Lucy nie wiedziała, czy dobrze robi. Nawet nie chciała
wiedzieć. Bo gdyby się nad tym dłużej zastanowiła to na pewno odeszłaby
stamtąd, nie osiągając tego, po co przyszła. Dlatego działała. Pierwszy raz w
życiu Natsu został z tyłu. Ochraniał ją, ale nie mieszał się do tego, co
robiła. Heartfilia odpięła z pęku kluczy Klucz Lwa. Loki pojawił się od razu.
Wyglądał tak jak zwykle – czarny garnitur i rozczochrane włosy. Ręce włożył w
kieszenie. Na widok Lucy uśmiechnął się szeroko.
- W czym mogę ci pomóc? – spytał.
Widząc determinację na jej twarzy, nawet nie zamierzał
pokazywać jej, jak bardzo ją kocha, wielbi i tak dalej, czyli zrezygnował z
tego, co zazwyczaj towarzyszyło jego pojawieniu się u jej boku. Mag Gwiezdnych
Duchów doceniła to i wskazała tylko na drzwi.
- Wyważ je.
Lew podszedł do wrót i wziął zamach. Jego kopniak wyważył
je za pierwszym razem. Wiedziała, że zwrócą uwagę wszystkich. W tym Gajeela. I
o to dokładnie jej chodziło. Nie przejmowała się tym, że gildia ma przewagę
choćby wynikającą z ich liczebności. Musieli wygrać. Dla rodziny.
Zgodnie z tym, co przewidziała, oczy wszystkich
skierowały się na nich. Wszyscy byli zdziwieni, inni już przygotowywali się do
walki. Lucy wkroczyła pewnie do środka. Bała się. Wiedziała, jak słaba jest.
Ale i tak się na to porwała. A teraz nie było już odwrotu. Odwrotu, którego na
dobrą sprawę nie było nigdy. Uśmiechnęła się uroczo do wszystkich obecnych i
splotła dłonie za plecami.
- Przepraszam, że przeszkadzam – powiedziała słodko,
wodząc wzrokiem po obecnych na sali – ale szukam pewnego słabego idioty.
Natsu stał kilka kroków za nią. Wspierał ją jak zawsze.
Ale to był chyba pierwszy raz, gdy mógł podziwiać jej siłę w pełnej okazałości.
Ludzie w gildii byli silni i mieli wspólne ideały. Jednak nikt nigdy nie
widział Lucy, która walczyłaby o swoje tak zacięcie. Dragneel zapamiętywał
dokładnie każdy szczegół jej zachowania. Jej dumną postawę. Strach, który
maskowała, ale który on widział. I chęć walki mimo tego strachu. Jej włosy
delikatnie powiewały na wietrze, a usta zacisnęła w wąską kreskę. Obok Natsu
stanął Loki. On też chciał ją wspierać. On też ją kochał. On też w nią wierzył.
Gajeel spojrzał na drzwi. Jego oczy powiększyły się ze
zdziwienia, ale postawa pozostała ta sama. Przyszli po niego. Naprawdę to zrobili.
Nie stracili w niego wiary. Przez chwilę w jego sercu zakiełkowała nadzieja,
która zgasła, gdy przypomniał sobie o umowie. Niepotrzebnie się tu pakowali.
Nie wyjdą stąd w jednym kawałku, a on nawet nie będzie mógł im pomóc. Westchnął
ciężko. Uśmiechnął się jednak, gdy Lucy powiedziała o idiocie. Prychnął cicho.
Heartfilia dostrzegła go. Niemal radosnym krokiem
przemierzyła salę i stanęła przed Smoczym Zabójcą. Uśmiechnęła się niewinnie po
czym chwyciła jego kufel i wylała jego zawartość na głowę czarnowłosego. Gdy
ten już miał zaprotestować oburzony, kopnęła go w typowy dla siebie sposób.
Kopniak Lucy, którego tak często używała na Natsu, gdy włamywał się do jej
domu. Zdziwiony i nieco oszołomiony Redfox nie bronił się dalej, gdy Mag
Gwiezdnych Duchów wyciągnęła go za tył koszuli poza teren gildii w pobliski
las. Pozostali członkowie gildii patrzyli na nią przerażeni. Myśleli, że to
Gajeel jest najsilniejszy. A tu taka niespodzianka.
Natsu uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, jak silna jest
Lucy. Dlatego nawet nie proponował jej pomocy. Wiedział, że nie chciałaby tego.
To było coś, co musiała załatwić sama. On mógł ją tylko wspierać. Loki już
wrócił do swojego świata, więc sam Dragneel podążył za swoją ukochaną.
Lucy zostawia Gajeela na polanie. Opiera dłonie o kolana
i próbuje złapać oddech. Chłopak zakłada ramiona na klatce piersiowej i odwraca
wzrok.
- Nie trzeba było przyłazić – warknął.
