Dziś była już Shizaya, jest Lalkarz, a będzie jeszcze KHR XD
- Dolfie, ta książka jest dla ciebie.
Powiedziała ciepło i uśmiechnęła się. Ucieszyłem się.
Wytworzyłem kilka zielonych wstęg i owinąłem nimi dokładnie księgę. Cienkie
linie zaciskały się aż tom zniknął w powietrzu. Moje życie było ciekawe.
Doceniałem je i nigdy nie narzekałem. Mijało dzień po dniu. Tydzień po tygodniu
i miesiąc po miesiącu. Dopiero pod koniec drugiego roku coś się zmieniło.
Zepsuło. Ktoś nas wydał. Nie mogłem w to uwierzyć. Wydawało mi się, że z
wszystkimi utrzymujemy pozytywne kontakty. Jednakże was nie rozumiałem. Z
zawiści czy zazdrości o czyjś dobrobyt czy popularność, jeden z naszych
sąsiadów gotów był nas wydać Inkwizycji. Egzorcyści niezbyt łagodnie obchodzili
się z fałszywymi donosicielami. Byłem pewny, że nikt nie wiedział o naszym
pochodzeniu. Zachowywaliśmy wszelkie pozory i ostrożność. Pewnego dnia jednakże
czarne płaszcze zapukały do naszych drzwi. Wszyscy nasi sąsiedzi patrzyli na
całą sytuację. Niektórzy przerażeni, inni smutni czy wręcz przeciwnie –
radośni. Obserwowałem zdarzenie jakby mnie nie dotyczyło. Inkwizytorzy niemalże
od razu znaleźli piwnicę i wszystkie magiczne księgi czy zioła. Dwóch z nich
chwyciło Alexis pod ręce i wywlekli z domu. Stwierdzili, że jest czarownicą. Co
zresztą było prawdą, ale przyznanie tego przed wszystkimi zebranymi pozostawało
podłe. Jeden z czarnych płaszczy wykręcił mi ręce i także wyprowadził. Czułem
się dziwnie. Byłem… zagrożony. Bezpieczeństwo w tym momencie pozostawało mi
obce. Chciałem, by matka coś zrobiła. Spojrzałem na nią z przerażeniem.
Jednakże na jej twarzy dostrzegłem tylko niewielki uśmiech. Jak mogła cieszyć
się w takiej chwili? Mimo wszystko uspokoiło mnie to. Wyszedłem spokojnie z
domu. Może nie potrafiłem się uśmiechać, lecz nie wyglądałem jakbym się
martwił. Nie byłem świadomy co ma się stać. O tej części pracy Inkwizycji,
Alexis mi nie opowiedziała. Związano mi nadgarstki. Bardzo boleśnie. Nie
narzekałem jednakże. Wiedźma miała o wiele gorzej. Umieszczono ją w klatce,
którą przymocowano trwale do drewnianego pojazdu ciągniętego przez konia. Była
niska, Alexis siedząc niemal dotykała górnej kraty głową. Zamknięto za nią
kłódkę. Ludzie chwycili owoce i zaczęli nimi ciskać. Ona spojrzała na nich.
Nigdy wcześniej nie widziałem u niej takiego wyrazu twarzy. Wyrażał tylko pogardę
i jej wyższość nad nimi. A także… radość? Jakby wszystko stało się tak jak
zaplanowała. Jakby miała nową zabawkę, bo starą się znudziła. Od razu
odepchnąłem od siebie tę myśl. W końcu, ta kobieta mnie wychowała. Znałem ją.
Albo przynajmniej chciałem w to wierzyć. Ludzie zaczęli rzucać. Mnie
oszczędzili, lecz na nią poleciały spore ilości. Prychnęła ze
zniecierpliwieniem i wymamrotała cicho jedno z zaklęć. Utworzyła się wokół niej
bariera, po której wszystko spływało nie brudząc jej. A więc odzyskała moc.
Poczułem to. Spojrzałem na jej Wstęgę Życia. Aż pulsowała energią. To
niemożliwe by przy takim poziomie mocy dała się tak głupio złapać. Zdziwiłem
się. Takie natężenie nawet oni powinni wyczuć. Mnie jednak bardziej martwił
wyraz jej twarzy. Gdzieś znikła ta radosna osoba, którą znałem. Nie została
całkowicie zastąpiona, lecz nie dostrzegałem jej. Wierzyłem, że gdzieś tam,
wewnątrz jej duszy, ona wciąż jest. Odwróciłem wzrok. Wolałem zapamiętać ją
taką, jaka była. Spojrzałem przed siebie. Linę przywiązano do moich nadgarstków
i do strzemienia przy siodle jednego z koni. Szedłem na pieszo. Kierowaliśmy
się do miasta, które wyjątkowo nie tętniło życiem, choć nadal trwał dzień.
Przeszliśmy kawałek główną ulicą po czym skręciliśmy w jedną z mniejszych, na
której końcu znajdował się budynek Inkwizycji. Wydawał się niezwykle szary i
nieprzyjemny w porównaniu do reszty posiadłości. Po karku przebiegł mi
nieprzyjemny dreszcz. Miałem ochotę uciec. Wszedłem jednak do niego.
Natychmiast rozdzielono mnie i Alexis. Ona trafiła do podziemi podczas gdy ja
na jedno z wyższych pięter. Najwyraźniej uznano ją za bardziej niebezpieczną
niż mnie. Słusznie zresztą. Co prawda nie poznałem jej przeszłości, ale ja
nadal nie potrafiłem zabić człowieka z zimną krwią. Uważałem ich za równych
mnie. Wierzyłem, że tylko gdybym był lepszy, wtedy mógłbym to robić. A bycie
ważniejszym od nich, przynajmniej w moim mniemaniu, mi nie groziło. Posadzili
mnie na krześle i liną przywiązano do niego. Bolało. Zostałem sam w pokoju.
Jedno okno. Niewielkie. Możliwe, że dałbym radę wyjść tamtędy, lecz
znajdowaliśmy się na piętrze, a ze skręconą kostką raczej bym nie uciekł całemu
oddziałowi Inkwizytorów. Rozejrzałem się. W pomieszczeniu znajdował się tylko
świecznik. Zapalone świece rozświetlały pokój, choć on tego nie potrzebował.
Był wystarczająco jasny bez tego. Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się.
Dostrzegłem w nich drobną postać. Zbyt niewielką na mężczyznę. Kobieta? W
Inkwizycji? Tego bym się w życiu nie spodziewał. Nie po tych wszystkich opowieściach.
Oczywiście nie uważałem ich za słabe. Mimo to pozostawały delikatne. Zazwyczaj
potrzebowały ochrony. Dziewczyna wyglądała na niewiele starszą ode mnie. Nosiła
typowy dla nich strój. Czarny długi płaszcz. Kaptur zdjęła z twarzy. Poza tym
miała ciemne, pasujące do jej sylwetki ubrania i wysokie buty na płaskim
obcasie. Była niezwykle piękna. Dorównywała Alexis. Miała kruczoczarne długie
włosy. Przednie pasemka zaplotła w warkoczyki i związała z tyłu w niewielką
kitkę ginącą w falach włosów. Do tego ciemnobrązowe oczy i lekko zadarty nosek.
Kontrast do tej delikatności stanowiła blizna z poszarpanymi brzegami biegnąca
aż od czoła, przez oko i kończąca się na policzku. Za nią szedł mężczyzna.
Pchał przed sobą wózek. Nie dostrzegałem co na nim leży. Stanęła za mną.
Kopnęła lekko w nogę krzesła tak, by zachwiało się i zawisło stojąc jedynie na
dwóch z czterech podpór. W takiej sytuacji każdy najmniejszy ruch oznaczał
runięcie na podłogę, co mogło w najgorszym przypadku skończyć się
roztrzaskaniem głowy. Zastygłem więc w bezruchu. Spojrzałem na kobietę.
Wydawała się miła. Wydawała się… tak to dobre słowo. Pasuje tutaj. Gdy tylko
zagłębiłem się w jej oczy, dostrzegłem ją. Wyrachowaną, zimną, bezwzględną.
Najprawdopodobniej wychowana została przez Kościół od najmłodszych lat. I
mogłem się założyć o własną głowę, że gdyby kardynałowie czy biskup sobie tego
zażyczyli, bez słowa popełniłaby choćby i samobójstwo. Przełknąłem ślinę.
Zaczęło się przesłuchanie. Inkwizytorka uwinęła się ze mną bardzo szybko. Nie
odczuwałem fizycznego bólu. Nie został mi on dany. Jednakże ból psychiczny i
strach to inna bajka. Dziewczyna zaprezentowała mi wszystkie narzędzia
dokładnie. Ich działanie było porażające. Stworzono je by zadawać jak
największy ból przesłuchiwanemu, przy jak najmniejszym zmęczeniu
przesłuchującego. Moje myśli krążyły niespokojnie. Inkwizytorka zadała pierwsze
pytanie. Spojrzałem na nią, próbując lepiej ją zrozumieć. Mimo całej grozy tej
sytuacji byłem ciekaw, czemu ta dziewczyna się taka stała. Nie usłyszawszy odpowiedzi
chwyciła prosty nożyk. Zignorowała wszystkie pozostałe narzędzia. One są pewnie
przeznaczone dla wytrwalszych graczy. A ja, nawet gdybym chciał, nie
potrafiłbym do nich należeć. Delikatnie, by nie połamać sobie paznokci, wbiła
ostrze w moją twarz i pociągnęła. Uszkodziła tylko wierzchnią warstwę, więc nie
dostrzegła co jest w środku. Na dość płytkim nacięciu nie pojawiła się krew.
Poza tym, nie bolało. Jedyne co czułem, to chłód metalu przyłożonego do mojej
twarzy. Natychmiast zrozumiałem, czemu zaczęła właśnie od tego miejsca.
- Uważasz,
że nacinanie wszystkim przesłuchiwanym twarzy odwróci uwagę od twojej blizny? –
spytałem.
Mój głos zabrzmiał… obco. Nie był miły, ciepły i
przyjemny, lecz bezwzględny, chłodny i wyrachowany. Czemu? Pewnie przez strach
przed przesłuchaniem. W innych okolicznościach zapewne byłbym o wiele
łagodniejszy. W końcu słowami też można zranić. Czasem nawet głębiej niż
zwykłym ostrzem. W pierwszym momencie w jej oczach dostrzegłem zdziwienie, że w
ogóle się odezwałem. Chwilę później zaś złość, że nie odpowiedziałem na jej
pytanie.
- Wydaje ci się, że jestem aż tak łatwa do
rozszyfrowania? – mruknęła z pogardą.
- Właśnie
tak mi się wydaje – odparłem spokojnie. – Pewnie jeden z przesłuchiwanych
zrobił ci tę bliznę. Ale to nie jedyny powód, prawda? Taka szrama zostaje na
całe życie. Ciebie zapewne zna cała okolica. Możliwe, że opowiadają o tobie
legendy i o tym, co ci się stało. Zatem praktycznie każdy, kto ujrzy człowieka
z taką blizną, pomyśli, że to ty mu ją zrobiłaś, a co za tym idzie, że był
przesłuchiwany.
Dziewczyna spojrzała na mnie. W jej postawie nic się nie
zmieniło, jednakże oczy wyrażały niejaki podziw.
- Jesteś interesującym człowiekiem – odparła zamyślona.
Uśmiechnąłem się szeroko i szczerze. Inkwizytorka jednak
powróciła do swych czynności. Zadawała pytania, po czym robiła kolejne
nacięcie, które zabliźniało się niemal natychmiast, pozostawiając jedynie
niewielką bliznę nieco jaśniejszą od normalnego koloru mojej skóry. Dziewczyna
nie dała po sobie poznać, że jest zirytowana. Westchnęła tylko. Przez przypadek
dostrzegła bliznę pomiędzy dłonią a resztą ręki. Postanowiła wykorzystać
szansę. Zakręciła ostrzem w powietrzu i rzuciła nim w miejsce złączenia. Nie
syknąłem z bólu, wbrew temu, co oczekiwała. Przesłuchiwała mnie już dość długo,
więc to oczywiste, że jej metody musiały się zaostrzyć. Pociągnęła ostrze w
górę. Dłoń trzymając się jedynie na fragmencie złączenia, odchyliła się w dół,
ukazując w końcu me wnętrze. Inkwizytorka cofnęła się przerażona. Pewnie nigdy
wcześniej nie widziała czegoś takiego. Gładka krawędź blizny, cienka powłoka i
nic wewnątrz. Jedynie czarny dym. Żadnych kości, mięśni czy krwi. Westchnąłem
ciężko i spojrzałem na nią z wyrzutem. Nie umiałem jeszcze perfekcyjnie
kontrolować Wstęgi Życia, więc naprawa takiego działania do najłatwiejszych nie
należała.
- Wstęga Życia Dolfiego Johanna Lauxa I – mruknąłem
cicho, ze skupieniem. – Regeneracja.
Zielone, cienkie nitki mocy, widoczne i dla mnie i dla
Inkwizytorki podciągnęły dłoń na jej właściwe miejsce i oplotły miejsce, gdzie
powinna znajdować się rana. Gdy się rozproszyły, złączenie wyglądało tak, jakby
nigdy nie zostało naruszone. Dziewczyna patrzyła na mnie z przerażeniem. Zaciekawienie
jednak wygrało i zrobiła pierwszy
niepewny krok. Potem następny i następny, aż w końcu stanęła obok mnie i
dotknęła mojej ręki swoją dłonią w czarnej rękawiczce.
- Jestem Lalkarzem – powiedziałem w ramach wyjaśnienia.
Byłem dumny z tego kim jestem. Nie ukrywałem tego.
Oczywiście nie rozgłaszałem tego jak skończony idiota, ale gdyby ktoś mnie
spytał z pewnością bym mu to powiedział. Jedynym haczykiem było to, że pytanie
musiało być dokładne i dotyczyć właśnie tej kwestii. Dziewczyna szybko się
opamiętała. Po jej minie poznałem, że próbuje mnie rozgryźć. Dowiedzieć się
czegoś więcej na wszelki wypadek. Na wypadek, gdyby kiedyś w przyszłości
musieli walczyć z takimi jak ja. Zadawała mi więc dalej pytania, na które ja
najzwyczajniej w świecie, po prostu nie odpowiadałem. Ostatecznie zirytowała
się i wyszła z pomieszczenia. Nie wiedziałem co to oznacza. Czy powinienem się
cieszyć? A może wręcz przeciwnie, powinienem być przerażony? Intuicja nie
mówiła mi zupełnie nic. Miałem jednakże nieszczęście bardzo szybko dowiedzieć
się o konsekwencjach. Do pomieszczenia weszło trzech potężnej postury mężczyzn
i owa Inkwizytorka. Wszyscy ubrani w typowe dla nich, czarne stroje. Rozwiązali
mnie. Ucieszyłem się. Bądź co bądź, po tych wszystkich opowieściach o
Inkwizycji, spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Mój entuzjazm zgasł niebywale
szybko. Nastąpiło to w momencie, gdy Inkwizytor związał mi ręce. To był dziwny
węzeł. Wykręcono mi ręce za plecy. Dłonie opleciono mocno. Na tym się jednak
nie skończyło. Liną obwiązano mnie parę razy w pasie. Nie wiem jak, ale po
chwili znajdowałem się w centrum kwadratu stworzonego z żywych ludzi, którzy
trzymali wiążące mnie liny. Przede mną stanęła Inkwizytorka, zaś jej koledzy po
bokach i za mną. Wyprowadzili mnie z pomieszczenia. Szli nadzwyczaj szybko. Nie
byłem przystosowany do takiego tempa, a przez mocno naciągnięte liny, nie
mogłem zaprotestować, by zwolnili. Zaprowadzili mnie pod bramę główną. Po obu
stronach drogi ustawiły się szeregi gapiów. Zapewne wszystkim znana była
godzina i typ egzekucji. Westchnąłem ciężko. Takie wydarzenie pewnie było tylko
jednym z wielu. Dla ludu było to ostrzeżenie. Gdyby nie ta funkcja, egzekucje
byłyby szybkie i skryte za murami. Nie zaś na placu głównym w miasteczku.
Ludzie patrzyli przerażeni. Zastanawiali się czym zawiniłem. Część z nich mnie
znała. Nie przejmowałem się tym, że zginę. Bardziej martwiłem się o nich. Nie
chciałem, by ich także zniszczono tylko dlatego, że znali mnie. Nie uśmiechałem
się. Nie byłem wściekły na człowieka, który mnie wydał. Nie znałem takich
uczuć. Bądź co bądź, żyłem szczęśliwie. Jedyne co czułem, to smutek. Ogromny
jak ocen. I uderzający we mnie z siłą przypływu czy nowej fali. Ale wiedziałem,
że to tylko niewielka kropla smutku w całym świecie. Nie pragnąłem zemsty. Ani
śmierci. Co więcej, chciałem by ta osoba mogła spokojnie żyć dalej. Naiwny.
Taki byłem. Wierzyłem, że w ludziach jest tyle samo zła co dobra i że to my
wybieramy jacy chcemy być. Czułem, że
nawet jeśli ktoś wybierze źle, to można go potem przywrócić na właściwą
ścieżkę. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak nędzny jest ten świat. Ale
wiedziałem też, że jestem jego częścią, więc nie zasługuję na lepsze miano niż
on. Jednakże w najskrytszych przypuszczeniach nie sądziłem, że można być aż
takim potworem, by bawić się kimś. Choć o tym wiedziałem, pozostawało to poza moim
pojmowaniem. Samego siebie też zacząłem uważać za potwora. Podczas
przesłuchania byłem taki… obcy sobie. Nie poznawałem się. Podobno umierając
poznaje się wszystkie odpowiedzi. Moim zdaniem wystarczy tylko postawić
właściwe pytania właściwym ludziom. Wiedziałem co robić. Uwiązane ręce nie
pomagały mi w tym. Jednakże po pewnym trudzie udało mi się złapać jej Wstęgę
Życia. Sprawnie rozdzieliłem wszystkie Nici i wybrałem jedną z odpowiadających
za zmysły. Za słuch. W tym jednym momencie granica jej słyszalności
przekroczyła znacznie tę możliwą dla zwykłego człowieka. Niemal bezgłośnie, tak
by tylko ona to słyszała powiedziałem.
- Inkwizytorko, jeśli byłem nieuprzejmy podczas
przesłuchania, to przepraszam.
Uwielbiam jak oni tak zimno prezentują swoje narzędzia < diaboliczny uśmiech >
OdpowiedzUsuńPrzesłuchiwania to jedne z lepszych fragmentów;P Tak jak w książce "Ja Inkwizytor..." ;D Czytałaś?
Rozdział genialny, mam nadzieję, że uda mi się nadrobić resztę, ale nadchodzi weekend więc jestem dobrej myśli XD
Jacka Piekary? Jeśli tak, to słyszałam i w wakacje miałam się wziąć. ;)Bo Jacka na razie czytałam "Alicję", "Miecz aniołów", "Młot na czarownice" i "Sługa boży".
Usuń