Ogółem - wszystkie prace napisane przeze mnie na konkursy znajdziecie w zakładce "Moje" :)
Praca jest napisana w godzinę o mojej ulubionej porze 24 -1 w nocy.
W konkursie chodziło o napisanie pracy o tym, jak przetrwalibyśmy apokalipsę zombie.
O dziwo - wygrałam. ŚWIAT SIĘ KOŃCZY XD
Miłego czytadła :)
Gdy wieczorem patrzę na miasto i
ulice rozciągające się pod moim oknem, zastanawiam się, co stało by się, gdyby
jutro miał nastąpić koniec świata. Jak przeżyłby normalny, zwykły człowiek. Bo
ja przeżyłabym na pewno.
Nie posiadam wprawdzie miotacza
ognia, czy podręcznego zestawu broni palnej schowanej pod łóżkiem lub w szafie. Jednak uważam te rzeczy za całkowicie
nieprzydatne. Czy naprawdę potrzebowałabym miotacza, który jest niewiarygodnie
ciężki i znacząco spowalniałby mój chód? Z bronią palną jest podobnie. Nie
dość, że potrzeba lat treningu, to jeszcze przydałoby się pozwolenie na jej
posiadanie. Nie mam ani jednego, ani drugiego.
Podobno najlepszą bronią przeciw
zombie jest wysportowane ciało. Jeśli zdołasz uciec przed zombie, masz szansę
na przeżycie. Będziesz szybciej biegać, mocniej uderzać. Po prostu lepiej
poznasz swoje ciało i możliwości. To pozwoli ci wyznaczyć granicę twojej
wytrzymałości. Ale ja do wysportowanych ludzi nie należę.
Posiadam coś o wiele lepszego.
Coś, czego nie mają zombie, a nawet większa część ludzi. Nazywa się to sprytem.
Dzięki niemu uda mi się przeżyć. Jednak spryt to nie wszystko. Potrzebne są
jakieś narzędzia. Choćby najbardziej niepozorne. Te, które można bez problemu
znaleźć w domu. Przynajmniej w moim domu.
W pierwszej kolejności , szybciej
niż wiatr, pędziłabym do garażu lub piwnicy. Raczej do garażu, bo przecież mam
niedaleko, a znajduje się tam więcej przydatnych przedmiotów. Wydaje się to
bezsensowne, jednak ma logiczne uzasadnienie. Stamtąd mogę przecież zabrać siekierę.
Wbrew pozorom jest ona bardzo przydatna. Postawiłabym ją na równi, albo nawet
wyżej niż benzynę, która po mojej wizycie, również by stamtąd zniknęła.
Pewnie zastanawiasz się po co mi benzyna? A tym bardziej siekiera? W wypadku tego drugiego to chyba logiczne. Jeśli
dobrze złapiesz siekierę, nienajgorzej naostrzoną, to bez problemu pozbawisz
nieumarłego głowy. Najlepsze w takiej broni jest to, że nie musisz jej
przeładowywać, dbać o ilość nabojów i o inne tego typu bzdety. Wystarczy, że
będziesz ją ostrzyć i czyścić. To drugie zombie do szczęścia wprawdzie nie jest
potrzebne, ale twoja rodzina na widok zakrwawionego ostrza w twojej dłoni
mogłaby się… Przestraszyć.
Wydawałoby się, że takie odcięcie
głowy to prosta rzecz. Bierzesz zamach i tyle. Ale do tego potrzeba siły i
precyzji. Siły, którą ja na szczęście mam, a tobie może uda się zdobyć przed
apokalipsą zombie. Skoro nasz wróg nie będzie posiadał własnej łepetyny, to
powinien przestać stanowić zagrożenie, czyż nie? Może tak, może nie. Nikt tego nie
wie. A nie chcesz przecież by jakaś odcięta głowa zamieniła cię w zombie tylko
dlatego, że zlekceważyłeś zagrożenie. Przynajmniej nie mieści się to w moich
marzeniach. Ponadto powinieneś uważać, by ostrze nie zsunęło ci się z trzonka i
przypadkiem nie zabiło kogoś, kogo chciałeś obronić. Ale ja nie muszę się o to
martwić. Mam wprawę w walce siekierą.
I tu wkracza benzyna. Dokładnie
oblewasz nieruchomy, pozbawiony głowy, cel i podpalasz. Wystarczy zapałka.
Każdy ma kilka pudełek w domu. Jednak z tym boskim płynem, którego opary są tak
łatwopalne jest mały problem. Nie jest go w nieskończoność dużo. Ale na
początek musi wystarczyć. Potem najwyżej „pożyczyłabym” z aut, które zostały
porzucone przez uciekających ludzi na zakorkowanej ulicy.
Myślę, że do obrony przyda mi się
jeszcze jedna rzecz. Mianowicie moja kolekcja noży. Mają różną wielkość i wagę,
ale każdy idealnie nadaje się do rzutu i jest perfekcyjnie wyważony. W razie
bezpośredniego starcia, taka broń z pewnością nie zostałaby przeze mnie
zapomniana.
Ale na razie to tylko broń. A
przecież nie wyżyje się tylko dzięki walce. Potrzebne są też zapasy. Zapasy,
których na szczęście też mam dużo. Wystarczą na tydzień. Co najmniej. Potem
będę musiała martwić się o jedzenie.
