Nie sądziłem, że mi przebaczy. Nawet nie byłem do końca
pewny, czy tego chciałem. Zaśmiałem się w duchu. W końcu, nie zrobiłem tego ze
szczerej skruchy, czy innego uczucia w ten deseń. Zrobiłem to dla siebie. Bo
pragnąłem przestać uważać się za potwora. Inkwizytorka drgnęła, ale nie
odwróciła się. Nie dała niczego po sobie poznać. Zacząłem się zastanawiać, czy
często słyszy coś takiego. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że nie. Przecież
nie jest zbyt łagodna na przesłuchaniu. Ale taka praca. A ludzie, na których ma
się dokonać publiczna egzekucja, raczej rzucają w nich obelgami i przeklinają
ich na wszelkie możliwe sposoby. Przywróciłem jej Nić Słuchu do normalności.
Usłyszała wystarczająco wiele. Doprowadzono mnie na plac. Do tej pory nie
zastanawiałem się w jaki sposób mnie zabiją. Na wybrukowanej powierzchni znajdowały
się tylko dwa narzędzia. Czuć jednak było odór śmierci i zgnilizny. Dość szybko
doszedłem do prawdziwego wniosku. O tym Alexis mi nie mówiła. Jak zapewne o
wielu innych rzeczach. Prawdopodobnie wcze0śniej już wieszano tu ludzi. Nie
chciałem wiedzieć dlaczego. Najgorszy był ten zapach. Gdyby nie on, po
egzekucjach nie byłoby śladu. Zostały im dwa wyjścia. Zaprowadzono mnie pod
szubienicę. Była to prosta, drewniana budowla. Pewnie nie byłem pierwszym,
który z niej korzystał, ale wolałem o tym nie myśleć. Wprowadzono mnie na
podium. Przede mną kłębili się ludzie. Nie rozumiałem po co. Czyż aż taką
wielką przyjemność sprawiało im, że ktoś ginie w męczarniach? A może patrząc na
takowego nieszczęśnika, doceniali swoje życia? Wydawało mi się to trochę absurdalne
i nielogiczne, ale ludzie rzadko robili to, czego od nich chciałem. Właśnie
przez to ich kochałem. Chociaż w tym momencie trochę się ich bałem. W ich
oczach nie dostrzegałem żadnych pozytywnych emocji. Tylko chęć zobaczenia
egzekucji. Nie wiedziałem jak człowiek cierpi podczas powieszenia. Nawet nie
chciałem wiedzieć. To mnie przerażało. Kat z czarnym kapturem i maską
zasłaniającą twarz podszedł do mnie. Bez drżenia rąk założył mi pętle na szyję.
Zacząłem się zastanawiać po co kaci ukrywają twarz. Pewnie jako ludzie nie
chcieli być utożsamiani ze swoją pracą. A z drugiej strony, ktoś o słabych
nerwach nie potrafiłby wykonywać takiej pracy. Stanął obok wajchy
odpowiadającej za opadnięcie środkowej części podium. Tej części, na której
stałem. W tłumie nagle zapanowało ożywienie. Spojrzałem w tamtą stronę. W
niewielkiej klatce wieziono Alexis. Jej twarz i ramiona pokrywały liczne rany.
Ubranie było w strzępach. Jej włosy straciły swój blask. Jednak jej postawa i
wzrok… Dumna i nieulękniona jak zawsze. Mimo wszystko wyglądała pięknie i
przerażająco. Doprowadzono ją na drugie z narzędzi. Na stos. Ogromne drewniane
bale poukładano w sześcienną wieżę. Na nich ułożono łatwo palne siano i wbito
pojedynczy drąg. Alexis nie opierała się. Zaprowadzono ją na stos. Lnianymi
linami przywiązano ją do pala. Egzekucje rozpoczęto równocześnie. Mój kat
pewnym ruchem pociągnął za wajchę. Część podestu opadła na zawiasach.
Przestałem czuć grunt pod nogami. Spadłem. Poczułem jedynie, że pętla zaciska
mi się na szyi. Nie czułem bólu. W końcu byłem Lalkarzem. Sztucznym
pojemnikiem, w którym umieszczono duszę. Równocześnie, drugi kat podpalił siano
pod nogami wiedźmy. Płomień rozprzestrzenił się szybko. Bałem się o nią. Ze
stosu unosił się dym, którym ona mogła się udusić. Do tego płomienie sięgały
jej już do ramion. Alexis nie wyglądała na zmartwioną. Raczej na uradowaną.
Wypowiedziała cicho jakieś słowa. Nie próbowałem nawet jej usłyszeć.
Wiedziałem, że nic nie może pogorszyć sprawy. Coś się jednak zmieniło.
Płomienie zmieniły barwę na krwistoczerwoną i wystrzeliły wysoko w niebo.
