Powrót z jej wspomnień był jak wskoczenie do wanny z
zimną wodą. Nagły i nieoczekiwany. Spojrzałem smutnym i przepraszającym
wzrokiem na Ivy. Nie mogłem już nawet jej przeprosić. Było zbyt późno. Jej Nici
zaczęły znikać. Ostatnie połączenie ze światem żywych zostało zerwane.
Zastanawiałem się tylko, czy Ivy powróciła do swojej formy Bogini Śmierci i
straciła pamięć, czy też umarła naprawdę. Jednak nigdy, ani wtedy, ani później
nie miałem w sobie na tyle dużo odwagi, by to sprawdzić. W dłoni został mi
tylko niewielki fragment białej Nici Ivy. Jej wspomnienia z tego tygodnia. Siłą
woli powstrzymałem łzy i zawiązałem ją wokół nadgarstka niczym bransoletkę.
Spojrzałem z wyrzutem na Alexis. Ona jednak wydawała się niewzruszona. Dla niej
Bogini Śmierci była tylko przeszkodą. Dla mnie, kimś kogo kochałem. Mimo mojego
złego stanu wstałem i otrzepałem się ze śniegu. Wziąłem też Ivy na ręce.
Zupełnie jakbym brał pannę młodą. Uśmiechnąłem się lekko do tej myśli. Nawet po
śmierci moja dziewczyna wyglądała przepięknie. Odsłonięta twarz, długie, luźno
puszczone włosy niemal w kolorze śniegu. I ubrania, jakby nie trwała zima, lecz
lato. Wiedźma spojrzała na mnie zdziwiona.
- Dolfie, synku, zostaw ją. Ona już nie żyje. I to tylko
twoja wina. Chodź z nami.
Zupełnie zignorowałem jej niby matczyny ton. Nie
zwróciłem także uwagi na to, że zrzuciła winę na mnie. Owszem, czułem się
winny, ale przecież nie pozwolę, by osoba taka, jak moja matka mi to wmawiała.
- Z nami? – powtórzyłem za nią.
- Tak – uśmiechnęła się ciepło. – Meredith! Podejdziesz
do nas?
Zza budynku wyłoniła się jakaś postać. Niska. Twarz miała
zakrytą obszernym kapturem, a płaszcz identyczny, jak ten Alexis. Nowo przybyła
stanęła obok wiedźmy. Ta zaś objęła ją ramieniem w opiekuńczym geście.
- Choć ty pewnie znasz ją jako Grace.
Spojrzałem na nie zszokowany, gdy Alexis zrzuciła kaptur
z jej głowy. Te same blond włosy splecione w warkocz. Ta sama cienka, zielona
sukienka. Te same czarne baleriny. I tylko wyraz twarzy był inny. Wtedy był
przyjazny. A teraz? Wrogi, zimny. Zupełnie jak ten u wiedźmy. Dziewczyna
podeszła do mnie. Bez wahania wyciągnęła dwa palce i podniosła nimi mój
podbródek. Mimo, iż była zdecydowanie niższa, udało jej się to. Przekrzywiła
też głowę, jakby nad czymś usilnie myślała. Wiedziałem, że sprawdza, z czego
jestem wykonany. Spojrzała na mnie z pogardą i wycofała się.
- Jesteś słaby braciszku – powiedziała przesadnie słodkim
tonem.
Nie zamierzałem zwracać jej na to uwagi. Nie chciałem, by
wiedziała, że nie chcę być tak nazywany. Liczyłem, że po prostu jej się znudzi.
Jej wzrok przeszył mnie na wylot, a usta rozciągnięte w pogardliwym uśmiechu,
wypowiedziały tak dobrze znane mi słowa. Moje słowa.
- A jej
największym przekleństwem będzie to, że nikomu nie będzie mogła zaufać,
podejrzewając wszystkich o kłamstwa i niecne zamiary. Będzie tylko małą,
przerażoną dziewczynką, która nie daje sobie rady
Tymczasem Alexis włączyła się do rozmowy, widząc, że nie
wszystko idzie zgodnie z jej myślą. A ja? Od razu zrozumiałem, kim jest ta
dziewczyna. Czemu czułem, że ją znam. To jej drzwi minąłem tamtego dnia. A ona
zapamiętała moje słowa.
- Widzisz
synku – zaczęła wiedźma. – Przepowiedziałeś, że Meredith nie da sobie rady. Ale
to ty okazałeś się tym słabszym, prawda? Może podejrzewać wszystkich o
kłamstwa, bo silna będzie dopóki będzie miała mnie. Czy jest przerażona? Raczej
wątpię. To ona przeraża innych.
Nie chciałem tego słuchać. Było w tym tak wiele prawdy. A
to właśnie ona boli najbardziej. Bo czyż piękne słówka nie powinny jej
łagodzić? Ale Alexis nie używała pięknych słówek. Chciała zniszczyć mnie
psychicznie. Westchnąłem ciężko. Byłem tym zmęczony. Miałem dość tego, że gdzie
się nie pojawię, tam będzie ona. Jak mój cień. Po prostu odwróciłem się na
pięcie i wciąż niosąc Ivy, ruszyłem przed siebie.
~ Nie chciałem słyszeć jej słów.
~ Nie chciałem widzieć jej uśmiechu.
~ Nie chciałem jej znać.
A przede wszystkim? Nie chciałem stać się taki jak ona,
choć wiedziałem, że moja szansa na bycie różnym od niej, przepadła tego dnia.
Dnia, w którym umarła jedyna dziewczyna, którą szczerze pokochałem. Po jej
śmierci wszystko się zmieniło. Odszedłem od nich. Zamieszkałem samotnie w
centrum miasta.
Czy tęskniłem za nią? – Każdego dnia.
Czy myślałem, by znów stworzyć Boginię Śmierci? –
Oczywiście, że tak.
Więc dlaczego tego nie zrobiłem?
Bo bałem się. Nie wiedziałem, czy następna będzie taka
jak Ivy. Nie byłem pewny jej dobroci. A przede wszystkim byłem niepewny swoich
uczuć. Obawiałem się, że jeśli stworzę kogoś w jej zastępstwo, to zapomnę o
Ivy. A tego bym nie chciał.
Ivy umarła pod koniec dwudziestego wieku. Pochowałem ją
samotnie w kościółku, który tak lubiła. Teraz jest to ruina. Dach zarwał się, a
ściany ledwo stoją. Witraże już dawno zostały wybite. Nikt nie odwiedzał tego
„przeklętego” miejsca. No prawie nikt. Tylko ja chodziłem tam codziennie.
Siedziałem tam kilka godzin. Niekiedy płakałem, innymi razy mówiłem sam do
siebie, jakby ona mogła mnie usłyszeć. Roślinność wkrótce się tam wdarła.
Pozarastało wszystko. Ale to tylko dodało urokowi temu miejsca. Jakiejś
specyficznej magii. I piękna. A co stało się z Lalkarzami? Zostawiłem ich w
spokoju. Prześcignięcie Alexis nie było już moim priorytetem. Teraz chciałem
tylko znaleźć sposób by zginąć i dołączyć do mojej ukochanej. A to mogła mi
zapewnić jedynie Alexis. Zacząłem żyć, jakby zasady mnie nie obowiązywały.
Zaszyłem się w tym mieszkanku i dostosowałem je do swoich potrzeb. Nie
opuściłem go od przeszło dekady. Stąd zabijam ludzi, których pokochałem.
Pokochałem ich za ich reakcje i emocje. I za to, że mogę ich obserwować. Stąd
gmatwam im życia, albo pomagam, jeśli na to zasłużą. To mój los i moje wybory.
Tylko sam nie wiem kiedy stałem się inny. Zgorzkniały. Samotny. Zmęczony. Tak…
najbardziej jestem zmęczony. Bo tak długie życie to przekleństwo. Zwłaszcza,
gdy jesteś tchórzem i boisz się obdarzyć kogoś miłością, tylko dlatego, że
jedną straciłeś bezpowrotnie.
Nie tak bardzo nieznajomy już mężczyzna zakończył
opowieść. Spojrzał na policjantkę z lekkim uśmiechem.
- Przykro
mi, że to ty musiałaś tego wysłuchać. Wykorzystałem cię. Nie ciebie pierwszą,
ale tylko ciebie przepraszam. Po prostu… jestem zbyt zmęczony życiem. Wyglądam
na dwadzieścia lat, żyję od ponad ośmiuset, a czuję się nawet starzej, o ile to
w ogóle możliwe. Byłaś moją przepustką do wolności.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Czuła się całkowicie
zmieszana. Nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Z jednej strony to wszystko
wydawało się takie prawdziwe, a z drugiej… wiedźmy i nieśmiertelni? Nagle,
zupełnie znikąd w pomieszczeniu pojawiła się kobieta. Miała długie blond włosy,
luźno rozpuszczone. Usiadła na podłokietniku fotela, na którym siedział Dolfie.
- Wiesz, co się teraz stanie?
Chłopak uśmiechnął się szczerze.
- Wiem. Ale
zanim mnie zabijesz… opowiem ci historię. Bo wiesz? Widziałem kiedyś anioła.
Nawet dwa – zaczął pewnym głosem. - Jednak ich losy są tak różne jak tylko losy
dwójki ludzi mogą być. Ludzi lub istot, bowiem to drugie bardziej pasuje.
Jednym z nich byłaś ty Alexis. Byłaś moim pierwszym aniołem. To ty nauczyłaś
mnie wielu rzeczy. Szkoda tylko, że późniejsze twoje czyny zaprzeczają
wszystkim twoim naukom. Dlaczego? Nie chciałaś bym był taki jak ty? Wątpię. I
tak się taki stałem. Stałem się człowiekiem jakim ty chciałaś bym był, a jakim ja zawsze próbowałem nie zostać.