Heartfilia spojrzała na niego. Nawet Natsu przestraszył
się tego wzroku, mimo iż nie był skierowany do niego. Co dopiero mówić o
Redfoxie, który nieco skulił się w sobie i przybrał bardziej pokorną postawę.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Powiesz mi, o co chodzi? – spytała, siadając naprzeciw
niego.
Dragneel stoi na skraju polany, oparty o jedno z drzew.
Nie chce im przeszkadzać. Wie, że jeśli Gajeel się komuś zwierzy, to na pewno
nie synowi Igneela. Redfox rozłożył ręce, jakby nie wiedział, od czego ma
zacząć.
- Widziałam cię wtedy – powiedziała Lucy. – To na mnie
wpadłeś.
Smoczy Zabójca spojrzał na nią zdziwiony. Od razu przypomniał
sobie tamtą sytuację.
- Szedłeś wtedy do Levy, prawda? – kontynuowała.
Gajeel jedynie skinął głową. Sam jeszcze nie był pewien,
czy może wszystko wyznać.
- Tylko dlaczego ją ranisz?
To pytanie go zszokowało. Nie spodziewał się go. A już na
pewno nie tak szybko. Wzruszył ramionami żeby zyskać kilka sekund.
- Nie chciałem – powiedział cicho.
Lucy spojrzała na niego uważnie. Tym razem jednak
zamierzała poczekać, by to on powiedział to, co chciał. A Redfox opowiedział
jej wszystko. O układzie z Phantom Lord i ich groźbach dotyczących Levy. I o
wszystkich jego rozmyślaniach. A Mag Gwiezdnych Duchów tylko słuchała i z
każdym słowem utwierdzała się w swojej teorii.
Natsu nie słuchał tego co mówił chłopak. Nie interesowało
go to. Wiedział, że wystarczy jeśli Lucy będzie wiedzieć. A ona nie wyglądała na
zaskoczoną. Zdziwiło go to, jak dobrze dziewczyna potrafi czytać z ludzi. I nie
tracić wiary w nich.
~ Ona zawsze będzie mnie zaskakiwać.
Uśmiechnął się pod nosem.
Lucy uśmiechnęła się do Gajeela.
- Jestem pewna, że Levy zrozumie – stwierdziła, gdy
skończył.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Nie wiem. Po prostu to czuję. Uda się wam, bo nam się
udało. Wiesz, co czułam, gdy Natsu w swój pokręcony sposób wyznał mi miłość?
Byłam zmieszana. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Czego inni ode mnie
oczekują, a czego ja sama od siebie oczekiwałam. I Levy mi pomogła zrozumieć
własne uczucia. To dzięki niej zyskałam pewność, że kocham Natsu mimo jego wad
i zalet. A wiesz co jeszcze powiedziała mi Levy? Że cię kocha. Więc nie zmarnuj
tego tylko dlatego, że się o nią boisz. Dziewczyny są silniejsze niż sądzisz.
Uśmiechnęła się ciepło i
wstała, otrzepując spódniczkę z drobinek ziemi.
- Wszystko zależy od ciebie Gajeel. Idź do niej. Jest w
moim domu. Ja wyjaśnię wszystko gildii.
Redfox również wstał i spojrzał na nią z typowym błyskiem
w oku. Wrócił. W całej okazałości. Odzyskał cel, uczucia i rodzinę.
- Pójdę do niej. Tylko muszę załatwić jedną sprawę.
Lucy zaśmiała się. To było typowe dla Fairy Tail.
Zniszczyć coś. Na każdej misji. A tym razem mieli zniszczyć Phantom Lord.
Gajeel ruszył przodem. Heartfilia podeszła zaś do Natsu z lekkim uśmiechem.
Ruszyli ramię w ramię za Smoczym Zabójcą po drodze splatając ze sobą swoje
palce.
Sprawa z Gajeel'em wyjaśniona? I to jeszcze Lucy ją wyjaśniła?! -.- Myślałam, że Natsu to zrobi, zawiodłam się... No, ale rozdział spoko... I czemu napisałaś ,,syna Salamandra"? Natsu nie jest synem żadnego salamandra, on sam nim jest!
OdpowiedzUsuńSoooorki T.T Chodziło mi o Igneela... zaraz poprawię xD małe błędy XD. Tak. Lucy xD
UsuńSpoko, każdy może się pomylić :)
UsuńJa to miałam nadzieję, że Gajeel nie będzie chciał nic mówić, to go Natsu w morde trzaśnie, powie coś, że jest jego przyjacielem, a gildia domem itp. ;(
Ale genialne!!!
OdpowiedzUsuńNie wierze że to Lucy!! To było piękne i zaskakujące!! A jak wparowała do gildii? Uśmiech nie chciał mi z twarzy zejść ^^ GENIALNE!!!
Mam tylko jedno pytanie. A mianowicie:
A GDZIE CIĄG DALSZY???