Łączna liczba wyświetleń

117106

piątek, 28 czerwca 2013

Part 4

- Mogłabyś mi coś wytłumaczyć? – spytałem po krótkiej chwili.
- To zależy od pytania – odparła bez zastanowienia – Jeśli będę znała odpowiedź, to z chęcią ci jej udzielę.
- Bo widzisz… - zacząłem bezradnie. Skarciłem się w duchu i postanowiłem zebrać w sobie. Odetchnąłem kilka razy i kontynuowałem. – Zarówno w mieście i na wsi zauważyłem coś dziwnego. Mianowicie to, że z każdym z tych ludzi łączy mnie cienka zielona nić, której oni zdają się nie dostrzegać.
Matka zastanowiła się chwilę po czym jej twarz rozjaśniła się.
- Wydaje mi się, że masz na myśli Wstęgę Życia, ale nie jestem pewna. Chodź – powiedziała wstając i wyciągając ku mnie swoją zgrabną, niewielką dłoń – Sprawdzimy.
Chwyciłem ją i poszedłem za Alexis. Dziewczyna przesunęła jedną z książek i biblioteczka odsunęła się ukazując kręcone schody prowadzące w dół. Gdy przeszliśmy próg, wiedźma zatrzymała się i zmieniła nieco ułożenie świecznika, co spowodowało powrót biblioteczki na stare miejsce. Uśmiechnęła się do mnie i zeszliśmy do piwnicy. Nie lubiłem tego miejsca. Miało dla mnie złą aurę, która mnie niejako odpychała. Podążyłem jednak za nią bez słowa sprzeciwu. Weszliśmy do niewielkiego pokoiku, w którym się urodziłem. Nie… to złe słowo. W pomieszczeniu, w którym zostałem stworzony. Wiedźma podeszła do regału z książkami i wyjęła jeden tom. Wyglądał na naprawdę ciężki. Oprawiony w skórę zwierzęcą wolumin miał ponad tysiąc stronic. Matka otworzyła go na dziale o Lalkarzach. Poklepała mnie pocieszająco po ramieniu.
- Pójdę zrobić obiad, a ty jeśli chcesz przeczytaj to. Dowiesz się więcej sam o sobie. Jeśli ci się znudzi, po prostu wyjdź, tylko nie zapomnij zamknąć przejścia.
Powiedziawszy to, zmierzwiła mi włosy i wyszła nucąc pod nosem. Zostałem sam. W pomieszczeniu nie było żadnego krzesła, więc przesunąłem nieco księgę i usiadłem na stole. Spojrzałem na pierwszą stronę, na której ozdobnymi, złotymi literami napisane było jedno słowo – Lalkarze. Pokonałem strach i zaintrygowany przerzuciłem stronicę. Przeczytałem jak dokładnie można stworzyć istotę taką jak ja. Zamieszczono tu wszystkie składniki i kroki jak stworzyć ciało oraz zaklęcie, które miało umieścić duszę w przygotowanym pojemniku. Na marginesach pododawane były niewielkie dodatki, zapewne napisane przez Alexis. Istniało także zaklęcie odczyniające urok. Uwalniające duszę z pojemnika. Jednakże nie chciałem tego. Pragnąłem dokładniej poznać  ten świat. Nie dostrzegłem jednak niewielkiego dopisku umieszczonego pod zaklęciem, mówiącego o tym, że czar może odwołać tylko osoba, która go rzuciła. Zaciekawiony czytałem dalej. O mocy Lalkarzy. Wstęga Życia była podstawową umiejętnością. Patrząc na ilustracje niewiele rozumiałem. Jedyne czego się dowiedziałem to fakt, że dzięki temu czarowi mogę manipulować ludźmi oraz uczyć się potężniejszych zaklęć. Okazało się, że Wstęga Życia jako podstawowa umiejętność została przypisana tylko najsilniejszym duszom, które wykazywały jej umiejętność zaraz po stworzeniu. Zrozumiałem, czemu Alexis się ucieszyła. Istniały także dwa inne typy dusz. Te o średniej sile mogły z czasem nauczyć się dostrzegać Wstęgę Życia. Zajmowało to o wiele więcej czasu, lecz możliwość istniała. Ostatni typ, czyli najsłabsze dusze, nigdy nie osiągały poziomu tego zaklęcia. Bardzo często rozpadały się tuż po włożeniu do pojemnika. Byłem już nieco zmęczony, więc zamknąłem księgę i zostawiłem ją na dole. Wchodziłem po schodach, gdy natknąłem się na Alexis.
- Już skończyłeś? – spytała ciepło.
Kiwnąłem twierdząco głową. Wchłonąłem stosunkowo dużo informacji jak na jeden raz. Poza tym chłodne, wilgotne, ciężkie powietrze piwnicy zaczęło mi przeszkadzać.
- Opowiesz mi na górze – stwierdziła z uśmiechem i odwróciła się w stronę wyjścia.
Przeszliśmy na parter, a ja głęboko odetchnąłem czystym powietrzem. Matka zaśmiała się szczerze widząc to. Spojrzałem na nią, nieco speszony.
- Nie martw się. Mnie też na początku to przeszkadzało. Potem można przywyknąć.
Uśmiechnęła się ciepło. Rozluźniłem się. Wdychając powietrze poczułem niesamowicie apetyczny zapach unoszący się z kuchni. Podążyłem za tą wonią, która zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie na stole czekał już obiad. Wyjrzałem za okno. Słońce chyliło się już ku horyzontowi, a jego ostatnie promienie oświetlały pomieszczenie. Matka zapaliła świeczniki. Byłem zaskoczony, bo nie sądziłem, że spędziłem w piwnicy aż tyle czasu. Życzyłem Alexis smacznego i usiadłem przy stole. Chwyciłem sztućce i zjadłem o wiele wolniej niż śniadanie. Kobieta patrzyła na mnie z zagadkowym uśmiechem.
- Jeśli ci nie smakuje możesz nie jeść – stwierdziła cicho.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Nie rozumiałem o co chodzi. W moich oczach kłębiło się pytanie. Nagle jednakże, jakby ostatni promień słońca mnie oświecił, pojąłem co ma na myśli. Szybko zacząłem zaprzeczać.
- Nie, to jest pyszne, tylko… Tylko, że ty zawsze jesz tak powoli z gracją. Pomyślałem, że będę zachowywać się podobnie.
Wiedźma zaśmiała się szczerze. Lubiłem jej śmiech.
- Na naukę manier przyjdzie czas – stwierdziła – na razie możesz jeść jak chcesz.
Usłyszawszy to ucieszyłem się i zwiększyłem tempo. Pochłonąłem resztę obiadu niczym gąbka wodę. Gdy skończyliśmy, umyłem naczynia i powycierałem, tym razem niczego nie niszcząc. Matka entuzjastycznie pociągnęła mnie za rękę do salonu. Stanęła na środku i powiedziała lekko mentorskim głosem.
- Dziś nauczę cię, jak rozmawiać z ludźmi, których mijasz idąc na przykład do miasta.
Stanąłem obok niej i wsłuchałem się w jej słowa.
- Kiedy przechodzisz obok czyjegoś domu i widzisz pracującą osobę, mówisz „Witam”. Możesz się zatrzymać lub nie. Rozmówca najpewniej przerwie wykonywaną czynność i  odpowie ci tym samym. Następnie możesz zagadnąć, pytając na przykład o pogodę. Spróbuj. Wyobraź sobie, że jestem nieznajomą, którą mijasz.
Speszyłem się trochę na początku. Jednak matka uśmiechała się promiennie. Wierzyła, że dam radę. Także w to uwierzyłem. Odchrząknąłem lekko i charyzmatycznym, uroczym, melodyjnym tonem rzekłem.
- Witam panią. Cóż to za piękny dzień dziś mamy nieprawdaż?
Alexis zaklaskała w dłonie i uśmiechnęła się ciepło.
- Fantastycznie! – rzekła z entuzjazmem.
Sam nie spodziewałem się aż takiej reakcji. Nauczyła mnie też kilku innych przydatnych zwrotów. Co odpowiedzieć, gdy ktoś nas zaczepi. Jak podtrzymać rozmowę. Jak pozostawić rozmówcę z pozytywnym nastawieniem do nas. I wielu, wielu innych. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Bądź co bądź sam natłok emocji pozostawiał niewielkie pole do manewru. Przez przypadek ziewnąłem. Matka uśmiechnęła się ciepło.
- Mogłeś powiedzieć, że jesteś zmęczony. Nie bój się, dokończymy jutro lub kiedy tylko zechcesz – stwierdziła swoim opiekuńczym głosem.
Powiedziałem jej dobranoc i skierowałem się ku schodom. Zatrzymałem się jednak w progu pod wpływem przeczucia. Biblioteczka zakrywająca przejście do piwnicy właśnie wracała na swoje miejsce, odcinając Alexis od pozbawionego magii świata. To mogło oznaczać tylko jedno, pracowała nad ilością swojej magicznej mocy i nadal się uczyła. Imponowała mi tym. Zgodnie z tym co przeczytałem o tworzeniu Lalkarzy, potrzebowała niemałej mocy. Z drugiej strony mogłem się tego spodziewać. W końcu nie każda czarownica potrafi tak dobrze zapieczętować swoją kryjówkę, by egzorcyści czy inkwizycja jej nie znaleźli. A co dopiero mówić o jej własnej mocy magicznej. Ja swojej nie kontrolowałem. Dlatego wszystkie Wstęgi Życia były ze mną połączone. Gdybym umiał nimi władać po prostu by istniały, a ja wybierałbym tylko te potrzebne w danym momencie. Postanowiłem w duchu, że rozwinę się. Że opanuję wszystkie zaklęcia zamieszczone w księdze o Lalkarzach i jeszcze stworzę własne. Będę zapisany na kartach historii. Mimo tych wszystkich wzniosłych postanowień, dopadło mnie zmęczenie. Wszedłem schodami na górę i przebrawszy się w piżamę, zasnąłem nawet nie gasząc świecy. Nic mi się nie śniło. Lub tak mi się wydaje. Możliwe, że byłem zbyt zmęczony by zapamiętać lub, że ktoś lub coś nie chciał bym go pamiętał. Westchnąłem w duchu. Wystarczy, że zakosztujesz świata magii, a wnet zwykły motyl wydaje ci się podejrzany. Nie wiem jak wiedźmy dawały sobie z tym radę. To było wręcz nużące. Jednakże dzięki tejże podejrzliwości tak długo żyły. Zawsze wykrywały niebezpieczeństwo w porę. Gdy zszedłem na dół poczułem zmianę atmosfery. Zagęściła się. Spojrzałem na matkę. W nocy musiała dość długo trenować, bowiem poziom jej magicznej siły wzrósł niewyobrażalnie. A może tylko tak mi się wydawało? Może powróciła do niej tylko jej moc sprzed stworzenia mnie? To wszystko było prawdopodobne. Nawet bardzo. Mogłem w to uwierzyć w sekundę, lecz nie chciałem. Wolałem trwać w przekonaniu, że w jedną noc można uczynić takie postępy. Dawało mi to nadzieję i motywację na własną pracę. Alexis wytłumaczyła mi przy śniadaniu, jak należy jeść w towarzystwie. Posiłek zabrał mi więc o wiele więcej czasu niż zazwyczaj.
- Dolfie, dzisiaj idę do ogródka. Jeśli chcesz możesz do mnie dołączyć lub iść dalej studiować tę księgę.
Powiedziała to tak miłym głosem. Nie wydawało się, że zmieniła się choć troszkę. Uśmiechnąłem się ciepło.
- Popatrzę chwilę jak pracujesz i pójdę się uczyć – stwierdziłem po krótkim namyśle.
Matka kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Miała dziś na sobie prostą suknię typową dla chłopki w tych czasach. Włosy rozpuściła lecz przykryła je trójkątną chustką. Wyszliśmy na dwór i poszliśmy na tyłu domku, gdzie jak się okazało, znajdowało się więcej grządek. Matka posegregowała według zasianego na nich warzywa lub przyprawy. Byłem naprawdę zaskoczony. Zastanawiałem się jak ta drobna kobieta dała radę sama z tym wszystkim. Cóż… kobieta potrafi. Gdy tylko Alexis wzięła się za pielenie i wyrywanie chwastów zaczęła opowiadać, zupełnie jakby robienie kilku rzeczy na raz nie stanowiło dla niej problemu. Przyjrzałem się jej zręcznym dłoniom. Pracowała w skórzanych rękawiczkach wyrywając tylko niepotrzebne roślinki nie naruszając pozostałych.
- Dolfie, słuchasz ty mnie w ogóle? – spytała, śmiejąc się cicho.
Ocknąłem się.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Mogłabyś powtórzyć? – odparłem.
Alexis uśmiechnęła się ciepło.
- Żyjemy obecnie w 13 wieku. Ludzie są bardzo pobożni i ze wszystkimi zmartwieniami uciekają do Kościoła. Są zbyt słabi by samotnie załatwić swoje sprawy, więc obarczają nimi innych. Kościół zaś nie baczy przed wykorzystaniem tego. Rozrósł się niesamowicie względem ostatnich wieków. Jest teraz przekupną instytucją, która raz na jakiś czas poświęci wioskę czy dwie by utrzymać swoją pozycję. Gdyby tak było, to trwałby raj dla nas wszystkich. Jednakże w Kościele wykształciły się dwie potężne grupy. Inkwizytorzy i Egzorcyści. W większości gardzą oni trunkiem, choć głowy mają niezwykle mocne i niełatwo ich upić. Najgorsze jest to, że przechodzą specjalny trening, który pozwala im wykrywać nasze kryjówki jeśli te mają choćby maleńki błąd. Noszą specjalne ubrania, więc łatwo ich rozpoznać. Ponadto mają niewiarygodnie dużo broni. Obecni ludzie są jednak są bardzo zabobonni. Wierzą w praktycznie wszystkie niemożliwe stwory, o których mówią im legendy czy baśnie. Oczywiście, istniejemy, ale ukrywamy swą obecność tak dobrze, że wilkołaka, wampira, wróżki czy choćby co silniejszej czarownicy nie widziano od ponad wieku. Młodsze pokolenia nawet nie wiedzą jak wyglądamy! Ponadto często na stos lub tortury wędrują niewinne osoby. Często jest to sposób na zakończenie sąsiedzkiej waśni lub pokonanie przeciwników na rynku. Nikt nie dochodzi prawdy. Wśród tych kłamstw i tak byłoby to niemal niemożliwe. Ale to ma jedną ogromną wadę. Nawet gdy podążają tylko za pogłoską, dokładnie przeszukują całe miasto i nawet jeśli plotka była fałszywa, zawsze istnieje niewielkie ryzyko, że wykryją prawdziwą czarownicę.
- Jak wyglądają Inkwizytorzy? – spytałem, gdy umilkła.
- Jak wyglądają – powtórzyła Alexis. Po krótkim namyśle opowiedziała – Noszą czarny płaszcz, długi do ziemi, mający obszerny kaptur, który zawsze mają zarzucony na głowę. Nigdy nie pokazują twarzy. Pod płaszczem mają srebrzystą kolczugę. Niby niewiele, ale skutecznie broni. Czarownice nie są w większości zdolne do rzucenia jakiegokolwiek uroku, bowiem odbijają się one. Wampiry są niczym zaklęte, niezdolne do ruchu, przygwożdżone poświęconym metalem. A wilkołaki? One panicznie boją się srebra, z którego wykonane są kolczugi. Do tego czarne spodnie. Ich arsenał broni jest tak różnorodny, jak tylko może. Nie trafisz na dwóch Inkwizytorów z takim samym ekwipunkiem.
- A Egzorcyści? – drążyłem dalej.
Alexis zastanowiła się chwilę.
- Egzorcyści są bardziej niesamowici nawet od Inkwizytorów. Ubierają się jak zwyczajni ludzie, dlatego później się ich rozpoznaje. Na twarzy mają jednak wypalony znak krzyża. Poziome jego ramię przechodzi przez nos około dwóch może trzech centymetrów pod oczami i pionową przechodzącą idealnie przez środek twarzy. Zawsze mają ze sobą poświęconą broń przeciw wszystkim typom stworzeń. W czasie walk rzadkie są przypadki, gdy my wygrywamy.
- Są przerażający – zaoponowałem.

Jak można tak strasznych ludzi nazywać niesamowitymi? Nie rozumiałem tego. Nawet nie chciałem, czy próbowałem zrozumieć. Alexis opowiedziała mi trochę o zwyczajach ludzi, ich świętach i obrządkach. Zaciekawiło mnie to. Czułem, że jestem kimś innym niż ludzie. Nie lepszym… po prostu innym. Poza tym, można by nazwać mnie nowicjuszem. Jako dusza nie miałem praktycznie żadnych zdolności. Tylko te, które dla człowieka są całkowitą podstawą, takie jak pisanie, czytanie czy chodzenie. Uczenie się więc o zwyczajach śmiertelników było aż nazbyt interesujące. Aż do późnego wieczora słuchałem jej opowieści, podczas gdy ona pracowała. Po kolacji zeszliśmy do piwnicy. Wziąłem się z naukę. Tak mijały nam dni. Każdy był taki sam, a zarazem tak różny. Po pewnym czasie Alexis załatwiła mi jakąś śmiertelniczkę. Na początku miałem opory, lecz wiedźma stwierdziła, że dziewczynie nic się nie stanie, a ja powinienem przetrenować moje umiejętności. Bardzo szybko osiągnąłem niewiarygodnie wysoki poziom. Matka dała mi tę książkę. Nie wiem co się stało z dziewczyną. Gdy skończyłem trenować, ona po prostu zniknęła.

1 komentarz:

  1. Pojętny z niego uczeń, trzeba mu to przyznać:D
    Zaciekawił mnie opis Inkwizytorów i Egzorcystów, ciekawe, ciekawe
    A co on miał trenować na tej dziewczynie? Dobra, dobra, nie pytam... no ale z tym poziomem umiejętności to można różnie skojarzyć:P Nie no, a tak na serio, wiem w czym rzecz;D...Chyba;P...
    Weny życzę XD

    OdpowiedzUsuń