Konban-wa :D
Wszystko działo się tak,
jak zazwyczaj. Deszcz padał przez jakiś czas, by w końcu stwierdzić, że nie ma
już więcej łez. Nawet dla informatora. Ludzie robili to co zwykle w swoich
domach. Czas nie stanął w miejscu, a przestrzeń nie zamarła na jednym konkretnym
obrazie tylko dlatego, że Izaya Orihara tańczył na cienkiej linie zawieszonej
pomiędzy życiem, a śmiercią. A każdy, nawet najmniejszy błąd mógł kosztować
tancerza upadek za granicą niebytu. Tylko, że Izaya z jego szaleńczą naturą,
postąpił zgodnie ze swoim stylem bycia. Nawet nie zamierzał patrzyć, jak stawia
kroki.
Celty pojechała
najszybciej jak tylko mogła. Specjalnie ominęła większe ulice zawsze, gdy tylko
pojawiła się taka możliwość. Jakimś cudem, wyjątkowo nie ściągnęła na siebie
uwagi policji. Wśród rżenia koni, zatrzymała się tuż przed wejściem do
szpitala. Shinra zeskoczył z motocyklu, pocałował Sturulson w kask i pobiegł na
salę operacyjną. Po drodze rzucił płaszcz na jakieś krzesło. Na miejscu dostał
kitel i od razu rozpakował swoje narzędzia.
Noc minęła nadzwyczaj
szybko. Nawet jeśli dla niego było to kilkugodzinne, bezsenne i bezsensowne
czekanie, aż Orihara przyjedzie. Kida zjadł pospiesznie byle jakie śniadanie,
chwycił plecak i ruszył się do szkoły. O ile po śmierci Saki potrafił być radosny
lub chociaż takiego udawać w obecności znajomych, o tyle teraz nie mógł nawet
zmusić się do wykrzywienia twarzy w cieniu uśmiechu. A przecież osoba, którą
kochał nie umarła.
Shinra zerknął za okno.
Niebo barwiło się już pięknymi kolorami, zwiastując rychły wschód słońca.
Kitashini sprawdził stan Izayi. Dalej było ciężko. Orihara nie zszedł na brzeg
po stronie żywych lecz jedynie tańczył
nieco bliżej niego. I mimo najszczerszych chęci ściągnięcia go na właściwą
stronę, lekarz był już po prostu zmęczony.
A zmęczony lekarz łatwiej popełnia błąd. Dlatego, zostawiwszy Oriharę pod opieką
kilku specjalistów, Shinra wyskoczył szybko do automatu z kawą.
Niemalże sam zapach tego
pysznego napoju go rozbudził. Nie miał czasu by się delektować kawą, więc
starał się wypić ją najszybciej, jak tylko mógł. Zostało mu już naprawdę
niewiele, gdy z bloku operacyjnego wybiegł przerażony lekarz.
- Stan pacjenta się
pogorszył.
Shinra zaklął cicho i
odstawił kubek z niedopitą kawą. Izaya znów tańczył za blisko drugiego brzegu.
Pierwsza lekcja minęła
Kidzie spokojnie. Wszyscy dali mu święty spokój i nikt nawet nie odważył się spytać,
co się stało. Nawet Ahri i Mikado. W takich momentach uwidaczniały się
wszystkie cechy, które przez tak długi czas
pozwoliły mu być przywódcą Żółtych Szalików. W sumie… mógłby do nich
wrócić. Teraz, gdy nie miał już nikogo ważnego, wojny gangów nie stanowiłyby
żadnego problemu.
Jego rozważania przerwał
cichy szept kolegów z klasy. Już z daleka można było wyczuć nieświeże
ploteczki, a mimo to Masaomi wsłuchał się w nie.
- Orihara Izaya miał
wczoraj wypadek.
Wokół tego kręciła się
cała ich rozmowa. Kida wysłuchał całej z rosnącym przerażeniem. Ciężki stan
Izayi. Zderzenie z ciężarówką. Punkt pomiędzy domem informatora, a jego
mieszkaniem. Wszystko szybko ułożyło mu się w logiczną całość.
Nie wiedział, czy może
zaufać osobie, która powiedziała mu o zdradzie ukochanego. Nie wiedział, za co
chciał go przeprosić Izaya. Może to zwykły zbieg okoliczności. A do tego, gdy
jechał do niego, zderzył się z ciężarówką i może umrzeć…
Masaomi drżącymi dłońmi
wyjął telefon z kieszeni. Przypomniał mu się wczorajszy sms. Był od jednego z
Żółtych. Mówił o… wypadku.
Kida schował telefon do
kieszeni i zostawiwszy wszystkie rzeczy w sali, wybiegł ze szkoły. Biegł
najszybciej jak mógł do szpitala. Zapytał pielęgniarkę, w której sali leży
Izaya. Dziewczyna odpowiedziała mu, że ciągle jest operowany.
Masaomi zadowolił się więc
czekaniem. Martwił się o Izayę i czuł
się niesamowicie głupio, ze względu na swoje myśli. Usiadł więc na korytarzu.
Ot tak, na ziemi byle nikt go nie zauważył. Jednak najbardziej zdziwił się, gdy
dostrzegł Shizuo Heiwajimę siedzącego na fotelach w poczekalini.
Yo :) Notka wyszła bosko! Czytałam ją już kilka razy *.* Pięknie wyszło Ci to porównanie o tańcu na cienkiej lince między brzegiem życia, a śmierci... Genialne. Normalnie zakochałam się w tej notce :D Mam nadzieję, że operacja się uda. Musi! No i... jak rozegra się sytuacja między Kidą a Shizuo :P
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę Ci talentu pisarskiego. Wszystko co napiszesz cudownie się czyta :)
Z niecierpliwością będę czekała na następną notkę.
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie! :)
Oj Izaya, Izaya won na stronę żywych. No cóż notka fajna, ciekawi mnie co się podzieje w poczekalni między Shizusiem, a Kidą. Chcę szybciej nową część.
OdpowiedzUsuńawww *w* Kida-kun się w końcu dowiedział co się takiego stało~! Nie mogłam się doczekać jak poleci do Izayi, i jeszcze Shizu był w poczekalni~!!! Ja chce wiedzieć co bedzie dalej, jestem tak strasznie ciekawa jaki będzie ciąg dalszy ~! ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na next~! A no i weny życzę~!
Izaya zyyyyj! ;-;
OdpowiedzUsuńJak napisalas ze jego stan sie pogorszyl to myslalam ze umre ;-;
Mam nadzieje ze nie zrobisz trollingu z tego opo i nie walniesz ze Izaya umarl a Kida ulozyl sobie zycie z Shizuo ._. To nie bylby happy end ^^"
Pozdrawiam i przepraszam za denny komentarz ale nie mam sily xD ;**