Pochłonęły ją całą. Nie widziałem dokładnie co się dzieje. Ale to co stało się
chwilę później było tak przerażające, że aż piękne. Resztki ubrania Alexis
spłonęły. Ogień uleczył jej rany. Wydawało się, że założyła płomienie jak
suknię. Jej złote włosy lśniły powiewając na wietrze. Z nikąd pojawiła się jej
różdżka. Wiedźma rzadko jej używała. Tylko do najpotężniejszych zaklęć. Tak
naprawdę, to widziałem ją pierwszy raz. Wycelowała ją we mnie i powiedziała coś
w języku wiedźm. Słowa zabrzmiały złowrogo i nieprzyjemnie. Wiedziałem co
zrobiła. Uwolniła mnie z tego ciała. Ale tylko z tego. Nadal pozostawałem z nią
związany. W sumie, cieszyłem się. Pragnąłem nie dostrzegać jaką naprawdę jest
kobietą. Wierzyłem, że nadal jest tą samą osobą, która mnie stworzyła i nie
dała się opętać władzy. I właśnie tej osobie chciałem pomóc. Poczułem coś
dziwnego. Ból? Zdziwiło mnie to. Nigdy wcześniej go nie czułem. Nie był
przyjemny. Spojrzałem nieco zdziwiony na własne stopy. Rozsypywałem się.
Dosłownie. Moje nogi niemal w całości
były już tylko kupką piachu pod szubienicą. Wkrótce to samo stało się z
całym moim ciałem. Uśmiechnąłem się lekko. Gdy całe moje ciało rozproszyło się
w końcu byłem wolny. Znów. Niczym nieograniczoną. No prawie. Byłem nieco
bardziej widoczny dla ludzi. Kiedyś byłem niewidzialny, ale teraz przez to
wiążące zaklęcie wyglądałem jak pogodna chmura. Pozostałem na niebie patrząc na
resztę wydarzeń. Choć wolałbym tego nie widzieć. Alexis z uśmiechem zeszła ze
stosu otoczona płomieniami. Uśmiechała się szyderczo.
- Tak często
wieszacie ludzi, że to aż żałosne – powiedziała głośno z pogardą. – Wierzycie w
zabobony i wysyłacie na stracenie porządnych obywateli. Czasem udaje wam się
złapać i spalić jakąś wiedźmę. Ale jedną z nowicjuszek. Od pokoleń nie
zabiliście wiedźmy, która miałaby ponad sto wiosen na swoich kartach życia.
Inkwizytorzy wyciągnęli bronie. Część z nich miała
srebrne krzyże i zaczęła jakieś inwokacje. Wiedźma prychnęła tylko zirytowana.
Strzeliła palcami, a Inkwizytorzy stanęli w ogniu. Słychać było ich krzyki i
prośby o ocalenie. Ludzie zaczęli się cofać przerażeni. Nie spodziewali się, że
coś pójdzie aż tak źle. Uciekali. Ale jej było mało. Zdecydowanie za mało.
- Teraz robaki poczujecie na sobie zemstę za te wszystkie
lata poniżania się – powiedziała.
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak szaleńczo
zabrzmiała. Nikt nigdy nie spojrzał na nią źle. Wszyscy byli jej życzliwi.
Tymczasem ona wyglądała jakby chciała ich wszystkich wyrżnąć. Pstryknięciem
palców zgasiła płomienie, które żywcem paliły Inkwizytorów. Stanęła w
centralnej części placu. Zaczęła coś śpiewać. Nie rozumiałem słów. Głos zaś
miała przepiękny. Taki, który raz usłyszysz i zapamiętasz na zawsze. Na plac
prowadziły dwie ulice krzyżujące się pod kątem prostym. Alexis powoli podniosła
jedną z dłoni wysoko do góry. Równocześnie z tym ruchem, jedną z ulic
zagrodziła ściana ognia. Wiedźma zaśmiała się szaleńczo widząc to. Rozpacz na
twarzach ludzi. Chciałem im pomóc. Tak bardzo, że aż bolało. Ale sam nie byłem
w stanie nic zrobić. Nie w tej postaci. Bezradność. Tylko to czułem. Rasa
ludzka bardzo dużą wagę przykłada do uczuć. Sądzą, że to nienawiść jest
najgorszym z nich. Jednak to nie prawda. Z nienawiścią można walczyć. I można zwyciężać.
