Oniemiałem. Specjalnie wybierała kraje, w których władza
miała dość mocy by wieszać i palić czarownice. Gdybym mógł, pewnie bym wtedy
płakał. Ale nie mogłem. Jedyne co zrobiłem to obiecałem sobie, że nigdy nie
stanę się taki jak ona. To wydawało się takim łatwym postanowieniem!
Wystarczyło się nie zmieniać. Ale ludzie się zmieniają. Niezależnie od swojej
woli. Czasem przez otaczający ich świat. Albo przez wizję przeszłości, która
rzucała cień na ich przyszłość. Sam nie wiem co mogło spowodować te zmianę u mnie.
Ale łudziłem się, że dam radę temu zapobiec. Patrzyłem jak Alexis z gracją
usiadła bokiem na miotle. Wydawało mi się to tak idiotyczne i stereotypowe jak
tylko mogło być. Ale o to wiedźmie chodziło. O podtrzymanie stereotypu.
Praktycznie zaraz po przekroczeniu granic ludzkich siedzib wybrała pieszą
wędrówkę. Podążałem za nią, niezdolny do zrobienia czegoś innego. Patrzyłem jak
ta sama sytuacja powtarza się w różnych krajach. Byłem… zmęczony. Zmęczony
bezradnością i chęcią powstrzymania jej. Zmęczony jej zachowaniem
przypominającym te małych dzieci. Czułem się… staro. Ale świat nie stał w
miejscu. Gdy zamykasz oczy, świat się nie zatrzymuje. To byłoby zbyt piękne.
Wszystko po kolei się rozwijało. Ludzie mieli coraz więcej udogodnień. Handel
działał coraz sprawniej. A zabobony? Praktycznie o nich zapomniano. Zignorowano
istnienie nadziemskich istot. Poszły w zapomnienie. Czasami straszono nimi
małe, niegrzeczne dzieci. Ale jakąż to hańbą było, żeby wielkie, budzące grozę
gatunki zniknęły w mrokach historii? A
choćby Alexis chciała, nie mogła tego powstrzymać. Wkrótce rasy zaczęły
wymierać. Tylko ludzie wciąż się rozwijali. Byli niczym pasożyty gnieżdżące się
na ziemi. Wysysały z niej życie. Ale choć świat zmienił się niemal nie do
poznania, ludzie zostali tacy sami. Dwulicowi. Zdradzieccy. Samolubni.
Egoistyczni. Nikt nie podawał ręki potrzebującemu, a patrzenie z góry było
normą. Przecież było się tym lepszym. Mogło się. Patrzyłem na to wszystko
zafascynowany. Aż w końcu nadszedł mój czas. Alexis znudziła się. Po siedmiu
wiekach? Nie dziwię się. Znowu to dziwne uczucie. I wrażenie ciasnoty. Tym
razem zniosłem wszystko lepiej. Usiadłem. Znów to samo ciało. Tylko ubranie
inne. Czarne dżinsy i koszula w tym samym kolorze. Nadal te same brązowe włosy
związane luźno gumką. Nie widziałem swojego odbicia, ale byłem pewny, że
wyglądam identycznie jak w przeszłości. Wiedźma wyciągnęła rękę by pogładzić
mnie po policzku. Odsunąłem się nagle, jakby jej dotyk mnie palił.
- Nie dotykaj mnie – syknąłem.
Kobieta wyglądała na zranioną. Nie chciałem tego
osiągnąć. Ale nie umiałem też wyobrazić sobie, że dotyka mnie tymi
wypielęgnowanymi dłońmi, które na moich oczach zabiły tylu ludzi. Nawet teraz
wydawało mi się, że są całe we krwi. Zamrugałem parę razy by odgonić od siebie
to wrażenie. Już zbierałem się w sobie, by ją przeprosić, gdy spojrzałem jej
przypadkiem w oczy. To nie były oczy zranionej kobiety. Tylko wojownika,
mordercy. Płaski wzrok bez wyrazu. Bezwzględność i chłód bijący ze spojrzenia.
Mimowolnie cofnąłem się. Bałem się. Tak przeraźliwie się bałem.
- Dlaczego stajesz przeciwko mnie Dolfie? – spytała. W
jej głosie zabrzmiała niebezpieczna nuta.
Nie potrafiłem wykrztusić słowa. Tyle razy układałem
sobie w głowie, że wypomnę jej wszystkie mordy i zmuszę do skruchy. A teraz
siedziałem przed nią nie zdolny do niczego.
- To z
powodu tej egzekucji – odgadła moje myśli bez problemu. – Myślisz, że zabiłam
wtedy po raz pierwszy? Zapewniam cię, że nie. To co było potem widziałeś.
Możesz uważać mnie za potwora, ale wiedz, że jestem czymś przeciwnym. Aniołem.
Przynoszę sprawiedliwość temu brudnemu, zakłamanemu światu. – odparła, pewna
tego co mówi.
- Jeśli
jesteś aniołem, to ktoś dawno temu wyrwał ci skrzydła – stwierdziłem.
Uspokoiłem się już nieco i byłem w stanie choćby rozmawiać z nią. – Nie wiem
jak to się stało. I nie wiem, kto ci to zrobił. Nie zamierzam cię też osądzać.
To zrobią inni. Ale anioły powinny przynosić światło, rozpraszać mrok. A ty?
Gdzie wniosłaś owo światło? I przez co? Przez mordowanie ludzi z zimną krwią? Zdecydowanie
nie.
Wiedźma zaśmiała się szczerze. Przyjrzała mi się nieco.
- Masz takie
idealistyczne poglądy synku – rzekła. – Nic się nie zmieniłeś. Nadal żyjesz w
mydlanej bańce, którą sama stworzyłam. Jesteś zbyt słaby by się przez nią
przebić i próbujesz mnie pouczać.
Tym razem to ja się zaśmiałem nieprzyjemnie. Kobieta
spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nic o mnie
nie wiesz, a próbujesz mnie osądzać. Tak. Żyję w tej bańce. I jest to dobre
życie. Ale to nie ty ją stworzyłaś tylko ja. Ta bańka to mój wymarzony świat.
Bezpieczny i pełen zaufania. Niemożliwy do osiągnięcia.
- Skoro coś
jest niemożliwe to po co się o to starać? – zapytała. – Dolfie, ludzi nie
zmienisz. Nie ważne jak mocno byś chciał.
- Jeśli coś
jest niemożliwe, po prostu trudno to osiągnąć. A zmienić można każdego. Skoro
mrok może przywłaszczyć sobie jakąś istotę, światło na pewno ma tę samą
umiejętność. Ale niczego nie osiągnę pozostając w miejscu. Żeby zmienić losy
świata, trzeba być jego częścią. Wiem, że to boleśniejszy sposób. Jako niemy obserwator
jednakże nie żyłbym naprawdę.
- Synku, nie zapominaj kim jesteś – powiedziała ostro.
- Nie
zamierzam. Nawet więcej. Pragnę wykorzystać to kim jestem – odrzekłem – Wierzę,
że dzięki moim mocom Lalkarza, mam na ten świat większy wpływ.
- Ciekawe jak długo wytrwasz w swoim postanowieniu –
stwierdziła, uśmiechając się tajemniczo.
Usiadła obok mnie. Nie odsunąłem się. Jedynie spojrzałem
na nią z wyższością. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- Który wiek mamy? -
spytałem zdziwiony.
Owszem, widziałem wszystko jako w miarę wolna dusza. Z
bliska jednak, to wszystko wyglądało o wiele lepiej. A rachubę czasu straciłem
mniej więcej po dwóch wiekach.
- To dwudzieste stulecie – odparła.
Zdziwiłem się. Nie sądziłem, że upłynęło aż tyle czasu.
- Wiele się
zmieniło – powiedziała, nagle zamyślona – technika poszła do przodu, medycyna
też. Tylko ludzie pozostali tacy sami.
Od kiedy tylko się obudziłem towarzyszyło mi dziwne
uczucie niepokoju. Stwierdziłem, że to irracjonalne. Stanąłem na podłodze.
Próbowałem zrobić kilka kroków, ale zachwiałem się. W ostatnim momencie
złapałem się za stół. Alexis widząc to zaśmiała się szczerze i głośno. Rzuciłem
jej sarkastyczne spojrzenie i ostry komentarz.
- Gdybyś
mamusiu nie przyzywała mnie tylko, gdy jestem ci potrzebny, może nie miałbym
takich problemów – mój głos wręcz ociekał sarkazmem.
Wiedźma podeszła do mnie i wymierzyła mi siarczysty
policzek. Uśmiechnąłem się wrednie i chwyciłem jej nadgarstek. Wygiąłem jej
boleśnie rękę. Syknęła z bólu.
- Nie zapominaj kim jesteś – stwierdziła cicho.
- Ty także – wyszeptałem jej do ucha. – Bo tym razem nie
zamierzam ci pomagać.
Wierzgnęła się niespokojnie. Tego się nie spodziewała.
Może nie byłem jakoś szczególnie ważny. Takich jak ja, miała pewnie na pęczki.
Ale czułem, że na mnie najbardziej polega. Puściłem ją i odsunąłem się kilka
kroków. Kobieta zaczęła masować ramię. Ja zaś skierowałem się do wyjścia.
Zatrzymał mnie jednak jej głos.
- Nie chciałbyś zobaczyć jak powstajecie? Poza tym, to
będzie twoje rodzeństwo.
Wiedziała, że mnie tym zaciekawi. Niestety dość dobrze
mnie znała. Żałowałem tego, ale przeszłości zmienić nie mogłem. A moja
ciekawość świata w końcu musiała mnie zgubić. Stanąłem i nawet na nią nie
spojrzawszy, czekałem. Wiedźma westchnęła rozczarowana. Liczyła zapewne na inną
reakcję. Mimo to nie narzekała. Wyszła z pomieszczenia. Bez słowa podążyłem za
nią. Wszystko wyglądało jak w naszym domu w trzynastym wieku. Przynajmniej
jeśli chodzi o piwnicę. Reszty domu nie widziałem, i nie zamierzałem tego
zmieniać. Alexis rozpoczęła rozmowę, gdy szliśmy korytarzem do następnego
pomieszczenia z Lalkarzem.
- Ten będzie
posłuszny. Będzie wypełniał polecenia bez zająknięcia. Nieważne jakie by one
nie były – powiedziała z uśmiechem.
Również się uśmiechnąłem, lecz o ile jej uśmiech wyglądał
na tryumfatorski, o tyle mój na kpiący.
- Będzie się
wstydził, bo nisko upadnie. Zatańczy jak mu zagrasz, a kiedy każesz mu skoczyć,
spyta jak wysoko – odparłem.
- Kiedy ty się zrobiłeś taki wygadany – mruknęła cicho
kobieta, a uśmiech zgasł na jej twarzy.
Weszliśmy do pomieszczenia. Na ogromnym, drewnianym stole
leżała lalka. Na razie pusta. Oparłem się o zamknięte drzwi i w milczeniu obserwowałem. Wiedźma podeszła do
mebla, a ja przyjrzałem się chłopakowi. Miał długie do ramion, jasne blond
włosy. Dość ostre rysy twarzy. Oceniłem go jako nieco wyższego ode mnie. Na
sobie zaś miał niebieskie dżinsy i białą koszulę. Alexis delikatnie dotknęła
jego klatki w miejscu, gdzie powinno być serce. Wypowiedziała cicho całą
formułkę, a wraz z kolejnymi słowami, nad jej dłońmi gromadziła się czarna
chmurka. Wydawało mi się, że słyszałem wrzask więzionej duszy. Ale równie
dobrze mogłem się przesłyszeć. Kobieta zaczęła do niego mówić. No tak… ja też
słyszałem jej głos. Widocznie to była część rytuału. Nowy Lalkarz po jakimś
czasie otworzył oczy, które swoją drogą były piękne i przypominały dwa
niebieskie sople lodu. Ta scena nie poruszyła mnie jakoś szczególnie. Postałem
jeszcze chwilę, po czym, nie żegnając się, wyszedłem z pomieszczenia. Kiedy
mijałem kolejne drzwi, w głowie usłyszałem głos Alexis.
- Ta będzie marzycielką.
Nie zajrzałem do pokoju. Prawdopodobnie robiłem ogromny
błąd. Powinienem zobaczyć choć ich twarze by wiedzieć, kogo się wystrzegać. Ale
nie zrobiłem tego.
- Jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz również tego
dokonać – odparłem cicho.
Usłyszałem jej cichy śmiech. Szybko przemierzyłem
odległość do następnych drzwi. I znów usłyszałem ten niechciany głos.
- Ta będzie świetnym szpiegiem i kłamcą.
Bez zastanowienia odpowiedziałem.
- A jej
największym przekleństwem będzie to, że nikomu nie będzie mogła zaufać,
podejrzewając wszystkich o kłamstwa i niecne zamiary. Będzie tylko małą,
przerażoną dziewczynką, która nie daje sobie rady.
Wyszedłem z piwnicy nim usłyszałem kolejne zdanie.
Światło oślepiło mnie. Kilkukrotnie zamrugałem. Potem wzrok się przyzwyczaił.
Ale to co zobaczyłem, zdecydowanie nie było tym, co zobaczyć chciałem. Gdy mój
wzrok dostosował się do dziennego światła, rozejrzałem się. Myślałem, że znajdę
się w podobnym domku do tamtego. Ten jednak był diametralnie inny. Przede
wszystkim, miał dwa piętra. Prawdopodobnie, bo pozarywana podłoga nie pozwalała
dokładnie stwierdzić. Wszystkie przedmioty zostały przewrócone lub zniszczone,
a już na pierwszy rzut oka mogłem stwierdzić, że kosztowności zabrano. Ściany
przypominały ser. Miały więcej dziur niż cegieł i zaprawy. Zdziwiłem się. Czemu
Alexis miałaby mieszkać w takim miejscu? Podłoga zatrzęsła się niebezpiecznie,
a ja usłyszałem wybuch. Niemalże od razu zrzuciłem winę na wiedźmę. Myślałem,
że jakiś eksperyment jej się nie udał i przez przypadek coś wysadziła. To
tłumaczyło by koszmarny stan domu. Ale zaraz później usłyszałem kolejny. I
następny. Zaintrygowany wyszedłem z domu, korzystając z jakiejś wyrwy w
ścianie. Natychmiast usłyszałem strzał. Spojrzałem w stronę, z którego dobiegł.
Zauważyłem człowieka. Wysokiego w oficjalnym, wojskowym stroju. W dłoni trzymał
karabin. I strzelał. Co więcej… strzelał do mnie. W ostatniej chwili umknąłem
za mur. Kule by mnie nie zabiły, ale naprawa lalki też nie była miłą opcją.
Usłyszałem jego kroki. Zbliżał się do mnie. Odetchnąłem cicho i chwyciłem jego
Wstęgę. Wybrałem Nić Wspomnień i usunąłem wszystkie obrazy dotyczące mnie. W
dłoni pozostał mi fragment szarej wstążki. Szara… typowy ludzki kolor. Taki…
przeciętny. Do bólu przeciętny. Żołnierz przeszukał dom w miarę dokładnie.
Zdziwiłem się. Dlaczego on to robił? Kiedy wyszedł, wróciłem do piwnicy. Nie ze
strachu, czy chęci bliskości wiedźmy. O nie. Z o wiele ważniejszego powodu,
który nakazał mi pozbyć się uprzedzeń wobec niej, choć częściowo. Musiałem
zdobyć informacje. A ona była w tym momencie najwygodniejszym ich źródłem.
Alexis uśmiechnęła się zwycięsko. Jednakże w jej oczach dostrzegłem pewien
zawód. Zawód, że nie zostałem ranny. Liczyła, że nie dam sobie rady i że będzie
musiała przyjść mi z pomocą. A tu proszę, nic z tego, bo nie jestem już tak
łatwowiernym idiotą jak kiedyś. Kopniakiem przysunąłem sobie krzesło. Usiadłem
i oparłem łokcie o oparcie. Spojrzałem na kobietę wyczekująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz