coś gadać, ale blondyn od razu się wyłączył. W pewnym
momencie doktor zniknął na chwilę z pokoju. Shizuo niezbyt się przejął. Wiedział,
że zaraz wróci, tyle że z narzędziami, które pomogą mu go zszyć. Tak też się
stało. Shinra zabrał się za naprawianie rany zadanej mu przez Izayę.
Kida podniósł głowę, gdy
usłyszał dźwięk sms-a. Nie ruszył się jednak, by go odczytać. Stwierdził, że to
na pewno Izaya, który mówi, że nie może przyjechać, bo jest zajęty, bo musi się opiekować siostrami, bo jest noc.
Że na pewno znajdzie wymówkę. A prawda była taka, że Masaomi miał go na każde
zawołanie. Tyle, że przecież nie mógł się do tego przyznać w takim momencie. Bo
przecież Orihara zawsze przyjeżdżał, gdy on tego potrzebował. Zawsze go
słuchał. Poprawiał mu humor.
Masaomi nie ruszył się. Po
prostu opuścił głowę i pozwolił, by łzy spływały po jego policzkach.
Shinra przewrócił oczami,
gdy usłyszał dźwięk sms-a. Przeprosił Shizuo, zostawił go z na wpół zszytą raną
i wyjął telefon. Pobieżnie przeczytał wiadomość i wyraźnie pobladł.
Przyspieszył nagle wszystkie wykonywane czynności. Schował telefon, zdjął
fartuch i zaczął się szykować do wyjścia.
- Celty! – krzyknął. –
Podwiozłabyś mnie? To bardzo ważne i potrzebuję szybkiego transportu. Proszę
kochana.
Dullhan wyłoniła się ze
swojego pokoju i tylko wzruszyła ramionami. Była natychmiast gotowa do wyjścia.
Palcem wskazała jednak Shizuo, jakby pytała, co z nim. Shinra zreflektował się
i wyjaśnił barmanowi zaistniałą sytuację.
- Izaya miał wypadek. Nie
wiedzą czy przeżyją i mam go zoperować. Podobno jechał za szybko i zderzył się
z ciężarówką.
Shizuo zaniemówił. Jego
mózg pracował na najwyższych obrotach. Wiedział, że to była jego wina. To on
zapoczątkował tę lawinę. Bo dlaczego Izaya miałby szybko jechać? O tej porze?
To Masaomi musiał do niego napisać, a Orihara pędził do niego jak głupi.
Mimo całego poczucia winy,
Shizuo przyłapał się na zazdrości. Chciał, by kiedyś Izaya spieszył się, bo to
on, Shizuo Heiwajima, do niego napisze.
- Idź. Poczekam – mruknął
cicho, odwracając wzrok.
Izaya nie czuł, ani nie
widział zupełnie nic. Tylko czerń. Potem dźwięk, jakby pękała szyba. Otaczająca
go czerń posypała się ukazując mu sytuację sprzed lat. Był już wieczór i słońce
zachodziło, zabarwiając malowniczo niebo. On stał z Shizuo na szkolnym dachu.
Blondyn patrzył na niego spokojnie. Dawno nie miał okazji, by podziwiać go
takim.
- Dlaczego mnie
nienawidzisz Izaya? – spytał.
Odpowiedział mu śmiechem,
po czym spojrzał prosto w oczy i bez kłamstw odpowiedział.
- Nie nienawidzę cię. Po
prostu boję się przyznać, że cię kocham.
Heiwajima spojrzał na
niego jakoś inaczej. Rozpiął zamek wisiorka, który zawsze nosił na szyi. Zwykły
srebrny łańcuszek z prostą przywieszką. Podszedł do czarnowłosego i zapiął mu
go na jego szyi
- Kiedy będziesz gotowy
żeby to przyznać, oddasz mi go.
Orihara uśmiechnął się
szczerze. Potem Shizuo delikatnie go pocałował, jakby na potwierdzenie ich
obietnicy.
O jejciu jejciu....
OdpowiedzUsuńNormalnie tak się wystraszyłam czytając fragment o wypadku. Już się bałam, że Izayi stanie mu się coś poważnego... Na szczęście jest happy end :D
Końcówka była tak słodka... tak rozczulająca ... taka mmmm... *.*
Wyszło wspaniale :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Ps. Pewnie! Dawaj ten mit! :D
Aj, świetny pomysł z tą obietnicą, tylko czekać, co teraz zrobi Izaya ^^ Ja zawsze lubiłam mity, więc chętnie zobaczę Twoją twórczość pod tym kątem :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowna końcówka *w* pisz pisz kolejna cześć ❤️
OdpowiedzUsuńKyyyyaaaaaaaaaaaaa!!!! Ta koncowka!!!!!! *-*
OdpowiedzUsuńDobra a teraz spokojniej xD Biedny Kida ;-; Przeciez jak on zobaczy tego smsa to serio popadnie w najgorszego dolka swiata ;-; Ale... ale Izaya! Zyj mendo zyj! ;-; Najwieksza i najukochansza menda tego swiata musi zyc dla boskiej bestyjki tryskajacej testosteronem! ;-;
Wybacz za to wyzej ^^"
Tak czy siak... ta obietnica ;-; I Izaya o niej nie pamietal ;-; O takich rzeczach sie nie powinno zapominac... Informator pamietajacy o wszystkim tylko nie o tym... ;-; zUy Izaya, zUy ;-;
Pozdrawiam i kocham cie za boska notke i boska zapowiedz o wiekszej ilosci notek ;**
P.S. Dawaj wszystko co masz xD Wiecej wypracowan szkolnych tez moze byc xDD
UsuńCo do mitów i innych wypocin, to ja chętnie przeczytam WSZYSTKO, co tylko tu zamieścisz! ^^
OdpowiedzUsuńCzo ten Izaya? O.o Nie pamiętać o takiej obietnicy?
Czekam na więcej, Nyrim :*
Ciekawe. Ta scena z przeszłości urocza, chcę więcej. C:
OdpowiedzUsuń