A bezsilność? Chciałbym poznać człowieka, który by sobie z nią poradził. O ile
niechęć narasta w nas stopniowo, o tyle bezradność uderza w nas w najgorszym
momencie. Spojrzałem na twarze ludzi. Nie chciałem ich widzieć. Ale czułem, że
muszę. Tak samo mocno pragnąłem wierzyć, że Alexis, która teraz tańczy wśród
śmierci niemal u mych stóp, nie jest moją Alexis. Że coś ją opętało. Albo
nawet, że po prostu się zdenerwowała za całe to przesłuchanie. Ale, czy jeśli
ktoś jest w stanie zrobić takie rzeczy z tak błahego powodu, to czy na pewno
można go ocalić? Poza tym wiedźma nie wyglądała na zirytowaną. Była…
szczęśliwa. Z wyższością patrzyła na ludzi, którzy błagali ją o ocalenie.
Zresztą… ludzkie odruchy całkowicie się od siebie różniły. Alexis zablokowała
wszystkie możliwe drogi ucieczki. Ja zaś patrzyłem co wyrażają ich twarze.
Jakaś kobieta leżała na bruku. Wyglądała nienaturalnie. Alexis odsunęła ją
stopą. Dostrzegłem coś zaskakującego. Coś, co pozwoliło mi utrzymać wiarę w
ludzi. Owa kobieta starała się ochronić swoje dziecko. To wzruszający gest. Nie
zdawałem sobie sprawy z tego, jak niepotrzebny. Według mnie, cenienie czyjegoś
życia bardziej niż własnego było normalne. Ale nie dla większości ludzi.
Dopiero podczas tej masakry dostrzegłem ludzki egoizm. Dostrzegłem jak
mieszkańcy wioski, z którymi codziennie rozmawiałem, zmieniają się nie do
poznania. Jeden z mężczyzn zasłonił się własną córką. Kilkunastoletnia
dziewczynka płakała i prosiła o przebaczenie. Ją Alexis zabiła szybko. Jeden
sprawny ruch dłoni i nastolatka leżała na bruku ze skręconym karkiem. Tylko ją
i ową kobietę Alexis potraktowała tak „łaskawie”. Pewnym krokiem podeszła do
mężczyzny. Jedną dłonią złapała go za klapy marynarki i podniosła bez problemu.
Jej twarz wyrażała wściekłość. Kobieta rzuciła nim o ścianę najbliższego
budynku. Nie dała mu szansy na ucieczkę. Przywołała nad swą dłoń ogień.
Ukucnęła obok mężczyzny.
- Tak brudne, żałosne i pogardy godne istoty nie powinny
chodzić po tym świecie – stwierdziła.
Chciałem zaprotestować. Wierzyłem, że ludzie są dobrzy, i
że to przez tylko takie kryzysowe sytuacje się zmieniają. Ale nawet gdyby mi
się udało cokolwiek do niej powiedzieć, zapewne by mnie zignorowała. Żądza
zemsty przesłoniła jej umysł. Przejechała dłonią po nodze mężczyzny. Materiał
zapłonął od samego dotyku. Ale tego Alexis było mało. Przycisnęła dłoń mocniej.
Nieznajomy wrzasnął z bólu. Wiedźma przewróciła oczami.
- Nie krzycz tak. Boli mnie głowa.
Zachciało mi się śmiać. Zabijała ludzi. W makabryczny
sposób. I uważała, że jej ból jest ważniejszy? Kobieta przyłożyła mu dłoń do
ust. Spaliła je. Potem krtań. A potem już się znudziła i dokończyła szybko
robotę. Zostawiła trupa pod ścianą budynku. Był tak zwęglony, że nie dałoby się
rozpoznać jego tożsamości. Alexis skocznym krokiem podeszła do stosu. Obok
niego znajdowały się zapasowe narzędzia na wypadek gdyby, coś potoczyło się
źle. Zaśmiała się. Wszystko poszło po jej myśli. Chwyciła dwustronny topór.
Zamachnęła się nim parę razy, by mogła go lepiej wyczuć. Uśmiechnęła się szaleńczo.
- Zaraz
wszyscy spotkacie się z Bogiem, w którego tak wierzycie – stwierdziła
przekrzywiając lekko głowę.