Mimo wszystko nie zacznę przecież od
kolekcjonowania broni. Wpierw pobiegnę do mieszkającej w pobliżu rodziny i
przekonam ją by jak najszybciej przedostali się do mojego mieszkania,
zabierając jedynie jakieś ubrania, jedzenie i
napoje. Dopiero wtedy zorganizowałabym broń i jeśli bym zdążyła,
eskortowałabym ich. Gdy oni siedzieliby zabarykadowani w moim mieszkaniu,
szybko poszukałabym dodatkowego jedzenia w pobliskich sklepach. Nie byłoby to
coś nadzwyczajnego. Jedynie produkty długoterminowe. Na mojej liście z
pewnością znalazłby się rzeczy takie jak makaron, chleb, zupki chińskie, czy
ryż. Jednym słowem wszystko, co ma długą
datę przydatności do spożycia, nawet jeśli nie ma do tego odpowiednich
warunków.
Gdy wszyscy bylibyśmy już
bezpieczni w jednym mieszkaniu, zajęłabym się organizacją. Produkty trzeba by
porozkładać w szafkach. Przydałoby się też zabarykadować oraz szczelnie
zasłonić drzwi i okna. Korzystając również z tego, że jeszcze działa
kanalizacja, nalałabym wody do jak największej ilości naczyń. Potem tylko
zostałoby mi rozlokowanie rodziny w mieszkaniu oraz najważniejsze –
sprawdzenie, czy któryś z nich nie jest zakażony.
Z góry przyjmowałam, że obyło się
bez zakażeń, ale musiałabym mieć pewność. Miałabym również ogromną nadzieję, że
nie stanę przed prawdopodobnie najtrudniejszym wyborem w całym moim życiu –
skazaniem kogoś z mojej rodziny na śmierć.
Bo byłby to nadzwyczaj trudny dylemat. Wyobraź sobie, że ktoś z twoich
bliskich został ugryziony. Z jednej strony, stanowiłby on zagrożenie dla reszty
rodziny. Z drugiej jednak, zastanów się, czy zdołałbyś wypchnąć jeszcze żywego
członka twojej rodziny za bezpieczną linię.
Zdaję sobie sprawę z tego, że
byłby to tylko ogólny plan. Do tego bardzo trudny do wykonania. Musielibyśmy
przeżyć. Ciągle żyć na walizkach na wypadek, gdyby zombie jakimś cudem wdarły
się do naszej fortecy. No i najważniejsze – sprawność psychiczna. Bo na nic
uratowanie człowieka, jeśli ten załamie się pod presją nowej rzeczywistości.
Dlatego trzeba by utrzymać w miarę pogodny nastrój, mimo całego syfu, który by
nas otaczał. Udawać, że to tylko kolejny, nudny zjazd rodzinny, a nie
apokalipsa. Ale ja wierzę, że nam się uda.
A jak nie, to przecież zawsze mogę
zabrać z garażu mój awaryjny, pełnowymiarowy czołg.
Zombie Apokalipsa zawsze spoko xD
OdpowiedzUsuń"Mam wprawę w walce siekierą" - zaczynam się ciebie bać, mimo że wiem (a raczej myślę), że to tylko fikcja twórcza O.o
Kolekcja noży - Izayo ty xDD
Zastanawia mnie, jak ty to robisz, że tak zajebiście opisujesz swoje przemyślenia... Nic dziwnego, że wygrałaś konkurs :3
Pozdrawiam ;**
Dzięki za komentarz :)
UsuńAkemi... to nie jest fikcja twórcza xD
Izuś <3
Ja nie wiem... jak mam czas to siadam i piszę. I wtedy pisanie staje się całym moim światem, którego nie opuszczę dopóki nie skończę. A do rzeczywistości mi nie spieszno. XD
Jednak dziwię się, że wygrałam :D
Nie no, genialne po prostu *.* Świetnie to opisałaś. Luźno, logicznie, na temat i z humorem ;D Hahaha, ostatnie zdanie mnie najbardziej rozwaliło ;p
OdpowiedzUsuńGratuluje wygrania konkursu, na prawdę zasłużyłaś ;)
Pozdrawiam ~Bel chan ;p
Dziękuję :)
UsuńLubię czołgi <3
Nie zasłużyłam xD Pewnie to była jedyna praca czy coś :D
O matko świetne >.< szczególnie końcówka <3
OdpowiedzUsuńa z ciekawości co to był za konkurs? :o wygrałaś coś? :P
Dziękuję <3
UsuńTo był konkurs łódzki :) Można było wygrać dwie wejściówki na konwent - Kapitularz. Wygrałam jedną z nich :)
Kyoko-chan, nie wiem czy mam się ciebie bać, czy jak będzie apokalipsa zombie to lecieć do cb O.o
OdpowiedzUsuńNaucz mnie władać siekierą! *myśli* Albo może lepiej nie... Jeszcze ,,niechcący" mnie pozbawisz głowy...
Pożycz czołg, bo niedługo mam trudny sprawdzian. A jakbyś słyszała, że ktoś zdemolował szkołę czołgiem to nie wydaj mnie xD
I wg to gratuluje wygranej ^^
No ja się nie dziwię, że wygrałaś... Czołgi rządzą! xD
OdpowiedzUsuń"Z życia Nyrim"
Wracam sobie z przyjaciółką z wycieczki i pada tekst mojej przyjaciółki:
- Ej, a co by się stało, jakby była apokalipsa zoombie?
- Wiesz, mam w kuchni takie dwa ładne noże. Oba mają ciemne matowe ostrza i jeden jest dłuższy, a drugi krótszy... A! I jeszcze w garażu mam siekierę... [END] XDD
Masz u mnie duuuży plus za humor! Po prostu wymiatasz! :D
Życzę weny i pozdrawiam! <3