Jednym słowem upadłaś. Zemsta i pragnienie, czy upojenie władzą cię zniszczyły.
Byłaś jak Ikar, który zbliżywszy się zbytnio do słońca, upadł w wieczny mrok. I
ja także podążyłem za tobą. Nie chciałem tego, ale byłem zbyt zraniony, by móc
to powstrzymać. Ale poznałem innego anioła. Anioła, który mimo tego, że
patrzono na nią jak na potwora, ona nigdy się nim nie stała. Nie zwątpiła w to
kim była. I ona mnie uratowała. Wyciągnęła mnie z tego mroku, jednocześnie
wnosząc w moje życie światło. Zabrałaś mi ją. Byłaś zbyt samotna w owym mroku,
by móc się pohamować. Pragnęłaś, bym stoczył się wraz z tobą. A ja jak zwykle
zrobiłem to czego się po mnie nie spodziewałaś. Zszedłem w większy mrok niż ty.
I to z uśmiechem na ustach. A teraz próbuję odkupić swoje winy, mówiąc o tym
wszystkim. Zresztą… to już nie ważne. Życzę ci matko, byś kiedyś spotkała
takiego anioła, który w twoje życie wniesie światło i raz na zawsze zniszczy
mrok w twoim sercu.
Chłopak uśmiechnął się. Wiedział co teraz nastąpi. Alexis
pozostała bezwzględna. Nie pokazała po sobie żadnych emocji. Nawet Dolfie nie
wiedział, czy jego przemowa do niej dotarła. Ten jeden jedyny raz nie potrafił
czytać z kogoś jak z otwartej księgi. Miał jednak cichą nadzieję, ze tak.
Usłyszał jak wypowiada zaklęcie głosem niewiele głośniejszym od szelestu liści
na wietrze. Zdezorientowana policjantka patrzyła to na niego to na nią. Wiedźma
przyłożyła dłoń do miejsca, gdzie powinno znajdować się serce, którego Lalkarz
nigdy nie miał. Jej palce przetopiły materiał którego był wykonany. Zerwała
mentalne łańcuchy ze smutnym uśmiechem.
- Żegnaj synku – powiedziała, gdy czarny dym będący
esencją mnie wyleciał z utworzonego otworu.
- Dziękuję – odparłem.
Ostatnie słowo, jakie wypowiedział ustami tej lalki.
Potem już tylko niczym nie zmącona wolność, której od zawsze tak pragnął. Ciało
rozsypało się pył. Mapy utworzone przez Lalkarza zniknęły razem z nim,
odchodząc w niepamięć. Alexis podeszła do policjantki. Palcem wskazującym
dotknęła jej czoła i wymazała jej pamięć. Nie wiedziała tylko, że za ścianą
jest jeszcze jedna osoba. Policjant, który wszystko nagrał. I zamierzał
przywrócić siostrze pamięć. Po policzku wiedźmy spłynęła pojedyncza łza. Potem
zniknęła. Tak jak wszystko, co mamy. Bo nic nie jest pewne. Tylko ta ulotność
ludzi i rzeczy.
TO JEST ŚWIETNE! *O*
OdpowiedzUsuńCzytałam z zapartym tchem. :3 Najbardziej zaciekawiła mnie postać Ivy. Po prostu idealnie wykreowana, potrafiłam ją sobie bez problemu wyobrazić. ^^ Na początku uwielbiałam Alexis, a potem przyszła ta egzekucja i myślałam, że wejdę do komputera i ją rozszarpię... :/ Zmęczenie Dolfi'ego... Miałam wrażenie, że to ja żyję kilka wieków i widzę to wszystko, co on. Wspaniałe opisy. Nic dodać, nic ująć. :>
Co mnie najbardziej uderzyło (pozytywnie): głębokość wszystkiego o ludziach. Czasami mam wrażenie, że ludzie są dokładnie tacy, jak ich przedstawiłaś. To oczywiście wielki plus ode mnie. :D
Nadal jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego te wydawnictwa to odrzuciły... T.T Z chęcią przeczytałabym papierową wersję... :*
Życzę Ci mnóstwa weny, żeby takie cudeńka powstawały, liczę, że kolejną książkę jakieś wydawnictwo opublikuje i pozdrawiam! <3
Ja w sumie wiem, czemu odrzuciły :D
UsuńCieszę się, że się podobało :)
Stare śmieci, ale i tak niedługo na nie wrócę.
Teraz piszę pewną serię (oby się w końcu udało xD). I w części 3 (tak wiem, wielkie plany xD) będzie trochę zmieniona wersja Lalkarza ;)
No to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać. :3 Co do wielkich planów, ja też mam czasami tak, że myślę "A w drugiej części...", a nawet nie jestem w połowie pierwszej nie mówiąc już o kończeniu... xD
UsuńOgółem życzę dużo weny i żeby Ci się powiodło~ <3