Zaczęła przemierzać plac skocznym krokiem. Ludzie
uciekali przed nią. Wiedzieli, że to bezcelowe, ale i tak to robili. Alexis
dopadła pierwszą ofiarę. Wbiła jej topór głęboko w plecy. Nawet ja usłyszałem
chrzęst łamanych kości. A potem cisza. Jakby wszystkie krzyki dookoła mnie
ucichły. Patrzyłem jak Alexis wyciąga broń z martwej już dziewczyny. Ta zaś
opadła na kolana a potem na twarz. Jej oczy były puste. Przeraziło mnie to. Nie
chciałem na to patrzeć, ale nie mogłem odciągnąć wzroku. Wiedźma poczuła to
jeszcze bardziej. To upojenie władzą i siłą. Tę dominację. Zdałem sobie sprawę
z tego, że połączenie mocy i zemsty jest złe. Że przynosi tylko śmierć i
zniszczenie. A przebaczenie? Co z nim? Dlaczego tak trudno podążyć tą właściwą
ścieżką? Alexis skończyła szybko. Zabiła tylko Inkwizytorów obecnych przy
niedoszłej egzekucji. Tylko? Złe słowo. Aż? Też nie. W końcu życie każdego
człowieka jest ważne. Nawet potwora, czy zbrodniarza. Bo nie my powinniśmy
decydować o tym, kto i kiedy zginie. Taka moc nie powinna leżeć w naszych
rękach. Ale leżała. Zarówno w moich jak i w Alexis. Z tą różnicą, że inaczej ją
wykorzystywaliśmy. Ja chciałem chronić ludzi. Ona, tylko się zabawić. Nie
rozumiałem czemu. Porzuciłem już złudzenia, że ta osoba, którą widzę teraz,
jest tylko chwilą słabości. Taka była naprawdę. To jej całe bycie kochającą i
uprzejmą było grą. Ale czemu stała się taka? Czy to przez te wszystkie lata
przeżyte prawdopodobnie w samotności? A może złe wspomnienia? Może miała realny
i mocny powód do zemsty? Ja zaś miałem do niej tyle pytań. I chciałem, by
udzieliła odpowiedzi na każde z nich. Ale na razie nic nie mogłem zrobić.
Alexis uwolniła mieszkańców.
- Kolejny nudny kraj – stwierdziła. – Czemu za każdym
razem próbujecie mnie spalić na stosie?
Rzuciła zakrwawiony topór na bruk. Rozejrzałem się.
Wszystko wyglądało tragicznie. I wtedy spojrzałem na jej twarz. Ubrudzona krwią
wyrażała ekscytację i radość. To spojrzenie przestraszyło mnie jeszcze bardziej
niż ta cała rzeź.
- Widzisz Dolfie? Do tego wykorzystuje się siłę –
powiedziała.
Wiedziałem, że mnie wyczuwała. W końcu jej zaklęcie
wiążące działało. Ale czy miała rację? Nie. Zdecydowanie nie. Przecież siły
należało używać do chronienia słabszych. Pomagania im. Wspierania. Siłę miało
się po to, by podać komuś pomocną dłoń. Czyż to nie były jej słowa? Pamiętałem
to dokładnie. Nie zaś do mordów dla własnej uciechy. Ta myśl napłynęła mi do
głowy nagle, lecz z siłą sztormu. Nie mogłem wyrzucić jej z myśli. A co jeżeli ona
zabiła tych Inkwizytorów tylko dlatego, że ją przesłuchiwali? Przecież to ich
praca. Owszem. Zawsze będą pracownicy i fanatycy. Po ranach jakie miała mogłem
śmiało przypuszczać, że nią zajmowała się druga grupa. Zastanowiłem się czy ja
dałbym radę uczynić coś takiego. Przecież tu chodziło o odebranie komuś życia.
Najcenniejszej rzeczy jaką można mieć. Co jest trudniejsze? Stanięcie po której
stronie? Z bronią przy głowie, czy celowanie do kogoś? To równoznaczne pytania.
Obawiałem się, że znam odpowiedź. Większość ludzi wolałaby zabić, niż zostać
zabitym. To smutne, ale zrozumiałe. Każdy chce żyć. Nawet nędznicy. Ale to
przecież niemożliwe. Przecież nikt nie dałby rady zabić przyjaciela. Chciałem w
to wierzyć. Próbowałem z całych sił. Ale prawda wdzierała się do mojej
podświadomości wbrew mojej woli. Tak… każdy chciał przeżyć. Nie ważne za jaką
cenę. Spojrzałem na nią ze wstrętem. Pragnąłem zerwać wiążące mnie z nią
zaklęcie, ale nie byłem w stanie. Ona zaś odeszła z miasteczka. Patrząc na
wszystkich z góry. Gardziła nimi. Tylko czemu? Przecież ci konkretnie ludzie
nic jej nie zrobili. Owszem przyszli na egzekucję. Mimo, że długo jej nie
znałem, byłem pewny, że sama na niejednej była. Alexis rzuciła zakrwawiony
topór na bruk i podążyła do swojej chatki. Ja niestety, szedłem jej śladami.
Tak… to był niechybny urok tego zaklęcia. Pozostawało się blisko takiej osoby.
Wiedźma czarami załatwiła wszystko. Zabrała wszystkie księgi, zioła i
narzędzia. Przebrała się też. Miała na sobie czarną, prostą suknię z gorsetem.
- Tylko do
jakiego kraju teraz się udać – zastanawiała się na głos. – Może tam gdzie
polowania na czarownice nie są jeszcze tak popularne? Nie. Tam byłoby zbyt
nudno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz